Spojrzenie z bliska bez zastrzeżeń. Słowa „Pójdź za Mną”. I ta chwila zupełnej gotowości na życie witane od nowa, stworzyły człowieka nowego i nadały człowieczeństwu imię – Mateusz.
Rosnę jak drzewo figowe. Przez lata kształtuje się jego korona. I mogę tak rosnąć bezpłodne, cień liści darując Przechodniowi, nic więcej.
Nie lęk, nie cierpienie mam rozpościerać nad sobą jak sztandar, ale pewność zmartwychwstania!
Tych twarzy oprawców, wrzeszczących gardeł nikt nie dobierał. Tłum. Przypadkowi przechodnie. Ciekawi z ulicy. Zebrani na dziedzińcu.
Człowiek nigdy nie jest tak piękny jak wtedy, gdy prosi o przebaczenie lub gdy sam przebacza.
Każde ze słów, które powiesz, zostawia po tobie ślad, ono też określi coś zrobił, ze swego życia. Będzie mówiło w twoim imieniu, kiedy sam nie powiesz już nic.
Będę podążać na wzór Trzech Króli, by oddać pokłon Stwórcy – Dawcy darów i Twórcy stworzenia.
Chciałabym być posłuszną. Milczeć o NIM jak drzewa. Świadczyć o NIM każdym oddechem, ale o NIM nie mówić.
Idąc do ołtarza, żeby tam ofiarować dar, trzeba najpierw zostawić dar, cofnąć się od ołtarza i zbratać, scalić, pojednać...
Panie Młody, niezniszczalny symbolu młodości, Ty wiesz, skąd wypływa to znudzenie. Wzrusz się mym losem i przywróć mi smak rzeczy. Rozbudź pragnienie smaku Twojego nowego wina.