Różaniec - modlitwa rąk i serca

Szkoła modlitwy. Ta droga od paciorka do paciorka, od dziesiątki do dziesiątki oznacza, że treść modlitwy wydobywamy z życia, że modlimy się życiem.

zdjęcie: canstockphoto.pl

2013-10-01

Październik to miesiąc przede wszystkim różańcowy. W jego połowie przypada także Międzynarodowy Dzień Osób Niewidomych. Zamyśliłem się nad tymi dwoma okolicznościami. Z wiarą i wdzięcznością pomyślałem o modlitwie różańcowej, a w duchu solidarności i troski otoczyłem pamięcią niewidomych braci i siostry...

Życie jak modlitwa

Wtedy ukazał mi się szczególny rys Różańca, który chciałbym nazwać modlitwą rąk i serca. To jednocześnie ilustracja każdej modlitwy, rozgrywającej się zarówno na płaszczyźnie fizycznej, jak i duchowej ze zdecydowanym akcentem położonym na to, co duchowe, co dzieje się wewnątrz, w sercu człowieka. Sprawne ręce przesuwające w palcach ziarenka różańca oznaczają drogę, przez co modlitwa jest obrazem i wyrazem życia. Ta droga od paciorka do paciorka, od dziesiątki do dziesiątki oznacza, że treść modlitwy wydobywamy z życia, że modlimy się życiem, że nasza życiowa codzienna droga jest obecna w rozmowie z Bogiem – życie samo staje się modlitwą. Droga wytyczona różańcem trzymanym w dłoni – dającym punkt oparcia, choć mogę go przecież nie widzieć, na przykład, gdy modlę się nocą (w dosłownym, ale i przenośnym, a jakże realnym sensie tego słowa) – wyznacza biografię Jezusa, wcielonego, objawionego w słowach i czynach, cierpiącego i zwycięskiego. Ta droga, którą przemierzam – najpierw dotykiem palców – oznacza również drogę Niepokalanej Matki, prowadzącą od radości macierzyństwa, przez piękne, ale i trudne światło współuczestnictwa w posłannictwie Syna oraz współcierpienie z Nim aż po uczestnictwo w chwale Jezusa – Pana wieków.

Różaniec jak droga

Ale to jest także nasza droga. Także ta droga, którą jest nasze życie – obecna w modlitwie i będąca modlitwą – zawiera w sobie przeżycie radosnej twórczości, dotkliwość bolesnych doświadczeń, szczęście świetlanych wydarzeń i blask chwalebnej nadziei. Różaniec, który trzymam w dłoniach i pieszczę palcami, oznacza poszczególne etapy tej drogi, różnorodne dziedziny życia, poszczególne płaszczyzny istnienia i działania. Marsz do przodu, potknięcia i pomyłki, przystanki, rozdarcia i zahamowania, powroty. A ręce trzymające te paciorki to ręce człowieka, który trzyma się różańca i chce od niego zależeć.

Czasem można usłyszeć pytania, przyznaję, trochę denerwujące, czy odmawiając Różaniec, trzeba koniecznie mieć różaniec w ręku? W tym kontekście przypominają się także poważnie przez niektórych roztrząsane wątpliwości, na przykład co do ważności czy godności modlitwy odmawianej w pozycji siedzącej, albo w łóżku… Pytania dla mnie denerwujące, bo można się w nich dopatrzeć jednostronności, przesady w akcentowaniu formy, tego, co zewnętrzne. Uśmiecham się lekko i myślę przez chwilę o egzaminach na katechezie ze „sposobu odmawiania Różańca”, z posługiwania się różańcem, a także z pamięciowego opanowania poszczególnych części i tajemnic różańcowych.

Gest jak wyznanie

Ale przecież warto pomyśleć, że takie stawianie tematu modlitwy przypomina o jej – także ważnym – materialnym wymiarze; o znaczeniu w modlitwie formy, rzeczy, miejsca, postawy, gestu i ruchu. Przypomina o cielesności modlitwy. Najlepiej uczy tego liturgia. Fascynujący świat świętych znaków i obrzędów, słów, gestów i czynności, przedmiotów i przestrzeni, dialogów i monologów, modlitw i śpiewów, świętych słów i świętej ciszy. W liturgii tak istotna jest – w normalnych warunkach aż obowiązkowa – właściwie przyjęta postawa ciała, odpowiednio wykonany gest. Modli się cały człowiek. Modli się duchem, zmysłami i ciałem. Modli się rękami. Modli się widzeniem, gdy oczy wpatrują się z wiarą w przedmiot kultu – znak wiary. Ale modli się też niewidzeniem, ufając wtedy szczególnie dłoniom, dotykającym żarliwie świętych rzeczy – krzyża, obrazu, różańca…

Dialog jak kochanie

Ale modlitwa jest jednak przede wszystkim dziedziną ducha. Jest domeną serca. Wypływa z serca i w nim się rozgrywa. Jest dialogiem kochających się serc. W swej istocie – tu jest miejsce na paradoks swego rodzaju „podważenia” (pozornego!) myśli zapisanych w poprzednich akapitach – modlitwa nie potrzebuje rąk i ust, oczu i uszu. Może się bez nich obyć, nawet jeśli jest – jak pięknie piszą psalmiści i poeci – „wołaniem warg stęsknionych”, „wznoszeniem oczu ku górze”, „błaganiem wyciągniętych rąk”, „słuchaniem pokornym i wiernym”. Wszystko to, tak czy inaczej, dotyczy wewnętrznej sfery człowieka i dokonuje się w sercu. Nie trzeba mieć zdrowych oczu ciała, by zrozumieć wieśniaka-mistyka z Ars, który tłumaczył swemu proboszczowi, św. Janowi Vianney, na czym polega jego modlitwa: „Ja patrzę na Niego, a On patrzy na mnie”. Z pewnością nie wątpi w znaczenie i sens tego wyznania rozmodlony człowiek niewidomy…

Nawet jeśli oczy nie widzą, tak wiele można dostrzec. Z pewnością rozumie to najlepiej człowiek, który się modli – człowiek widzący oczami ciała, który jednak często w chwili modlitwy świadomie zamyka oczy, by się skupić i zobaczyć więcej – oczami duszy – i głębiej zrozumieć – sercem.

Ciemność jak olśnienie

W napisanym przed 30 laty misterium scenicznym „Abyś był światłością” dwukrotnie dotknąłem tej tajemnicy. Najpierw, gdy Szaweł z Tarsu, doświadczony ślepotą wskutek spotkania z Chrystusem pod Damaszkiem, spędzając czas na medytacji i modlitwie i oczekując objawienia woli Bożej, tłumaczy swojemu przyjacielowi: „Mówisz: oślepłem. A ja byłem ślepcem trzydzieści lat. Wczoraj, w samo południe, na drodze z Jeruzalem do Damaszku – stał się cud! Wielki cud! Cud na miarę dzieł Pana! Przejrzał ślepy od urodzenia. Przejrzał człowiek!”.

A potem jest dramatyczna scena, w której Paweł, już jako apostoł, wysłannik Chrystusa, karze za bluźnierstwo Barjezusa, maga na dworze Sergiusza, prokonsula rzymskiego na Cyprze, odebraniem mu wzroku. I tłumaczy rzymskiemu dostojnikowi, wyraźnie oburzonemu: „Uspokój się, panie. Dotknęła go łaska, na którą nie zasłużył! (…) Gdy oczy nie widzą, wiele można dostrzec…”.

Serce jak naczynie

Także Różaniec jest modlitwą serca. To serce wyznaje wiarę w Jezusa, Syna Bożego i Syna Maryi, Nauczyciela i Świadka Prawdy, ukrzyżowanego i zabitego za grzechy świata, zmartwychwstałego i uwielbionego w Królestwie Ojca. To serce jest zdolne do radosnego zawierzenia Matce Słowa Wcielonego, Dziewicy słuchającej i wiernej, Służebnicy mężnej i współcierpiącej w dziele odkupienia, Niewieście zwycięskiej w nieprzemijającej chwale Boga. Serce człowieka rozmodlonego płonie miłością Ducha Świętego, który sprawia misterium Wcielenia, jest światłem na drodze głoszenia Królestwa Bożego, z przebitego boku Ukrzyżowanego wyrusza na podbój świata, rodzi Kościół i wysyła go na drogi świata w imię Jezusa, by Bóg był uwielbiony.

Weźmy do rąk różaniec i otwórzmy oczy serca. Przez dotknięcie różańcowych paciorków i podniesienie serc na wysokość żywej i głębokiej modlitwy – doświadczymy dotknięcia łaski, bliskości Pana, który jest z nami na wszystkich naszych drogach.


Zobacz zawartość całego numeru ►

Z cyklu:, 2013-nr-10, Numer archiwalny, Miesięcznik, Ks. Smolec Jan, Modlitwy czas, Autorzy tekstów

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024