Jaka wiara, taka modlitwa...
Szkoła modlitwy. Wiara potrzebuje modlitwy. To modlitwa pozwala człowiekowi zanurzać się w przestrzeni łaski, zapewnia bliskość z Bogiem.
2013-10-30
Refleksja w szkole modlitwy – w czasie, gdy w Kościele dopełnia się Rok Wiary – nie może, rzecz jasna, pominąć tych dwóch bliźniaczych sióstr, które są ze sobą najgłębiej związane, a jednocześnie nawzajem całkowicie od siebie zależne.
Modlitwa i wiara – dwie siostry
Tytuł tego rozważania właściwie wystarczy i chyba nie sposób z nim dyskutować. Tylko w przestrzeni wiary możliwa jest modlitwa. Jednak wyłącznie na fundamencie modlitwy dokonuje się wzrastanie w wierze, dojrzewanie wiary. Wiara jest dla modlitwy źródłem, ale też podstawowym owocem, skutkiem modlitwy. Modlitwa jest z niej… I ona jest z modlitwy. Miejmy te myśli na uwadze, rozważając o wierze i modlitwie: czym są i czym być powinny. Proszę przy tym o potraktowanie tego tekstu nie tyle jako „szkolnego wykładu”, lecz jako modlitwy i źródła do medytacji – nad własną wiarą i modlitwą. Sięgam do przypowieści Pana Jezusa o ziarnku gorczycy (por. Mk 4, 30- 32). Jestem ziarnkiem gorczycy. Jestem aż ziarnkiem gorczycy. To wielka godność, ponieważ bez ziarna nie byłoby drzewa. Ale nie wystarczy ziarno, by wyrosło drzewo. Jestem tylko ziarnkiem gorczycy. Ziarnkiem gorczycy jest moja wiara. Ziarnkiem gorczycy jest moja modlitwa.
Wiara jak ziarnko gorczycy
Wiara jest bezcennym skarbem. Dzięki niej człowiek potrafi żyć pięknie, osiągać wyżyny, pokonywać przeszkody, przekraczać siebie. Słowo Boże mówi, że wiara dokonuje cudów, przenosi góry i jest źródłem uzdrowienia, że bez niej nie ma usprawiedliwienia, a kto uwierzy w Jezusa, ten będzie zbawiony. Zatem religijna wiara w Boga, chrześcijańska wiara w Jezusa, który jest Zbawicielem i Panem w jedności z Ojcem i Duchem Świętym, jest sensem mojego życia. Ale doświadczam małości swojej wiary. Raz po raz natrafia ona na ograniczenia, którym nie umie sprostać. Ulega pokusom, wzdryga się przed trudnościami, boi się cierpienia, ustępuje pola zabobonom. Jest chwiejna jak trzcina na wietrze, niedojrzała i słaba, powierzchowna i wybiórcza. Moja wiara jest bardzo podobna do maleńkiego ziarnka gorczycy. Jednakże ziarno – najmniejsze – wsiane w ziemię, wyrasta i staje się większe od innych jarzyn.
Życiem ziarna, czyli wiary, podstawą jej zaistnienia, wzrostu, r0woju i trwania jest łaska Boża. Wiara sama w sobie jest łaską i nieustannie jej potrzebuje, aby sobą pozostać i dojrzewać ku pełni. A łaska to Sam Pan i Jego błogosławione działanie, bo, jak obrazowo napisał prorok Ezechiel, to Bóg sprawia, że ułamana gałązka stanie się cedrem wspaniałym (por. Ez 17, 22-24).
Dlatego wiara potrzebuje modlitwy. To modlitwa pozwala człowiekowi zanurzać się w przestrzeni Bożej łaski, zapewnia jej stały dopływ przez bliskość z Bogiem, sprzyja zawsze koniecznej przemianie człowieka wierzącego, jego codziennemu nawróceniu – od wiary do wiary, czyli do wiary głębszej, dojrzalszej, prawdziwszej, nowej, wciąż nowej, każdego dnia nowej. Taki stały wzrost, takie codzienne dojrzewanie jest możliwe wyłącznie na gruncie codziennej modlitwy. Skutek jest tym lepszy i trwalszy, im bardziej modlitwa jest wołaniem serca i dialogiem serc, a także głębokim zasłuchaniem się w Słowo Boże, w głos Ducha Świętego; bo wiara – według definicji św. Pawła – jest ze słuchania (por. Rz 10, 17). A przecież człowiekiem, który słucha, jest ten, który się modli! Na modlitwie – słucha.
Modlitwa jak ziarnko gorczycy
Modlitwa ma wielką moc. Jeśli czymś szczególnie wartościowym może być dla mnie obecność drugiego człowieka, nasza wzajemna bliskość, szczery dialog, serdeczna rozmowa z nim, słuchanie go i mówienie do niego, wymiana myśli, wyznań i doświadczeń, to tym bardziej rozumiem potęgę modlitwy, która jest tym wszystkim w odniesieniu do Boga, oznacza bliskość Boga, kontakt z Nim, zawierzenie Jemu, przyjaźń z Nim. Słowo Boże Starego i Nowego Testamentu stale zapewnia o skuteczności modlitwy, ukazuje jej najpiękniejsze wzory i najdojrzalsze owoce.
Niestety, mojej modlitwie nierzadko brakuje życia, polotu, głębi, ufności i wytrwałości. Może dlatego, że, będąc pielgrzymem z daleka od Pana i pozostając w ciele (por. 2 Kor 5, 6), wciąż nie potrafię rzucić się w ramiona Niewidzialnemu, choć najrealniej obecnemu, najbliższemu. Głuchy na znaki, natchnienia i dary, oddaję się raczej temu, co fizyczne, namacalne, pozornie pewniejsze. Nie mam czasu na modlitwę, nie potrafię się modlić, męczą mnie rozproszenia, wołają obowiązki, przygniatają zwątpienia, kuszą przyjemności… Moja modlitwa jest zaledwie ziarenkiem, niczym najmniejsze ze wszystkich nasion ziarnko gorczycy. Moja modlitwa jest ziarnkiem gorczycy, bo jest nim przecież moja wiara – źródło, pokarm, napój, fundament, przestrzeń modlitwy. „Ale Pan drzewo niskie wywyższa, on zieloność daje drzewu suchemu” (Ez 17, 24).
Duch Święty źródłem modlitwy
Szansą mojej modlitwy jest Duch Święty, który, jak zapewnia nas Słowo Boże, przychodzi z pomocą naszej słabości, modli się w nas i przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami, wtedy, gdy sami nie potrafimy się modlić tak, jak trzeba (por. Rz 8, 26). Duch Święty jest źródłem modlitwy, Duch Święty jest modlitwą. W Nim i przez Niego moje wołanie, każde westchnienie, myśl i słowo dosięgają serca Boga. W ten sposób dialog tak nierównych partnerów staje się możliwy, realny i owocny. Przyjaźń z Bogiem jest faktem, a modlitwa człowieka przemienia się w sprawiające cuda narzędzie wszechmocnej łaski. Właśnie tu dochodzi do głosu wiara. Wiara jest szansą mojej modlitwy, gdy – zapuszczając korzenie w miejscach skalistych, przedzierając się przez ciernie i zakwitając mimo suszy i chłodu – pozwala i nakazuje mi trwać przy Panu.Wiara, która jest ufnym zawierzeniem, przekonaniem, że Bóg jest w samym sercu naszego świata, w samym sercu mojego życia, i to niezależnie od tego, czy aktualnie przeżywam dzień czy noc – choćby to była noc najczarniejsza, problem nie do rozwiązania, sytuacja bez wyjścia – rodzi modlitwę ufności, zawierzenia, oddania. „Wiara jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy” (Hbr 11, 1). Zatem z wiary, która jest rękojmią tego, czego się spodziewam i oczekuję, za czym tęsknię i o czym marzę, która sama jest mądrym i czujnym oczekiwaniem, kształtuje się we mnie taka hierarchia wartości, w której modlitwa staje się postawą najbardziej wartościową, najbardziej „opłacalną”, bezcennym skarbem.
Małe ziarenko i wielkie drzewo
Powracam na koniec do przypowieści o ziarnku gorczycy. Porównywać można by w nieskończoność. Ziarnkiem gorczycy jest także moja nadzieja, miłość, spełniane przeze mnie powołanie, moje życie. Po prostu: ja sam. Ale jest wspaniałe drzewo, które wypuszcza wielkie gałęzie. W ich cieniu jest miejsce dla nas wszystkich. Nie oznacza to zaproszenia do bezczynności. W owocach tego drzewa, które nosi znamiona nieśmiertelności – zasadzonego i pielęgnowanego przez Boga – rozpoznaję ślady swojej nadziei, miłości, modlitwy i wiary – swojego życia
Zobacz całą zawartość numeru ►