Ewangelia miłości
„Nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą”. /1 J 3, 18/
2014-07-03
W naszej kamiliańskiej wspólnocie zakonnej obchodzimy w tym roku Jubileuszowy Rok Kamiliański związany z 400-leciem śmierci św. Kamila de Lellis.
Kamiliański patron i wzór
Kim był Św. Kamil de Lellis? Urodził się 25 maja 1550 roku w Bucchianico we Włoszech. Od dzieciństwa sierota, potem żołnierz i żebrak u bram kościołów. Doświadczony różnymi cierpieniami i nieuleczalną raną w nodze wchodzi w środowisko szpitali, gdzie poznaje smutny los chorego, pozbawionego ludzkiej opieki. Widząc bezsens przeszłego życia, mając 25 lat nawraca się i kieruje swe serce ku biednym chorym, w których odnajduje oblicze cierpiącego Chrystusa. Od tej chwili wszystkie swe siły poświęca chorym w szpitalach, w miejscach dotkniętych epidemią, na polach bitew. Staje się dla ludu włoskiego bohaterem miłości bliźniego. Przykładem bezgranicznej miłości ku chorym pociąga innych. I tak rodzi się Wspólnota Kamiliańska – Zakon Posługujących Chorym, w którym już od 400 lat realizują swój apostolat względem chorych – kapłani i bracia kamilianie.
W 1586 roku Kamil otrzymuje od papieża Sykstusa V przywilej noszenia na habicie krzyża z czerwonego sukna, by pobudzić chorych do ufności. Ma on przypominać krzyż Chrystusa pokryty Jego najdroższą Krwią. Od tej chwili czerwony krzyż staje się godłem zakonu i symbolem wszelkiej pracy charytatywnej na świecie. Kościół zezwala również na sakramentalia małego czerwonego krzyża z sukna poświęconego dla chorych. Kamil de Lellis umiera w Rzymie 14 lipca 1614 roku. Zostaje beatyfikowany w 1742 roku przez Benedykta XIV i kanonizowany w 1746 roku przez tego samego papieża jako inicjator „nowej szkoły miłosierdzia”. Właśnie w dowód heroicznych zasług dla człowieka cierpiącego, Kościół ogłasza Kamila świętym, a także patronem chorych i służby zdrowia.
Dzisiaj wspólnota kamiliańska złożona z kapłanów, braci i sióstr zakonnych daje świadectwo Chrystusowej miłości w 27 krajach świata, niosąc chorym posługę ciała i ducha. W Polsce kamilianie misjonują od ponad 100 lat. Prowadzą szpitale, Zakłady Opiekuńczo-Lecznicze, Domy Opieki Społecznej, a także parafie.
Charyzmat kamiliański nie zdezaktualizował się we współczesnym świecie. Posługa kamiliańska jest wciąż niezbędna i aktualna, bo chorych i biednych zawsze mieć będziemy.
Na drodze służby
Św. Kamil i mnie zafascynował swoją czytelną Ewangelią miłości. Był dla mnie nie tylko świętym, ale idolem mojego życia, bo również dzisiaj potrzeba takich apostołów miłości.
Po maturze i dyplomie pielęgniarskim postanowiłem zasilić szeregi Jego duchowych synów, realizując swoje powołanie życiowe we wspólnocie kamiliańskiej. Formację początkową, uwieńczoną czasową profesją zakonną, odbyłem w nowicjacie w Taciszowie koło Gliwic. Następnie rozpocząłem studia filozoficzno – teologiczne. Filozofię studiowałem w Krakowie w Wyższym Seminarium Salezjanów, a później teologię w Metropolitalnym Seminarium
Duchownym w Warszawie. Tam też 3 czerwca 1984 roku przyjąłem święcenia kapłańskie z rąk ks. kardynała Józefa Glempa – Prymasa Polski.
Wcześniej jako kleryk, w czasie wakacji pełniłem posługę pielęgniarską. Chorzy byli bardzo zadowoleni, że to duchowny – kamilianin opiekuje się nimi i wykonuje zabiegi medyczno-pielęgniarskie. Bardzo mile wspominam te czasy posługi pielęgniarskiej w Zabrzu i Tarnowskich Górach. Tam towarzyszyłem chorym w czasie ich cierpienia, także zdrowienia, a nawet w ostatnich chwilach życia ziemskiego. Po święceniach kapłańskich pełniłem posługę duszpasterską i kapelańską w Białej Prudnickiej, Zabrzu i Tworkach, a obecnie w Hutkach koło Olkusza. Cieszę się tym, że chorzy mnie potrzebują, czekają na Chrystusa Eucharystycznego, którego im zanoszę w Komunii Świętej. Raz wezwany do chorego w agonii, po przyjęciu przez niego Komunii, usłyszałem: „Na to czekałem, teraz mogę umierać”.
Chrystus służy przez nas
Ta potrzeba Chrystusa w cierpieniu jest u człowieka chorego ogromna. Zawsze choremu łatwiej nieść krzyż choroby razem z Chrystusem cierpiącym. Wielu chorych na łożu śmierci i w cierpieniu na nowo odnajduje drogę do Boga, czyli się nawraca. Takich sytuacji miałem wiele w czasie posługi kapelańskiej. Czasami tuż przed samym odejściem chorego z tego świata. Była to wielka łaska dla chorego, że pojednany z Bogiem poprzez sakramenty: Spowiedź, Komunię Świętą i Namaszczenie Chorych, mógł przejść do Wieczności. Było to zawsze dla mnie budujące i mobilizujące do dalszej gorliwej posługi kapłańskiej i kamiliańskiej. A tych, którzy do końca nie byli zdecydowani, polecam do dziś w swoich modlitwach.
Szczególnie żenujące było to, kiedy pacjent psychicznie chory zostawał sam ze swoimi problemami. Nawet najbliższa rodzina zrywała z nim kontakt, nawet własna matka nie chciała podejść do telefonu, bo pod wpływem objawów choroby podpalił dom i ona nie potrafiła mu wybaczyć. Taki pacjent często myślał o samobójstwie. Kiedyś podszedł do mnie właśnie taki chory, aby porozmawiać i wyspowiadać się. Po spowiedzi wyznał, że nabrał chęci do życia. Chrystus Miłosierny przez moją posługę przebaczył mu jego winy i podniósł go na duchu – inaczej prawdopodobnie doszłoby do najgorszego.
Rola księdza kapelana w szpitalu czy w Domach Opieki Społecznej jest niezbędna i ogromna. Chrystus poprzez jego posługę pochyla się i dziś nad każdą chorobą, cierpieniem i nędzą ludzką. On Sam dodaje otuchy i nadziei, zapewniając o życiu wiecznym wolnym od wszelkich bólów, trosk i cierpień.
Prośmy w tym Kamiliańskim Roku Jubileuszowym, aby św. Kamil był dla nas, kapłanów i zakonników z czerwonym krzyżem na piersiach, wzorem i przewodnikiem w tak bardzo ważnej we współczesnym świecie posłudze samarytańskiej.
Zobacz całą zawartość numeru ►