Modlitwa i pustynia
Szkoła modlitwy. Pustynia to modlitwa. Modlić się to iść na pustynię, zgodzić się na nią, a nawet ją wybrać. Modlić się to stworzyć sobie pustynię pośród codzienności swojego życia – nie tylko nie uciekać od pustyni, ale jej zapragnąć.
2014-07-03
W kolejnej refleksji o modlitwie przywołuję pustynię, która – ze względu na swoje miejsce i znaczenie w historii zbawienia – pozwala na wiele odniesień do wewnętrznych przeżyć i duchowych stanów człowieka.
Pustynia pełna obecności
Człowiek Biblii to nierzadko człowiek pustyni. Człowiek modlitwy to także człowiek pustyni, przy czym określenie to jest bardzo wieloznaczne i różnobarwne, od znaczeń najbardziej negatywnych (opuszczenie, samotność, trud, walka) po bardzo pożądane (głębia, dojrzałość, obecność i bliskość Boga).
Tak. Pustynia to z jednej strony świat próby, trudu, zmagania się, zawsze groźny świat pokus, a przez to teren walki wewnętrznej, prawdziwej duchowej harówki, by się wybronić, by wyjść zwycięsko... To także metafora naszego duchowego, psychicznego i fizycznego cierpienia, choroby, zagrożenia życia, wciąż nie zaspokojonego głodu i pragnienia, realne widmo czyhającej na nas śmierci. Ale przecież pustynia to jeszcze coś innego, to coś o wiele więcej. Dzięki błogosławionemu świadectwu Biblii, historii zbawienia i historii życia tylu wielkich ludzi, a nawet naszej historii codziennej, możemy powiedzieć, że pustynia to znaczy: Bóg, który jest blisko. Pustynia to znaczy: Bóg jest tym, który ratuje, bez którego jestem w cieniu śmierci i z tej ciemności wyjdę tylko wtedy, kiedy ruszę w drogę, którą On wskazuje. Gdyż pustynia to droga wyjścia, to święty exodus, to przejście człowieka z niewoli bożków do wolności w ziemi obiecanej, do pełni światła i radości Bożego Królestwa.
Ufny wędrowiec
Przywołujemy świadków pustynnej drogi (w jednym i drugim znaczeniu tego jednocześnie „groźnego” i „radosnego” słowa), którzy są zarazem świadkami wielkiej modlitwy, bo właśnie w ich życiu pustynia i modlitwa stały się jednością.
Pośród mieszkańców świętej Księgi, którzy szli przed nami drogą wiary warto też rozpoznać siebie – na pustyni. Idziemy (z nimi) po kamieniach i piaskach.
Szukamy pastwisk i wody. Głos nasz ulatuje w bezkresną dal. Idziemy, wezwani przez Głos i prowadzeni Głosem z Nieba. Nie wymienimy oczywiście wszystkich pustynnych wędrowców, ale tych szczególnych i w szkole modlitwy najważniejszych.
Wśród nich na pierwszym miejscu jest Abraham, ojciec naszej wiary – jak sławi go Pismo Święte. Wyszedł on z domu rodzinnego, z domu ojca i z ojczyzny ojców i wędrował do kraju nieznanego, który wyłaniał się z przyszłości – trudnej, ze swej natury niepewnej i nieznanej... Na pewno obiecanej? Na pewno nieurojonej? Ale Abraham był człowiekiem zawierzenia, wielkiej ufności i odwagi. Taka też była jego modlitwa, ukształtowana przez pustynię, którą Bóg naznaczał jego dramatyczne życie poprzez wciąż zaskakujące wezwania i wyzwania.
Przyjaciel Boga
Głównie na pustyni i w drodze przez nią spotykamy również Mojżesza, ojca Ludu Przymierza i kolejnego przyjaciela Boga. Na pustyni zobaczył ogień, który okazał się obrazem i słowem wszechmocnego Boga. Na pustyni dojrzewał do wiary i miłości. Przez pustynię prowadził lud wybrany, który był z Bożej woli, tej najsłuszniejszej i najlepszej, ludem wędrownym, pielgrzymim, pustynnym, właśnie po to, by się stać prawdziwie ludem świętym, królewskim i kapłańskim – Bożym! Na pustyni dojrzał do pełni życia, z pustyni przeszedł do wiecznej oazy. Do dziś kryje pustynia jego grób nieodnaleziony – jakby był w Niebo wzięty... Wszystkie te warunki i okoliczności jego życia sprawiły, że – jak komentuje Biblia – Mojżesz rozmawiał z Bogiem twarzą w twarz, po przyjacielsku, po sąsiedzku, po partnersku, jak człowiek rozmawia z innym człowiekiem (por. Wj 33,11).
Dar „odejścia na bok”
Właśnie te biblijne świadectwa pokazują rzeczywistość, o której już krótko wspomniałem: „pustynia” – geograficzna nazwa oznaczająca obszar pusty, bezwodny, niezamieszkany, nie rodzący owoców, pozbawiony życia. Przywołuje zatem raczej negatywne odczucia – staje się słowem nowym, które oznacza poszukiwanie Boga, tęsknotę za Bogiem, tęsknotę duszy zakochanej w Bogu. Duszy zdolnej do tego, by się wznieść ponad ciemną otchłań własnych myśli, ponad głęboką przepaść pokuszenia, ponad bezdenne wąwozy lęków, które uniemożliwiają drogę do Boga.
Tak więc pustynia to modlitwa. Modlić się to iść na pustynię, zgodzić się na nią, a nawet ją wybrać, stworzyć sobie pustynię pośród codzienności swojego życia, nie tylko nie uciekać od pustyni, ale jej zapragnąć. A przez to doświadczyć obecności Boga, nauczyć się rozpoznawać Jego głos i przyjmować natchnienia, znaleźć umocnienie w konfrontacji ze swoją słabością, poznawać wolę Bożą jak Abraham, zaprzyjaźnić się z Bogiem jak Mojżesz, uczyć się iść za Bogiem, poddawać się oczyszczeniu i starać się wiernie Mu służyć, aby – oto dochodzimy do serca tajemnicy – przyjąć powołanie Boże jak…Jezus, kolejny i największy świadek pustynnej łaski i pustynnego zwycięstwa.
Tak pisał o tym twórca oazowej drogi w Kościele, ks. Franciszek Blachnicki, który także przeszedł przez pustynię, lecz wyszedł z niej obdarzony łaską i szczególnym charyzmatem i wciąż na nią powracał, gdy szukał umocnienia: „Bezpośrednio po Chrzcie w Jordanie, udaje się Chrystus na pustynię, żeby przygotować się do swojej działalności mesjańskiej. Na pustyni jest kuszony. Czy rozumiemy znaczenie tej sceny? Kusiciel ukazuje Chrystusowi drogę, jaką ma obrać w swojej działalności. Jaka to jest droga? Powiedz, aby te kamienie stały się chlebem. Rzuć się na dół ze świątyni. Szatan wskazuje Chrystusowi drogę objawienia potęgi i mocy, drogę zadziwienia tłumów cudami, drogę, której istotą jest w gruncie rzeczy panowanie, wywyższanie się. Chrystus mógł pójść taką drogą, bo jest Synem Bożym. Chrystus obiera jednak inną drogę, wskazaną przez Ojca. Chrystus widzi przed sobą te dwie drogi i świadomie wybiera tę drogę, którą Mu przeznaczył Ojciec. (...) Jego drogę wyznacza Słowo Boże, Jego drogę wyznacza posłuszeństwo wobec Ojca: Panu Bogu jedynie służyć będziesz. To jest istota sceny kuszenia Chrystusa. Chrystus świadomie wybiera drogę służby, drogę uniżenia się, na której miał wypełnić swoją misję mesjańską, zleconą Mu przez Ojca”.
Oto światło z pustyni. Gdy się ją przeżywa w Duchu Świętym, gdy się ją czyni modlitwą, wtedy staje się łaską, dobroczynnym trudem i świętym owocowaniem. Tak mówi Słowo Boże, doświadczenie ojców naszej wiary, przykład Jezusa, życie naśladujących Go z żarliwą miłością mistyków i świętych.
Wysiłek miłości
Jeden z naszych braci w wierze, Carlo Carretto, spędził dziesięć lat na Saharze, we wspólnocie Małych Braci Karola de Foucauld. Po powrocie do ojczyzny napisał: „Żyjemy w tragicznych czasach, w których ludzie, nawet najsilniejsze charaktery, są kuszeni w wierze. Jest to epoka bałwochwalstwa, lęków, strachu. Władza i bogactwo zepchnęły na margines ludzkiego ducha zasadnicze wezwanie najważniejszego przykazania: Miłuj swego Pana Boga z całego serca! Co czynić, by zwyciężyć ciemności, które osaczają dzisiaj człowieka? Jak obronić się przed demonem południa, który atakuje samą istotę wiary i powołania? Jeśli chodzi o mnie, to mam gotową odpowiedź, której słuszności doświadczyłem na własnej skórze, którą wypróbowałem w najtrudniejszym stadium mojego życia. Odpowiedź brzmi: Pustynia! Znaleźć ją można wszędzie, nawet w samym środku największego miasta. Trzeba tylko zdobyć się na wysiłek miłości. To wcale nie jest takie trudne. Naprawdę warto spróbować. Ale o jednym nie wolno nigdy zapomnieć: Pustynia nie oznacza nieobecności ludzi, ale obecność Boga!”.
Zobacz całą zawartość numeru ►