Cierpiąc, nie jesteś sam
Marie ma 90 lat i jest ciężko chora. Jednego dnia powiedziała mi: „Proszę siostry, jestem już przygotowana. Pan Bóg może mnie zabrać kiedy chce, ja czekam na to nasze spotkanie”.
2014-07-30
Jestem szczęśliwą siostrą zakonną ze Zgromadzenia Sióstr Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego. Od ponad 25 lat pracuję na ziemi francuskiej, gdzie od samego początku Pan Bóg przygotowywał mnie stopniowo do posługi wśród osób starszych, chorych, cierpiących i niepełnosprawnych. Przyznaję, że była to dla mnie szkoła pokory, zaakceptowania mej bezsilności wobec cierpienia, zaufania i ofiarowania siebie i innych Panu. Każdego dnia uczę się tutaj spoglądać na cierpiącego człowieka oczyma Chrystusa.
Tutaj bije Serce Boga
Obecnie od czterech lat pełnię posługę duszpasterską wśród osób starszych i chorych w domach opieki społecznej w Paray le Monial. Jest to niewielkie miasteczko położone w Burgundii. To tu w 1673 roku Pan Jezus objawił św. Małgorzacie Marii Alacoque miłość Swego Boskiego Serca do wszystkich ludzi bez wyjątku. Małgorzata Maria usłyszała słowa: „Oto Serce, które tak umiłowało ludzi, że niczego nie oszczędzając oddało się bez reszty, aby świadczyć o Swej miłości”. Usłyszała też wezwanie Jezusa, aby jako wynagrodzenie ofiarować Mu pełne wdzięczności otwarcie na Jego dary i łaski oraz naśladowanie w życiu Jego miłości. W Swoim przesłaniu Pan Jezus przypomina nam, że Bóg nas kocha, czeka na naszą miłość, a ludzkość pozostaje obojętna na to wezwanie. Święta Małgorzata Maria jako świadek gorącej miłości, którą płonie Serce Pana, otrzymała zadanie oznajmienia jej całemu światu, uczczenia i umiłowania. Do dziś przybywają tu liczni pielgrzymi. Dokonuje się tu też wiele nawróceń. Serce Jezusa pragnie od nas odwzajemnienia Swej nieskończonej miłości.
Bieg po nagrodę
Jako siostra sercanka, powołana do wynagradzania braku odwzajemnienia tej miłości, pragnę szczególnie rozdawać ją wśród osób mi powierzonych. Misja moja polega na przygotowywaniu do sakramentów (Eucharystii, spowiedzi i sakramentu chorych), udzielaniu Komunii Świętej, niesieniu duchowego wsparcia i ofiarowaniu gestów miłości. W mojej duszpasterskiej posłudze doświadczam bardzo wiele radości. Zamiłowanie do pracy wśród chorych jest tak ogromne, że ciężar zmęczenia i trudu wydaje się lżejszy. Pragnę podzielić się z Czytelnikami radością, której doświadczyłam w ostatnim czasie.
Stuletni Jean, będąc już bardzo słabym, nie mógł uczestniczyć we wspólnej modlitwie dla chorych organizowanej co tydzień. Tego dnia na korytarzu spotkałam jego córkę pełną lęków i obaw, gdyż stan zdrowia taty zdecydowanie się pogarszał. Po zapewnieniu jej, że przyjdę go odwiedzić, pospieszyłam na wspólną modlitwę z chorymi. Jeszcze przed jej zakończeniem rodzina Jeana dołączyła do nas, modlących się. Po zakończeniu modlitwy z chorymi – zgodnie z obietnicą – stanęłam przy łóżku Jeana, a obok mnie jego córki, zięć i wnuczka. Zaproponowałam wspólną modlitwę. Gdy odmawialiśmy Różaniec i Koronkę do Bożego Miłosierdzia, Jean odszedł do Pana po wieczną nagrodę. Moje serce przepełnione było wdzięcznością i radością, że Pan Bóg w Swoim wielkim miłosierdziu zabrał do Siebie tę duszę, która tak często Go wzywała i była przygotowana do odejścia przez sakramenty święte.
Historia Marie
Marie ma 90 lat i jest ciężko chora, nowotwór bardzo szybko się rozwija. Lecz modlitwa różańcowa i Msza Święta są jej siłą. Jednego dnia powiedziała mi: „Proszę siostry, jestem już przygotowana. Pan Bóg może mnie zabrać kiedy chce, ja czekam na to nasze spotkanie”. Kiedy znajomi chcieli przyjść ją odwiedzić odpowiadała: „Spotkamy się w Niebie. Tutaj już nie przychodźcie, bo ja odchodzę do Wieczności, módlcie się za mnie, a ja będę pamiętać o was”. Zawsze po przyjęciu Komunii i chwili dziękczynienia lubiła rozmawiać o Panu Bogu, o modlitwie, o Niebie. Po kilku dniach odeszła do Pana. Ufam, że Serce Boże, które tak kochała, dając świadectwo jego miłości wśród nas, wynagrodzi jej życiem wiecznym.
Przyjąć krzyż
Jakże się nie radować i nie uwielbiać Bożego Serca za tak liczne dary, których pozwala nam doświadczać każdego dnia w naszej posłudze dla Jego większej chwały, a naszego pożytku i zbudowania. Cierpienie przeżywane w wierze i w głębokim zjednoczeniu z Chrystusem cierpiącym i konającym nadaje mu sens, daje umocnienie i siłę. Każdego dnia stykamy się z ludzkim trudem i cierpieniem, ale patrząc przez pryzmat wiary, nasze cierpienie może przyjąć charakter wynagradzający. Cierpienie łączy się z krzyżem, a przyjmując krzyż, przyjmujemy Osobę Jezusa. W cierpieniu nie jestem sam. Chrystus wypełnił wolę Ojca, oddając Swoje życie na krzyżu. Jego śmierć nie była przegraną lecz zwycięstwem, które ludzkiemu cierpieniu nadaje charakter zbawczy. Cierpiąc, uczestniczę w zbawczym dziele Chrystusa.
Niech naszą wspólną modlitwą i umocnieniem staną się słowa św. Pawła Apostoła: „Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował. I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rz 8, 35.37-39).