Prawdziwy skarb
Szkoła modlitwy. Kiedy naszym skarbem nie jest Bóg, rodzi się w nas coraz więcej lęku o samych siebie.
2014-08-27
W obecnej Szkole Modlitwy przyjrzymy się celowi życia człowieka, jakim jest zbawienie. Święty Ignacy Loyola w następujący sposób kreśli ów cel: „Człowiek został stworzony, aby Boga, naszego Pana, wielbił, okazywał Mu cześć i służył Mu – i dzięki temu zbawił duszę swoją. Inne rzeczy na powierzchni ziemi stworzone zostały dla człowieka po to, by mu służyć pomocą w zmierzaniu do celu, dla którego został stworzony” (ĆD 23).
Chcę iść do Nieba
Kilka dni temu spotkałem w hospicjum panią Krysię. Nie znałem jej wcześniej. Gdy zobaczyła mnie, powiedziała: „Jestem bliżej?”. Zapytałem ją: „Czego?” Wskazała na Niebo. „Niektórzy chcą iść tam” – wskazała na dół. Mówią: „Tam jest ciekawiej; sądzą, iż można tam spotkać znajomych. Ja tam nie chcę iść, ale tam”, i jeszcze raz pokazała palcem do góry. Przyszły pielęgniarki, aby ją umyć; wyszedłem. Spotkanie trwało zaledwie kilka minut: krótka rozmowa, kilka gestów. Pani Krysia dała mi lekcję, w prostych słowach i gestach przypomniała mi cel, do którego zmierzam w życiu. Zawstydziłem się. W pośpiechu za wieloma sprawami, które „trzeba” zrobić, cel ten gdzieś się zaciera, powszednieje, tracę go z horyzontu życia. A tu nagle pani Krysia unieruchomiona w łóżku, spokojnym głosem przypomina mi to, co najważniejsze i motywuje do głębszego spojrzenia na życie, na jego cel. Kto go odkrył, skarb odkrył. Ona go poznała. Chociaż jest w hospicjum, właściwie trzeba powiedzieć – tym bardziej, iż jest w hospicjum, patrzy z ufnością w przyszłość.
Nasze doczesne skarby
Szukając prawdziwego Skarbu, proponuję, aby przyjrzeć się i nazwać po imieniu swoje małe skarby (pisane przez małe „s”), za którymi gonimy w codzienności, a które zaprzątają nieraz w całości nasz umysł, serce, a co za tym idzie – większość życia. One uaktywniają się zwłaszcza podczas modlitwy pod postacią tzw. rozproszeń. Szukając skupienia w modlitwie, przychodzi nam na myśl walka z rozproszeniami, wypieranie ich z pamięci. Myślę, iż można inaczej do nich podejść – z wdzięcznością, bo przez nie odkrywamy to, co głęboko jest ukryte w sercu; poznajemy siebie samych, prawdę o sobie. Po pierwsze odkrywamy, iż wcale nie jesteśmy tacy święci, jak wcześniej myśleliśmy, po drugie wiemy nad czym mamy pracować. Pan Jezus mówił:
„Gdzie skarb twój, tam i serce twoje” (Mt 6, 21); innymi słowy: o czym najczęściej myślimy, w jakiej, bądź czyjej obecności najczęściej przebywamy, to jest naszym rzeczywistym skarbem życia. Czy jest nim Bóg, spotkanie z Nim, przebywanie w Jego obecności? Proste przyjrzenie się otaczającej nas rzeczywistości pozwala stwierdzić, iż wymiar duchowy życia jest coraz bardziej wypierany przez doczesność; przez to, co Ojciec święty Franciszek określa jako „sprawy światowe”, „duch tego świata”. W centrum życia stawiamy nieraz siebie, własną chwałę, to co pisarze duchowi określali mianem miłości własnej i traktujemy ją jako największy skarb. Im bardziej pielęgnujemy taki skarb, wpatrujemy się w niego, zadawalamy się jego obecnością, tym mniej w nas wolności wewnętrznej. Gdy skarbem nie jest Bóg oraz troska o coraz głębsze poznawanie Go tym mniej w nas przestrzeni wolności wewnętrznej i więcej lęku o siebie. Aby odkryć Skarb – pisany przez duże „S”, musimy pozbyć się skarbów – pisanych przez małe „s”, bądź też uporządkować z nimi więź.
Wskazówki św. Ignacego
Trafnie to ujął przywołany na początku autor Ćwiczeń Duchowych; przypomnijmy jeszcze raz jego słowa: „Inne rzeczy na powierzchni ziemi stworzone zostały dla człowieka i po to, by mu służyć pomocą w zmierzaniu do celu, dla którego został stworzony”. Św. Ignacy w pozytywny sposób pisze, abyśmy się starali podporządkować Bogu wszystko, co jest w naszym życiu: relacje z bliźnimi, pracę, obowiązki, wypoczynek, rozrywkę. One mają prowadzić do zbawienia; mają stawać się środkami służącymi głównemu celowi życia. Autor Ćwiczeń pisze dalej, iż człowiek ma ich używać, „o tyle, o ile wspomagają go w zmierzaniu do celu”, „powinien także się ich pozbywać, o tyle, o ile w dążeniu do celu przeszkadzają” (ĆD 23). Innymi słowy, jeśli stają się celem samym dla siebie, zaczynają się problemy.
W poszukiwaniu prawdy o skarbie w naszym życiu proponuję przeprowadzić pewne ćwiczenie: wypiszmy spontanicznie na dziesięciu karteczkach dziesięć spraw, o których najczęściej myślimy (to mogą być osoby, rzeczy, wydarzenia); które kosztują nas najwięcej wysiłku i w których najbardziej „się spalamy”. Następnie pomódlmy się do Ducha Świętego o prawdę w przeprowadzeniu ćwiczenia i ułóżmy z tych karteczek hierarchię, począwszy od tej, która opisuje sprawę najbardziej nas angażującą, kończąc na tej, na której wypisaliśmy to, co absorbuje nas mniej. Czy pośród tych karteczek znalazła się ta, na której wypisaliśmy Imię Boga, czy jest On na pierwszym miejscu? Na zakończenie ćwiczenia podziękujmy Bogu za pokazanie nam prawdy o sobie. Nie bójmy się jej.
Troska o duszę
XVI-wieczna święta, Teresa z Avila umiejscawiała skarb człowieka w duszy, którą porównywała do twierdzy. Uważała, iż trzeba jej strzec przed nieproszonymi gośćmi, którzy mogliby wykraść z niej to, co najcenniejsze: życie Boże złożone tam w zalążku z chwilą przyjęcia Chrztu. To wówczas obecność Boga została w nas zasiana jako małe ziarenko. Chyba dzieci w najprostszy sposób potrafią, jeśli się je obecność Boga i z prostotą serca modlić się do Niego. Kapelan oddziału hospicyjnego w szpitalu dziecięcym opowiadał o małych pacjentach odchodzących do Wieczności; mówił, iż wówczas jakby Niebo nachylało się nad nimi. Wypowiadając te słowa, pokazywał – przywołując dramatyczne chwile nie tylko dla rodziców umierających dzieci, ale także dla personelu szpitala, jak i dla niego samego – głębię wiary, która pozwalała mu patrzeć na te wydarzenia „Oczyma Pana Boga”.
Św. Teresa porównywała także duszę człowieka do perły, która „jest nad wszelkie [inne] perły”, a także do „drzewa życia, zasadzonego nad żywą wodą”. Przywołane obrazy: skarbu, perły i źródła, kierują myśli ku naszej duszy i ku refleksji, aby szczególnie zatroszczyć się o nią; to w jej głębinach dokonuje się najbardziej osobiste spotkanie z Bogiem; stanowi ono przedsmak tego, co czeka nas w Wieczności. Pan Jezus nieraz przypominał, iż celem naszego życia jest dążenie do doskonałości – do zjednoczenia z Nim i Jego Ojcem w mocy Ducha Świętego. Mówił: „Bądźcie … doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5, 48). Zbawienie otrzymujemy za darmo, jako niezasłużoną niczym przez nas łaskę Boga. Nauczał o tym św. Paweł: „Wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej, a dostępują usprawiedliwienia darmo, z Jego łaski, przez odkupienie, które jest w Chrystusie Jezusie” (Rz 3, 23-24).
Aby przyjąć dar zbawienia, musimy się także wysilić: „Wchodźcie przez ciasną bramę!” – wołał Jezus. „Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują” (Mt 7, 13-14). Innymi słowy, mamy zatroszczyć się o świętość swojej duszy, o świętość życia. Bóg na siłę nie wciągnie nas do Nieba, jeśli tego nie będziemy chcieli.
Łaska uświęcająca
Pierwszym stopniem tej troski, podstawą życia chrześcijańskiego jest wytrwanie w stanie łaski uświęcającej. Katechizm przypomina, iż stan ten „jest darem darmo danym, przez który Bóg obdarza nas Swoim życiem wlanym przez Ducha Świętego do naszej duszy, aby ją uleczyć z grzechu i uświęcić” (KKK 2013). Przeciwieństwem stanu łaski uświęcającej jest stan grzechu śmiertelnego. Każdy chrześcijanin ma dwie możliwości: albo żyje w stanie łaski, albo w stanie grzechu śmiertelnego. Innymi słowy, jego dusza albo jest zwrócona ku Bogu i ku ostatecznemu celowi, bądź też odwraca się od Niego. Cel ten jest bezpośrednim widzeniem Boga, jest trwaniem w Jego miłości. Stan łaski uświęcającej jest zaledwie początkiem życia chrześcijańskiego. Jak trudno w nim wytrwać pokazuje praktyka życia codziennego w Kościele, ukazująca ile osób jest w dyspozycji przyjęcia Komunii. Mówiąc o konieczności posiadania łaski uświęcającej przywołajmy wielkiego teologa Kościoła Zachodniego, św. Tomasza z Akwinu, który tak pisze: „Najmniejszy stopień łaski uświęcającej zawarty w duszy małego dziecka po Chrzcie jest o wiele cenniejszy niż dobro naturalne całego świata razem ze wszystkimi aniołami; bo najmniejszy stopień łaski uświęcającej należy do nieskończenie wyższego porządku życia wewnętrznego Boga, do porządku wyższego niż wszelkie cuda i wszystkie zewnętrzne znaki objawienia Bożego”. W taki sposób ten XIII-wieczny Doktor Kościoła ukazuje doczesny skarb, o który powinniśmy najbardziej zabiegać w życiu – posiadanie życia Bożego w duszy.
Żywe pragnienie posiadania Jezusa w duszy rozpoczyna w nas życie duchowe, przemienia serce. Dokonuje się to dzięki łasce Bożej i naszej z nią współpracy. Proces ten realizuje się w takim stopniu, w jakim pozwalamy Jezusowi na to, na ile dajemy Mu możliwość pozdzierania z naszego serca wszelkich masek własnej ludzkiej doskonałości. To prowadzi z naszej strony do walki ze wszystkim co skłania do ponownego upadku oraz do mężnego podążania za Jezusem drogą swojego powołania.
Na koniec przypomnijmy jeszcze inne słowa Jezusa o skarbach: „Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną. Ale gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną” (Mt 6, 19-20).
Kilka tygodni temu w ramach obchodu chorych odwiedziłem panią Agnieszkę, która z racji wieku rzadko opuszcza swoje mieszkanie. Żyje skromnie. Jest szczęśliwa. Po przyjęciu Komunii i modlitwie powiedziała: „Jezus jest moim wszystkim; ja już nic nie mam, mam tylko Jezusa”. I uśmiechnięta, zagrała na harmonijce ustnej. Jezus jest dla niej jedynym Skarbem. Czy mogę powiedzieć podobnie jak pani Agnieszka?
Zobacz całą zawartość numeru ►