Misja doktora Davida Servan-Schreibera - cz. 2
Doktorowi Davidowi Servan- Schreiber, choć poddał się tylu terapiom, niestety nie udało się wygrać z chorobą, ale przez cały czas swej wytężonej, naznaczonej cierpieniem walki był bardzo cierpliwym i zdyscyplinowanym pacjentem, mającym dużo odwagi i miłości dla rodziny, swej żony i trójki dzieci. Pokazał wszystkim chorym, że nigdy nie wolno się poddawać.
2014-12-29
Kontynuuję opowieść walki o zdrowie i życie doktora Davida Servana- Schreibera, która miała miejsce w szpitalu w Kolonii (Niemcy). Tamtejsi lekarze posiadali rzadko spotykany walor: byli na bieżąco z najnowszymi osiągnięciami technologicznymi, lecz pozostali także otwarci na niekonwencjonalne metody leczenia, a co więcej nie mieli obaw przed łączeniem obu tych metod. Stan zdrowia naszego bohatera z uwagi na duży uciskający mózg guz był na tyle poważny, że nie było mowy, by wrócił do Francji. Dowiedział się że tutejsi neurochirurdzy specjalizują się w stosowaniu metody leczenia, gdzie na miejsce usuniętego guza wszczepiają promieniotwórcze implanty, które mają za zadanie niszczenie komórek nowotworowych, które pozostały po leczeniu chirurgicznym. Działanie promieniotwórczych implantów jest znacznie skuteczniejsze i ma mniej działań ubocznych niż klasyczna metoda zewnętrznego promieniowania, gdyż w tej drugiej jej szeroka wiązka szturmuje w jednym czasie zarówno guz jak i będące w jego otoczeniu zdrowe komórki.
Liczna rodzina nie pozostała obojętna na cierpienie jednego ze swoich członków, dlatego przy łóżku walczącego po operacji o powrót do zdrowia doktora Davida zawsze był ktoś obecny i wszyscy nie szczędzili wysiłku by służyć mu pomocą i wsparciem w tym krytycznym dla niego czasie. Jego żona spodziewająca się dziecka nie mogła go tak często odwiedzać z uwagi na swój stan jak i to, że tydzień po operacji choremu wszczepiono do mózgu promieniotwórcze implanty, które emitowały promienie potencjalnie niebezpieczne dla dziecka. Przez ten czas nasz bohater starał się zawsze pozytywnie myśleć i robić rzeczy, które sprawiały mu przyjemność, jak: spożywanie ulubionych posiłków, rozmowy z najbliższymi, oglądanie filmów, przywoływanie wspomnień czy czułe rozmowy z żoną i piętnastoletnim synem Sachą z pierwszego małżeństwa na stałe mieszkającym wraz z matką w Stanach Zjednoczonych. Doktor David, by w pełni poczuć się bezpiecznym i mieć pewność, że wszystkie metody leczenia zostały wykorzystane, pragnął poddać się innowacyjnemu zabiegowi będącemu w fazie eksperymentów, z pomocą szczepionki stworzonej z komórek z usuniętego mu guza. Jak dotąd wiadomo mu było jedynie o szpitalu w Pittsburghu, w którym długo pracował, a specjalizującym się w tego typu nowatorskich metodach leczenia, lecz stan zdrowia nie pozwalał na odbycie tak długiej i wyczerpującej podróży. Jednak usilne pragnienie zwyciężyło i wkrótce okazało się, że profesor Stefan Van Gool, pracujący na uniwersytecie w Louvain w Belgii położonym 180 km od Kolonii, jest wybitnym specjalistą w tej dziedzinie. Miał do tej pory 170 chorych, którzy zostali poddani tej metodzie. Okazało się także, że i przypadek naszego bohatera mieścił się w jego kategoriach badawczych, dlatego chciał mu pomóc. Metoda ta polegała na tym, że w laboratorium pobierano 20% leukocytów (białych ciałek krwi) po wcześniejszym pięciokrotnym odwirowaniu krwi krążącej (zabieg trwał 4,5 h) i następnie na połączeniu ich z komórkami usuniętego guza, co doprowadza do uczulenia leukocytów białkami powierzchni komórek nowotworowych. Po tak skrupulatnym przygotowaniu preparat ten podaje się początkowo raz na tydzień, a potem raz na miesiąc, a on podejmuje w ustroju działanie identyczne jak szczepionka, która uczula układ odpornościowy na budzące podejrzenie cząstki białka nowotworowego. Tak więc cała armia wchodząca w skład układu immunologicznego jest iście bojowo nastawiona i jak wykwalifikowani tropiciele wyszukują komórki nowotworowe we wszystkich czeluściach organizmu. Metoda ta wykazuje skuteczność i pozwala zniszczyć komórki nowotworowe w 20% guzów, a znalazła ona zastosowanie w terapii czerniaka, raka nerki i raka szyjki macicy, tym samym budząc nadzieję.
Szczęście jednak nie trwało długo, gdyż po kilku miesiącach guz ponownie odrodził się w tym samym miejscu, choć był mniejszy i nie tak agresywny. Jego obecność wynikała prawdopodobnie z ograniczonego działania szczepionki. Była to już czwarta operacja mózgu w życiu doktora Davida odkąd zachorował. Guz udało się w całości usunąć, a pacjent nie musiał być poddawany radioterapii. Siła walki i ogromna wola życia naszego bohatera nie pozwalała mu spocząć i nie zrezygnował z kolejnej szansy poddania się terapii nową szczepionką, która miała uchronić go przed powstaniem kolejnej mutacji guza. Jednak cztery iniekcje szczepionki nie zapobiegły dalszemu rozwojowi nowotworu. Wkrótce pojawiły się niepokojące objawy, jak silne bóle głowy, porażenie lewej kończyny dolnej i problemy z lewą kończyną górną, a wskazywały one na dalszy rozwój nowotworu wraz z groźnym obrzękiem obejmującym obszar kory mózgowej, która sprawuje pieczę nad koordynacją motoryczną. Z powodu niewyraźnie zarysowanego guza, a jedynie widocznych rozproszonych komórek nowotworowych chirurdzy nie mogli wykonać operacji. Zastosowanie szczepionki częściowo zapobiegło przekształceniu się komórek nowotworowych w upostaciowany guz i powstrzymywało ich namnażanie, jednak część złośliwych komórek zajęła prawy obszar kory mózgowej, która odpowiada za koordynację motoryczną. By uniemożliwić dalszy rozwój już będącego w czwartym stopniu złośliwości glejakomięsaka, lekarze wraz z pacjentem podjęli decyzję o podaniu mu środka antyangiogenicznego uniemożliwiającego tworzenie nowych naczyń krwionośnych, którymi dostarczane są substancje odżywcze do guza, wraz z kontynuacją leczenia szczepionką.
Doktorowi Davidowi Servan- Schreiber, choć poddał się tylu terapiom, niestety nie udało się wygrać z chorobą, ale przez cały czas swej wytężonej, naznaczonej cierpieniem walki był bardzo cierpliwym i zdyscyplinowanym pacjentem, mającym dużo odwagi i miłości dla rodziny, swej żony i trójki dzieci. Pokazał wszystkim chorym, że nigdy nie wolno się poddawać, a dzięki opracowanemu przez siebie programowi leczenia i współpracy z lekarzami udało mu się pomimo tak ciężkiej choroby przeżyć jak najlepiej dany mu czas i jednoczesnie myśleć także o dotkniętych cierpieniem bliźnich.