Tam chorzy świętują
Rozmowa z ks. Zdzisławem Brzezinką – wieloletnim duszpasterzem diecezji nicejskiej we Francji, obecnie proboszczem parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa i św. Jana Bosko w Katowicach.
2014-12-29
KS. WOJCIECH BARTOSZEK: – Przed wiekami Francja była krajem maryjnym. Król francuski Ludwik XIII w 1638 roku obrał Najświętszą Maryję Pannę na Królową Francji. Stało się to zanim król Polski Jan Kazimierz ogłosił Maryję Królową Korony Polskiej w Ślubach Lwowskich, w 1656 roku. Piękne gotyckie katedry francuskie w większości dedykowane są właśnie Matce Bożej. Czy można powiedzieć, że także dzisiaj Francja jest krajem maryjnym?
KS. ZDZISŁAW BRZEZINKA: – Tego nie wiem. Nie mogę wypowiadać się na temat całej Francji, bo nie mam takiego ogólnofrancuskiego doświadczenia. Natomiast faktem jest, że sanktuaria maryjne we Francji były zawsze centrum życia religijnego i duchowego. Trudno jednak powiedzieć, czy ludzie są tutaj wielkimi czcicielami Matki Bożej. Jeżeli wzięlibyśmy pod uwagę liczbę zapalanych świec przed figurami Maryi, to zdecydowanie tak, jeśli natomiast przyjrzelibyśmy się ilości odmawianych Różańców, to odpowiedź nie jest już taka oczywista. W parafiach ludzie niestety bardzo rzadko modlą się na różańcu. Na takie propozycje modlitwy i zaproszenia ze strony duszpasterza odpowiada bardzo niewiele osób.
– We Francji miało miejsce wiele objawień maryjnych. Warto wspomnieć chociażby takie miejsca jak: Garaison (1515 rok), Cotignac (1519 rok), La Salette (1846 rok), czy słynne Lourdes (1858 rok). Dla porównania – w Polsce Matka Boża objawiła się tylko raz, w Gietrzwałdzie, w 1877 roku. Biorąc pod uwagę liczbę objawień, trudno oprzeć się wrażeniu, że Francja jest ziemią szczególnie umiłowaną przez Matkę Najświętszą.
– Myślę, że mieszkańcy francuskiej ziemi potrzebowali tego, by ktoś do nich przemówił, wezwał do nawrócenia i zachęcił do modlitwy. Może potrzebowali tego bardziej niż ktokolwiek inny i dlatego właśnie Maryja wybrała te miejsca, by ogłosić swoje orędzie.
– Orędzie to jest szczególnym wezwaniem do nawrócenia. W wielu objawieniach, niczym refren, powtarzają się słowa: „Pokuta, pokuta, pokuta”…
– Na przestrzeni lat to przesłanie nie straciło nic ze swojej aktualności i siły. Wciąż przybywają do tych miejsc ci, którzy chcą usłyszeć słowa pociechy z ust Matki Bożej. U Niej szukają ratunku.
– Nie ulega wątpliwości, że najsłynniejszym we Francji sanktuarium maryjnym jest Lourdes. To tam przybywa najwięcej pielgrzymów. Czy z diecezji, w której Ksiądz pracował, organizowane były pielgrzymki do Lourdes?
– Tak, oczywiście. We Francji każda diecezja organizuje swoją pielgrzymkę do Lourdes. Z diecezji nicejskiej również taka pielgrzymka była i jest organizowana. Ma ona miejsce zawsze na początku lipca i trwa 7-8 dni. Wraz z osobami chorymi pielgrzymują wówczas wolontariusze, którzy się nimi opiekują i im towarzyszą. Do Lourdes chorzy jadą więc z całym zastępem wolontariuszy, którzy na miejscu służą im pomocą. Liczba wolontariuszy nieraz dwukrotnie przekracza liczbę chorych. Zwykle na takich pielgrzymkach jest bardzo tłoczno.
– Czy można powiedzieć, że taka pielgrzymka jest ukoronowaniem całej pracy, która odbywa się na poziomie diecezji czy parafii w ciągu roku?
– Zdecydowanie tak. Wolontariusze spotykają się i formują przy parafii w ciągu roku, a pielgrzymka jest dla nich oraz dla chorych zwieńczeniem całorocznej pracy. Aby jednak zostać wolontariuszem, nie wystarczy sama chęć pomagania chorym. Trzeba poznać przepisy prawne, nauczyć się zasad pielęgnacji i nabyć umiejętność radzenia sobie w wielu trudnych sytuacjach. Z parafii, w której pracowałem, do Lourdes z chorymi regularnie wyjeżdża 20-tu wolontariuszy i można powiedzieć, że jest to grupa, która w parafii wiedzie prym. Są prawdziwymi świadkami zaangażowanymi w życie Kościoła.
– Na czym konkretnie polega ich praca w parafii?
– Swego czasu na terenie mojej parafii znajdowało się aż dwadzieścia domów emeryta i rencisty. Przebywało w nich wielu chorych, którzy potrzebowali konkretnej pomocy i wsparcia. To właśnie wolontariusze odwiedzali tych chorych, robili im zakupy, sprzątali, modlili się z nimi, towarzyszyli im, nieraz zanosili Komunię. Oczywiście nasza obecność w tych domach jest zawsze odpowiedzią na prośbę samych chorych lub ich rodzin. Od strony prawnej wszystko musi być sformalizowane, byśmy mogli w ogóle do takiego domu opieki wejść. Są procedury i zasady, których trzeba przestrzegać.
– W jakim wieku są wolontariusze i skąd się rekrutują?
– Największą grupę wolontariuszy stanowią osoby, które dysponują dużą ilością wolnego czasu, a więc emeryci. Podczas wakacji w wolontariat angażuje się także sporo osób młodych, które niejednokrotnie poświęcają część swojego urlopu, by pojechać z chorymi do Lourdes. Trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że taki wyjazd jest związany z ogromnym wysiłkiem fizycznym. Wolontariusz wstaje o 5.00 rano i swój dzień zwykle kończy o 24.00. Przez cały pobyt jest stale do dyspozycji chorych. Musi mieć niesamowitą wytrzymałość i zdrowie, by sprostać wszystkim obowiązkom i wymaganiom. Wolontariusze często wywodzą się z grup katechetycznych działających przy parafii lub ze skautów. Jednak aby pomagać chorym, nie trzeba być koniecznie wierzącym. To nie jest wymóg. Czasem ktoś postanawia zaangażować się w wolontariat, bo zachwycił go przykład kogoś z przyjaciół, a czasem dlatego, że chce zrealizować swoją potrzebę filantropii. Motywacje są różne. Niemniej bardzo często zdarza się, że wolontariusze przeżywają pielgrzymkę do Lourdes jako czas osobistego nawrócenia i spotkania z Bogiem. W mojej parafii był człowiek, który z wolontariatem związał się na dobre, bo jego żona została w Lourdes uzdrowiona z nowotworu. Pełen obaw i wątpliwości pojechał tam, by prosić o zdrowie dla żony i został wysłuchany. Osobiście doświadczył działania Boga i teraz tym doświadczeniem pragnie dzielić się z innymi. Po prostu – doświadczenie Boga rodzi wiarę.
– Czy kwestie materialne stanowią dla chorych we Francji jakąś przeszkodę w pielgrzymowaniu do Lourdes?
– Często niestety tak. Poza dokumentami i procedurami, które trzeba wypełnić, pozostaje kwestia pieniędzy na wyjazd. Koszt takiego wyjazdu to kwota rzędu około 500 euro. Wielu ludzi nie otrzymuje świadczeń w takiej wysokości i dlatego, aby pojechać do Lourdes, muszą odkładać pieniądze przez wiele miesięcy. Na szczęście istnieje także specjalny fundusz, który w miarę możliwości dofinansowuje chorym udział w pielgrzymce. Kwestie ekonomiczne są więc istotne, ale na szczęście nie decydujące o wszystkim.
– Jak sami chorzy przeżywają czas pobytu w Lourdes?
– To jest dla nich święto! Osoby te zwykle pozostają zupełnie same. Zdarza się, że na co dzień nikt ich nie odwiedza i z nimi nie rozmawia. Kiedy jadą do Lourdes, przez cały czas są we wspólnocie. Co najważniejsze – jest to wspólnota nie tylko osób chorych, ale także zdrowych. Przez tych kilka dni stale mają obok siebie kogoś, na kim mogą polegać. Cały czas ktoś im towarzyszy, pochyla się nad nimi z troską, uśmiecha się, po prostu jest obok. Dla nich to czas zbierania sił na cały rok.
– Bardzo dziękuję za rozmowę i za podzielenie się świadectwem swojej pracy duszpasterskiej wśród chorych.
Zobacz całą zawartość numeru ►