Chorzy piszą do nas - czerwiec 2015

zdjęcie: canstockphoto.pl

2015-07-03

Kiedy się urodziłam moje życie było zagrożone, ponieważ urodziłam się z przepukliną oponowo-rdzeniową oraz z wodogłowiem. Moje szanse na przeżycie były niewielkie. Natomiast Pan Bóg dał mi życie. Jestem osobą niepełnosprawną, na wózku inwalidzkim. Gdy się urodziłam, rodzice zdecydowali się mnie oddać do Domu Pomocy Społecznej. Było to dla mnie trudne, ale z tego co mówili, nie byli w stanie się mną zaopiekować.

Kilka lat później miałam kolejną w moim życiu operację, tym razem pleców. Lekarze nie wiedzieli co mi jest. Robili co mogli, by mi pomóc. Miałam wiele badań, które miały pomóc postawić właściwą diagnozę. Na szczęście po jakimś czasie znaleźli przyczynę mojego straszliwego bólu – guz w okolicy kręgosłupa. Lekarze bez wahania podjęli się operacji. W trakcie operacji straciłam dużo krwi. Gdy mnie operowano, ukazało mi się światło i Pan Bóg wyciągnął do mnie rękę. Kiedy wyciągał do mnie rękę, lekarze zdołali mnie jeszcze uratować. Do dzisiejszego dnia szczęśliwie żyję i cieszę się życiem.

W zeszłym roku napisałam list do rodziców. Powodem było to, że chciałam się dowiedzieć dlaczego jestem w Domu Pomocy Społecznej, skoro rodzice mają do mnie utrzymane prawa rodzicielskie. Z początku nasze kontakty były bardzo sporadyczne, ponieważ odwiedzali mnie bardzo rzadko, z czasem były częstsze, choć nie były takie jak chciałam. Nasze relacje były złe. Bardzo często się kłóciliśmy. Przed napisaniem listu do rodziców dużo czasu poświęcałam na modlitwę, prosząc, by Pan Bóg pomógł mi podjąć tak trudną, a zarazem dla mnie bardzo ważną decyzję. Czułam się zagubiona. Szukałam wyjścia z tej sytuacji, wahałam się czy napisać. W końcu natchnęło mnie i napisałam. Zdecydowałam się na Mszy Świętej, podczas której właśnie modliłam się o pomoc w podjęciu tej trudnej decyzji. Kiedy się modliłam, poczułam dotyk na ramieniu. Odwróciłam się i nikogo nie było. Usłyszałam głos mówiący do mnie: „Ola już czas”. Wtedy opowiedziałam opiekunce, co wydarzyło się w kaplicy. Później wzięłam się za pisanie. Nie było mi łatwo... Po otrzymaniu przez rodziców listu, zaczęły się jeszcze większe kłótnie, a nasze złe relacje jeszcze bardziej się pogorszyły. Ja natomiast wierzyłam, że blisko mnie jest Ten, który dał mi życie mimo przeszkód i że mogę ofiarować mu swoje cierpienie.

Od tego czasu wierzę, że mimo zła, które jest na świecie Pan Bóg jest blisko mnie i mnie kocha. W moim życiu nie było ciekawie, ale modliłam się bardzo dużo i teraz gdy dzieje się coś złego, zwracam się do Boga. Mówię wtedy: „Ojcze weź to ode mnie. Zrób coś z tym. Ty dasz radę, a ja nie” i pozwalam, by On mi pomagał. On wtedy działa, a ja ufam Mu i wiem, że jest blisko mnie.

OLA


Zobacz całą zawartość numeru ►

Z cyklu:, Nasza korespondencja, Numer archiwalny, Miesięcznik, 2015-nr-06, Autorzy tekstów, pozostali Autorzy

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024