Letnia bajka o miejscu do kochania
Siostra Wojciecha - boromeuszka z Mikołowa, na co dzień pracuje wśród osób chorych w Zakładzie Opieki Leczniczej w Mikołowie. W nielicznych wolnych chwilach wyznaje swą miłość Boskiemu Oblubieńcowi słowami ułożonych przez siebie bajek.
2015-08-07
Chciałam zbudować alkowę dla dwojga, by nas w niej nie spłoszył świt jasnego poranka
i noc nie przerwała czułych słów szeptania.
Miejsce wybrałam w ustronnym zaciszu, gdzie strumyk płynął, las był w pobliżu,
kiedy młodej brzózki znosiłam gałązki, by w świeżych liściach uwić swą alkowę,
drogę mi zaszedł taki mały ślimak - swe różki wystawił i tak powiedział
Ty dziś ślimaka naśladuj w trudzie bo zacząć jest łatwo – gorzej jest z wytrwaniem.
Aleś mi ślimaku zamącił w działaniu; ja już dzisiaj pragnę swą robotę skończyć.
Ślimak, co już chował swe ślimacze rogi i wolno z mojej ustępował drogi
jedną mi jeszcze ważną wskazał radę: że nie zbuduję ten domku dla Pana,
co fundamentu nie założy w skale.
Zapadły w serca ślimaka wskazania, lecz nie czekając pobiegłam w gaj,
by jarzębiny nazrywać kiście i ozdobić nimi dom na spotkanie.
Tym razem w drogę weszła mi mrówka – świerkową igłę na barkach niosła,
a może był to dla mrówki krzyż, z którym wytrwale pięła się wzwyż?
Tu mnie skusiła ludzka ciekawość chciałam podpatrzeć mrówki wspinaczkę
– gdzie złoży ciężki ze szpilki krzyż?
Złożyła go w domu swej mrówczej wspinaczki;
było tam tych krzyży… na palcach nie zliczę,
lecz razem tworzyły niezwykłą budowlę.
Jedne były stropem, inne dach tworzyły, jeszcze inne ławkę, gdzie mrówki przysiadły.
I gdy już zejść chciałam do swej roboty to psalm mi zaśpiewały 133 - ten ich ulubiony.
Lecz nucąc z mrówkami ich psalm ulubiony ja uparcie chciałam zakończyć robotę.
Kiedy wieńce zdobne wiłam z pięknych kwiatów, by nimi przystroić mą alkowę małą,
tuż obok jej okien, na wysokiej malwie mała pszczoła siadła,
a z dzbana jej kapał nektar słodziusieńki.
Użycz mi maleńka dzbana twego miodu - będę nim poiła swojego wybranka.
Chętnie by mnie pszczoła swym żądłem ubodła, bo pojąć nie mogła,
aby cudzym miodem chcieć poić wybranka.
Zmarszczyła swe oczy, nadęła policzki i pójść mi kazała za sobą do ula,
by jak Ewangelii mądrych rad posłuchać,
co wypowie skromnie mądra matka – pszczoła.
A ona króciuteńko powiedziała do mnie – Tyś winna latorośl, przez Pana wybrana.
Dojrzeć daj swym gronom i własnym swym winem pój swego wybranka.
Potem wraz z pszczołami schowała się w ulu, a mnie pozostało medytować słowa,
co mi powiedziała mądra matka – pszczoła.
Prawie byłam pewna, że już noc zapadła,
bo z gwiazdami na niebie pomyliłam na drodze świecące robaczki.
Hej, użyczcie mi proszę chociaż jednej lampki, bym nią oświeciła drogę wybrankowi.
Lecz one nie chciały mych nalegań słuchać, tylko powtarzały przypowieść o pannach.
Na koniec dodały – mogłoby i tobie i nam oliwy zabraknąć.
Gdym w alkowie w ukryciu lampę swą czyściła
i jej nikły płomyk przed wiatrem chroniła
– nie wiem, kiedy przyszedł, bo wszedł bez pukania
z czułością otulił i wyszeptał słowa:
„Choć Oblubienico, a ja Ci pokażę miejsce do kochania.
A co mi pokazał - tajemnicą nie jest, bo wszystko mi mówi, że On jest MIŁOŚCIĄ
i od tej chwili już nie chcę w ukryciu kochać swego PANA!