Zaufać Uzdrowicielowi
Coraz rzadziej nas ktoś odwiedza, zaprasza po sąsiedzku na herbatę i na dobre, pocieszające słowo. Zostaje tylko Jezus. Musimy jednak dostrzec w Nim kogoś, kto rozwiązuje nasze problemy, zna nasze frustracje, towarzyszy naszym cierpieniom.
2015-08-27
Z pewnością są w naszym życiu takie problemy, które jak chwasty najchętniej wyrwalibyśmy z korzeniami. Może to być np. bardzo poważna i dokuczliwa choroba, która całymi latami spędza nam sen z powiek, nie pozwala na utrzymywanie bliskich kontaktów z otoczeniem. Zostały nam tylko przysłowiowe cztery ściany, niekiedy może wózek inwalidzki, na którym z wielkim trudem możemy zbliżyć się do okna – za nim bez przerwy tętni głośne życie miasta. Tak bardzo chcielibyśmy odsunąć na bok tę przeszkodę, by móc wolniej i swobodniej iść dalej przez życie. Stało się jednak inaczej. Coraz rzadziej nas ktoś odwiedza, zaprasza po sąsiedzku na herbatę i na dobre, pocieszające słowo. Zostaje tylko Jezus. Musimy jednak dostrzec w Nim kogoś, kto rozwiązuje nasze problemy, zna nasze frustracje, towarzyszy naszym cierpieniom. Wtedy wielu z nas może zawołać: „Panie, nie wiem, dlaczego tak się stało i nie wiem, jak długo wytrzymam, ale chcę Ci z całych sił ufać”. Pierwsze cierpienie może nas prowadzić do podejmowania różnych prób unikania tego, co trudne. Drugie uczy nas pokładać całkowitą ufność w Bogu. Taka wiara wyrywa z korzeniami nasze lęki, obdarza nas odwagą i nadzieją.
Jeżeli otworzymy się przed Jezusem i pozwolimy, by Jego Objawienie przeniknęło nasze serca i umysły, poznamy bogactwo Jego mądrości i miłości. Jesteśmy słabi, nieudolni, zdani na czyjąś opiekę i pomoc, ale przez więź z Jezusem staniemy się mocni. Jesteśmy ubodzy, ale staniemy się bogaci. Jesteśmy często ślepi, ale przejrzymy. Kiedy pozwolimy, by Bóg wlał w nasze serca swoją miłość, wypełni nas ona aż po brzegi. Paweł Apostoł przypomina, że miłość Boża jest rozlana w naszych sercach przez Ducha Świętego, którego otrzymaliśmy (por. Rz 5, 5) i który pragnie podnieść nasze serca ku Ojcu Niebieskiemu, byśmy spoglądali na Niego i radowali się Nim, tak jak On raduje się nami. Modlitwa – ta w chorobie, opuszczeniu i osamotnieniu – powinna zmieniać życie zarówno nas samych, jak i naszych bliźnich. Jezus uzdrawia, ponieważ nas kocha i chce rozpalić w naszych sercach miłość ku sobie. Doskonały przykład stanowi przypowieść o dziesięciu trędowatych. Jezus uzdrowił tych ludzi nie tylko dlatego, że ich miłował, ale również by zachęcić ich do nawiązania ze sobą bliższego kontaktu. Chciał otworzyć im oczy na prawdę o życiu w bliskości z Bogiem i wzbudzić w nich pragnienie takiego życia. W codziennej rozmowie z Jezusem pamiętajmy też o wdzięczności dla naszych opiekunów, dzielących z nami cierpienie.