Gdyby nie oni...

Wiele słyszy się dzisiaj o lekarzach, którzy traktują pacjentów, jak numerki z kolejki i nie dbają o to, by skutecznie im pomóc. Nie przeczę, że i tacy lekarze istnieją. Ja jednak nigdy żadnego z nich nie spotkałam.

zdjęcie: canstockphoto.pl

2016-11-04

Jestem osobą niepełnosprawną od urodzenia. Poruszam się na wózku inwalidzkim, ale potrafię również chodzić przy pomocy kul. Chcę opowiedzieć krótko o dwóch lekarzach, którzy bardzo pomogli mi w życiu i wyrazić im swoją wdzięczność.

Być może miałam wyjątkowe szczęście, że wszyscy lekarze, którzy dotąd się mną zajmowali, byli troskliwi, współczujący i kompetentni. Wiele słyszy się dzisiaj o lekarzach, którzy traktują pacjentów, jak numerki z kolejki i nie dbają o to, by skutecznie im pomóc. Nie przeczę, że i tacy lekarze istnieją. Ja jednak nigdy żadnego z nich nie spotkałam. Oprócz faktu, że jestem niepełnosprawna ruchowo, cierpię również na poważną chorobę nerek oraz cukrzycę. Z racji moich schorzeń zajmuje się mną kilku lekarzy jednocześnie.

Chciałabym w pierwszej kolejności podziękować panu doktorowi Januszowi – nefrologowi – który zadbał o moje nerki, kiedy zaczęły mi one odmawiać posłuszeństwa. Skutecznie dobrał dla mnie leki, dzięki czemu, póki co, udaje mi się uniknąć dializy. Ponadto zupełnie bezinteresownie od trzech lat zaopatruje mnie w pieluchomajtki, których potrzebuję, by utrzymać higienę osobistą. Nigdy nie chciał za to pieniędzy, a jest to spory wydatek, jeśli używa się od kilku do kilkunastu pieluchomajtek na dobę.

Nie mam pojęcia, w jaki sposób poradziłabym sobie bez jego wsparcia. O ile mi wiadomo, nie jestem jedyną osobą chorą, której pan doktor Janusz pomaga. Dowiedziałam się o tym od innych chorych, bo on sam nigdy by o tym nie wspomniał. Kiedy jestem w dobrej kondycji chodzę na wizytę do gabinetu, ale jeśli mam problem z dotarciem do pana doktora o własnych siłach, on odwiedza mnie w domu również nieodpłatnie. Za wszystko, co pan doktor robi dla mnie i innych chorych, z serca dziękuję.

Drugim lekarzem, który utrzymuje mnie w dobrym stanie ogólnym jest pan doktor Bogdan. Zajmuje się on leczeniem mojej cukrzycy i wielu powikłań z nią związanych, szczególnie stopy cukrzycowej. Na obu nogach mam rozległe owrzodzenia, które bardzo źle się goją. Pan doktor Bogdan znalazł dla mnie wolontariuszkę, która kilka razy w tygodniu przychodzi do mnie, by zmieniać mi opatrunki. Potrafię zrobić to także sama, ale jest to dość wyczerpujące zajęcie.

Jestem wdzięczna panu doktorowi Bogdanowi nie tylko za leczenie mojej cukrzycy, ale również za to, że już wielokrotnie udowodnił, że można na niego liczyć. Kiedy wpadam w dołek i jest mi źle, nie waham się zadzwonić właśnie do niego. On zawsze jest gotowy wysłuchać mojego narzekania, a nawet znosi mój płacz. Jest dla mnie prawdziwym przyjacielem. Było już wiele trudnych momentów, w których mnie nie zostawił i okazał pomoc.

Słowami trudno wyrazić podziękowanie za tyle otrzymanego dobra. Staram się więc to dobro przekazywać dalej i w ten sposób spłacać choć po części zaciągnięty dług wdzięczności. Kiedy spotykam takie osoby, jak pan doktor Janusz i pan doktor Bogdan wraca moja wiara w ludzi!


Zobacz całą zawartość numeru ►

Z cyklu:, Panorama wiary, Numer archiwalny, Miesięcznik, Autorzy tekstów, 2016-nr-10, pozostali Autorzy

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 23.11.2024