Drodzy Chorzy!
Mówmy Jezusowi o naszych biedach. One są miejscem, gdzie On okazuje potęgę swojego Miłosierdzia. Jezus zawsze dotyka naszego serca.
2016-12-02
Dążymy do zdrowia. Nie zawsze jest ono nam dane. Szukamy pomocy u lekarzy, prosimy o nie Boga. Łatwo odnajdujemy siebie w ewangelicznym gronie niewidomych, chromych i sparaliżowanych, do których przychodził Jezus. Również dzisiaj Jezus przybywa do tego samego grona osób; przychodzi z łaską uzdrowienia. Spogląda na nas, poznaje naszą sytuację, formy biedy i dotyka serca, nieraz i ciała (por. J 5, 6). Jego Miłosierdzie zniżało się do poziomu cierpienia człowieka. Jezus czyni to nadal.
Jezus działa z mocą
Lubię przywoływać Janowy opis – jest mi on bardzo bliski – uzdrowienia chorego, który od 38 lat cierpiał. Miało to miejsce nad sadzawką Owczą. Dotykamy tu tajemnicy Bożego działania. Spośród wielkiego tłumu chorych mieszczącego się pomiędzy pięcioma krużgankami sadzawki, Jezus wybrał akurat tego, a nie innego człowieka. Wybrany nie miał specjalnej woli zmiany swojego życia, jego trudny stan był mu nawet niejako na rękę. Jezus chcąc wydobyć go z tego stanu, nie działając wbrew jego woli, postawił mu ważne pytanie: „Czy chcesz być zdrowym?” (J 5, 5).
Historia jego choroby była bardzo długa, liczyła 38 lat! Tyle samo lat Izraelici szli do Ziemi Obiecanej. Podobnie jak w ich życiu, również i w jego, musiał obumrzeć gniew, pycha, bunt, przede wszystkim zaś niewiara, by mogło zakiełkować Boże życie. „Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity” (J 12, 24) – mówił Jezus. Krzyż choroby, niepełnosprawności, osamotnienia, niezrozumienia i odrzucenia (dodajmy do tego, również i innych współczesnych form cierpienia: prześladowania za wiarę, w obronie moralności katolickiej) może prowadzić do wewnętrznej niezgody, buntu i odrzucenia Boga lub stać się okazją do podjęcia drogi własnego rozwoju, po pierwsze duchowego oczyszczenia. Ono dokona się, gdy krzyż przyjmiemy z miłością. Sługa Boża Marta Robin, cierpiąca fizycznie i duchowo praktycznie przez całe życie, mawiała, iż „cierpienie jest niezwykłą szkołą prawdziwej miłości”. Zwróćmy uwagę, że współczesny świat nastawiony hedonistyczne do życia, będzie miał problemy z tak rozumianą ofiarną miłością.
Wracając do Ewangelii, zobaczmy, w jaki sposób chory znad sadzawki Owczej, odpowiedział Jezusowi: „Panie, nie mam człowieka, aby mnie wprowadził do sadzawki” (J 5, 7). Trudno mu było uwierzyć, a przecież rozmawiał z Człowiekiem, pisanym przez duże „C” – z Synem Człowieczym, Bogiem. Postawmy sobie pytania: czy prosząc Boga o zdrowie (duchowe i fizyczne), faktycznie wierzymy, iż przychodzący w sakramentach i Słowie Bożym Jezus ma moc nas uzdrowić; czy rzeczywiście chcemy poddać się duchowemu oczyszczeniu?
Pokazujmy Jezusowi nasze biedy: choroby, zarówno te duchowe, jak i fizyczne. „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” – mówił Jezus (Mt 11, 28). Mówmy Mu o naszych biedach. One są miejscem, gdzie On okazuje potęgę swojego Miłosierdzia. Jezus zawsze dotyka naszego serca. Nie zawsze uzdrawia ciało… Duchowo zawsze, o ile jesteśmy otwarci na Jego przyjście. Fizycznie, nie zawsze… Taka jest tajemnica Bożego działania, przed którą trzeba nam zamilknąć, powierzając się Miłości Boga. Podobnie było przy sadzawce Betesda. Marta Robin modliła się kiedyś: „Panie, mój Boże, o wszystko poprosiłeś swą małą służebnicę, weź więc i przyjmij wszystko. W dniu dzisiejszym oddaję się Tobie bez reszty, o Umiłowany mojej duszy! To jedynie Ciebie pragnę i dla Twojej miłości wyrzekam się wszystkiego. Kocham Cię, błogosławię Cię, uwielbiam Cię, całkowicie oddaję się Tobie, w Tobie się chronię. Ukryj mnie w Sobie, gdyż moja natura drży pod brzemieniem okrutnych doświadczeń, jakie zewsząd mnie przygniatają i dlatego, że ciągle jestem sama. Mój Umiłowany, pomóż mi, zabierz mnie ze Sobą. To jedynie w Tobie pragnę żyć i jedynie w Tobie umrzeć. Pomóż mi!”. Sługa Boża Marta Robin uczy nas pełnego umiłowania Chrystusa i powierzenia Mu siebie.
Bądźmy apostołami
W każdym stanie i w każdej sytuacji naszego życia jesteśmy wezwani do apostołowania: jako kapłan, osoba konsekrowana, jako osoba świecka, gdy jesteśmy w rodzinie, w pracy, gdy jesteśmy zdrowi lub gdy doświadczamy choroby, niepełnosprawności, gdy przychodzi osłabienie przez wiek. Nie ma większego świadectwa wiary, jak to człowieka cierpiącego! Niedawno kanonizowana przez papieża Franciszka Matka Teresa z Kalkuty zachęcała: „Zapraszam każdego, ktokolwiek chce zostać Misjonarką czy Misjonarzem Miłości – czyli tym, kto niesie miłość Boga – ale szczególnie chcę, żeby przyłączyły się osoby sparaliżowane, niepełnosprawne, nieuleczalnie chore, bo wiem, że to one sprowadzą do stóp Jezusa wiele dusz.” Niezwykłe są słowa Matki najuboższych. Czy wierzymy tym słowom? Święta z Kalkuty przypomina: osoby chore przyjmujące z poddaniem się woli Bożej swoje cierpienie mogą najwięcej! To one – dzięki jedności z Bogiem i pokładanej w Nim ufności – najbardziej kochają. Stają się żywymi hostiami poświęconymi Bogu. Ze współcierpienia Maryi stojącej pod krzyżem zrodził się piękny dar – Kościół. Taki sam dar rodzi się również z naszej ofiarnej miłości!
W cierpieniu ukryta jest siła
Ksiądz Michał Rękas przypominał o jeszcze jednej wartości Apostolstwa Chorych. „Chorzy zamiast być kłopotem i ciężarem dla otoczenia i społeczeństwa, zamiast czuć się postawionymi poza nawiasem życia i pracy, przez Apostolstwo dochodzą do zrozumienia celu cierpienia i ukochania nawet swoich boleści i chorób” – czytamy w pierwszym numerze naszego miesięcznika. „Wynikające z choroby uczucie przykre, bolesne, gorzkie zmienia się w uczucie jasne i dobre, chory poznaje, że cierpienie przynosi korzyści w życiu i że ma wielką wartość w świetle miłości Boga i bliźniego.”
W październiku koncelebrowałem wraz z biskupem Markiem Szkudło Mszę świętą w domu trzydziestokilkuletniej Gabrysi z Pszczyny. Gabrysia jest chora na zespół Devika. Często bywa w szpitalu. Choroba coraz bardziej wyniszcza jej ciało. Jej pogodne usposobienie, wewnętrzna i zewnętrzna radość sprawiają, iż obok niej jest zawsze sporo ludzi, nie tyle pocieszających ją, co szukających u niej pociechy. Potrafi szybko nawiązywać relacje. Na wspomnianej Mszy świętej zgromadziła wokół siebie ponad trzydzieści osób. Ona „sprowadza do stóp Jezusa wiele dusz” – przywołując słowa Świętej z Kalkuty – nie tylko zewnętrznie – słowem, postawą życia, lecz przede wszystkim wewnętrznie – duchowo. Do niej, jak i do każdej osoby chorej, osłabionej przez wiek i niepełnosprawnej mówi Święta z Kalkuty: „Twoje cierpienie i modlitwy stają się kielichem, do którego my wlewamy miłość dusz, które zbieramy. Dlatego jesteś równie ważna i niezbędna dla realizacji naszego celu. Aby zaspokoić pragnienie Jezusa, musimy mieć kielich – i ty, i inni – możecie tworzyć ten kielich. W rzeczywistości możesz zrobić dużo więcej złożona cierpieniem w łóżku, niż ja swobodnie poruszająca się, ale ty i ja razem możemy wszystko w Nim, który nas umacnia (zob. Flp 4, 13).”
Dziękuję wszystkim osobom chorym, które podobnie jak Gabrysia, ofiarują swoje cierpienia w jedności z Chrystusem za Kościół święty. W 2016 roku wstąpiło do Apostolstwa Chorych ponad sto czterdzieści osób, odkrywając wartość tej drogi. Zapraszam także innych, którzy pragną uwewnętrznić drogę Apostolstwa. Na przedostatniej stronie miesięcznika każdorazowo podane są warunki przynależności. Wstępując do Apostolstwa, uczestniczymy w jego duchowych owocach: w modlitwie i ofierze cierpienia innych chorych wspierających Apostolstwo. Raz na tydzień odprawiam Mszę świętą w intencjach przysyłanych do Sekretariatu. W podobnej intencji przynajmniej dwa razy w miesiącu odprawia Mszę świętą ks. Grzegorz Hawel, dyrektor Domu św. Józefa dla księży emerytów w Katowicach.
Wiele się działo
Koniec roku jest okazją do podsumowania pracy Sekretariatu Apostolstwa Chorych. Pozwólcie, iż przywołam kilka liczb. Droga apostołowania przez cierpienie nieraz rodzi się z duszpasterstwa chorych, czyli z towarzyszenia chorym sakramentalnie i czysto po ludzku. Dlatego nie można prowadzić Apostolstwa bez spotkań z osobami chorymi w ich domach, szpitalach, hospicjach, domach pomocy społecznej, podczas rekolekcji, Dni Chorego i pielgrzymek, czyli bez duszpasterstwa chorych. Dziękuję Bogu za ten czas. Mijający rok był okazją do odprawienia wielu Mszy świętych przy łóżku chorego, udzielenia sakramentu namaszczenia chorych, wysłuchania spowiedzi świętej, przeprowadzenia dwudziestu czterech Dni Chorego oraz dziewięciu serii rekolekcji. Dziękuję księdzu prałatowi Stanisławowi Puchale za poprowadzenie jednych z trzech serii rekolekcji Apostolstwa Chorych, a także gronu współpracowników i wolontariuszy pomagającemu duszpastersko i redakcyjnie. W minionym roku miałem okazję przypomnieć drogę Apostolstwa Chorych czterem grupom kapłanów: z archidiecezji wrocławskiej 20 i 27 lutego w ramach rejonowych konferencji, z diecezji opolskiej 6 kwietnia podczas ich corocznego spotkania formacyjnego Emaus w Nysie, z Polskiej Misji Katolickiej we Francji podczas wrześniowych rekolekcji w Domu Polskim „Bellevue” w Lourdes, 5 kwietnia i 11 października kapelanom szpitalnym z archidiecezji katowickiej oraz członkom Zespołu Komisji Episkopatu Polski ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia i Chorych zgromadzonym w Katowicach 26 września wraz z biskupem Stefanem Regmuntem. Dziękuję księżom arcybiskupom, biskupom oraz rektorowi PMK we Francji za otwartość. Promując Apostolstwo Chorych we Francji niejako wracamy do jej polskich korzeni. Krótko przypomnę, iż dzięki ks. Michałowi Rękasowi oraz Adeli Głażewskiej Apostolstwo Chorych zostało przeszczepione na teren Polski – do Lwowa właśnie z Francji.
O Nowennie
Kończący się rok kalendarzowy był związany liturgicznie z Nadzwyczajnym Jubileuszem Miłosierdzia. Był także dla Apostolstwa Chorych pierwszym rokiem dziewięcioletniej Nowenny przygotowującej na stulecie istnienia wspólnoty w świecie. W tym roku pochylaliśmy się nad Pierwszą Osobą Trójcy Świętej – Bogiem Ojcem. 22 października Apostolstwo Chorych zorganizowało pielgrzymkę do opactwa benedyktyńskiego w Tyńcu, Sanktuarium Miłosierdzia Bożego i Centrum św. Jana Pawła II w Łagiewnikach oraz do Sanktuarium Ecce Homo w Krakowie, gdzie spoczywają relikwie św. Brata Alberta. Otwierając się na Ojcostwo Boga, podążaliśmy śladami ojcostwa duchowego świętych: Benedykta, Jana Pawła II oraz Adama Chmielowskiego. Wspomniana Nowenna Apostolstwa Chorych nawiązuje do Wielkiej Nowenny przed Millenium Państwa Polskiego oraz do działań św. Jana Pawła II przygotowujących Jubileusz 2000 lat chrześcijaństwa. Jej program wypływa niejako z życia, z konkretnego doświadczenia spotkań z osobami chorymi, jest także opracowana w Katedrze Nauk o Rodzinie Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Śląskiego.
Pragnę także podziękować wszystkim czytelnikom miesięcznika „Apostolstwo Chorych” oraz kapłanom prenumerującym czasopismo w swoich parafiach. Zachęcam do dalszego rozszerzania kręgu czytelników. Apostolstwo Chorych zarówno w wymiarze redakcyjnym, jak i duszpasterskim utrzymuje się dzięki ofiarom materialnym wiernych. Za każdą więc ofiarę na cele Apostolstwa Chorych, dziękuję.
Kończąc pragnę wszystkim czytelnikom, jak i członkom wspólnoty Apostolstwa Chorych złożyć Bożonarodzeniowe życzenia: niech Nowonarodzony Chrystus będzie źródłem wszelkiej pociechy, umacnia wiarę, pogłębia ufność w obecność Bożą w naszym życiu oraz buduje miłość
Zobacz całą zawartość numeru ►