Starość – dar i zadanie

Przemijanie życia i pojawiające się coraz liczniejsze ograniczenia własnej sprawności stawiają przed człowiekiem nowe wyzwania.

zdjęcie: CANSTOCKPHOTO.PL

2017-01-05

Starość – dwuznacznie oceniana

Nowoczesne społeczeństwa starzeją się. Wynika to z faktu, że wraz z rozwojem medycyny podnosi się średnia długość życia poszczególnych osób. Równocześnie w tych samych społeczeństwach spada dzietność. Rodzi się coraz mniej dzieci. Pojawiają się dyskusje na temat kształtu współczesnych systemów emerytalnych. W dyskusjach tych dominuje pytanie: czy zmniejszająca się proporcja między populacją emerytów a ilością osób w wieku produkcyjnym nie doprowadzi do załamania się tychże systemów?

Sama starość znalazła się dziś w podwójnym świetle. Z jednej strony dostrzega się, że wielka liczba osób starszych bardzo pozytywnie przeżywa swoją jesień życia, ciesząc się, m.in. dzięki wspomnianej wyżej medycynie, stosunkowo dobrym zdrowiem. Dziś także funkcjonują liczne programy profilaktyczne, lansujące wśród osób starszych zdrowy tryb życia, wyrażający się we właściwym odżywianiu oraz aktywności. Wszystkie te zabiegi nazywa się dziś troską o dobrą jakość życia.

Z drugiej strony widać wyraźnie inną tendencję. W społeczeństwie zdominowanym przez mit wydajności i atrakcyjności fizycznej, w którymb eksponowany jest kult młodości i piękna ludzkiego ciała oraz sprawnego umysłu, wszelka choroba, cierpienie, niedołężność fizyczna, psychiczna, czy umysłowa spychane są na margines społeczny. W takiej perspektywie zniedołężniałe osoby starsze są postrzegane jako balast, ciężar czy to dla całej społeczności czy też dla poszczególnych rodzin. Zmuszone są bardzo często do życia w samotności.

Dwuznaczność w postrzeganiu starości jest bowiem mocno powiązana ze zmianami w obrębie samej rodziny. Kiedyś rodzina była wielopokoleniowa. Oczywistością była obecność ludzi starszych w obrębie danej wspólnoty rodzinnej. Wnuki miały stały kontakt ze swoimi dziadkami i babciami. Dziś bardzo często rodziny funkcjonują w obrębie jednego pokolenia, to znaczy w ramach układu rodzice – dzieci. Dziadkowie, babcie żyją samodzielnie i niezależnie od swoich dzieci i wnuków. To oczywiście jest możliwe tylko wtedy, kiedy osoby starsze są fizycznie i psychicznie wydolne i wystarczająco sprawne. Problemy pojawiają się wraz z narastającą niedołężnością.

Jednym z rozwiązań staje się umieszczenie osób starszych w domach pomocy społecznej, nazywanych w społeczeństwie domami pogodnej jesieni. Z punktu widzenia moralnego nie jest możliwe jednoznaczne ocenienie wszystkich przypadków oddania ludzi starszych do takich placówek. Każdą sytuację należy rozpatrywać indywidualnie. Przyjdzie o tym jeszcze powiedzieć w ostatniej części rozważań. W tym miejscu należy jedynie ogólnie stwierdzić, że w jednych przypadkach oddanie osoby starszej do domu pomocy społecznej jest wyrazem troski rodziny o dobrą jakość życia osoby starszej, a dzieje się tak wtedy, gdy rodzina mimo dobrych intencji i autentycznych starań nie jest w stanie zabezpieczyć podstawowych potrzeb osoby w podeszłym wieku. W innych przypadkach przekazanie osoby starszej do domu pomocy społecznej wpisuje się we wspomnianą tendencję do izolowania ludzi starszych i pozbywania się życiowych balastów, które przeszkadzają ludziom w sile wieku w realizowaniu swojego bardzo aktywnego życia.

Skrajnym przejawem już nie tylko izolowania osób starszych, ale nawet pozbywania się ich ze społeczności są wszystkie pojawiające się w społeczeństwie, niezwykle groźne, tendencje propagujące eutanazję, czyli skracanie życia w obliczu nieuleczalnego cierpienia czy głębszej niepełnosprawności. Jak wiadomo, w niektórych społeczeństwach (m.in. w Holandii) idee te zostały przekute w ustawy legalizujące eutanazję i wraz z nimi w konkretne, wcale nie pojedyncze praktyki pozbawiania życia. Ci, którzy opowiadają się za eutanazją z jednej strony twierdzą, że ustawy dopuszczające eutanazję są tak skonstruowane, że zapewniają wolność decyzji danej osoby. Przy czym nie zauważają, że ustawy takie mogą ułatwiać wytwarzanie pewnego społecznego nacisku na osoby chore i zniedołężniałe, by same o eutanazję poprosiły. Z drugiej zaś strony narastają głosy, by dokonywać eutanazji, także w przypadkach, kiedy dana osoba nie może już o nią poprosić, na przykład w kontekście trwałej utraty świadomości lub pamięci.

Godność starości

Człowiek na każdym etapie swojego rozwoju jest obdarzony szczególną godnością. Życie ludzkie jest święte od poczęcia do naturalnej śmierci. Osobowa godność nie jest mniejsza na żadnym etapie życia; nie jest umniejszona przez żadną chorobę, czy niepełnosprawność: ani przez odkrytą w fazie prenatalnej wadę genetyczną, ani przez nabyte kalectwo fizyczne, zaburzenie psychiczne, bądź upośledzenie umysłowe, ani też przez starczą demencję lub niedołężność. Wiara dopowiada, że każdy dzień ludzkiego życia jest darem Boga Stwórcy. Pan Bóg nie tylko sprawił, że każdy z ludzi został do życia powołany, ale równocześnie całe stworzenie, w tym każdego człowieka, podtrzymuje w istnieniu. Każdy dzień naszego własnego życia i życia bliźniego, także osoby starszej, jest okazją do dziękowania Bogu i do uwielbiania Jego stwórczej miłości.

Każdy poszczególny etap ludzkiego życia nadaje szczególny blask godności człowieka. Podobnie jest ze starością. Jej niepowtarzalny blask, związany jest z tym, że dotyczy on osoby dojrzałej wiekiem, osoby, która wiele w życiu przeżyła i która przez to jest niezwykłym świadkiem historii. I nie dotyczy to jedynie osób, które pełniły ważne funkcje w społeczeństwie, ale chodzi tu o każdą osobę starszą, która jest świadkiem historii własnej rodziny, własnego domu. Ze względu na życiowe doświadczenie, na związaną z nim bardzo często mądrość życiową, osoba starsza błyszczy szczególnym osobowym blaskiem, nawet jeśli jest naznaczona jakimś głębokim kalectwem, czy niepełnosprawnością.

Przepięknie godność człowieka przedstawia, trochę poetyckim językiem, Antoine de Saint-Exupery w niezwykłej książce „Twierdza”. Warto dłuższy fragment przywołać: „Rozmyślałem zwłaszcza na widok jednego, który był ślepy, a do tego utracił jedną nogę. Tak stary, że stał już u progu śmierci, i zdawało się, że skrzypi przy każdym poruszeniu jak stary wiatrak; odpowiadał na moje słowa powoli, bo był posunięty w latach i tracił już jasność mowy; ale stawał się coraz bardziej świetlisty i jasny, i coraz lepiej rozumiał, w co przemienia się jego życie. Drżącymi dłońmi pracował nadal nad ażurowymi cackami, które były jak coraz subtelniejszy eliksir. On zaś, odchodząc w tak cudowny sposób od swego starego wyschłego ciała, stawał się coraz szczęśliwszy, coraz bardziej niedotykalny. Coraz bardziej niezłomny. I umierał, nie wiedząc o tym, z rękoma pełnymi gwiazd”. Autor wcale nie ubarwia opisu starości. Jest świadomy, że związana jest z nią niedołężność i niesprawność. Ale widzi w niej niezwykłą godność i piękno. Podobnie pisał papież Benedykt XVI: „Myślę zwłaszcza o ludziach starszych, którzy przez wiarę dojrzeli do wielkiej dobroci. Spotykając się z takimi osobami, odczuwa człowiek jakieś ciepło, jakiś blask wewnętrzny”.

Takiego spojrzenia na starość potrzebuje współczesny człowiek i nowoczesne społeczeństwa. Potrzebuje spojrzenia wnikliwego, trochę filozoficznego, pozwalającego odkryć sens starości; potrzebuje ostatecznie spojrzenia głęboko teologicznego, czyli takiego, jakie ma Bóg względem każdego człowieka.

Własna starość – zadaniem

Przemijanie życia i pojawiające się coraz liczniejsze ograniczenia własnej sprawności stawiają przed człowiekiem nowe wyzwania. Na pewno pierwszym zadaniem jest podstawowa akceptacja tych dokonujących się w człowieku zmian. Wyraża się ona w jakiejś wewnętrznej zgodzie na to, że obecna kondycja, możliwości fizyczne i ogólnie życiowe są i będą coraz mniejsze niż parę lat temu. Zgoda i akceptacja, o których tutaj mowa, nie oznaczają w żadnej mierze jakiejś życiowej bierności, czy zniechęcania. Na pewno są wezwaniem do troski o własne zdrowie, wyrażającej się we współpracy ze służbą zdrowia, do odnalezienia siebie, w nowych warunkach życiowych. To odnalezienie siebie oznacza podjęcie może nowych, innych zadań, realizację innych zainteresowań, możliwych do spełnienia w nowym kontekście życia.

Z tą podstawową akceptacją nowych warunków życia wiąże się całkowite, jeszcze głębsze niż do tej pory zawierzenie siebie Bożej miłości. Święty Jan Paweł II krótko po zamachu na jego życie, choć jeszcze wówczas nie był osobą starszą, napisał w swoim testamencie takie słowa: „W dniu 13 maja 1981 roku, w dniu zamachu na papieża podczas audiencji na placu św. Piotra, Opatrzność Boża w sposób cudowny ocaliła mnie od śmierci. Ten, który jest jedynym Panem życia i śmierci, sam mi to życie przedłużył, niejako podarował na nowo. Odtąd ono jeszcze bardziej do Niego należy. Proszę Go, ażeby raczył mnie odwołać wówczas, kiedy sam zechce. W życiu i śmierci należymy do Pana… Pańscy jesteśmy (por. Rz 14, 80)”. Ze słów tych emanuje pełne zawierzenie Bogu. Potem po latach, kiedy już był osobą starszą i poważnie schorowaną, w Liście do osób w podeszłym wieku nasz Wielki Rodak napisał, że lata starości „należy przeżywać w postawie ufnego zawierzenia Bogu”.

Umiejętne i dojrzałe przeżywanie starości można nazwać właściwie „sztuką”, czyli używając łaciny można je nazwać – ars. Jest to ars senescendi, czyli „sztuka przeżywania starości”, albo „sztuka starzenia się”, podobnie jak istnieje ars vivendi – „sztuka życia” oraz ars moriendi – „sztuka umierania”. Można powiedzieć, że w normalnym trybie każda z tych „sztuk” („sztuka życia”, „sztuka przeżywania starości”, „sztuka umierania”) przygotowuje do podejmowania kolejnego etapu życia. Przy czym oczywistym jest, że pojawiają się przypadki, kiedy człowiek umiera wcześniej, nie dożywszy nie tylko starości, a nawet wieku dojrzałego. Przeżywanie własnej starości to nie tylko ars, to w sensie religijnym – także powołanie ze strony dobrego Boga. Jeśli w opinii Jana Pawła II nawet cierpienie może być przeżywane jako powołanie (a dzieje się tak zawsze, gdy jest łączone z miłością do Jezusa), to tak samo starość jest także powołaniem pod adresem osoby starszej. Jan Paweł II we wspomnianym Liście do osób w podeszłym wieku wskazał na konkretne drogi realizacji tego powołania: „ten czas [starości] trzeba twórczo spożytkować, dążąc do pogłębienia życia duchowego przez usilniejszą modlitwę i gorliwą służbę braciom w miłości”.

Starość – zadaniem dla rodziny

Rodzina jest podstawową wspólnotą wspierającą osoby starsze. Obecność osób starszych w rodzinie była uważana za oczywistość w większości kultur. Szczególny szacunek wobec ludzi starszych, a szczególnie własnych rodziców wypływa z przykazania Dekalogu: „Czcij ojca twego i matkę twoją” (Wj 20, 12). Głębszy namysł nad czwartym przykazaniem Bożym prowadzi do odpowiedzi na pytanie, co właściwie znaczy „czcić rodziców” i szerzej, co znaczy „czcić ludzi starszych”? Czcić – znaczy akceptować ich obecność, pomagać im, doceniać ich zalety. Katechizm Kościoła Katolickiego naucza, że „czwarte przykazanie przypomina dzieciom już dorosłym o ich odpowiedzialności wobec rodziców. W miarę możności powinny one okazywać im pomoc materialną i moralną w starości, w chorobie, w samotności lub potrzebie”.

Pismo święte zawiera także inne napomnienia, na przykład: „synu, wspomagaj swego ojca w starości, nie zasmucaj go w jego życiu. A jeśliby nawet rozum stracił, miej wyrozumiałość, nie pogardzaj nim, choć jesteś w pełni sił. Miłosierdzie względem ojca nie pójdzie w zapomnienie, w miejsce grzechów zamieszka u ciebie” (Syr 3, 12-15). Przywołany tu fragment Księgi Syracha odczytywany jest w ramach liturgii w święto Świętej Rodziny, w okresie Bożego Narodzenia. Kościół pragnie unaocznić, że zawarty w tego typu napomnieniach biblijnych sposób myślenia o starości i o ludziach w podeszłym wieku jest jednym ze zrębów funkcjonowania także współczesnej rodziny.

Generalnie można powiedzieć, że relacja między rodziną a ludźmi starszymi winna dokonywać się na zasadzie wymiany darów. Osoby starsze dają rodzinie swoje doświadczenie, mądrość, a także pamięć o historii i korzeniach. W ten sposób umacniają tożsamość danej rodziny. Bo rodzina bez pamięci o swoich przodkach, a przez to bez tożsamości jest bardzo słaba, bardzo łatwo nią manipulować i łatwo ją zdominować. Papież Franciszek naucza: „Rodzina, która nie szanuje i nie dba o swoich dziadków będących jej żywą pamięcią, jest rodziną rozbitą. Natomiast rodzina, która pamięta, jest rodziną, która ma przyszłość”. Wkład osób starszych w życie rodzinne wyraża się nieraz w bardzo konkretny sposób, na przykład w tym, że osoby te jako dziadkowie i babcie wspierają swoje dorosłe dzieci w zadaniach wychowawczych i opiekuńczych względem ich dzieci, czyli wnuków. Dla wielu osób pracujących zawodowo wsparcie ze strony starszych rodziców w opiece nad dziećmi jest niezastąpioną i bezcenną pomocą. Wszystko to sprawia, że osoby starsze czują, iż są potrzebne, że przynależą do społeczności rodziny, że wnoszą w rodzinę swój własny wkład.

I odwrotnie, są sytuacje, w których osoby starsze – w oparciu o tę samą zasadę wymiany darów są tymi, które przede wszystkim otrzymują. Dzieje się tak, gdy są schorowane, niedołężne, niepełnosprawne. Doświadczają wówczas opieki, pomocy, wsparcia ze strony swoich bliskich z rodziny. Nie czują się samotne, są otoczone miłością bliźnich. Ale nawet w przypadkach poważnej niedołężności, niepełnosprawności, kiedy wymagają wszechstronnej opieki nie są osobami, które tylko biorą. One nawet wówczas dają: swoją modlitwę, swoje cierpienia złączone z krzyżem Chrystusa. Są to duchowe dary, które ubogacają ich rodzinę i bliskich.

Starość – w domu rodzinnym czy w domu opieki?

Jak już wspomniano, podstawowym horyzontem życia człowieka jest rodzina: ta rodzina, w której się wychował, w której obecnie żyje, którą tworzą jego bliscy, jego dzieci. I tak jak naturalną koleją życia jest to, że człowiek pojawia się na świecie poprzez rodzinę i w rodzinie, tak też najwłaściwszym miejscem przeżywania końcowego etapu życia winna być rodzina. Oczywiście powiązania osoby starszej z jej własną rodziną mogą być różne, zależne od poszczególnych okoliczności życiowych.

W jednych przypadkach dana osoba starsza żyje i mieszka we własnym domu, mieszkaniu. Ma bowiem takie możliwości. Takie rozwiązanie daje jej poczucie autonomii, a przede wszystkim czuje, że mieszka „na swoim”. Osoba taka nie czuje się samotna, gdyż ma stały kontakt z rodziną, która ją regularnie odwiedza i sama jest zapraszana w gościnę. W innych sytuacjach, gdy okoliczności życiowe, a przede wszystkim stan zdrowia, nie pozwalają na niezależne mieszkanie, wówczas osoba taka zapraszana jest do wspólnego mieszkania ze swoimi bliskimi. To daje jej poczucie bezpieczeństwa i zapewnia potrzebną opiekę. Nawet terminalną, czyli końcową fazę życia, jeśli tylko stan zdrowia na to pozwala, osoba starsza przeżywa w domu, w rodzinie. Właściwym miejscem umierania, nie jest ani szpital, ani hospicjum, tylko dom rodzinny. Tę ideę popierają i umacniają współczesne hospicja, które podkreślają szczególną rolę opieki domowej, czyli realizowanej przez zespół hospicyjny (lekarza, pielęgniarki i wolontariuszy) nie w hospicjum stacjonarnym, ale w domu chorego, z pomocą rodziny. Na pewno opisane powyżej sytuacje są najlepsze dla osoby starszej i trzeba tak kształtować życie społeczne, by jak najwięcej rodzin miało możliwość budowania takich właśnie relacji z osobami starszymi.

Nie zawsze jednak jest możliwe stworzenie tak przychylnych osobie starszej warunków życia. Niejednokrotnie dzieje się tak, że dana rodzina nie ma możliwości przyjęcia osoby starszej pod swój dach. Może to wynikać z określonych warunków, na przykład mieszkaniowych: bo mieszkanie za małe. Mogą też wystąpić określone trudności natury zdrowotnej: bo w rodzinie choruje inna osoba, albo też stan zdrowia osoby starszej wymaga opieki niemożliwej do zrealizowania przez rodzinę. Wreszcie mogą pojawić się przyczyny natury organizacyjno-zawodowej: bo dana rodzina nie potrafi zabezpieczyć opieki nad osobą starszą, gdyż charakter pracy na to nie pozwala. W takich przypadkach szuka się rozwiązania w postaci domu opieki społecznej.

Zasadniczo rolą takich placówek jest pomoc względem rodziny, która sama nie potrafi zabezpieczyć opieki nad osobą starszą. A zatem, gdy tylko warunki życia rodziny zmieniłyby się na korzystniejsze, zadaniem rodziny byłoby przyjąć osobę starszą do siebie z domu opieki. Oczywiście może być i tak, że pobyt osoby starszej będzie trwał aż do jej śmierci. W tego typu sytuacjach ważne jest, aby rodzina nadal pozostawała z osobą starszą w bliskim kontakcie, odwiedzając ją jak najczęściej, oraz, gdy tylko będą takie możliwości, przyjmując ją do siebie w gościnę. Utrzymywanie tych więzów sprawia, że osoba starsza czuje nadal przynależność do swojej wspólnoty rodzinnej, nie czuje się osamotniona. A zatem nawet stały pobyt w domu opieki społecznej nie musi przyczynić się do zerwania więzów rodzinnych. Cała opisana tutaj sytuacja przekazania osoby starszej do domu pomocy społecznej, przy zachowaniu głębokich więzów rodzinnych, z punktu widzenia czysto ludzkiego i moralnego nie jest czymś niewłaściwym. Dom pomocy społecznej zachowuje swoje odniesienie do domu rodzinnego. Ważne by taka placówka charakteryzowała się dobrocią i wrażliwością na człowieka i by maksymalnie nawiązywała w swojej organizacji do atmosfery domu rodzinnego.

Trzeba tu jednak dodać przypadki tych ludzi, którzy w ogóle nie mają swojej rodziny. A dzieje się tak nierzadko z racji tego, że rodziny nie są dziś wieloosobowe. W takich przypadkach dom pomocy społecznej będzie w pełni zastępował rodzinę. I ważne jest, żeby żadna z takich osób nie znalazła się bez możliwości przebywania w domu opieki.

Najsmutniejszą jest sytuacja, w której rodzina całkowicie zrywa więzy z bliską sobie osobą starszą, skazując ją na całkowitą samotność w jej własnym mieszkaniu, bądź też świadomie oddając ją do domu pomocy społecznej mimo posiadania warunków do przyjęcia osoby starszej do siebie. Wraz z oddaniem do domu pomocy, zrywa jakiekolwiek więzy z osobą starszą. Osoba starsza doświadcza wówczas osamotnienia, opuszczenia i odrzucenia. Znajduje się na marginesie, a właściwie poza marginesem życia rodzinnego. Jeśli takiego traktowania doświadcza osoba starsza ze strony własnych dzieci, to ich postępowanie trzeba określić jako szczególnie poważne wykroczenie przeciw czwartemu przykazaniu Bożemu. I można tylko Boga prosić, aby otoczenie takiej osoby, na przykład sąsiedztwo, czy też społeczność domu opieki społecznej, zastąpiło jej tę wspólnotę, do której winna należeć w sposób naturalny, czyli rodzinę.

Starość – nie radość?

Starość może być naznaczona smutkiem, bólem, cierpieniem, samotnością. Jednak zadaniem poszczególnych osób, rodzin i całych społeczeństw jest sprawienie, by w starości życia było jak najwięcej radości. Trzeba prosić Boga, aby w społeczeństwie umacniały i na nowo odradzały się rodziny, które są najbardziej naturalnymi środowiskami życia i dopełniania życia w starości.


Zobacz całą zawartość numeru ►

Autorzy tekstów, pozostali Autorzy, Miesięcznik, Numer archiwalny, 2017-nr-01, Z cyklu:, Z bliska

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 23.11.2024