Choroba błogosławiona
Mimo przeżycia wielu ciężkich momentów w chorobie mogę śmiało powiedzieć, że ona bardzo zbliżyła mnie do Boga. Jestem pewien, że w parze z cierpieniem zawsze idzie Boża łaska, przez którą Bóg podnosi cierpiącego.
2017-04-06
Jestem jedynakiem i wychowałem się w domu, który trudno nazwać szczęśliwym. Mój tata nadużywał alkoholu, urządzał awantury i bez powodu bił mnie. Nieraz byłem także świadkiem gdy tata bił mamę, która próbowała stawać w mojej obronie. W konsekwencji trudnej sytuacji rodzinnej, przez jakiś czas opiekowali się mną moi dziadkowie, dzięki którym zrozumiałem, co to znaczy mieć prawdziwy dom. Zastępowali mi rodziców i wiele im zawdzięczam. Moje problemy zdrowotne zaczęły się w 2003 roku. Kiedy kończyłem I semestr studiów na kierunku Edukacja Muzyczna w Cieszynie i zdawałem sesję, zachorowałem na depresję. Wówczas życie straciło dla mnie sens, byłem całkowicie rozbity, zupełnie nie wiedziałem, co się ze mną dzieje i co ze sobą począć. Musiałem oczywiście zrezygnować ze studiów, bo przez chorobę nie byłem w stanie normalnie funkcjonować. Dzięki szybkiemu działaniu mamy trafiłem do lekarza i rozpoczęło się moje długotrwałe leczenie.
Trudy leczenia
W kolejnych latach diagnozowano u mnie nerwicę lękową, zespół paranoidalny, zespół schizoafektywny i wreszcie w 2009 roku postawiono diagnozę schizofrenii. Byłem leczony w szpitalach w Katowicach, Gliwicach, Oświęcimiu i Krakowie, również na oddziale zamkniętym. Moje leczenie przynosiło różne efekty – raz było bardziej skuteczne, innym razem mniej. Terapia była dla mnie trudna, bo nie zawsze do końca potrafiłem dostosować się do obowiązujących zasad. Wynikało to z mojej choroby. Unikałem kontaktu z innymi ludźmi, zamykałem się w sobie, nie potrafiłem szczerze mówić o swoich przeżyciach i problemach.
Schizofrenia jest bardzo niebezpieczną chorobą. Nie chodzi o to, że niebezpieczny lub agresywny jest schizofrenik, ale o to, że choroba sieje wielkie spustoszenie w samym chorym. Schizofrenia może mieć różny przebieg i różne objawy. Polega głównie na tym, że osoba cierpiąca na tę chorobę żyje w świecie, który sama stworzyła we własnym umyśle. Ten wytworzony świat jest czymś, co obiektywnie nie istnieje. Ja podczas rzutów choroby bałem się ludzi, traciłem kontakt z rzeczywistością, miałem urojenia i omamy, widziałem rzeczy, których nie ma, słyszałem również głosy rozbrzmiewające w mojej głowie. Byłem przekonany, że świat kręci się wokół mnie i że jestem jego centrum. Obecnie trwa okres remisji choroby (czas zdrowego funkcjonowania), ale kolejny rzut schizofrenii może być wywołany przedłużającym się stresem lub jakimś przykrym przeżyciem, przychodząc zupełnie niespodziewanie. Póki co regularnie przyjmuję leki (tylko 1 tabletkę) i jestem w dobrej formie.
O tych, co wspierają
W każdej chorobie, a szczególnie w chorobie psychicznej, ważne jest dla chorego wsparcie innych osób. Mnie zawsze wspierała, i wspiera nadal, moja mama. Ona była przy mnie w najtrudniejszych momentach i walczyła o mnie. Przekonałem się, że wsparcie najbliższej osoby jest dużo ważniejsze niż wsparcie psychiatry czy psychoterapeuty. Bliska osoba zna mnie i wie jak funkcjonuję i przez to może pomóc mi w najbardziej skuteczny sposób. Oprócz mamy wspierają mnie również moi przyjaciele, którym jestem wdzięczny. Bardzo ważną rolę w moim życiu, a szczególnie w przeżywaniu choroby, odgrywa zażyła relacja z Bogiem. Wiem, że bez Boga nie miałbym siły, by zmagać się ze schizofrenią. Myślę, że na choroby psychiczne, w tym na schizofrenię nie powinno się patrzeć jedynie przez psychiatryczne „szkiełko i oko”.
Cierpienie i łaska
Według mnie w terapii osób z zaburzeniami psychicznymi istotny jest także aspekt duchowy. Mimo przeżycia wielu ciężkich momentów w chorobie mogę śmiało powiedzieć, że ona bardzo zbliżyła mnie do Boga. Jestem pewien, że w parze z cierpieniem zawsze idzie Boża łaska, przez którą Bóg podnosi cierpiącego. Po latach chorowania mogę z całą odpowiedzialnością i pokorą wyznać, że moja choroba jest dla mnie błogosławieństwem.
Moim największym marzeniem jest spełnić się jako mąż i ojciec rodziny. Chciałbym nadal rozwijać swoją muzyczną pasję, by swoimi uzdolnieniami również móc służyć Bogu i ludziom. Wierzę, że Bóg mnie uzdrowi, a przez to pozwoli mi spełnić pragnienia mego serca.
Zobacz całą zawartość numeru ►