Jesteś jak słońce!

Ta krótka historia jest opowieścią o tym, że Życie – dar Boga – jest potężniejsze niż śmierć, a miłość dokonuje cudów.

zdjęcie: CANSTOCKPHOTO.PL

2017-04-07

Kiedy Krystyna zorientowała się, że jest w ciąży, jak każda matka, zapragnęła przygotować swego 5-letniego synka Michałka na przyjście na świat rodzeństwa. Wkrótce okazało się, że będzie to dziewczynka. Odtąd każdego dnia Michałek śpiewał dla swej małej siostrzyczki, która rosła w brzuchu mamy. W ten sposób nauczył się kochać swą siostrzyczkę na długo zanim mógł ją zobaczyć.

Ciąża rozwijała się prawidłowo, a Krystyna mogła aktywnie uczestniczyć w codziennym życiu. Wreszcie nadszedł dzień rozwiązania. W czasie porodu pojawiły się jednak poważne komplikacje i lekarze zdecydowali się na cesarskie cięcie. Po wielu godzinach siostra Michała – Marlenka – przyszła na świat. Jej stan zdrowia był jednak niepokojący i z uwagi na zagrożenie życia, umieszczono ją na oddziale intensywnej terapii. Mijały dni, a stan dziewczynki tak bardzo się pogarszał, że lekarze zaczęli delikatnie przygotowywać rodziców na śmierć córki.

Jeszcze parę tygodni wcześniej Krystyna wraz z mężem umeblowali specjalny pokoik dla swej córki, a teraz zaczynali się zastanawiać nad przygotowaniami do pogrzebu. Nie mogli w to uwierzyć. Na dodatek Michał nieustannie domagał się, by pozwolono mu zobaczyć Marlenkę. „Chcę jej zaśpiewać!” – powtarzał.

Widząc, że jej synek nie zamierza dać za wygraną, Krystyna zdecydowała się w końcu zabrać go do szitala, choć nie była pewna, że pozwolą mu wejść do siostry. Postanowiła jednak zaryzykować, bo wiedziała, że jeśli synek nie zobaczy siostry teraz, może jej nie zobaczyć już nigdy.

Faktycznie siostra oddziałowa zdecydowanie zabroniła mu wstępu, pokazując Krystynie napis: „Dzieciom wstęp wzbroniony”. Krystyna, zazwyczaj delikatna w manierach, popatrzyła tym razem prosto w oczy pielęgniarki i powiedziała chłodno: „on nie wyjdzie stąd, dopóki nie zaśpiewa swojej siostrze!”. Po stoczeniu batalii z kolejnymi pielęgniarkami i lekarzem, Krystyna w końcu zaprowadziła synka do łóżeczka umierającej Marlenki. Michał przez chwilę patrzył na maleństwo walczące o życie, a potem zaśpiewał. 5-letni chłopczyk śpiewał swoim dziecięcym głosem piosenkę „Jesteś moim słońcem, jesteś moją radością”. Dziewczynka prawie natychmiast zareagowała, a jej puls wyraźnie się ustabilizował. „Śpiewaj Michał, śpiewaj” – zachęcała Krystyna, nie mogąc powstrzymać łez. „Ty nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham. Nie odbierajcie mi mego słoneczka” – kontynuował Michał. W trakcie śpiewu chrapliwy oddech dziewczynki uspokoił się. „Dzisiaj kiedy zasypiałem, zdawało mi się, że trzymam Cię w mych ramionach...” – płynęły dalej słowa piosenki. Marlenka wyraźnie uspokajała się i widać było, że z każdą chwilą czuje się lepiej. Michał zaśpiewał wszystkie zwrotki, kończąc słowami: „Jesteś moim słoneczkiem, moim jedynym słoneczkiem. Nie zabierajcie mi mego słoneczka”. Wszystkim trudno było w to uwierzyć, ale stan dziewczynki w kolejnych dniach stopniowo się poprawiał. Marlenka zaczęła samodzielnie oddychać i nabierała sił, a Michał dalej przychodził, by dla niej śpiewać.

Jeden z kobiecych magazynów opisując niedawno tę historię, określił całe zdarzenie mianem „sensacji w medycynie”. Jednak najpiękniejszą lekcję dał wszystkim mały Michał, który ku zaskoczeniu nawet swoich rodziców nazwał wydarzenie „zwykłym cudem miłości”. Zapytany o swój czyn, powiedział: „To nic takiego. Jeśli kogoś kochasz, po prostu się nie poddawaj. Miłość potrafi wszystko uleczyć!”.


Zobacz całą zawartość numeru ►

Z cyklu:, Numer archiwalny, 2017-nr-03, Miesięcznik, Autorzy tekstów, Panorama wiary, pozostali Autorzy

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 23.11.2024