Martynka w krainie ciszy

Krótka historia o chorobie, radości i nadziei.

zdjęcie: CANSTOCKPHOTO.PL

2017-06-19

 

Wwieku 24 lat urodziłam zdrowego synka Grzesia, a po trzech latach na świat przyszła Martynka. Początkowo rozwijała się prawidłowo i nic nie wskazywało na to, że z jej zdrowiem może być w przyszłości coś nie tak. Po urodzeniu otrzymała 9 punktów w skali Apgar i po tygodniu, gdy tylko osiągnęła wymaganą wagę, wróciłam z nią do domu.

Pierwsze niepokojące sygnały dotyczące jej stanu zdrowia pojawiły się, gdy Martynka miała pół roku. Zaczęła bardzo dużo płakać, tak, że często przez długie godziny nie można jej było uspokoić. Nagle przestała interesować się tym, co dzieje się wokół niej, słabo reagowała na bodźce, stała się jakby nieobecna. Myślałam, że to stan przejściowy, ale kiedy jej nietypowe zachowanie utrzymywało się przez kilka tygodni i nie było widać żadnej poprawy, zgłosiłam się do lekarza. Lekarz stwierdził, że moja córka jest całkowicie zdrowa i że nie ma się czym martwić. Stwierdzenie lekarza niestety nie uspokoiło mnie, ponieważ cały czas widziałam, że z Martynką dzieje się coś złego. Nie dałam za wygraną. Odwiedziłam jeszcze kilku lekarzy, aż w końcu usłyszałam trudną diagnozę: Martynka cierpi na niewiadomego pochodzenia ostre zapalenie ucha środkowego po obu stronach, perforację błony bębenkowej i postępującą utratę słuchu. Czy to znaczy, że moja córeczka jest albo wkrótce będzie głuchoniema? Nie mogłam uwierzyć w diagnozę lekarską. Zupełnie nie wiedziałam – lekarze również nie wiedzieli – skąd takie dolegliwości wzięły się u mojej córki. Zresztą do dzisiaj nikt nie dał mi odpowiedzi na to pytanie.

Dzisiaj Martynka ma 9 lat i jest dzieckiem prawie całkowicie głuchoniemym. Słyszy dźwięki o określonej częstotliwości, ale tylko w specjalnie stworzonych warunkach. Na co dzień nie słyszy właściwie nic. Oprócz głuchoty cierpi na bardzo uciążliwe i dotkliwe bóle uszu, którym towarzyszą ropne i krwiste wycieki. Laryngolodzy i otolaryngolodzy bezradnie rozkładają ręce, bo nie wiedzą jak pomóc Martynce. Próbują łagodzić jej dolegliwości bólowe, by mogła w miarę normalnie żyć, ale zgodnie przyznają, że nie widzą większych szans, by moja córka kiedykolwiek jeszcze słyszała. Mimo swojej niepełnosprawności i życia w stałym towarzystwie bólu, moja córka jest bardzo radosnym dzieckiem. Z cierpliwością na jaką ją tylko stać w tym wieku, znosi ból i stałe przebywanie z świecie ciszy. Rzadko okazuje zniecierpliwienie i niezadowolenie. Jest bardzo dzielna.

A ja? Ja niestety nie jestem tak dzielna, jak ona. Dużo gorzej radzę sobie z niepełnosprawnością córki. Wciąż szukam odpowiedzi na pytanie, co zaniedbałam jako matka, albo co przeoczyłam, że moje dziecko tak poważnie zachorowało? Nie mam pretensji do nikogo, tylko do siebie samej. Może gdybym odrobinę wcześniej zareagowała na nietypowe zachowanie Martynki, ona dzisiaj by słyszała... Dziękuję Bogu za dwoje wspaniałych dzieci i kochanego męża, który jest dla nas ogromnym wsparciem. Próbuję radzić sobie z trudną codziennością i przede wszystkim dbać o to, by moim dzieciom niczego nie brakowało. Wiem i widzę, że Martynka mimo swojej niepełnosprawności naprawdę jest szczęśliwa. A jeśli ona jest szczęśliwa, to ja tym bardziej.


Zobacz całą zawartość numeru ►

Z cyklu:, Numer archiwalny, 2017-nr-06, Miesięcznik, Autorzy tekstów, Panorama wiary, pozostali Autorzy

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 23.11.2024