Przeżyłam i wciąż przeżywam...
2017-09-01
Borelioza jest bardzo ciężką chorobą, która niesie za sobą wiele powikłań i doprowadza do wielu nieodwracalnych zmian w ludzkim organizmie, ale także w życiu chorego. Słyszy się o niej coraz więcej i częściej. Niestety wielu lekarzy (choć z mojej obserwacji wynika, że jest ich na szczęście coraz mniej), lekceważy tę chorobę, nie znając dokładnie jej specyfiki, przebiegu i sposobów leczenia. Jej diagnoza jest bardzo trudna, ponieważ badania nie zawsze dają jednoznaczny obraz stopnia zakażenia jak i świadomość ludzi nie jest na tyle duża (choć coraz większa), aby przy pierwszych symptomach swoje podejrzenia skierować właśnie ku boreliozie.
W moim przypadku, kiedy byłam leczona za pierwszym razem, powód mojego złego samopoczucia był dość jasny, dokładnie bowiem wiedziałam kiedy zostałam ugryziona przez kleszcza i miałam świadomość konsekwencji jakie może to nieść ze sobą. Nauczona rodzinnym doświadczaniem tej trudnej choroby, znałam odpowiednie sposoby na diagnozę i wiedziałam do kogo zgłosić się po poradę lekarską. W moim najbliższym otoczeniu rodzinnym są cztery osoby, które przeszły już kurację antybiotykową i jedna, która również tak jak ja, wciąż zmaga się z chorobą. Nie jest to żadna kwestia pecha – jak to mogłam usłyszeć od innych – że aż tyle osób w mojej rodzinie doświadcza boreliozy, ale raczej pokazuje skalę występowania tej choroby. Każdy z nas chorujących ma swoją własną historię i u każdego z nas borelioza przejawiała się w trochę odmienny sposób. Marta, która przez ponad dwa lata zmagała się z wszelkimi trudnościami zarówno w diagnozie jak i leczeniu wciąż powtarza, że był to dla niej bardzo trudny czas, do którego nie chce wracać i do dzisiaj zauważa pewne symptomy somatyczne, które są konsekwencją przebytej choroby. Szymon, doświadczył momentu, w którym jako nastolatek nie był w stanie się ruszać. U Beniamina wszystko zaczęło się od zwykłych bólów głowy, a Grzegorz będąc pilarzem i uwielbiając pracę na łonie natury, doświadcza ogromnych trudności w leczeniu boreliozy, która w przypadku jego profesji jest bardzo prawdopodobna. Największym doświadczeniem tej choroby mogłaby się podzielić Daria, która od lat była diagnozowana w różnych kierunkach i w momencie kiedy została postawiona diagnoza boreliozy, tak naprawdę jej walka dopiero się zaczęła. Oczywistym jest fakt, że już było wiadomo, co leczyć natomiast wraz z wieloma koinfekcjami, które współwystępują przy boreliozie, to leczenie wciąż przebiega z wieloma trudnościami.
Podobnie jak wspomniane osoby mają swoje historie, tak i ja będąc chorą, mam swoją. Siedem lat temu leczyłam się po raz pierwszy przez rok. Wspominam te przeżycia jako czas, w którym przyjęłam postawę: jestem chora i to ogromny problem, z którym muszę się uporać. Nie byłam zbytnio zainteresowana specyfiką i dochodzeniem do prawdy na temat mojej choroby, traktowałam ją jako nieodłączną część mnie i miałam poczucie dużej odmienności ze względu na nią. Wykonywałam wszystkie zalecenia lekarza bez jakiejkolwiek refleksji, ponieważ byłam przytłoczona samym faktem bycia chorą. Tą, która łyka tyle tabletek, musi inaczej jeść niż wszyscy oraz tą, która często źle się czuje. Po zakończeniu tego leczenia żyłam nadzieją, myśląc, że jak raz to przeszłam, to już więcej mnie to nie spotka. Zaczęłam nieco wczytywać się w fachową literaturę oraz historie chorych na boreliozę, co podnosiło mój poziom wiedzy na temat tej choroby. Niestety stykałam się też z lekarzami, którzy w swojej niewiedzy nt. boreliozy traktowali pacjentów w sposób nieodpowiedni.
Znaczącym i bardzo bolesnym wydarzeniem w mojej historii choroby i historii życia był moment, w którym ponownie wszelkie symptomy i wyniki wykazały obecność boreliozy w moim organizmie. Sytuacja ta zaczynała mnie przerastać, ponieważ dokładnie wiedziałam z czym wiąże się leczenie. Na szczęście dzięki obecności i wsparciu bliskich mi osób rozpoczęłam na nowo terapię. Leczenie boreliozy jest bardzo różnorodne; czasami bywa dobrze, a czasami naprawdę źle. Przebieg leczenia i wszelkie koszty z nim związane, nie tylko te finansowe, budzą bardzo wiele wątpliwości. Mam jednak świadomość, że to leczenie jest konieczne i ma jakiś cel.
Zmagając się z trudnościami, zauważam wiele aspektów codziennego życia, które dla osoby chorej są istotne, a z którymi naprawdę ciężko sobie poradzić. Od relacji z bliskimi poczynając, a na odżywianiu kończąc. Oczywiste jest to, że osoby bliskie robią wszystko, by pomóc przejść tę drogę leczenia, ale tak naprawdę z własnego doświadczenia wiem, że nie są one w stanie do końca zrozumieć tego, co chory faktycznie przeżywa. Zmagając się z wieloma utrapieniami zarówno fizycznymi jak i psychicznymi, bardzo doceniam tę bliskość i obecność choć zdaję sobie sprawę, że w mojej huśtawce nastrojów trudno mnie czasem zrozumieć. Dlatego wiem, że warto mieć w swoim otoczeniu osoby, które także borykają się z chorobą. Chorych na boreliozę jest coraz więcej i powstają kolejne możliwości dzielenia się swoimi trudnościami i wątpliwościami na przykład w grupach wsparcia na portalach społecznościowych. Grupy te zrzeszają ludzi chorych i dają możliwość kontaktu oraz wzajemnego wsparcia. Możliwość ta niesie naprawdę ogromną nadzieję: można nie tylko się zwierzyć, ale także zyskać przekonanie, że będzie lepiej.
Chorowanie na boreliozę jest bardzo wymagającym czasem. Związany jest on w nieustanną walką z samym sobą i ze swoimi dolegliwościami. Choroba zmienia człowieka, ponieważ trzeba się jej podporządkować, zmienić tryb życia, sposób żywienia i swoje nawyki. Zmienia się również sposób patrzenia na świat i postrzeganie wielu spraw. Ważne jest jednak to, by doceniać nawet najmniejsze szczegóły i drobne sytuacje, które pozwalają wyzwolić w nas siłę do walki z boreliozą. Oczywiste jest to, że bez komfortu fizycznego samopoczucia troska o naszą sferę psychiczną czy duchową jest mocno utrudniona. Wiem jednak, że ciało jest ważne, ale nie najważniejsze. Mamy także duszę, żyjemy bliskością drugiego człowieka i naszymi relacjami z innymi. Wiem, że doświadczenie boreliozy potrafi naprawdę bardzo wiele zniszczyć w człowieku lecz ważne jest to, by nie dać odebrać sobie szczęścia. By starać się nawet w najcięższych chwilach znajdować to, co nas raduje i cieszy, ponieważ to pozwala uchronić się przed zamknięciem się w sobie i przeżywaniem swoich problemów w samotności.
Doświadczenie boreliozy bardzo mnie zmieniło, ale śmiało mogę powiedzieć, że pomimo tego, że wciąż jestem w trakcie leczenia, czuję się ZWYCIĘZCĄ, bo nie dałam chorobie możliwości odebrania sobie nadziei i szczęścia, którego wraz z moimi bliskimi doświadczam.
Zobacz całą zawartość numeru ►