Pocieszcie mój lud – mówi Bóg

Szk oła modlitwy. Wielkie doświadczenie ludu Bożego, który w niewoli otrzymuje Bożą obietnicę wyzwolenia – obietnicę, która już się wypełnia – może być doświadczeniem chrześcijanina, który na modlitwie rozważa obietnice Pana i przeżywa chwile pocieszenia przynoszącego nadzieję.

zdjęcie: Canstockphoto.pl

2017-12-01

W Szkole Modlitwy uświadamia­my sobie wciąż na nowo, że najlepszą szkołą modlitwy jest Słowo Boże; czytanie i medytowanie Słowa samo w sobie jest modlitwą, i to szczególnie cenną i ubogacającą.

Ważne jest także to, aby nasza mo­dlitwa szła w parze z liturgią Słowa czy­tanego i przepowiadanego w Kościele, by była ona najpierw naszym przygo­towaniem na spotkanie ze Słowem, a potem też owocowaniem – przej­ściem od Słowa do życia. Zapraszam więc tym razem do refleksji nad mo­dlitwą w kontekście Słowa Bożego, ofiarowanego nam w bieżącym roku w niedzielę 10 grudnia, gdy przypada II niedziela Adwentu.

Tej niedzieli Bóg mówi: „Pocieszcie mój lud! ” (Iz 40, 1). Rozważmy ten aspekt pocieszenia i jego obecności nie tylko w Słowie Bożym, ale również, konse­kwentnie, w modlitwie chrześcijanina.

Pocieszcie mój lud – mówi Bóg – Iz 40, 1-5. 9-11

Fragment Księgi Izajasza, który dziś rozważamy (Iz 40, 1-5. 9-11), odnosi się do ostatnich dni niewoli babilońskiej, do schyłku czasu upokarzającego zniewole­nia narodu wybranego. Bóg zapowiada ocalenie. Bóg sprawia ocalenie, które już się dokonuje.

To jest w Biblii fascynujące: obietnice Boże odnoszą się przede wszystkim do przyszłości eschatologicznej (ostatecz­nej), dotyczą rzeczywistości nadprzy­rodzonej, faktu naszego zbawienia, ale jednocześnie są czymś realnym dzisiaj, teraz. Bóg nie głosi abstrakcji, nie za­dowala swego ludu tanimi pociechami, obietnicami, których nie można spraw­dzić czy zrealizować. Dobra Nowina głoszona Syjonowi, wielka wieść prze­kazywana z ust do ust nad rzekami Ba­bilonu i docierająca do miast judzkich, właśnie się spełnia. Powstańcie, dzieci Boże, zbierajcie się w drogę! Wracaj­cie do ojczyzny, do domu. Odbudujcie świątynię, wskrzeście życie narodowe i święty kult. Oto Pan, Bóg, przychodzi z mocą!

Wielkie doświadczenie ludu Bożego, który w niewoli otrzymuje Bożą obietni­cę wyzwolenia – obietnicę, która już się wypełnia – może być doświadczeniem chrześcijanina, który na modlitwie roz­waża obietnice Pana i przeżywa chwile pocieszenia przynoszącego nadzieję. Jest to szczególne doświadczenie człowieka utrudzonego, naznaczonego chorobą i cierpieniem, przeżywającego dramat samotności, słabości, lęku. Modlitwa staje się dla niego lekarstwem, wlewa w serce ukojenie, wnosi światło prze­zwyciężające duchową noc. Modlitwa jest pocieszeniem, ponieważ jej źródłem jest Duch Święty Pocieszyciel; jest po­cieszeniem, gdyż odnosi człowieka do Boga, na którym zawsze i we wszystkim można się oprzeć; jest pocieszeniem, ponieważ oznacza relację z Tym, dzięki któremu człowiek nigdy nie jest sam. Modlitwa ukazuje, że samotność nie ma racji bytu w życiu chrześcijanina, a negatywne uczucia, trudne przeżycia i bolesne sytuacje łagodzi i rozwiązuje świadomość, że Bóg wie o tym, co nas dotyka, co się w nas kryje i czego nam brakuje. Czyniąc to wszystko treścią na­szego szczerego wołania do Boga, umiej­my też zamilknąć, by w ciszy i dzięki błogosławieństwu często niełatwej do zniesienia samotności, usłyszeć i przyjąć z wiarą obietnicę Boga, który z miłością i troską pochyla się nad swoimi dziećmi.

Pocieszcie mój lud – mówi Bóg – Mk 1, 1-8

Takie naglące wezwanie Boże słyszy w sercu Jan Chrzciciel (por. Mk 1, 1-8). Odczytuje na pustyni powołanie, by być pocieszycielem swoich braci i sióstr. Ma stanąć przed oczekującymi od wieków na Pomazańca Pańskiego, na Mesjasza – wybawcę, jak stawało wielu proroków w długiej historii oczekiwania. Ma stanąć przed nimi, jak kilka wieków wcześniej Izajasz, ze słowem pocieszenia. Jest to jednak słowo zupełnie wyjątkowe i szczególne. Jan mówi: „Idzie za mną mocniejszy ode mnie” (Mk 1, 7a), a ten mocniejszy od niego, Jezus, stoi już za jego plecami. Jan słyszy już Jego od­dech, rozpoznaje Jego obecność, jest pierwszym naocznym świadkiem wia­rygodności pocieszenia i prawdziwości obietnicy. Ten, na którego czekamy – zdaje się mówić Jan Chrzciciel – nie tyle idzie za mną, co uprzedził mnie w drodze do was, i ledwo mam czas, by wykrzyczeć: oto On. Już jest, by was chrzcić Duchem Świętym.

Chrześcijanin podejmujący trud i radość modlitwy, wie, że Jezus jest z nim. Modlitwa jest wyznaniem wiary i jej umocnieniem, potrzebnym przede wszystkim temu, który się modli. Jest znakiem przekonania, że obecność Je­zusa pełnego mocy i Ducha Świętego przepełnia ludzkie serce i zanurza nas w Jego Sercu. Modlitwa jest pocieszycie­lem, naszym Janem Chrzcicielem, wska­zującym na bliskość Pana. Modlitwa jest pocieszycielem także dla innych, choćby przypadkowych świadków czyjejś mo­dlitwy, którzy, wchodząc w świat jego sa­motności i bezradności, stają się współ­uczestnikami niezwykłego spotkania. Modlitwa jest pocieszycielem, ponieważ może także naszym spotkaniom z dru­gim człowiekiem nadać głębszy wymiar wspólnego doświadczenia obecności Jezusa, który zarówno osobę samotną, jak i wspólnotę osób zapewnia: oto Ja jestem z wami! Tak napisałem o tym przed laty w jednym z wierszy: „Jesteś, gdzie dwóch się modli, gdzie z jednego drwią. Nikt nie płacze samotnie, nawet skazańców jest dwóch”.

Pocieszcie mój lud – mówi Bóg – 2 P 3, 8-14

Inny pocieszyciel, św. Piotr, w liście pisanym jakieś pół wieku po wy­darzeniach nad Jordanem (por. 2P 3, 8-14), upomina wyznaw­ców Chrystusa, by nie sądzili, że Pan zwleka z wypełnieniem obietnicy. Powinni zrozumieć głębiej, ale i jak najbardziej realistycznie, sens swojego chrześcijańskiego marana tha. Oczekiwanie nowego nieba i no­wej ziemi, w których zamieszka nowa sprawiedliwość, nie odnosi się tylko do bliżej nieokreślonej i nie do końca pew­nej przyszłości. Nawiązując do świętego postępowania i pobożności, do etosu ży­cia chrześcijańskiego, Apostoł wyjaśnia, że teraz, w codziennym życiu Kościoła, spełnia się Boża obietnica, a to, czego oczekujemy, już jest i nieustannie się staje przez łaskę, przez działanie Ducha Świętego, ale także przez nasze życie zgodne z wezwaniem Bożym.

Dopełnijmy w tym miejscu nasze roz­ważanie – o pocieszającej roli modlitwy, o modlitwie, która jest pocieszeniem i uczy nas pocieszać się wzajemnie pociechą, której doznajemy od Boga – podkreśleniem znaczenia modlitwy adwentowej. Jest ona wyrazem tęskno­ty, która na pewno się spełni i nadziei, która nie może zawieść. Przypomina mi się tekst piosenki sprzed lat: „Dzwonek u drzwi, nadziei w nim, że to ty, więc drzwi otwieram i jak ty połykam łzy.” Ten wzruszający opis spotkania z kimś, kto przyszedł, na kogo czekaliśmy, kogo kochamy i potrzebujemy, za kim tęsk­niliśmy, możemy przenieść na głębszą, lecz całkowicie realną, nadprzyrodzo­ną płaszczyznę wiary i odnieść go do naszej tęsknoty za Jezusem, do doświadczenia modlitwy, która zawsze skutkuje „dzwonkiem u drzwi”!

W II części „Jezusa z Na­zaretu” Benedykta XVI czyta­my: „Czy możemy modlić się o przyjście Jezusa? Czy możemy szczerze mówić: Marana tha!, Przyjdź, Panie Jezu!? Tak, możemy. Wię­cej nawet: musimy tak mówić! Modlimy się w chwilach naszej osobistej udręki: przyjdź, Panie Jezu, i wprowadź moje życie w obecność Twej dobrotliwej mocy! Prosimy Go, żeby przyszedł do osób, któ­re kochamy, albo które są przedmiotem naszej troski. Prosimy o Jego skuteczną obecność w Kościele. (…) Dlaczego nie mielibyśmy prosić Go, żeby również dzi­siaj posłał nowych świadków swej obec­ności, w których przychodzi On sam?”.


 

Zobacz całą zawartość numeru ►

Autorzy tekstów, Ks. Smolec Jan, Miesięcznik, Numer archiwalny, 2017nr12, Z cyklu:, Modlitwy czas

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 23.11.2024