„Wy jesteście solą ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić?”
Tego dnia uwierzyłam, że jestem szczyptą soli, która dzięki Sakramentowi Chrztu nie zwietrzeje, że niosę w sobie światło Chrystusa.
2018-06-12
II rok czytań
Mt 5, 13-16
Tego dnia w drodze na wizyty domowe weszłam do pobliskiego kościoła i pozostałam na Eucharystii. A tuż potem pukałam do drzwi nowo zgłoszonej chorej.
Panią Ewę zastałam w łóżku, w niewielkiej sypialni. Łóżko było podwójne, małżeńskie, prawie od ściany do ściany. Zadbane otoczenie, kwiaty, obrazki, a w centrum Pani Ewa, drobna, blada i bardzo chora.
Mąż martwił się mikroskopijnym śniadaniem, które zjadła, bo wcale nie miała apetytu. Usiadłam na pufie obok. Pytałam o dolegliwości, leki, samopoczucie. Chociaż trzeba wypisać mnóstwo papierów, tym razem zostawiłam to „na później”. Pod koniec rozmowy chora podziękowała i po chwili wahania dodała: jest w pani coś, czego nie znam, nie potrafię określić, jakieś światło, coś pięknego, co mnie dotyka. Byłam zaskoczona, trochę skrępowana taką nagłą intymną więzią między nami w tej ciasnej przestrzeni. Odpowiedziałam, niewiele myśląc: wie Pani, przed chwilą byłam na Mszy św., przyjęłam Komunię św., to na pewno obecność Boga w moim sercu. Przez chwilę milczałyśmy.
Wróciłam do Hospicjum i wpadłam na koordynatorkę. Zapytała, czy byłam u nowej chorej, Pani Ewy. Dodała: bo zapomniałam powiedzieć, żeby nie proponować kapelana. Taka była prośba rodziny, bo to niewierzące i niepraktykujące małżeństwo.
Tego dnia uwierzyłam, że jestem szczyptą soli, która dzięki Sakramentowi Chrztu nie zwietrzeje, że niosę w sobie światło Chrystusa. Piękny fragment Kazania na Górze. Jezus nie mówi w nim, co mamy wypracować, co się kiedyś stanie, jak zasłużymy na to, ale kim teraz jesteśmy jako uczniowie. Tak więc doświadczamy Miłości, dając siebie sobie nawzajem w Chrystusie.