Modlitwy o uzdrowienie jak fast-food
Nie można w ludziach cierpiących rozbudzać płonnych nadziei na łatwe i szybkie wyzdrowienie bez głębokiej przemiany duchowej i uległości wobec woli Bożej, jak i bez trudu leczenia, a nierzadko radykalnej zmiany stylu życia.
2018-10-03
Charakteryzując zachowania ludzi współczesnych, niektórzy z autorów za papieżem Franciszkiem mówią o kulturze tymczasowości, albo o kulturze natychmiastowej gratyfikacji. Chodzi w niej o uzyskanie szybkiego efektu bez wysiłku, wytrwałej pracy czy odpowiedzialności. Towarzyszy temu głód nowych wrażeń, któremu sprzyja łatwy dostęp do różnego rodzaju dóbr oraz informacji, w czym nieocenioną pomocą jest internet.
Duchowość fast-foodowa
Takie podejście do rzeczywistości kojarzy się z bardzo rozpowszechnionym, zwłaszcza wśród ludzi młodych, sposobem odżywania się. W centrach dużych miast i przy drogach często spotykamy bary oferujące gotowe, szybkie posiłki, tzw. fast-foody, pozwalające zaspokoić głód, czasem nawet bez wysiadania z samochodu. Zachętą do tego są różnego rodzaju smakowite kąski i dodatki.
Tego rodzaju konsumpcyjne nastawienie przenosi się na sferę duchową. Utrwala się bowiem styl, który ironicznie można nazwać „duchowością fast-foodową”. W duchu zarysowanej wyżej współczesnej mentalności, także w płaszczyźnie religii i wiary oczekuje się szybkiego i nieskomplikowanego duchowego pokarmu, smakowitych kąsków w postaci mocnych przeżyć duchowych, a nade wszystko natychmiastowych efektów w życiu duchowym bez ascetycznego wysiłku.
Co z tym cierpieniem?
Dla „duchowości fast-foodowej” cierpienie w jakiejkolwiek postaci, czy uciążliwa, długotrwała choroba, jest czymś nie do zaakceptowania, bo burzy dobre samopoczucie, dlatego trzeba się go natychmiast pozbyć.
Zwolenników takiej duchowości nie przekonuje nauczanie św. Jana Pawła II na temat chrześcijańskiego sensu cierpienia, zawarte głównie w liście apostolskim Salvifici doloris (z 11 lutego 1984 roku). Papież stwierdza tam między innymi, że „w takiej lub innej postaci cierpienie zdaje się być prawie nieodłączne od ziemskiego bytowania człowieka” (nr 3). Nie jest ono jedynie karą za grzechy, lecz „ma służyć nawróceniu, czyli odbudowaniu dobra w podmiocie, który w wezwaniu do pokuty może rozpoznać Miłosierdzie Boże” (nr 12). „Cierpienie zawsze jest próbą, czasem nad wyraz ciężką próbą, której poddane zostaje człowieczeństwo” (nr 23), ale jednocześnie jest „wezwaniem do ujawnienia moralnej wielkości człowieka, jego duchowej dojrzałości” (nr 22).
Chrystus nadał cierpieniu nowy sens. On – jak zaznacza Ojciec święty w Salvifici doloris – „przybliżył się do świata ludzkiego cierpienia przez to, że sam to cierpienie wziął na siebie” (nr 16). W Jego krzyżu „nie tylko Odkupienie dokonało się przez cierpienie, ale samo cierpienie ludzkie zostało też odkupione” (nr 19). Nabrało więc mocy uświęcającej i zbawczej.
Czy to znaczy, że nie należy unikać cierpienia i nie walczyć z chorobą? Czy wobec tego modlitwa o uzdrowienie jest czymś niewłaściwym? Odpowiedzi na te i podobne pytania należy szukać w Piśmie świętym i nauczaniu Kościoła. Objawienie Boże wielokrotnie zaświadcza, że Bóg-Stwórca od początku chciał pełni szczęścia dla człowieka, natomiast cierpienie, choroba i śmierć są następstwem grzechu pierworodnego, a więc zerwania z Nim więzi przez prarodziców. U początku tego dramatu stoi diabeł (por. Mdr 2, 24).
O tym, że Bóg nie ma upodobania ani w cierpieniu, ani tym bardziej w śmierci, świadczy postawa Jezusa, który w trakcie całej swojej ziemskiej działalności, nauczając o królestwie Bożym, wyrzucał złe duchy (por. Mt 8, 16. 31; 9, 33; 12, 27-28; Mk 1, 34. 39; Łk 9, 42; 11, 20; 13, 32), dokonywał licznych uzdrowień (por. Mt 12, 15; 14, 14; 15, 30; 19, 2; 21, 14; Mk 3, 10; 6, 5; Łk 5, 15; 6, 18; 7, 21; J 5, 10- 11), a nawet przywracał do życia (por. Mt 9, 24-25; Mk 5, 41-42; Łk 7, 14-15; J 11, 43-44; 12, 1). Święty Jakub poleca modlić się za chorych, wkładać na nich ręce i namaszczać ich świętym olejem (por. Jk 5, 14).
Moda na modlitwę o uzdrowienie
W trosce o ulgę w cierpieniu oraz uzdrowienie duszy i ciała człowieka Kościół posługuje przede wszystkim sakramentem pokuty i pojednania oraz namaszczeniem chorych. Dopuszcza także specjalne modlitwy o uzdrowienie pochodzące od Boga. Na ten temat Kongregacja Nauki Wiary wydała instrukcję Ardens felicitatis (z 14 września 2000 roku), podpisaną przez kardynała Josepha Ratzingera, późniejszego papieża Benedykta XVI. We wstępie do tego dokumentu czytamy, że „modlitwa, która wyraża błaganie o przywrócenie zdrowia, jest praktyką obecną w każdej epoce Kościoła, także dzisiaj. Tym, co jednak stanowi nowe zjawisko, w pewnym sensie, jest fakt rozprzestrzeniania się wspólnot modlitewnych, połączonych niekiedy z celebracją liturgiczną, celem otrzymania od Boga uzdrowienia”.
Rzeczywiście, także w Polsce, jesteśmy obecnie świadkami pewnej mody na tzw. msze o uzdrowienie, a raczej msze z modlitwą o uzdrowienie. Są one bowiem celebrowane regularnie niemal w każdym większym mieście i sanktuariach. Przyciągają liczne rzesze wiernych w różnym wieku. Byłoby jednak przesadą twierdzić, że wśród uczestników dominują niepełnosprawni na wózkach i chorzy o widocznych defektach czy schorzeniach, jak można to zobaczyć w Lourdes. Z pewnością są tam ludzie doznający różnych dolegliwości, a zwłaszcza cierpień moralnych i duchowych. Niektórzy są stałymi bywalcami takich spotkań modlitewnych, gdyż wciąż mają nadzieję, że może wreszcie za którymś razem dostąpią łaski uzdrowienia na duszy lub na ciele.
Prowadzący takie spotkania, zarówno duchowni, jak i świeccy, twierdzą, że mają charyzmat uzdrawiania, jednak nie przedstawiają urzędowego potwierdzenia tego ze strony władzy kościelnej. Nierzadko już na wstępie zapowiadają, że i tym razem dokona się wiele uzdrowień. Zapraszają do wystąpienia przed zgromadzeniem ludzi o określonych kategoriach dolegliwości, schorzeń i cierpień. Następnie wkładają na nich ręce i modlą się nad nimi, także w językach. Przy tej okazji często zdarzają się zjawiska upadków, nazywane „spoczynkiem w Duchu”. Zwykle na zakończenie takiego spotkania stosowana jest praktyka indywidualnego błogosławienia uczestników Najświętszym Sakramentem w monstrancji.
Pytania i wątpliwości
Wszystko to skłania do stawiania pytań, zwłaszcza o zgodność z przekazem Objawienia biblijnego oraz nauczaniem i dyscypliną Kościoła. Trudno bowiem nie odnieść wrażenia, że spotkania modlitewne mające na celu wyproszenie uzdrowienia, wpisują się we wspomnianą na początku „duchowość fast-foodową”. Wyjaśnieniu tych wątpliwości i ewentualnemu sprostowaniu pojawiających się nadużyć służy cytowana wyżej instrukcja Ardens felicitatis.
Najpierw dokument przypomina, że „Kościół traktuje chorych jako przedmiot swojej miłosiernej troski, rozpoznaje w nich również wezwanie do czynnego przeżywania ludzkiego i chrześcijańskiego powołania i do udziału we wzrastaniu królestwa Bożego w nowy, jeszcze cenniejszy sposób. Słowa św. Pawła, które powinny stać się programem ich życia, są światłem pozwalającym dostrzec, że sytuacja, w której się znaleźli, jest także łaską: «w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół» (Kol 1, 24)” (I, 1).
Wprawdzie „pragnienie chorego, aby otrzymać uzdrowienie, jest czymś dobrym i głęboko ludzkim, szczególnie kiedy wyraża się ono w ufnej modlitwie zwróconej do Boga i zakłada przyjęcie woli Bożej” (II, 2), jednak w duszpasterskiej trosce Kościoła nie chodzi w pierwszym rzędzie o zlikwidowanie choroby czy usunięcie cierpienia, ale o rozpoznanie w nim swoistego powołania – jakiejś szczególnej łaski i zaproszenia do udziału w zbawczym cierpieniu Chrystusa. W tym kontekście sugerowanie, że modlitwa wspólnoty ma moc uzdrowić z każdej choroby i cierpienia, tak że zbędne stają się działania medyczne, jeśli nie jest manipulacją, to na pewno naiwnością i pychą. Tymczasem, jak podkreśla cytowana instrukcja, „nawet najżarliwsze modlitwy nie sprawią uzdrowienia z wszystkich chorób” (II, 5).
Dalej czytamy w niej, że „w dziejach Kościoła nie brakowało świętych cudotwórców, którzy dokonywali cudownych uzdrowień” (II, 3). Czynili to jednak jakby „przy okazji”, nie zaś w sposób celowy, posługując tzw. charyzmatem uzdrawiania. Co więcej, uzdrowienia stale dokonują się w związku z miejscami świętymi, jak sanktuaria czy miejsca przechowywania relikwii świętych i męczenników, ale w czasie i sytuacji wyznaczonych zamysłem Bożej Opatrzności, nie zaś na mocy inicjatyw charyzmatycznych czy decyzji osób przypisujących sobie ten charyzmat. Instrukcja z mocą podkreśla bowiem, że „«charyzmatu uzdrawiania» nie można przypisywać określonej klasie wiernych” (I, 5), a tym bardziej pojedynczym osobom.
Cytowany dokument zaznacza także, że w duszpasterskiej praktyce Kościoła, szczególnie w sanktuariach, organizuje się różne nabożeństwa, które same w sobie nie mają na celu uproszenia u Boga łaski uzdrowienia. Jednak wierni uczestniczący w nich mają prawo nosić w sercu taką intencję. Nie można więc zmieniać pierwotnego znaczenia tych nabożeństw, czyniąc z nich modlitwy o uzdrowienie. Instrukcja Ardens felicitatis tym bardziej przestrzega przed poważnym nadużyciem liturgicznym, które polega na tym, że w wystawieniu i adoracji Najświętszego Sakramentu, na plan pierwszy wysuwa się pragnienie uzdrowienia chorych. Zatraca się w ten sposób własną celowość tej celebracji, która – jak stanowią odpowiednie przepisy liturgiczne – „prowadzi wiernych do uznania przedziwnej obecności Chrystusa i zaprasza ich do duchowego zjednoczenia z Nim, zjednoczenia, które swój szczyt znajduje w Komunii sakramentalnej” (por. II, 5).
W świetle omawianego dokumentu niezasadne jest posługiwanie się terminem „msza o uzdrowienie”. Każda bowiem Ofiara eucharystyczna ma moc uzdrawiającą i pełną skuteczność zbawczą, a nie tylko „specjalne” msze. Ponadto dołączone do instrukcji normy dyscyplinarne jasno stanowią, że jeśli nie jest to sprawowanie sakramentu namaszczenia chorych, to nie wolno do liturgii Mszy świętej i Liturgii Godzin włączać innych modlitw o uzdrowienie (por. art. 7, § 1), a tym bardziej egzorcyzmów (por. art. 8, § 3). Modlitwy o uzdrowienie, zawsze organizowane poza Mszą świętą, powinny być prowadzone w odmienny sposób, niż nabożeństwa liturgiczne, np. jako spotkania modlitewne lub czytanie Słowa Bożego (por. art. 5, § 1). Instrukcja nie pozwala, aby w czasie tych spotkań sprawowano egzorcyzmy (por. art. 8, § 2).
Co wobec tego?
Czy wobec tego można uczestniczyć w tego rodzaju spotkaniach modlitewnych o uzdrowienie? Oczywiście, że tak! Problem jednak leży nie w samym uczestnictwie ze strony ludzi poszukujących ulgi w cierpieniu i rozwiązania niekiedy dotkliwych problemów życiowych, lecz w odpowiedzialnym potraktowaniu tych spotkań ze strony ich organizatorów. Nie można bowiem w ludziach cierpiących rozbudzać płonnych nadziei na łatwe i szybkie wyzdrowienie bez głębokiej przemiany duchowej i uległości wobec woli Bożej, jak i bez trudu leczenia, a nierzadko radykalnej zmiany stylu życia.
Brakiem roztropności jest ponadto deklarowanie licznych uzdrowień, których z zasady nikt nie weryfikuje, czy faktycznie dokonało się całkowite i trwałe ustąpienie choroby. Do tego bowiem potrzeba nie tylko specjalistycznych badań lekarskich, ale także dłuższego czasu (kilku lat) dla upewnienia się, że choroba nie powróciła. Do stwierdzenia cudu uzdrowienia nie wystarczy oświadczenie tego, kto pod wpływem modlitwy lepiej się poczuł. Wiadomo bowiem, że wskutek silnych emocji, subiektywne odczucia mogą być naprawdę zaskakujące. Czy jednak na tym polega prawdziwe uzdrowienie? Publikowanie (np. w internecie) świadectw ludzi, którzy rzekomo doznali uzdrowienia wskutek omawianych tu spotkań modlitewnych, nierzadko ma znamiona manipulacji, służącej ich uwiarygodnieniu, a zwłaszcza uwiarygodnieniu tych, którzy przypisują sobie charyzmat uzdrawiania każdego, gdziekolwiek i ze wszystkich chorób. Skoro ich posługa jest tak skuteczna, to dlaczego nie pójdą do szpitali onkologicznych albo do hospicjów? Narodowy Fundusz Zdrowia z pewnością sowicie by ich za to wynagrodził!
Uwielbienie Boga
Mimo tych wszystkich zastrzeżeń, modlitwy o uzdrowienie pochodzące od Boga mają sens, o ile są uwielbieniem Boga w zdrowiu i chorobie, w pomyślności i życiowej próbie; mają sens, o ile prowadzą do wewnętrznej przemiany, pogłębienia życia duchowego i zjednoczenia z Bogiem, a przez to do odkrycia Jego woli. Jeśli Bóg zechce uzdrowić, to Jemu chwała, a jeśli dopuszcza krzyż cierpienia i choroby, to „niech Imię Pańskie będzie błogosławione teraz i na wieki” (Ps 113, 2-3). Doświadczony cierpieniem Hiob, który nie szukał gorączkowo natychmiastowego uzdrowienia, wyznaje z głęboką wiarą: „Dał Pan i zabrał Pan. Niech będzie imię Pańskie błogosławione!” (Hb 1, 21); „Dobro przyjęliśmy z ręki Boga. Czemu zła przyjąć nie możemy?” (Hb 2, 10).
Zobacz całą zawartość numeru ►