Polski piękna twarz
O zagrożeniach dla patriotyzmu, o dziejach wizerunku Matki Bożej Uśmiechniętej z Pszowa i o miłości, której nie można wygnać z ludzkiego serca opowiada ks. prof. Jerzy Szymik, pracownik Katedry Teologii Dogmatycznej i Duchowości w wydziale Teologicznym Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.
2018-10-03
KS. WOJCIECH BARTOSZEK: – Trzy lata temu w „Apostolstwie Chorych” (nr 9/2015) opublikowaliśmy wywiad z Księdzem Profesorem, który był pokłosiem konferencji naukowej dotyczącej cierpienia, organizowanej w Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Śląskiego. Jesteśmy wdzięczni, że kolejny raz przyjął Ksiądz nasze zaproszenie do rozmowy. Tym razem chcemy poruszyć temat patriotyzmu. W maju br. we wspomnianym Wydziale Teologicznym miała miejsce konferencja zatytułowana „Myśląc Ojczyzna... Obywatelskość i patriotyzm w 100. rocznicę odzyskania niepodległości przez Polskę”. Podczas tej konferencji Ksiądz Profesor wygłosił jeden z wykładów. Dlaczego jako teolog dogmatyk podejmuje Ksiądz refleksję nad patriotyzmem?
KS. PROF. JERZY SZYMIK: – Z trzech powodów. Pierwszy powód, praktyczny i prosty: poproszono mnie o to. Było to dla mnie dużym wyróżnieniem, że mogłem znaleźć się wśród utytułowanych prelegentów i wygłosić konferencję przed znakomitym audytorium. Drugim powodem jest moje przekonanie, że temat ten z punktu widzenia teologicznego jest ważny i aktualny. Obserwujemy obecnie renesans wartości patriotycznych, które spotykają się z dwoma rodzajami niebezpieczeństw. Jednym z nich jest skrajny nacjonalizm, a drugim kosmopolityzm. Niestety oba te zagrażające patriotyzmowi nurty, próbują wykorzystać teologię i zaprząc ją do własnych, trefnych wozów. W takiej sytuacji zadaniem teologa – a więc także moim – jest posługa myślenia, rozeznawanie i służba etycznemu dobru właściwie pojętej miłości Ojczyzny, co w czasach biskupstwa i pontyfikatu genialnie czynił Jan Paweł II... I jeszcze trzeci powód, bardzo osobisty: Polska, moja Ojczyzna, jest mi serdecznie droga. Jako człowiekowi, księdzu, profesorowi. Osobisty korzeń tej miłości sięga głęboko w moją rodzinę. Obaj moi dziadkowie walczyli bowiem w powstaniach śląskich o polskość Górnego Śląska. Myślę, że ich ofiara i miłość do Ojczyzny płyną w mojej krwi.
– Z jednej strony jest to patriotyzm mający wymiar walki zbrojnej, z drugiej będący wyrazem troski o małą społeczność, o to, co najbliższe.
– Moi dziadkowie to byli prości ludzie, ale życiowo głęboko mądrzy i religijni. Wielu było takich w tamtych czasach, jak sądzę. Moi przodkowie wiedzieli, co jest ważne i upominali się o to. Walczyli, by oni i ich dzieci nie musieli żyć na rubieżach pruskiego państwa (luterańskiego niejako z definicji), by mieć dostęp do Jasnej Góry, do Krakowa. W mojej rodzinnej miejscowości, w Pszowie, jest sanktuarium Matki Bożej Uśmiechniętej. Znajduje się tam wizerunek Maryi, który jest kopią jasnogórskiego obrazu. Pszowianie przynieśli go z Jasnej Góry na początku XVIII wieku. Chociaż należeli wówczas do monarchii habsburskiej, każdego roku, przed lub po żniwach, wybierali się przez granicę do Matki Bożej. Z jednej z tych pielgrzymek przynieśli w darze dla proboszcza (był chory, nie mógł iść z nimi) obraz zwinięty w rulon. Obraz ten w czasie wędrówki został podniszczony przez deszcz i trzeba go było oddać do renowacji. Wodzisławski malarz Sedlecky, renowator, przemalował twarz Maryi z czarnej na białą, z poważnej na uśmiechniętą i tak powstał wizerunek Pszowskiej Pani. Można więc powiedzieć, że obraz Uśmiechniętej Maryi z Pszowa jest de facto obrazem jasnogórskim, jego kopią przyniesioną 300 lat temu z Częstochowy.
– Wątki patriotyczne były szczególnie bliskie Janowi Pawłowi II, czemu często dawał wyraz w swoim nauczaniu, w owej posłudze myślenia, o której Ksiądz Profesor wspomniał. Czy teologia patriotyzmu Jana Pawła II jest aktualna również dzisiaj, kiedy w naszą codzienność tak bardzo wdzierają się nurty kosmopolityczne i nacjonalistyczne?
– Powiedziałbym, że dzisiaj jest aktualna z wyjątkową intensywnością. To, co Jan Paweł II miał do powiedzenia na temat patriotyzmu, stanowi świetną odtrutkę na oba te rodzaje schorzeń, które dzisiaj, w 2018 roku, patriotyzmowi grożą, a które już wcześniej nazwałem. Patriotyzm w ujęciu Jana Pawła II ma bowiem swoje jednoznaczne zakorzenienie w Bogu. Jeden z przytyków pod adresem polskiej religijności, który jest wyjątkowo niesprawiedliwy i nieprawdziwy mówi, że nie znamy nauczania papieża-Polaka, że wieszamy tylko jego portrety na ścianach i stawiamy mu pomniki. Że Mu tylko klaskaliśmy, a Go nie słuchaliśmy. Nic bardziej błędnego. Gdyby to nauczanie głęboko nie przeszło nam przez serca, umysły i naszą rodzinność, dawno pozwolilibyśmy się zmiażdżyć przez walec sekularyzmu. To, że Polska staje dzisiaj ością w wielu gardłach, jest w dużej mierze zasługą Jana Pawła II. Oczywiście jego przesłanie wciąż trzeba odczytywać na nowo i reinterpretować, bo każde nauczanie jest zanurzone w swoim czasie, ale ono mimo upływu lat, nie straciło nic ze swojej aktualności. I ze swej siły pozytywnego rażenia.
– Które z elementów tworzących teologię patriotyzmu Jana Pawła II uważa Ksiądz Profesor za najważniejsze?
– Trzy wątki. Jan Paweł II w swoim nauczaniu bardzo wyraźnie pokazuje zło nacjonalizmu. Przypomina, że miłość Ojczyzny wchodzi w zakres czwartego przykazania i że jest cnotą moralną miłości do tego, co zostało nam dane w ojcowiźnie. Bóg stworzył nas istotami społecznymi, funkcjonującymi we wspólnotach: w rodzinie, we wsi, w miasteczku, w mieście, w kraju. To wszystko są społeczności, w które zostaliśmy dzięki stworzeniu zakorzenieni i mamy obowiązek miłości wobec nich. Nacjonalizm jest jednak chorobą miłości. To bowiem taka miłość do własnego narodu i Ojczyzny, która jest chora i obraca się w nienawiść do innych narodów i odbiera im prawo do tego samego żaru miłości względem tego, co dla nich ojczyste. Nacjonalizm jest odmianą egotyzmu, czyli uważania siebie za kogoś lepszego od innych, wywyższania się. Drugą skrajnością, której Jan Paweł II również się sprzeciwia, jest – przypomnę – kosmopolityzm, przekonanie, że Ojczyzna nie stanowi żadnej istotnej wartości i że poszczególne narody powinny zostać niejako wchłonięte przez wspólnoty ogólnoświatowe, globalne, multikulturowe. Ale najważniejszym wątkiem w teologii patriotyzmu Jana Pawła II jest w moim przekonaniu fakt, że papież opiera ją na wartościach ściśle teologicznych (stworzenie, wcielenie), ale też na wartościach kulturowych. Mówi wyraźnie, że tym, co tworzy naród są nie tyle wartości etniczne, co kulturowe. Jest to istotna teza, bo strzeże ona miłość Ojczyzny przed ksenofobią i rasizmem. Każdy bowiem, dla którego polskość kulturowa jest droga – niezależnie od tego, jakich ma przodków i jakiej jest rasy – jeśli współtworzy tę kulturę i partycypuje w niej, ma prawo czuć się Polakiem. Według Jana Pawła II to kultura jest wartością narodotwórczą.
– Papież-Polak mówił o tym w roku 1980 podczas historycznego wystąpienia w siedzibie UNESCO, w Paryżu: „Naród jest tą bowiem wielką wspólnotą ludzi, którą łączą różne spoiwa, ale nade wszystko kultura. Naród istnieje z kultury i dla kultury, dlatego właśnie jest ona tym wielkim wychowawcą ludzi do tego, aby bardziej być we wspólnocie, która ma dłuższą historię, niż każdy człowiek i własna rodzina”. Jak mamy dbać o tę kulturę dzisiaj?
– Myślę, że przestrzeniami, w których przekaz kultury jest decydujący są: rodzina, szkoła i Kościół. Obecnie o te trzy przestrzenie toczy się kulturowy i cywilizacyjny bój na śmierć i życie. O ich kształt, tradycję, tożsamość. Wciąż rodzą się pytania o to, w jaki sposób mają/mogą one poradzić sobie np. z indywidualizmem, konsumeryzmem, smartfonizacją kultury i czy/jak mają w nich być obecne wartości ewangeliczne, które by potem kształtowały etos i styl życia poszczególnych osób.
– Nie chciałbym generalizować, ale wydaje się, że Europa Zachodnia dawno już poległa w tej walce. Złożyła broń.
– Wolałbym, żeby to nie była prawda, ale wiele symptomów świadczy o tym, że tak właśnie się stało czy też dzieje. Rodzina, szkoła i wspólnoty kościelne są oskarżane o wszystko. Popularna i coraz bardziej dominująca staje się tendencja, że wszystko jest dobre, byle tylko nie było tradycyjne. Podważana jest fundamentalna prawda o tym, że należy strzec depozytu wiary i Tradycji, który od dwudziestu wieków jest nam dany i zadany. Dzisiaj świat, niestety, wydaje się bardziej skłonny jednostronnie inwestować w coś, co jest nowe i nieznane, niż stać na straży tradycyjnych wartości. „Innowacyjność” jest odmieniana przez wszystkie przypadki (nie tylko w gospodarce i nauce), konserwatyzm i tradycja są na cenzurowanym bez żadnych zastrzeżeń.
– Wielu ludzi, być może także niektórzy czytelnicy „Apostolstwa Chorych”, z pewnością ma za sobą trudne doświadczenie przymusowych przesiedleń z rodzinnych stron na obce tereny i rozstania z najbliższymi. Jak mówić o patriotyzmie w sytuacji takiego okrutnego „wyrwania z korzeniami”?
– Człowiek potrzebuje zakorzenienia, nie może być plewą, którą rozmiata wiatr. Z człowiekiem jest tak, jak z drzewem. Gdy mu się złamie jedną czy drugą gałąź, ono nadal jest w stanie żyć, zielenić się na pozostałych gałęziach i owocować. Ale kiedy odetnie się je od korzenia, nie może się ostać i usycha... Jestem przekonany, że w doświadczeniu wysiedleń i przymusowej rozłąki z najbliższymi decydująca o przetrwaniu była miłość zachowana w sercu. Jej nie da się wyrwać z człowieka. Można przenieść kogoś z jednego końca świata na drugi, ale wartości duchowych, które nosi w sobie, nie można ot tak wyciąć z serca. Na szczęście nie wszystko da się zniszczyć.
– Twórcy Apostolstwa Chorych w Polsce – ks. Michał Rękas i ks. Jan Szurlej, którzy na pewnym etapie swojego życia również doświadczyli bolesnego odejścia z rodzinnych stron – towarzysząc chorym, często zachęcali ich, by swoje cierpienia ofiarowali Bogu właśnie za Ojczyznę, w intencji jej odrodzenia. Zauważamy tutaj połączenie patriotyzmu z wątkami religijnymi, z relacją do Boga.
– Tak. Patriotyzm, podobnie jak żadna wartość, nie może ostatecznie przetrwać bez Boga. Jeżeli z jakiejś wartości wyjmie się Boga, to prędzej czy później ta wartość zacznie chorować i przeradzać się w piekło. Bo piekło jest bezbożnością w stanie czystym. Miłość do Ojczyzny budowana obok Boga albo wbrew Bogu, nie ostoi się, ale z czasem zachoruje i spotwornieje. Między innymi dlatego w patriotyzmie nie może zabraknąć tajemnicy krzyża – tej wartości fundamentalnej, z której jest Polska, a w każdym razie to, co w niej najlepsze. Dochodzi tutaj do głosu ów niezwykły, paschalny związek miłości i bólu, śmierci i życia. Są takie rejony życia, w których nie da się inaczej kochać, jak godząc się na ból. Są takie opowieści, które są możliwe tylko w języku cierpienia.
– Niedawno widziałem wystawę prac Stanisława Wyspiańskiego w Muzeum Narodowym w Krakowie. Wyeksponowano tam między innymi piękny witraż pt. „Polonia”, będący alegorią Polski. Witraż przedstawia leżącą, zgnębioną i cierpiącą kobietę…
– Polska ma wiele pięknych twarzy, ale ta jest jedną z piękniejszych. Paradoksalnie właśnie Polska udręczona, która pamięta o poległych przodkach, która zgadza się na ból, która usiana jest mogiłami, zdaje się być Polską najsilniejszą i najpiękniejszą. Życzę całemu światu, by cmentarze wszędzie wyglądały tak, jak w Polsce – nawiedzane i rozświetlone blaskiem świec. Ta miłość, a wraz z nią zgoda na ból, to jest coś praludzkiego i sięga tajemnicy samego Boga.
– Wracając do Jana Pawła II, warto podkreślić, że wielokrotnie przypominał on o prymacie „być” nad „mieć”, przy czym owo „być” powinno zawsze wiązać się ze służbą i ofiarą z siebie dla dobra drugiego.
– Dzisiaj zauważamy kryzys służby. A przecież miłość domaga się czynów. I powtórzę to, co powiedziałem podczas konferencyjnego wykładu „Myśląc Ojczyzna…”: patriotyzm to nie jest tylko płacenie podatków, walka ze smogiem, kasowanie biletów w komunikacji miejskiej i sprzątanie kup po swoim psie – jak głosi tzw. liberalna narracja. To wszystko jest oczywiście cenne i ważne, ale nie stanowi istoty patriotyzmu. Miłość do Ojczyzny to coś znacznie większego: odpowiedzialność, gotowość oddania się na służbę innym, to dar z siebie, ofiara, żar serca. Miłość to coś więcej niż przyzwoitość, choć przyzwoitość jest prawdziwej miłości konieczną cząstką.
– Dzisiaj niestety chyba coraz bardziej odchodzi się od modelu wychowania w duchu służby.
– Myślę, że niemała jest w tym względzie wina nas, ludzi Kościoła. Jako tacy, w dużej mierze błędnie diagnozujemy przeciwnika. Na przykład zużywamy nieraz duże pokłady energii (doktrynalnej, kerygmatycznej, witalnej) na korygowanie, a czasem i walkę z pentekostalizacją i niektórymi elementami posługi egzorcystów. Tymczasem prawdziwy przeciwnik wkrada się do nas tylnymi drzwiami i to on wyprowadza ludzi z kościołów. Tym przeciwnikiem jest dominująca (anty) kultura lewicowo-liberalna, która działa jak walec, rozjeżdżający głównie młodzież i klasę średnią.
– Tutaj znów mogą przyjść z pomocą osoby starsze i chore, które będą próbowały dotrzeć z przesłaniem patriotyzmu do młodszego pokolenia. Dokonuje się to głównie w rodzinie i przez rodzinę i z pewnością napotyka na wiele trudności. Jak dzisiaj osoby starsze mają wychowywać do patriotyzmu młode pokolenie?
– Myślę, że niezwykle cenna jest już sama ich obecność i świadectwo życia. Cały czas muszą jednak podejmować wysiłek bycia z młodymi, zasypywania przepaści międzypokoleniowej i budowania głębokich relacji. W kontaktach z młodymi trzeba inicjować spotkania, być z nimi i „myśleć do przodu”, podwójnie – za siebie i za nich, też przeskakiwać nad pewną „dzikością” młodości. Po prostu: starszy musi być mądrzejszy, a na pewno cierpliwszy. Osoby starsze i chore mają do dyspozycji jeszcze jeden niesamowity skarb – mogą za tych swoich młodych modlić się i ofiarować za nich cierpienia. Wierzę jednak, że w ludziach młodych, wbrew wielu opiniom, jest wielka wrażliwość na to, co ojczyste i rodzinne. Na potwierdzenie powiem, że na początku maja, w moim rodzinnym domu przeżyłem niezwykłą chwilę. Byłem świadkiem, jak moja 20-letnia siostrzenica razem ze swoim chłopakiem wieszali na domu biało-czerwoną flagę. Obserwowałem tę scenę w ciszy, traktując jako symbol przekazania pałeczki pokoleń, czując radość i nadzieję, że przywiązanie do tego, co ojczyste nie umrze wraz z odejściem naszego pokolenia.
– Bardzo dziękuję Księdzu Profesorowi za rozmowę.
Zobacz całą zawartość numeru ►