Cudowne Boże Narodzenie w moim sercu.
Boże Narodzenie: oto w skromnych warunkach, leży On: Bóg i Człowiek.
2018-12-25
Rozważanie do fragmentu Ewangelii Mt 1, 1-25
Uroczystość Narodzenia Pańskiego
Z mojego pamiętnika:
„Za oknem taka ładna noc. Zresztą wszystko teraz jest takie przejrzyste i piękne. Prawdziwy stan błogosławiony.
Oczekuję lada chwila kolejnego rozwiązania. Datę mam wypisaną na karcie wizyt lekarskich.
Pomimo czekania, zawsze jestem zaskoczona: nie dokończyłam zupy... nie wyjęłam prania... zapomniałam różańca... za mało kochałam...
Widzę cię, maleńki, twarzą w twarz, ale wybacz – nie znam. Jakie to dziwne: nasze dziecko, ale ktoś zupełnie nowy. Twarz nieznajomego przybysza. No tak... bo jesteś jedyny i niepowtarzalny.
Pierwszy znak krzyża na czole.
Mały, maleńki, cały, żywy, CUD.
Musi być jakaś Przyczyna Wyższa, której oddechem jest to dziecko. Otoczone miłością Bożą, w otoczeniu Aniołów, czuwa spokojnie. Widzi to wszystko, co z czasem zaciera się dla oka ludzkiego. Przynosi CISZĘ.
Nie przegląda nerwowo przeszłości, ani nie tworzy wybitnej przyszłości. Żyje tu i teraz i dlatego – tak myślę – spotyka Boga w każdej minucie swojego istnienia.
Jest dla nas rodziców DAREM. Dziecko wychowuje nas do Prawdy i Miłości. Nas, którzy „żyjemy w łonie Ojca, do momentu, gdy w błysku Apokalipsy wyjdziemy z niego wraz z całym stworzeniem” (Carlo Caretto).
---------
Boże Narodzenie: oto w skromnych – dziwnych, jak na taką personę – warunkach, leży Noworodek. Bóg i Człowiek. Na pierwszy rzut oka ludzkie dziecko ubogiej pary. Pomarszczony, bezbronny, ufny, szukający przytulenia swej Matki. Wierzę, że ma ogromną Moc i przyniósł ze sobą Zbawienie, które wypracuje swoją krwią na Krzyżu. Ale to będzie potem...
Zarówno On, Jego matka Maryja i posłuszny Józef żyją tu i teraz.
Zbliżam się do Stajenki. Cóż mam Mu powiedzieć? Maleńki, nowo narodzony chłopczyk, mrużący oczka, drżący, zagubiony w zimnej otwartej przestrzeni zwykłego świata... Czy mogę wylewać żale, zwierzać się, zasypywać problemami, zranieniami? Żadną miarą! Czuję – wspomnianą już – CISZĘ, którą przynosi.
Moja zmęczona życiem, chorobą i Bóg wie czym jeszcze, twarz, rozchmurza się. No i wreszcie się uśmiecham, śmieję i zaczynam nucić, a potem gorąco śpiewać kolędę „Dzisiaj w Betlejem” wraz z całym Kościołem.
Cudowne Boże Narodzenie w moim sercu.