„Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła”
O jakich „owcach” mówi dzisiaj do nas Jezus? Może czeka na kogoś takiego z Twojego otoczenia? A może mówi dzisiaj do Ciebie?
2019-06-28
Rozważanie do fragmentu Ewangelii Łk 15, 3-7
uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa
Jakiś czas temu, dostałam do przeczytania od mojej serdecznej koleżanki z pracy książkę Francine Rivers pt. „Potęga miłości” z komentarzem – na pewno ci się spodoba. Zaczęłam ją czytać z wielkim zainteresowaniem. Ale z powodu natłoku różnych zajęć i zwykłego braku czasu, czasami przeczytałam 10 stron, a czasami tylko 3. Ale kiedy nadeszły ostatnie upały, uznałam, że to najlepszy czas, żeby oddać się lekturze. Pochłonęłam połowę książki w jeden dzień. Książka opowiada historię kobiety – Sary, której życie nie było łatwe, zarabiała na nie w bardzo nieprzyzwoity sposób, a w Boga po prostu nie wierzyła. Ale ten właśnie nieistniejący dla niej Bóg postawił na jej drodze cudownego człowieka, który nie dość, że ją pokochał, zaopiekował się nią, to jeszcze przybliżył do Boga. Dużo czasu minęło, zanim zaufała Im obojgu… Ale jakim zaskoczeniem było dla mnie, kiedy wczoraj przeczytałam list od autorki – ostatni rozdział tej książki, w którym wyjaśnia, dlaczego napisała tę książkę.
Otóż autorka też dopiero w którymś momencie swojego życia odnalazła Boga. Pisze: „z czystej ciekawości wybrałam się do kościoła, o którym mówił nam Eryk (mały chłopiec, który witał nowych sąsiadów). Co miałam do stracenia, skoro i tak nigdzie nie udało mi się znaleźć wewnętrznego pokoju. Okazało się, że nasz mały sąsiad miał rację! Ciepło i miłość, których doświadczyłam w tym kościele od chwili, kiedy tylko stanęłam w drzwiach, natychmiast mnie do nich przyciągnęła. Z pulpitu głoszono Słowo Boże… To był szpital dla pokutujących grzeszników… Zaczęłam zabierać ze sobą dzieci. Potem zaczął chodzi z nami także Rick (mąż)… Moje nawrócenie nie było emocjonalnie przesadnym przeżyciem… Zaczęłam odczuwać niesamowity głód Słowa Bożego. Zaczęłam się modlić…
Pisanie „Potęgi miłości” było dla mnie aktem uwielbienia dla Boga. Byłam przez to w stanie podziękować Bogu za to, że kochał mnie nawet wtedy, kiedy byłam osobą oporną, zbuntowaną, pełną pogardy dla tego, co wtedy rozumiałam jako chrześcijaństwo i pełną lęku przed oddaniem komuś mojego serca”.
Jak idealnie obie bohaterki wpasowały się w moje dzisiejsze rozważanie. Czyż nie o takich „owcach” mówi dzisiaj do nas Jezus? Może czeka na kogoś takiego z Twojego otoczenia? A może mówi dzisiaj do Ciebie?
On zawsze będzie nas szukał, na nas czekał i nam przebaczał. Jak cudownie mieć tego świadomość.