Spotkanie z Ukrzyżowanym

Spotkanie z Ukrzyżowanym z czasem rozrosło się w modlitwę i umocniło moją wiarę.

zdjęcie: Loft Gallery

2019-10-29

Rozważanie do fragmentu Ewangelii Łk 13, 18-21
XXX tydzień zwykły
 
Opowieść pani Teresy:
 
Mieszkam sama. Któregoś ranka przebudziłam się i usiłowałam wstać. Niestety coś działo się z moją głową. Odczuwałam zaburzenia równowagi, a wszystko wokół było rozmyte i spowolnione. Choruję od jakiegoś czasu i liczę się z niespodziankami,ale byłam przerażona. Wezwałam pogotowie przez komórkę, którą zawsze kładę koło poduszki. Zadzwoniłam też do znajomej z sąsiedniego bloku, bo ma klucze. Dzwonienie nie było łatwe, bo przy okazji zauważyłam, że źle widzę. Potem zastanowiłam się, czy nie mam wysokiego ciśnienia i na wszelki wypadek wzięłam dodatkowe tabletki z koszyczka przy łóżku. Teraz myślę, że nie było to mądre posunięcie. Kolejny szpital... Nie chciałam tego. Nie, nie mam nic do służby zdrowia, ale ta nagła zmiana, lęk, niepewność, co dalej.
Ratownik zadawał mnóstwo pytań i denerwował się, bo kręciłam i mataczyłam jak powiedział. Nie rozumiał dlaczego rozpoznałam sobie nadciśnienie i dlaczego biorę tabletki. Zresztą słusznie, bo ja sama nie wiedziałam dlaczego. 
 
W szpitalu leżałam chyba trzy godziny na twardej kozetce. Kozetki są niestety wąskie i cały czas bałam się, że spadnę. Trzy razy przychodziła, a właściwie przybiegała lekarka i głośno myślała co mi jest. Bałam się coraz bardziej. Głowę miałam nie swoją. Wszystko mnie piekło, parzyło i było mi gorąco. Zrzuciłam poduszkę i koc na podłogę, gwałtownie usiadłam i miałam zamiar się rozebrać.
Wtedy, w tym całym moim chaosie, usłyszałam wyraźny głos: Połóż się i pomódl się. Przez moment wydawało się to absurdalne, poza tym nie umiałam się skupić, nie miałam sił ani chęci. Raczej wszystko zdążało w zupełnie innym kierunku. Jednak po chwili, gdzieś w głębi duszy podjęłam decyzję, że to zrobię. Położyłam się spokojnie. Przechodząca pielęgniarka podniosła pościel z podłogi. Spróbowałam wydobyć z siebie jakąś modlitwę. Zdrowaś Mario...– nie wiedziałam, co dalej, Ojcze nasz.... koniec... Niespodziewanie, jakby oczami  wyobraźni (a może faktycznie wisiał na ścianie) zobaczyłam krzyż  i wiszącego na nim Jezusa. Z tego krzyża  spadła na mnie jedna łza... Zapytałam zdziwiona: Jezu, dlaczego Ty płaczesz? To był moment kiedy przyszło zrozumienie, że On jest ze mną w tym cierpieniu, że co prawda nie daje mi uzdrowienia, ale cierpi ze mną, towarzyszy i głęboko współczuje. Taka łaska, nie wiem za co. Ja tylko podjęłam decyzję w sercu, że się pomodlę, a właściwie nic nie zrobiłam. Jestem grzesznym człowiekiem i po ludzku wiele w życiu mi nie wyszło. A On Bóg, bierze wszystko na swoje barki.
Potem już szło ku dobremu: badania, leki, diagnoza, życzliwy personel i trochę stabilizacji w chorobie. Spotkanie z Ukrzyżowanym z czasem rozrosło się w modlitwę i umocniło moją wiarę”.

Autorzy tekstów, Kumor-Głodny Teresa, Rozważanie

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 24.11.2024