Zaprosić biednych i obcych?
Przecież nie jestem żadną instytucją charytatywną, więc niby dlaczego mam zacząć tak postępować?
2019-11-04
Rozważanie do fragmentu Ewangelii Łk 14, 12-14
XXXI tydzień zwykły
Panie Jezu, chyba zwariowałeś, chyba coś ci się pomieszało. Kiedy będę świętował swoje urodziny, to zamiast zaprosić swoją rodzinę, najbliższych, mam przyjąć do siebie obcych? Przecież to z moją rodziną chcę świętować ten wyjątkowy dzień, przecież poczują się urażeni, jeżeli ich nie zaproszę… Przepraszam, co takiego? Zamiast najbliższych, rodziców, braci, sióstr, dzieci, przyjaciół i znajomych mam zaprosić pod swój dach jakichś przybłędów z ulicy? Przecież ja ich w ogóle nie znam – mogą zrobić mi krzywdę, albo mnie okraść. Takiemu bezdomnemu, to nigdy nie wiadomo co strzeli do głowy… Przecież nie jestem żadną instytucją charytatywną, więc niby dlaczego mam zacząć tak postępować?
I można by tak jeszcze długo kontynuować ten wywód. Siostro, bracie na ile odnalazłeś/odnalazłaś się w tym dialogu z Chrystusem? Tak szczerze, ile z myśli, które zrodziły ci się w sercu po wysłuchaniu tego tekstu jest podobnych?
Jezus chce nas dzisiaj wyciągnąć z naszego bezpiecznego, cieplutkiego światka i pokazać nam, co jest poza nim. Bo łatwo jest spojrzeć na człowieka, któremu się życie z różnych powodów nie udało, nie jak na bliźniego, ale jak na pijaka, wykolejeńca, kogoś, kto sam sobie zawdzięcza stan w jakim się znajduje. Bardzo łatwo tak spojrzeć, mówię to z własnego doświadczenia. Łatwo jest wetknąć takiemu monetę w rękę, czy na odczepnego zrobić kanapkę, żeby się tylko odczepił, potraktować jak powietrze, albo psa, któremu coś tam się rzuca. Czy kiedy pomagam, potrafię w kimś takim dostrzec naprawdę bliźniego, czy tylko kogoś, kto zakłóca mi w mój „święty spokój”?