Przyjaciele Boga
Czym jest świętość? Najlepiej przekonać się o tym, poznając świętych. Mądrością Kościoła był zwyczaj czytania żywotów świętych. W ich biografiach można zobaczyć odbicie świętości samego Boga
2019-11-07
Słowo „święty” w najgłębszym sensie odnosi się do Boga. Aniołowie, a wraz z nimi Kościół w liturgii powtarzają: „Święty, święty, święty jest Pan Bóg Zastępów”. Słowo „święty” oznacza w pierwszym znaczeniu – odmienność, inność, oddzielenie. Bóg jest Kimś Innym niż wszystko to, co nam znane i dostępne. Słowo „święty” wyraża istotę Boga, Jego sacrum, pełnię, wielkość, tajemnicę.
Święty Bóg w swej dobroci dzieli się swoją świętością z ludźmi. Mówiąc prosto – tylko Bóg może z nas, słabych, grzesznych ludzi zrobić świętych. Ludzie święci świecą Jego światłem. Każdy na swój oryginalny sposób. Prawosławna pieśń mówi, że twarz Chrystusa „lśni w twarzach Jego przyjaciół”. Nikt nie potrafi patrzeć zbyt długo prosto w słońce, bo zostanie oślepiony. Łatwiej nam patrzeć na światło odbite. Poznając życie świętych, poznajemy świętość samego Boga, która przebija w ich słowach, czynach, w ich milczeniu, spojrzeniu, w gestach, także w śmierci.
Kościół wynosząc na ołtarze ludzi świętych, w istocie oddaje chwałę Bogu. Zostawia nam wzory, daje inspirację, zachęca, podpowiada: „tak warto żyć”. Jak zauważa papież Benedykt XVI, święci są naszymi starszymi braćmi i siostrami, którzy biorą nas za rękę i mówią: „jeśli ten i tamten mógł dojść do świętości, dlaczego nie ty?”.
Święci mają mocne życie
Czytając biografie świętych można przyłapać Boga na gorącym uczynku. Świętość przestaje być abstrakcją. Kilka lat temu pisałem regularnie w „Gościu Niedzielnym” krótkie życiorysy świętych wspominanych w liturgii. Starałem się zawsze dotrzeć do prawdziwego człowieka, czasem musiałem zdrapać warstwę pobożnego lukru, który osiadł na ich biografiach. Odkryłem mnóstwo fascynujących, barwnych historii. Świętość to zaprzeczenie nudnego, bezbarwnego życia. To życie pełne mocy. I w istocie najbardziej ludzkie. Jak pisze papież Franciszek, świętość to przeciwieństwo „życia przeciętnego, rozwodnionego i pustego”. To nie jest droga zarezerwowana dla wybranych, to powołanie każdego człowieka.
W biografiach świętych pojawiają się nagłe zwroty akcji, spektakularne nawrócenia (patrz Dobry Łotr, św. Paweł, św. Augustyn), a czasem to życie przypominające łagodne wzrastanie (patrz św. Teresa od Dzieciątka Jezus, św. Jan Paweł II). Wiele biografii świętych to gotowe scenariusze na film. Czy jednak kogoś dziś jeszcze interesują losy ludzi żyjących blisko Boga? Pokazywanie zła i grzechu jest o wiele łatwiejsze niż ukazywanie dobra i świętości. Niestety.
Święci nie spadają z nieba. Chodzą twardo po ziemi, radują się, cierpią, zmagają z przeciwnościami losu, spalają się i umierają. Cokolwiek robią, jakiekolwiek powołanie realizują, starają się żyć po bożemu. Są przyjaciółmi Boga. Jak słoneczniki zawsze szukają Bożego światła. Z Bożej miłości czerpią siłę do pokonania zła i często do heroicznej służby innym.
Święci nie są ludźmi wolnymi od grzechów. To grzesznicy, którzy wiedzą, że potrzebują Bożego Miłosierdzia. Czasem doświadczyli radykalnego zerwania z grzechem, a czasem nawet są blisko Boga od dziecka jak św. Katarzyna ze Sieny czy Mała Tereska. Ale nawet wielcy mistycy doświadczają próby, bywają kuszeni na tysiące sposobów. Święty Antoni Pustelnik, jeden z twórców życia zakonnego, zasłynął między innymi z tego, że mężnie przeciwstawiał się pokusom diabła. Artyści lubili przedstawiać Antoniego w chwili kuszenia. Na tych obrazach można zobaczyć ascetycznego mnicha, którego podczas modlitwy atakują najprzeróżniejsze wizje nakłaniające go do porzucenia Bożej drogi. Nie dziwmy się więc, że bywamy kuszeni nawet w chwili modlitwy czy na Mszy świętej. Życiorysy świętych jasno dowodzą, że nie ma świętości bez duchowej walki. Kto zaczyna wchodzić na drogę doskonałości, będzie doświadczał oporu złego. Często bardzo gwałtownego.
Jak zostać świętym?
Nie ma uniwersalnej recepty na świętość. Każdy z nas ma do dyspozycji inne możliwości. Mamy inne powołania. Jeden ma zdrowie, inny go nie ma. Ale nawet choroba lub inny rodzaj cierpienia może stać się drogą do świętości. Wszystko zależy od tego, czy człowiek idzie do nieba po tej drodze, którą Bóg mu daje, czy marudzi, że inni dostali lepsze możliwości. Papież Franciszek w adhortacji poświęconej powołaniu do świętości „Gaudete et exsultate” zwraca uwagę na pięć cech świętości aktualnych w kontekście współczesnej kultury.
1). „Pierwsza z tych wielkich cech, to stała koncentracja na Bogu i mocne trwanie w Tym, który kocha i wspiera”, pisze papież. Trwanie w Bogu rodzi wytrwałość zwłaszcza w chwilach przeciwności. W chorobie lub w innych trudnych okolicznościach życia trzeba sobie powtarzać: „Jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam” (Rz 8, 13). Świętość to budowanie życia na Bogu, czyli na skale, nie na piasku ludzkich ambicji czy wyobrażeń. Z Boga płynie siła do cierpliwego zwyciężania zła dobrem.
2). Na drugim miejscu Franciszek wymienia radość i poczucie humoru. Papież wyjaśnia, że nie chodzi o powierzchowną wesołkowatość płynącą z chwilowych przyjemności. Chodzi o radość płynącą ze zgody na to, co daje nam Bóg oraz o radość dzielenia się tym, co posiadamy. Święty Tomasz Morus, ścięty na rozkaz króla Henryka VIII za wierność Kościołowi, słynął z dobrego humoru. Żartował nawet z katem, by uważał na jego wąsy, kiedy będzie wykonywał wyrok. Ten angielski męczennik sumienia jest autorem modlitwy o dobry humor. Warto ją przytoczyć: „Panie, obdarz mnie dobrym trawieniem, a również czymś, co mógłbym strawić. Daj mi zdrowie ciała i dobry humor, by móc je zachować. Daj mi, Panie, duszę prostą, która potrafi uznać za skarb wszystko, co jest dobre i która nie zlęknie się widokiem zła, ale raczej znajdzie sposób, by doprowadzić wszystko na swoje miejsce. Daj mi duszę, która nie zazna nudy, zrzędzenia, westchnień, lamentów i nie pozwól, bym zbytnio martwił się zawalidrogą, która nazywa się «ja». Daj mi, Panie, poczucie humoru. Udziel mi łaski zrozumienia żartu, by odkryć w życiu trochę radości i by móc użyczyć jej innym”. Jak widać, humor i mądrość życia idą w parze.
3). Kolejną ważną cechą świętych, wskazaną przez papieża, jest odwaga i gorliwość. Dobro musi być odważne, inaczej pozostanie tylko w sferze myśli czy marzeń. Jako przykład niech posłuży św. Weronika. Aby podejść do Chrystusa i obetrzeć Jego twarz, musiała przełamać lęk, wyjść z tłumu. Inne pobożne kobiety przy drodze krzyżowej tylko płakały. Wszyscy męczennicy są najlepszym świadectwem męstwa, bez którego niemożliwa jest wierność. Święty nie wpada w rutynę, nie ucieka przed zadaniem jak biblijny Jonasz. Święci to ludzie, w których płonie ogień, o którym Jezus mówił, że przyniósł go na ziemię i pragnie, by już zapłonął. Wielu z nich ma odwagę poszukiwania nowych dróg, nowych sposób głoszenia Ewangelii jak św. Franciszek czy św. Dominik, którzy zapoczątkowali drogę tzw. zakonów żebraczych.
4). Aby zostać świętym konieczna jest wspólnota Kościoła. Nie można dążyć do świętości w pojedynkę. Bóg sam jest wspólnotą Osób. Jeśli chcemy stawać się do Niego podobni, to musimy budować z innymi komunię. Nie można dojść do świętości, licząc tylko na siebie i Boga, nie uwzględniając innych ludzi. Dla małżonków droga do świętości wiedzie przez sakrament małżeństwa i życie rodzinne. Potrzebujemy także wspólnoty wiary (parafia, grupa modlitewna, ruch odnowy Kościoła), która wspiera nas, gdy słabniemy w drodze. Jakiś rodzaj wspólnoty tworzą także ludzie chorzy. Cierpienie zbliża do siebie ludzi. Niektórzy mówią nawet o „niewidzialnym zakonie”, który łączy ludzi starszych, chorych, którzy swoje cierpienie ofiarują Chrystusowi. Trzeba w tym punkcie wspomnieć też o tym, że Kościół nieraz uwiera ludzi świętych w tym sensie, że nie zawsze znajdują oni zrozumienie u kościelnych przełożonych. Ale święci są pokorni. Wiedzą doskonale, że odnowa Kościoła nie dokonuje się przez rewolucję, przez burzenie porządku czy przekonanie, że „ja wiem lepiej”. Cechą świętości jest cierpliwe poddawanie siebie weryfikacji Kościoła. Przykład tego dał np. św. ojciec Pio. Wiele razy ludzie Kościoła okazywali mu nieufność, kwestionowali jego stygmaty i inne duchowe dary. On znosił to bez słowa sprzeciwu. Kochał Kościół i rozumiał, że akceptacja pewnych prorockich darów przez władze kościelne wymaga czasu.
5). Nieustanna modlitwa i adoracja. Nie da się być świętym bez modlitwy. Święty Jan od Krzyża zalecał, aby „starać się chodzić zawsze w obecności Pana”. Chodzi o łączenie modlitwy z codziennością: „Staraj się trwać zawsze w modlitwie i pośród zajęć fizycznych nie zaniedbuj jej. Czy jesz, czy pijesz, czy rozmawiasz, czy cokolwiek innego czynisz. Staraj się tak postępować, by pragnąć Boga i kierować ku Niemu uczucia swego serca”. Papież przywołuje klasyczną definicję modlitwy św. Teresy z Ávila. Według słynnej karmelitanki, modlitwa „nie jest niczym innym, jak nawiązywaniem przyjaźni, podejmując wielokrotnie nawiązywanie jej sam na sam z Tym, o którym wiemy, że nas miłuje”. „Chciałbym podkreślić – komentuje papież – że modlitwa nie jest zarezerwowana tylko dla nielicznych uprzywilejowanych, ale dostępna dla wszystkich, ponieważ «wszyscy potrzebujemy tego milczenia przenikniętego obecnością adorowanego Boga»”.
Święci z sąsiedztwa
Są święci, którzy zostali oficjalnie wyniesieni na ołtarze przez Kościół. Ale oprócz tych błogosławionych i kanonizowanych jest jeszcze cała rzesza „anonimowych” świętych. O ich świętości wie sam Bóg i wiedzą ich bliscy. Franciszek nazywa ich „świętymi z sąsiedztwa”.
Zwykle nie robią oni zamieszania wokół własnej osoby, są skromni. Jeśli się jednak dobrze rozejrzymy wokół siebie, na pewno ich dostrzeżmy. To ludzie, którzy mają w sobie Boży blask. Żyją w obecności Boga. Zaciskają dłonie na różańcu, przed snem klękają do pacierza, mają swoją ulubione miejsce w kościele. Modlitwa jest dla nich jak łyk świeżej wody, jak powietrze konieczne do życia. Nie narzekają na swój los, ale pokornie niosą krzyż swoich obowiązków, chorób, trudów, starości. Proza życia staje się ich drogą do Boga. Żyją bez pretensji, że nie zasłużyli na lepszy los. Widzą dobro w najmniejszych rzeczach i dlatego są wdzięczni. Potrafią się cieszyć wschodem i zachodem słońca. Nie dopada ich zgorzknienie. Czasem płaczą, ale szybko ocierają łzy. Nie dezerterują w chwilach próby. Wiedzą, co to wierność. Żyją dla innych.
Pisał ks. Jan Twardowski: „najpierw można wyglądać na świętego, ale nim nie być, potem nie być świętym ani na świętego nie wyglądać, aż wreszcie być świętym, ale tak, żeby tego wcale nie było widać – bo dopiero na samym końcu święty staje się podobny do świętego”. W uroczystość Wszystkich Świętych warto pomyśleć o świętych. I tych oficjalnych, i tych z sąsiedztwa. Warto mieć przyjaciół, którzy są przyjaciółmi Boga. Bo ostatecznie każdy z nas ma stać się świętym. Nie bójmy się tego. Bo być sobą, w najgłębszym sensie, to być świętym.
Zobacz całą zawartość numeru ►