Sądzeni z miłości
W Jezusowym rozumieniu ta miłość nie jest jakąś abstrakcyjną postawą wobec świata, ale ma bardzo konkretny wymiar i sprowadza się do konkretnych uczynków.
2020-03-01
Rozważanie do fragmentu Ewangelii Mt 25, 31-46
okres Wielkiego Postu
Wiele słów padło w historii chrześcijaństwa na temat opisanego w dzisiejszej Ewangelii Sądu Ostatecznego. Pokolenia teologów usiłowały odpowiedzieć na pytanie: „jak to będzie?”. Zdecydowaną większość czasu sztuka i teologia ukazywały Sąd Ostateczny nie tylko jako rzeczywistość zamykającą historię świata, ale jako nieubłagany i straszny koniec, którego należy się obawiać. Ostatnie dekady przyniosły zmianę postrzegania wspomnianej rzeczywistości. W pewnym sensie w tych nowych koncepcjach Pan Bóg przestał być Sędzią, a stał się Punktem Odniesienia, względem którego, to człowiek będzie osądzał samego siebie.
Nie chciałbym dzisiaj zajmować stanowiska i roztrząsać wszystkich „za” i „przeciw”, oceniać, która koncepcja może być bliższa prawdzie. Kiedyś na pewno się dowiemy. Warto jednak na tą abstrakcyjną rzeczywistość spojrzeć z praktycznej strony. Jezus zapowiada nam dzisiaj, co będzie przedmiotem sądu. Miłość. Ostatecznie, sądzeni będziemy z miłości. Nie jest to myśl odkrywcza – pewnie wielokrotnie słyszeliśmy już to zdanie. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że w Jezusowym rozumieniu ta miłość nie jest jakąś abstrakcyjną postawą wobec świata, ale ma bardzo konkretny wymiar i sprowadza się do konkretnych uczynków.
W pierwszym tygodniu Wielkiego Postu warto zrobić sobie rachunek sumienia właśnie w oparciu o tą Ewangelię. Po której stronie przyszło by mi stanąć, gdyby sąd odbył się teraz?