Autostrada do Nieba
Zmarły zaledwie 14 lat temu włoski nastolatek Carlo Acutis zostanie beatyfikowany 10 października br. w Asyżu. Jego proces beatyfikacyjny był jednym z najkrótszych procesów ostatnich lat.
2020-09-10
Wcześnie osiągnąwszy dojrzałość, w niczym innym szczęścia nie upatrywał, jak tylko w Eucharystii i adoracji Najświętszego Sakramentu. Codziennie przyjmował Komunię świętą i co tydzień się spowiadał, nawet grzechy powszednie uważając za ciężar dla duszy. Wobec kolegów – równych wiekiem, ale młodszych wiarą – wielokrotnie dawał świadectwo niezachwianej pewności prawd, które wyznawał. W wieku, w którym chłopcy zwykle skłaniają się ku błahym zajęciom, on czytał dzieła o czyśćcu i modlitwy swoje ofiarował za cierpiące tam dusze. Choć pochodził z zamożnej rodziny, nigdy się nie wywyższał nad innych i nie było równego mu w dbałości o los najbiedniejszych. Jeśli kiedykolwiek wpadał w gniew, to tylko wówczas, gdy rodzice kupowali mu kolejne ubrania, zamiast oddać pieniądze potrzebującym. Od najmłodszych lat przejawiał szczególne nabożeństwo do Maryi, radząc wszystkim, by każdego dnia odmawiali Różaniec. Mając 15 lat, nagle zachorował. Całe swoje cierpienie ofiarował za Kościół i Ojca świętego. Zaledwie kilka dni po diagnozie ostrej białaczki odszedł do Wieczności.
Mniej więcej tak mogłaby brzmieć historia Carla Acutisa – jeszcze sługi Bożego, a już wkrótce błogosławionego – gdyby spisywał ją któryś z autorów dawnych, klasycznych żywotów świętych. Jego historię napisała jednak współczesność, która jak się okazuje również rodzi wielu świadków Chrystusa, wykorzystując do tego nowoczesne środki.
Mały zbawiciel
Carlo Acutis urodził się w 1991 roku w Londynie. Jego rodzice są Włochami, a w stolicy Wielkiej Brytanii mieszkali przez pewien czas z powodu pracy. Matka – Antonia, córka niewierzącego intelektualisty, przed laty nie była zbyt gorliwą katoliczką. Okazjonalnie bywała w kościele, zwykle z racji jakichś ważnych wydarzeń reigijnych w rodzinie – chrztu albo bierzmowania. Ojciec – Andrea, syn Polki, pojawiał się w kościele częściej, ale dużo pracował, więc też nie miał zbyt wiele czasu ani dla Boga ani dla swojej rodziny.
Co w takim razie sprawiło, że Carlo tak gorliwie i radykalnie zwrócił się ku Bogu? Z kogo brał przykład? Na te pytania w jednym z wywiadów odpowiedziała jego mama: „to tajemnica. Był taki już jako 3-latek. Był zdolny, inteligentny i zadawał tak głębokie pytania, że sama poczułam pragnienie, żeby pogłębić moją wiarę. Mogę powiedzieć, że Carlo był dla mnie małym zbawicielem, bo dzięki niemu przybliżyłam się do Boga”.
Miłość do Eucharystii
Państwo Acutisowie przenieśli się z Londynu do Mediolanu. To tu Carlo chodził do szkół, w tym do liceum o profilu klasycznym. Uwielbiał grać w piłkę, choć nie szło mu to zbyt dobrze, pewnie z powodu nadwagi. Znacznie lepiej radził sobie z informatyką. Można powiedzieć, że był komputerowym geniuszem. Carlo w dzieciństwie bawił się w informatyka. Jako nastolatek dorównywał studentom tego kierunku, chociaż nie chodził na żadne zajęcia. Obsługiwał programy, ucząc się ich jedynie z książek. Sam programował i tworzył strony internetowe. Jego dziełem jest serwis miracolieucaristici.org. Można tam znaleźć materiały o cudach eucharystycznych na całym świecie, w tym – dodane już po śmierci Carla – opisy zdarzeń w Sokółce i Legnicy. Strona jest dostępna w 16 językach, w tym po polsku, arabsku i w suahili.
Carlo chciał, żeby ludzie naprawdę zrozumieli, że Eucharystia nie jest tylko symbolem. Dlatego właśnie samodzielnie stworzył stronę internetową, którą odwiedza obecnie 100 tysięcy użytkowników miesięcznie.
Sam Carlo przystąpił do Komunii świętej jako 7-latek, czyli 2 lata wcześniej niż inni. Aby to zrobić, zdał egzamin przeprowadzony przez abp. Pasquale Macchiego, byłego sekretarza papieża Pawła VI. Później Carlo przyjmował Eucharystię prawie codziennie. Nazywał ją swoją autostradą do nieba, a nawiązując do słów modlitwy eucharystycznej, mówił: „im więcej Eucharystii przyjmujemy, tym bardziej stajemy się podobni do Jezusa i już na tej ziemi mamy przedsmak raju”. Po Mszach zostawał jeszcze na długie chwile w kościele, żeby adorować Najświętszy Sakrament.
Carlo twierdził, że kompasem naszego życia winny być słowa Boga, z którymi musimy stale się mierzyć, by iść w kierunku Nieba. Jednakże, by dojść do tak chwalebnego Celu, potrzebujemy specjalistycznych środków: sakramentów i modlitwy. Carlo często zastanawiał się, dlaczego powstają kilometrowe kolejki, w których ludzie stoją godzinami, by zobaczyć np. koncert muzyki rockowej lub film, ale nikt nie ustawia się w takich kolejkach do Jezusa w Eucharystii. Tłumaczył, że ludzie po prostu nie zdają sobie sprawy z tego, co tracą, bo w przeciwnym razie kościoły byłyby tak pełne, że ciężko byłoby wejść do środka. Żarliwie powtarzał, że w Przenajświętszym Sakramencie Jezus jest obecny w taki sam sposób, jak 2000 lat wcześniej, w czasach Apostołów, z tą różnicą, że wówczas, by zobaczyć Jezusa, ludzie byli zmuszeni ciągle się przenosić, podczas gdy my, obecnie, mamy dużo więcej szczęścia, bo możemy Go znaleźć w dowolnym kościele blisko domu.
Carlo był też bardzo oddany Maryi. Zawierzył Jej swoją czystość. Mówił, że Matka Boska to jedyna kobieta jego życia. Żartował, że modlitwa różańcowa to najbardziej romantyczne spotkanie, jakie można sobie wyobrazić. Wielką czcią darzył też św. Franciszka. Kochał zwierzęta (w domu miał 4 psy i 2 koty), ale przede wszystkim dbał o biednych. Pracował jako wolontariusz u ojców kapucynów, którzy prowadzili jadłodajnię dla ubogich. Rozdawał też swoje kieszonkowe jako jałmużnę. Carlo kochał św. Franciszka całego, chciał żyć tak jak on.
Nie zmarnował ani chwili
Pewnego dnia Carlo zachorował. Lekarze zdiagnozowali u niego świnkę. Gdy leżał chory w domu, powiedział: „wszystkie cierpienia, które będę musiał znieść, ofiaruję Panu Jezusowi w intencji papieża i Kościoła, abym mógł uniknąć czyśćca i pójść prosto do nieba”. Krótko potem trafił do szpitala. Okazało się, że nie była to świnka, a białaczka limfatyczna typu M3, bardzo trudna do wyleczenia. Kiedy lekarz zapytał go, czy cierpi, Carlo odparł, że wielu ludzi cierpi o wiele bardziej. Tuż przed śmiercią powiedział do swojej mamy: „umieram szczęśliwy, ponieważ nigdy nie zmarnowałem ani minuty mojego życia na rzeczy, które nie podobają się Bogu”. Jego choroba trwała tylko półtora tygodnia. Zmarł 12 października 2006 roku, mając zaledwie 15 lat. Był na to jednak przygotowany. Do dzisiaj w serwisie You Tube można znaleźć nagranie, w którym mówi o swoim przeczuciu dotyczącym tego, co się stanie: „przytyłem do 60 kilogramów i jestem przeznaczony na śmierć. Umieram”. Na nagraniu jest uśmiechnięty, ale nie w taki sposób, jakby żartował. Film powstał w sierpniu 2006 roku, a więc 2 miesiące przed jego śmiercią, natomiast matka Carla dopiero po jego śmierci znalazła to nagranie w komputerze.
Sława świętości
Po śmierci Carla wiele osób poczuło potrzebę spisania swoich wspomnień o nim, a inni zapowiadali, że będą prosić Boga za jego wstawiennictwem podczas modlitwy. Nietrudno było udowodnić, że chłopak faktycznie umierał w opinii świętości. Podczas jego pogrzebu kościół wypełnił się ludźmi różnych religii. Jeszcze za życia Carla pewien hinduista imieniem Rajesh, należący do braminów, czyli najwyższej kasty w swojej społeczności, przyjął chrzest, poruszony świadectwem jego wiary.
Proces beatyfikacyjny nastolatka z Włoch rozpoczął się w Mediolanie w lutym 2013 roku – zaledwie 7 lat po jego śmierci. Zgromadzony wówczas materiał trafił do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych w 2016 roku, a już w 2018 roku papież podpisał dekret o heroiczności cnót Carla. Wystarczył nieco ponad rok, by zdążyły się zebrać komisje badające autentyczność cudu za jego wstawiennictwem i już 23 lutego 2020 roku papież Franciszek zatwierdził go oficjalnie.
Tempo przebiegu tego procesu wynikało częściowo z tego, jak szybko sława i przekonanie o świętości Carla rozprzestrzeniały się w świecie. Już od chwili jego śmierci ludzie zaczynali przyzywać jego wstawiennictwa w swoich modlitwach. Przykładem może być historia kobiety chorej na nowotwór, która przybyła na jego pogrzeb i już wtedy modliła się o cud. Została uzdrowiona. Podobnie inna kobieta została wysłuchana, gdy przyzywała wstawiennictwa Carla, modląc się o dziecko.
Cud, który utorował drogę do beatyfikacji Carla Acutisa wydarzył się w Brazylii i dotyczył młodego chłopaka. Zdiagnozowano u niego genetyczną chorobę trzustki o szybkim przebiegu, zagrażającym życiu. Zaprzyjaźniony z rodzicami chorego chłopca kapłan zaproponował im odmawianie nowenny do Carla Acutisa. Po trzech dniach chory chłopiec poprosił o jedzenie, a po kilku tygodniach okazało się, że jego trzustka jest całkowicie zdrowa. Kolejne komisje lekarskie potwierdziły niewytłumaczalny naukowo charakter tego wydarzenia.
Beatyfikację Carla zaplanowano na 10 października br. w bazylice św. Franciszka w Asyżu. Informację tę potwierdził prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, kardynał Angelo Becciu.
Zobacz całą zawartość numeru ►