Fides et ratio kapelanii szpitalnej w czasie epidemii

Za doprowadzenie ludzi do zbawienia odpowiada cała wspólnota Kościoła, ale w pierwszym rzędzie to zadanie spoczywa na duszpasterzach, a wobec ludzi chorych – na kapelanach.

zdjęcie: www.szafarze.blox.pl

2020-12-27

Epidemia mocno przebudowała życie społeczne, a także – kościelne. W czasie pełnego zamknięcia życia społecznego (lockdown), które miało miejsce w marcu i kwietniu, nastąpiło prawie całkowite zawieszenie wspólnotowego życia Kościoła. Potem, gdy zaczęto stopniowo znosić obostrzenia, życie wspólnoty kościelnej próbowało, przynajmniej częściowo, wracać do swojego rytmu. Pod koniec października wraz z natężeniem epidemii znów rozpoczęły się różnego typu ograniczenia, także dotykające życia religijnego.

Epidemia – czyli trudne i stale zmieniające się okoliczności

W sposób szczególny epidemia wpłynęła na kształt posługi kapelanów szpitalnych. W czasie głębokiego lockdownu, w celu ochrony przed zakażeniem, w większości placówek została ona całkowicie zawieszona. Zrezygnowano z obchodu chorych po salach oraz ze sprawowania w kaplicach Mszy świętych z udziałem chorych. Jedyna rzecz, która pozostała to gotowość duszpasterzy do przybycia na wezwanie do chorego umierającego. Potem, gdy niektóre obostrzenia odmrażano, sytuacja duszpasterska zaczęła się powoli zmieniać. Jednak nowe ograniczenia znów sytuację komplikują. Stan obecny w poszczególnych placówkach szpitalnych jest mocno zróżnicowany. W większości kaplic sprawowane są Msze święte, w niektórych szpitalach powrócił regularny obchód chorych. W wielu jednak miejscach ten systematyczny obchód nie został przywrócony. Nie wiadomo też, jak będzie się rozwijała sytuacja epidemiczna w kraju i w Europie. Charakterystyczne jest jednak to, że w niektórych szpitalach, i to nawet – jak się okazuje – tzw. szpitalach jednoimiennych, posługa kapelańska była realizowana regularnie i praktycznie w tym samym kształcie, co przed epidemią, jedynie ze zwiększonymi środkami ostrożności i zabezpieczeniami sanitarnymi. Może zrodzić się pytanie: z czego wynikają aż tak duże różnice? Odpowiedź nie jest prosta. Warto tu tylko wskazać na niektóre aspekty sprawy. Okazuje się, że bardzo wiele zależy od osobistego zaangażowania samych kapelanów szpitalnych i ich determinacji w szukaniu sposobu dotarcia do jak największej ilości chorych. Wielu kapelanów podjęło rozmowy z kierownictwem szpitali i rozmowy te zaowocowały przywróceniem ich posługi. Bardzo wiele bowiem zależy od życzliwości ze strony odpowiedzialnych za szpitale oraz od ich zrozumienia misji Kościoła przy łóżku chorego. Stan epidemii ukazał też brak istnienia państwowego statutu kapelana szpitalnego i precyzyjnego opisania obecności kapłana w zespole terapeutycznym.

Fides et ratio – czyli całościowe podejście do człowieka chorego

Przy łóżku chorego spotykają się fides et ratio, czyli wiara i rozum. I jedno i drugie otrzymaliśmy w darze od Pana Boga. I jedno i drugie służy pełnemu rozwojowi człowieka. Rozum otrzymał człowiek między innymi po to, bo dzięki niemu poznawał prawa natury, dokonywał nowych odkryć, także w dziedzinie medycznej. To dzięki ludzkiemu rozumowi mamy lekarstwa na coraz to nowe choroby. Obecnie naukowcy pracują nad odkryciem lekarstw i szczepionek przeciw koronawirusowi. Ludzka wiedza umożliwia także odkrycie form ochrony przed wirusem, czyli uruchamia szeroko rozumianą profilaktykę. Wszystko ma służyć ludzkiemu salus, czyli zdrowiu, zarówno w wymiarze indywidulanym jak i publicznym. Lekarze i cały personel medyczny służą ludzkiemu zdrowiu, zgodnie z zasadą „Salus aegroti suprema lex” tzn. „Zdrowie chorego najwyższym prawem”. Lekarz niesie lekarstwa, by przywracać zdrowie. Niesienie zdrowia jest najwyższym prawem i obowiązkiem lekarza. Wiara jest darem Bożym budującym naszą więź z Bogiem. Wiara umacnia człowieka w trudnych doświadczeniach, szczególnie w sytuacji choroby. Dodaje człowiekowi sił, aby przezwyciężyć cierpienia i nieraz to ona sprawia, że człowiek szybciej wraca do zdrowia (salus).

Wiara pozwala także spojrzeć na ludzkie życie szerzej i głębiej. Pozwala dostrzec, że poza życiem doczesnym, kruchym i przemijającym (co szczególnie uwidoczniła epidemia), rozciąga się życie wieczne, które jest ostatecznym celem i spełnieniem ludzkiej egzystencji. Wiara prowadzi zatem ostatecznie do zbawienia. Co ciekawe, w języku łacińskim zbawienie, jest określane tym samym słowem, co zdrowie – salus. Za doprowadzenie ludzi do zbawienia odpowiada cała wspólnota Kościoła, ale w  pierwszym rzędzie to zadanie spoczywa na duszpasterzach, a wobec ludzi chorych – na kapelanach. I do nich można odnieść zasadę „Salus aegroti suprema lex”. Jednak należy ją przetłumaczyć zgodnie z drugim znaczeniem słowa salus: „Zbawienie chorego najwyższym prawem”. Kapelan niesie Komunię świętą, która jest pokarmem na życie wieczne. Niesienie zbawienia jest najwyższym prawem i obowiązkiem kapelana.

W stosowaniu przywołanej wyżej normie fides et ratio potrzebna jest równowaga. Warto o tym pamiętać, gdyż istnieje niebezpieczeństwo zaniedbania lub zlekceważenia jednej albo drugiej strony. Te zaniedbania uwidaczniają się w czasie epidemii. I tak, jedni doceniają wartość jedynie ludzkiego rozumu i mówią, że tylko i wyłącznie nim należy kierować się w życiu. W imię potęgi umysłu człowieka rodzi się przekonanie, że ludzka wiedza i działania rozwiążą wszystkie problemy. Kierujmy się – mówią – jedynie ludzkim rozumem, a rozwiążemy wszystkie trudności w sferze ochrony, profilaktyki i leczenia wirusa. Wiara jest nam niepotrzebna. I w imię takiego podejścia obecność Kościoła, czy konkretnie kapelana, nie jest potrzebna przy łóżku chorego. Może stanowić co najwyżej zagrożenie, gdyż może spowodować jakieś zakażenia. Tylko, że to właśnie epidemia pokazała ludzką bezradność wobec wirusa, ograniczoność działań społecznych. A szczepionki nie odkryto do dnia dzisiejszego. Inni z  kolei mówią odwrotnie: wystarcza wiara w Opatrzność Bożą, modlitwa i sakramenty. Mówią nawet więcej: niepotrzebna jest ochrona, leczenie, profilaktyka przed wirusem. Takie osoby zapominają, że rozum jest darem Pana Boga, a dla życia społecznego mogą wręcz stanowić zagrożenie. Jeśli bowiem twierdzą, że ochrona przed zakażeniem nie jest konieczna, to sami nie będą się zabezpieczać i w ten sposób mogą stać się potencjalnym źródłem zakażenia.

Epidemia w sposób szczególny uwidoczniła konieczność połączenia wiary i rozumu. Zasada fides et ratio zawsze była pielęgnowana w chrześcijaństwie, a bardzo mocno przypomnieli o niej papieże: św. Jan Paweł II, który napisał encyklikę o takim właśnie tytule, oraz Benedykt XVI, który będąc jednym z najwybitniejszych teologów ostatnich czasów, w całym swoim nauczaniu wskazywał na konieczność współpracy wiary i rozumu. Szczególnym miejscem tej współpracy może i powinno być łóżko chorego.

Maksymalizacja duszpasterstwa i zabezpieczeń

Jak zatem powinna wyglądać posługa kapelańska w czasach epidemii? Wydaje się, że u jej podstaw może leżeć pewna szczegółowa zasada wynikająca z przywołanej wyżej normy fides et ratio. Zasada mogłaby mieć takie brzmienie: maksymalnie ofensywne duszpasterstwo przy równoczesnej maksymalizacji ochrony siebie i bliźnich przed zakażaniem. Najpierw spójrzmy na drugi człon tej zasady: maksymalizacja ochrony siebie i bliźnich przed zakażaniem. Kapelan posługując chorym, jest w grupie zwiększonego ryzyka: może się od chorych zakazić, ale też sam może wirusa przenieść. A zatem winien być szczególnie wrażliwy na własne bezpieczeństwo. Powinien stosować się do wszystkich szczegółowych przepisów sanitarnych, które na czas epidemii zostały wprowadzone przez daną placówkę. Bez uwzględniania specyfiki poszczególnych placówek warto tu wskazać na niektóre tylko potrzebne zachowania. Na pewno konieczne jest stosowanie (nawet w nadmiarze) środków ochronnych: maseczek, przyłbic, płaszczy ochronnych, rękawiczek, płynów dezynfekujących.

Warto pomyśleć o częstym dezynfekowaniu dłoni, na przykład przy przechodzeniu z oddziału na oddział. Może warto przemyśleć udzielanie namaszczenia chorych jednorazowymi wacikami, które potem należy zniszczyć przez spalenie. Wyrazem minimalizowania prawdopodobieństwa zakażenia się od innych byłoby zdecydowane zredukowanie spotkań księdza, niezwiązanych z duszpasterstwem zwyczajnym. Chodzi o maksymalne ograniczenie zebrań (może da się je przeprowadzić on-line) oraz redukcję czy wręcz zawieszenie życia towarzyskiego (urodzin, imienin, jubileuszy, udziału w przyjęciach). Będzie to na pewno wyrazem współczesnej ascezy. Czy takie zalecenia mają prowadzić do pełnego fobii i lęków zamknięcia się w czterech ścianach własnego mieszkania? Czy ma to prowadzić do pracy duszpasterskiej jedynie w trybie zdalnym, przez telefon czy Internet? Absolutnie nie, choć tryb zdalny może być dużą pomocą pastoralną.

Wielu chorych oczekuje na telefon od swojego duszpasterza. Praktyka pokazuje, że poprzez telefon możliwe jest realizowanie duchowego towarzyszenia. Jednak ani przez telefon ani przez Internet nie jest możliwe udzielenie sakramentów świętych: Komunii, spowiedzi, namaszczenia chorych. Komunia duchowa na pewno pomaga w łączności z Bogiem, jednak realne przyjęcie Pana Jezusa w Komunii świętej pod postacią chleba jest najgłębszym zjednoczeniem z Bogiem. Ostatecznie jednak maksymalizacja ochrony siebie i bliźniego przed zakażaniem ma stać się środkiem do maksymalnie ofensywnego duszpasterstwa w jego podstawowym, czyli ewangelizacyjnym i sakramentalnym wymiarze. Wszystko winno dziać się w dynamice wezwania misyjnego Pana Jezusa: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu” (Mk 16, 15). Głoszenie Ewangelii jest z kolei podstawą do udzielania sakramentów: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” (Mt 28, 19). I tej podstawowej misji służy regularny obchód chorych w salach szpitalnych. Warto do niego wracać. Warto, by kapelani podejmowali rozmowy z osobami odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo szpitali.

Na pewno potrzeba tu wiele taktu, cierpliwości, grzeczności, ale też odwagi, determinacji, zaangażowania oraz wyzbycia się jakichkolwiek kompleksów. To nie jest tak, że podczas gdy lekarz niesie aż tak ważną rzecz jak lekarstwo, to kapelan niesie „tylko” Komunię świętą. Kapłan niesie pokarm podtrzymujący życie wiary, będący umocnieniem na drodze do życia wiecznego.

Oczywiście, sytuacja każdej placówki szpitalnej w  czasie epidemii jest inna i zmienna, tak jak zmienny jest ogólny stan epidemiczny w społeczeństwie. Dlatego też poszczególne rozwiązania duszpasterskie mogą być różne. Jednak kluczowa jest w tym względzie wiara samego kapelana w to, że jego posługa jest najważniejsza, gdyż niesie chorym pomoc w drodze do zbawienia. To powinno rodzić w sercu duszpasterza pragnienie doprowadzenia wszystkich chorych ze swojego szpitala do jedności z Bogiem w Komunii świętej, nawet jeśli w danym momencie rodzą się jakieś trudności i ograniczenia w tym względzie. Jeśli jest tu mowa o dynamicznym duszpasterstwie w jego wymiarze podstawowym, to chodzi o to, by podkreślić, że w czasie epidemii jeszcze radykalniej należy stosować znaną skądinąd zasadę pastoralną, zgodnie z którą duszpasterstwo zwyczajne ma pierwszeństwo nad duszpasterstwem nadzwyczajnym. Na pewno można i należy zrezygnować z wielu form duszpasterstwa nadzwyczajnego. Przykładem mogą tu być pielgrzymki autokarowe, z których w czasie epidemii można (a zdaje się, że wręcz należy) zrezygnować. Na pewno należy organizować Msze święte, gdyż Eucharystia jest źródłem i szczytem życia chrześcijańskiego. Można organizować nabożeństwa i wspólne modlitwy, przede wszystkim takie jak koronka do Miłosierdzia Bożego, Różaniec, czy suplikacje, gdyż wspólna modlitwa ma niezwykłą moc i siłę. Jednak równocześnie można zastanawiać się, z których dodatkowych spotkań można ewentualnie zrezygnować.

Zasada maksymalizacji duszpasterstwa przy maksymalizacji zabezpieczeń stanowi też tamę przed poddaniem się tendencji odwrotnej, a mianowicie: minimalizacja duszpasterstwa przy minimalizacji zabezpieczeń. Można bowiem zauważyć u niektórych duszpasterzy lekceważenie środków ochronnych. Równocześnie część z nich, w imię lęku przed zakażeniem, minimalizuje swoje działania duszpasterskie, sprowadzając je jedynie do biernego oczekiwania na wezwanie przez chorego. Pan Jezus powiedział: „idźcie i głoście”, a „nie siedźcie i czekajcie”, aż was poproszą.

Kapelan na pierwszej linii frontu

Rodzi się jeszcze jedna myśl: cały czas podkreśla się, że służba zdrowia jest na pierwszej linii walki z wirusem. To prawda. Dodać trzeba, że na tej linii też znajdują się, choć na innym odcinku, wszyscy naukowcy, którzy pracują nad wynalezieniem szczepionki i lekarstw przeciw nowej chorobie. Jednak trzeba z całym naciskiem podkreślić, że na tej pierwszej linii frontu pracują także kapelani. Oni niosą duchową pociechę i umocnienie, zarówno chorym, jak i lekarzom. Oni przynoszą sakramenty święte, będące pokarmem duchowym na życie wieczne. To jest pierwsza linia walki ze złem, czyli z wirusem, który szkodzi zdrowiu i z grzechem, który szkodzi zbawieniu człowieka. I jak to na froncie bywa: kula może sięgnąć także kapelana, to znaczy, może go dotknąć zakażenie. Wtedy on będzie potrzebował duchowej pomocy i będzie dzielił los tych, których kule (czyli wirusy) sięgnęły wcześniej. Może nawet media napiszą o zakażonym księdzu. Będzie trzeba to wytrzymać, a wspólnota Kościoła na pewno będzie się modliła za swojego duszpasterza. I  już całkiem na koniec: w  100. rocznicę Bitwy Warszawskiej przypominany jest często obraz Jerzego Kossaka. Wiadomo, że jednym z istotnych elementów tego obrazu jest postać ks. Ignacego Skorupki, idącego z krzyżem w pierwszej linii walki. Ten obraz może być dla kapelanów szpitalnych zachętą i mobilizacją, by stać na pierwszej linii walki duchowej, której celem jest duchowe umocnienie w walce z wirusem, a ostatecznie – doprowadzenie każdego człowieka do zbawienia.


Zobacz całą zawartość numeru ►

Autorzy tekstów, Ks. Bartoszek Antoni, Miesięcznik, Numer archiwalny, 2020nr12, Z cyklu:, Kapłan wśród chorych

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 23.11.2024