Rozważanie do fragmentu Ewangelii J 15, 26-16, 4a
VI tydzień wielkanocny
Przychodzę kolejny raz na wizytę do miłego, spokojnego małżeństwa. Małżonek – pan Mieczysław – zwykle siedzi na wypożyczonym medycznym łóżku. Nogi w całości obrzęknięte, olbrzymi brzuch wypełniony guzami nowotworowymi i towarzyszącym im płynem. Tym razem umówiłam się na tzw. punkcję jamy otrzewnowej, aby upuścić nieco płynu i ulżyć choremu. Zabieg w warunkach domowych wymaga ostrożności i trwa prawie dwie godziny. To jest okazja do rozmowy na różne tematy, tak więc gawędzimy. Informuję też o możliwości zaproszenia kapłana z posługą sakramentalną.
Niestety słyszę gniew i sprzeciw. Pan Mieczysław, okazuje się, był wierzący, nawet blisko Kościoła, ale... Wysłuchuję opowieści o złych ludziach, złych księżach i o zakłamanym świecie. Wylewa się zgorzknienie szerokim strumieniem. Przerywam kolejną historię nieprawości. Bezskutecznie usiłuję oddzielić chorego od innych i ukazać jego samotne – tylko z odpowiedzialnością za własne grzechy – wyczekiwanie na Ojca, który oferuje swoją miłość. Ten chory, wspominam to ze smutkiem, zmarł bez pojednania. Mam nadzieję, że Bóg znalazł sposób na to swoje rozczarowane dziecko.
Czytam dzisiejsze Słowo Boże. Zastanawiam się, czy łatwo utracić wiarę ? Czy łatwo załamać się w wierze, jak to nazywa Jezus? Nie raz myślałam nad tym. Można się załamać pod wpływem przeróżnych życiowych wydarzeń, jak i przed najtrudniejszą próbą jaką jest prześladowanie i śmierć za wiarę. To drugie wyzwanie wydaje się zdecydowanie większe, a jednak to grzech własny i cudzy nierzadko wyrządza potężne szkody i staje się próbą ponad siły. Kiedy jesteśmy w tzw. dobrostanie fizycznym, duchowym, materialnym i otoczeni kochającymi ludźmi, często nie znamy siebie, nie wiemy na co nas stać. W żaden sposób nie możemy ręczyć za siebie. Nie wiemy kto i co będzie tą ostatnią kroplą, która przepełniła kielich. Mam wrażenie, że i wiek nie jest bez znaczenia. Młodość dostarcza sił do walki z grzechem, pobudza do działania, pomaga podnieść się kolejny raz, przebaczyć. Inaczej jest w starości; brakuje sił, łatwo machnąć ręką i zgorzknienie staje się główną pokusą, bo przecież już wiem... Trochę jak w rozważaniach Koheleta o tym, że wszystko już było.
Jezus przychodzi i wszystko czyni nowe; podaje nam dwa lekarstwa. Pierwszym z nich to sam Duch Święty, którego trzeba nam nieustannie nawoływać. Paraklet przynosi siedem swoich darów niezależnych od młodości czy starości. Dary te umożliwiają przejście przez najbardziej wyczerpujące wyzwania i to nie naszą mocą, są także wyposażeniem na wszystkie okazje. Drugim lekarstwem są świadkowie wiary, zarówno wielcy święci jak i całe rzesze ludzi wiernie trwających przy Bogu. Jak nabyć te lekarstwa? Myślę, że przez modlitwę i codzienne wybory tego, co robię, z kim przebywam, czego słucham, co oglądam, aby zaprawiać się w walce duchowej. Nie dla każdego jest to proste, ale przecież walczymy na śmierć i życie obok naszego Pana Jezusa Chrystusa, który ostrzega, że to, co najtrudniejsze być może jest wciąż przede mną.