Duchowy siłacz – brat Kalikst Marian Kłoczko

Brat Kalikst miał ogromną siłę fizyczną wynikającą z wykonywania trudnej pracy i zahartowania ciała w dźwiganiu ciężkich belek i desek. Odznaczał się też ogromną siłą duchową.

zdjęcie: archiwum prywatne

2021-06-23

Doświadczenie cierpienia jest wielkim wyzwaniem dla człowieka, który doświadcza utraty sił, pogorszenia stanu zdrowia i uświadamia sobie przemijalność własnego życia. Dlatego tak ważne są motywy nadziei, które pomogą przetrwać ten stan i odnaleźć w sobie pragnienie traktowania swego życia jako daru od miłującego Ojca w niebie. Na drodze uczenia się chrześcijańskiej nadziei potrzebni są świadkowie, którzy pomagają kierować się wiarą w przeżywaniu trudnych wyzwań życiowych. Ich przykład naśladowania Chrystusa pomaga uwierzyć, że w doznawaniu cierpienia można odnaleźć sens, który umacnia człowieka w zmaganiu się z ciężarem choroby i niepełnosprawności. Do postaci, których życie było znakiem nadziei dla wielu ludzi, należy brat kapucyn Kalikst Kłoczko, który umarł w opinii świętości i oręduje za tymi, którzy wzywają jego wstawiennictwa.

Postać pokornego kapucyna

Marian Kłoczko urodził się 15 kwietnia 1930 roku we wsi Brzozowo. Gdy miał 12 lat i zachorował na dur brzuszny. Wówczas jego matka zawiozła go do kościoła w Różanymstoku i ofiarowując Maryi, powiedziała: „Jeśli wyzdrowieje, jest Twój!”. Po powrocie do zdrowia Marian był przekonany, że jego życie należy do Boga. Po wstąpieniu do zakonu braci mniejszych kapucynów w 1951 roku przez całe życie zakonne, trwające ponad sześćdziesiąt lat, pełnił posługę stolarza. Przez trzydzieści lat przeżytych na Poczekajce w Lublinie uczestniczył we wznoszeniu kościoła i klasztoru, do których wykonywał okna, drzwi i wielki sufit. Pozostawił po sobie świadectwo dobrego człowieka oddanego modlitwie i pracy, praktykując w stopniu heroicznym cnoty życia zakonnego. Cieszył się powszechnym uznaniem za mądrość udzielanych rad oraz ogromną życzliwość i gotowość służenia potrzebującym. Odznaczał się wybitnym talentem konstruktorskim i nadzwyczajną pokorą. Miał szczególne nabożeństwo do Matki Bożej. Zmarł 6 kwietnia 2013 roku. Wiele osób jest przekonanych o jego świętości, nawiedzają jego grób i wzywają jego wstawiennictwa. Trwają starania o rozpoczęcie jego procesu beatyfikacyjnego.

Kontuzja i rehabilitacja

Brat Kalikst miał ogromną siłę fizyczną wynikającą z wykonywania trudnej pracy i zahartowania ciała w dźwiganiu ciężkich belek i desek. W 1983 roku zdarzył mu się wypadek, gdy idąc śliską ścieżką, przewrócił się i doznał bolesnej kontuzji. Nastąpiło złamanie stawu skokowego w trzech miejscach i rozerwanie torebki stawowej oraz więzozrostu. Po przewiezieniu do szpitala nogę zagipsowano i brat wrócił do domu. Następnego dnia trzeba było jednak użyć piły tarczowej do rozcięcia gipsu, ponieważ noga spuchła i przybrała kolor sinogranatowy.

Kalikst miał unieruchomioną kończynę przez sześć tygodni. Po tym okresie podjął rehabilitację polegającą na stosowaniu kąpieli wirowych w przychodni na drugim końcu Lublina. Ponieważ ta kuracja była mało skuteczna, brat zaczął domową rehabilitację, w której użył popularnej niegdyś pralki wirowej typu „Frania”. Wkładając nogę do pralki, wykonywał on masaż wodno-wirowy, a później wykwalikowana fizjoterapeutka ćwiczyła z nim poruszanie stawami i masowała nogę, wcierając różne maści. Te domowe zabiegi trwały dwa miesiące i przyniosły pozytywne rezultaty. Po tym wypadku brat Kalikst przeżył jeszcze trzydzieści lat w dobrej formie, cały czas pracując. Prostota kapucyńskiego stolarza i skłonność do stosowania środków ubogich doprowadziły do podjęcia tego typu rehabilitacji.

Nie była to ostatnia z kontuzji brata Kaliksta. W wyniku dźwigania drewnianych elementów uszkodzeniu uległ także jego kręgosłup. Dlatego na prośbę ówczesnego gwardiana o. Piotra Stasińskiego, prof. Wiesław Kawiak z PSK4 w Lublinie przyjął brata Kaliksta na leczenie na oddziale neurologii, a w lutym 1993 roku skierował go na kurację do sanatorium poszpitalnego Excelsior w Iwoniczu Zdroju. W 1997 roku brat Kalikst udał się do szpitala, by poddać się operacji usuwania kamieni w woreczku żółciowym.

Osłabienie organizmu

Z czasem organizm Kaliksta, dość nieczuły na słabości i bóle, osiągał swoją granicę wytrzymałości. Brat się nie skarżył i nie obnosił ze swymi niedomaganiami, lecz powoli zaczął tracić siły i musiał więcej odpoczywać. Informuje o tym notatka z 2007 roku w kronice klasztoru na Poczekajce: „Wzorowym bratem jest nadal brat Kalikst Kłoczko, zasłużony stolarz i mąż wrażliwego serca, który starzejąc się, traci swoją męską krzepę”.

Istotnym wydarzeniem było zasłabnięcie brata Kaliksta w październiku 2008 roku na dworcu autobusowym w Białymstoku i doznanie nagłego zawału serca. Jego krewni Helena i Jan Gutowscy odprowadzając go na dworzec po złożonej u nich wizycie, zauważyli u Kaliksta nietypowe zachowanie powodowane osłabieniem organizmu i odwieźli go do szpitala. Uratowanie życia brata Kłoczki można nazwać cudem, gdyż reanimowano go aż osiem razy, co jest niezwykłe ze względu na samą ilość prób, których się aż tylu z zasady nie podejmuje oraz dlatego, że musiał mieć bardzo silny organizm, który to wszystko zniósł.

Leczenie podjęte w szpitalu i powolna rekonwalescencja w klasztorze sprawiły, że brat powrócił do pracy i nadal był sprawny fizycznie. W kronice klasztornej opisano to tak: „Brat Kalikst był w szpitalu w Białymstoku, założono mu rozrusznik do serca. Bracia odwiedzali go kilkakrotnie, prosili też siostry pasterzanki o pomoc. Gdy wrócił, czuje się dobrze, choć wygląda nie do poznania, bo pozbawiony został charakterystycznej brody”. Jednak z upływem czasu siły brata słabły i można to było dostrzec w jego zachowaniu. Jeden z braci zapisał: „Można było zauważyć, że bratu Kalikstowi coraz trudniej się klęka. To był konkretny znak, że czas robił swoje w tym jakże ofiarnym i pracowitym zakonniku”.

Okres ostatniej choroby

Na kilka miesięcy przed śmiercią zaczęły się choroby układu krążenia, które spowodowały konieczność hospitalizacji. Odwiedzało go sporo osób, przede wszystkim jego wiernych przyjaciół z terenu parafii. Kapucyński stolarz cieszył się ogromną sympatią ludzi i wielu z nich przez posługę w szpitalu chciało mu okazać wdzięczność za dobro, którego doznawali od tego pokornego brata. Jedna z kobiet, którą znał od wielu lat, pomagała mu w zachowaniu higieny paznokci u rąk i nóg. Kiedy obmywała mu stopy i piłowała długie, twarde paznokcie, jeden z chorych leżących na tym samym oddziale, który to zauważył, powiedział: „Popatrzcie, jakie dobre dzieci ma ten człowiek, które mu tak wiernie służą”. Nie wiedząc o tym, że ma do czynienia z zakonnikiem, który ślubował czystość konsekrowaną, człowiek ten wyraził istotną prawdę o duchowym ojcostwie brata Kaliksta, który swoim poświęceniem dla Boga i ludzi wzbudzał ducha służby i miłości.

Pobyt w szpitalu był naznaczony ogromnym cierpieniem oraz doznawaniem uciążliwości choroby ograniczającej sprawność ruchową pacjenta. Brat jednak pogodnie przyjmował nadchodzącą siostrę śmierć i świadomie akceptował proces odchodzenia z tej ziemi. Świadkowie choroby podkreślali jego cierpliwość oraz dobroć, które ujawniały się w tym czasie. Paweł Rybak napisał: „Piękne świadectwo pozostawił brat Kalikst swoim pobytem w szpitalu. Był całkowicie pogodzony ze wszystkim, z cierpieniem, ze śmiercią. Kiedy odwiedziłem go w szpitalu, siostra pielęgniarka powiedziała do mnie: «Co to za pacjent?! On się na nic nie skarży. Wszystko pozwala robić, wszystko pokornie znosi bez słowa narzekania»”. Podobne świadectwa o wyjątkowej postawie Kaliksta przyjmującego cierpienia i umierającego z pokorą i zawierzeniem Bogu pozostawili jego przyjaciele, którzy odwiedzając go w szpitalu, często dostrzegali jego pozytywny wpływ na innych pacjentów. Byli także zbudowani jego poddaniem się służbie medycznej i pokornym znoszeniem bólu. W miarę upływu czasu pobytu w szpitalu Kalikst stawał się coraz bardziej wyciszony i wyczekiwał spotkania z Panem Jezusem. Elżbieta Misztal napisała: „Ostatni konieczny pobyt brata w szpitalu ze względu na stan jego zdrowia to czas, kiedy każdego dnia przez te ponad cztery tygodnie w południe i wieczorem byłam, rozmawiałam, czułam mocny uścisk ręki. Nigdy się nie skarżył, nie mówił o cierpieniu, dziękował, przepraszał”.

Potrafił docenić każdy gest i ze swoją delikatnością pokornie wymawiał się od świadczonych mu posług, twierdząc, że nie zasługuje na tyle dobroci ze strony innych. Na trzy dni przed śmiercią jeden z braci kapucynów przyniósł bratu Kalikstowi obraz Matki Bożej Różanostockiej, przed którym ten modlił się jako chłopiec i tam odzyskał zdrowie. Maryja, która zawsze otwierała mu niebo, także teraz w znaku obrazu z rodzinnej parafii przybyła do swego wiernego sługi, by pomóc mu pokonać cierpienie spowodowane śmiertelną chorobą.

Brat Kalikst przebywał w szpitalu przez dłuższy czas. Kapelan szpitala o. Grzegorz Brzeziński 18 marca 2013 roku udzielił mu sakramentu pokuty i namaszczenia chorych oraz Wiatyku. Komplikacje doprowadziły do utraty sił i ostatecznie do śmierci brata

6 kwietnia 2013 roku o godzinie 22.00. Tego dnia przypadała pierwsza sobota miesiąca oraz wigilia święta Bożego Miłosierdzia. W momencie śmierci przy świątobliwym stolarzu czuwali współbracia kapucyni z klasztoru na Poczekajce. Brat Andrzej Zajkowski tak zapamiętał moment odejścia współbrata: „Gwardian poprosił mnie, abym czuwał w nocy przy bracie Kalikście, bo zbliża się moment śmierci i może to nastąpić w każdej chwili. Brat Kalikst był przytomny, ale bardzo cierpiał. Kiedy nadszedł moment śmierci, brat był cichy i spokojny. Pamiętam łzę w jego oku. To było takie ciche spokojne odchodzenie. W chwili śmierci jego twarz była łagodna, spokojna. Ponieważ miał przerzuty, więc wcześniej trochę jęczał, ale to było normalne cierpienie. Później to już była cisza i pokój”.

Pokorne życie brata Kaliksta wypełnione pracą i posługą wobec potrzebujących zostało dopełnione piękną śmiercią, która ukazała jego głębokie zjednoczenie z Bogiem i gotowość dźwigania krzyża aż do końca. Jego przykład może umacniać innych w znoszeniu cierpienia.


Zobacz całą zawartość numeru ►

Autorzy tekstów, pozostali Autorzy, Miesięcznik, Numer archiwalny, 2021nr06, Z cyklu:, Nasi Orędownicy

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 24.11.2024