Choroby ludzkich sumień i sposoby ich leczenia
Kto dobrze przygotowany przystępuje regularnie do spowiedzi, ten ma duże szanse nie wpaść w choroby sumienia.
2021-10-07
Wiele dumy i radości wyraża człowiek, gdy mówi, że postępuje zgodnie z sumieniem. Każdy z nas dba o prawo do wolności sumienia. Nie chcemy, aby ktoś w nasze sumienie ingerował, by ktoś nami manipulował. Życie zgodne z sumieniem to wyraz własnej autonomii, czyli niezależności. W tym wszystkim jednak pojawia się poważny problem. Polega on na tym, że nasze sumienie może być zafałszowane, zniekształcone, dotknięte jakąś chorobą. Niebezpieczeństwo choroby sumienia związane jest z obecnymi w nas skutkami grzechu pierworodnego, które sprawiają, że zawarte w podstawowej zasadzie sumienia („dobro czyń, zła unikaj”) rozumienie dobra i zła interpretujemy często po swojemu, według własnego widzimisię, niejednokrotnie egoistycznie, daleko odchodząc od woli Bożej. Ważne jest zatem, by poznać choroby ludzkich sumień i szukać dla nich właściwych terapii.
Sumienie błędne
Sumienie błędne to takie, które błędnie uznaje coś, co jest złe, za rzecz dobrą, albo odwrotnie – myli się, sądząc, że coś jest złe, a rzeczywiście to coś złe nie jest. Ktoś na przykład uważa, że nieobecność na Mszy świętej niedzielnej nie jest czymś złym, gdy jedzie na weekend za miasto. Uważa, że wycieczka jest czymś tak wartościowym dla niego, że można na nią pojechać nawet kosztem Mszy świętej. Nie widzi, że w ten sposób dobrowolnie czyni rzecz głęboko niewłaściwą: opuszcza niedzielną Eucharystię. Może być też odwrotnie: ktoś nie uczestniczył we Mszy świętej niedzielnej, bo był chory i tę sytuację uznaje za grzech, mimo że grzechu nie popełnił, bo pozostanie w domu jest niezbędnym elementem troski o zdrowie. I w jednym, i w drugim przypadku sumienie jest błędne: podpowiada niewłaściwe rozwiązania i wydaje niewłaściwe osądy.
Błędy sumienia mogą być związane z dwiema różnymi sytuacjami życiowymi. Z jednej strony błąd sumienia wynika z tego, że człowiek nie dba o poszukiwanie prawdy i dobra. Nie troszczy się o znajomość prawa Bożego, chrześcijańskich zasad życia. Wszystko interpretuje po swojemu, by znaleźć dla siebie rozwiązania łatwe i przyjemne. Przy takim nastawieniu do życia ponosi dużą odpowiedzialność za błędy swojego sumienia. Z drugiej jednak strony ktoś mógł być przez całe lata wychowywany w jakimś błędzie, którego nie jest w ogóle świadomy. Robił coś, o czym szczerze był przekonany, że tak powinien czynić, a nie wiedział, że postępuje niewłaściwie. Jeśli małe dziecko jest od najmłodszych lat wychowane, że wyjazd za miasto kosztem Mszy świętej jest wartościowy, to ono może być przekonane, że takie postępowanie jest właściwe. Dlatego też nie popełnia ono grzechu, gdyż trwa w błędzie, którego nie jest świadome. Poważną odpowiedzialność za tę sytuację ponoszą natomiast rodzice.
Sumienie wątpliwe
Innym problemem sumienia może być to, że człowiek ma wątpliwości, co w danym przypadku jest dobre, a co złe. Jest ciągle niezdecydowany. Podkreślmy przy tym, że chorobą sumienia jest stały brak zdecydowania w wyborach życiowych. Nie są natomiast chorobą sumienia chwilowe wątpliwości, związane z jakąś trudną sprawą. Człowiek na przykład zastanawia się, czy powinien przyjąć szczepionkę, czy nie. Lekarz analizuje, czy zaaplikować choremu taką czy inną terapię; czy będzie ona dla pacjenta faktycznie dobra, czy też może niesie ze sobą jakieś niebezpieczeństwa. Zasadniczo człowiek nie powinien podejmować decyzji, mając wątpliwości. Powinien szukać jakichś rozumowych argumentów za takim czy innym rozwiązaniem, by znaleźć ostatecznie rozwiązanie jak najwłaściwsze.
Terapia w przypadku sumienia błędnego i wątpliwego
W obydwu wyżej wymienionych przypadkach terapia jest podobna. Należy mianowicie dążyć do kształtowania sumienia prawego, właściwie rozróżniającego dobro od zła, które w sposób pewny podejmuje decyzje. Święty Paweł pisze, że szczególnie ważne jest umieć „rozpoznać, jaka jest wola Boża, co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe” (Rz 12, 2) i to właśnie w życiu wybierać. Trzeba też umieć sobie postawić pytania: W jakim systemie wartości zostałem wychowany? Czy nie przekazano mi w wychowaniu jakichś niewłaściwych zasad postępowania? Bo wszystko, co cenne i wartościowe przekazali nam rodzice warto realizować i do tego wracać. Jeśli jednak rozpoznajemy, że w jakimś obszarze życia nie zostaliśmy dobrze wychowani, to warto podjąć trud zmiany, odrzucając to, co do tej pory wydawało się prawdą, co nam podawano za prawdę i dobro, a faktycznie prawdą i dobrem nie było. Jeśli przez dłuższy czas wybierałem zło, myśląc, że czynię dobro, to niełatwo będzie to zmienić. Potrzebne jest w tym względzie nowe nawrócenie serca, prawdziwa metanoia, czyli całkowite przebudowanie życia. Jako istoty rozumne wciąż jesteśmy powołani do szukania i odnajdowania prawdy, zgodnie ze słowami z Ewangelii: „Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła” (J 3, 21). Dobrym sposobem na uwalnianie się z chwilowych wątpliwości związanych na przykład ze szczepionkami czy też z określonymi formami terapii medycznej jest radzenie się mądrych osób, szczególnie doświadczonych lekarzy. Roztropne odwoływanie się do autorytetów medycznych przyniesie rozwiązanie niejednej wątpliwości i będzie na pewno bardziej pożyteczne niż wsłuchiwanie się jedynie w przekaz medialny. Czasem dzieje się i tak, że sami lekarze szukają porad u etyków lub innych duchowych autorytetów. Wiedzą bowiem, że dobrostan pacjenta zależy nie tylko od samych czynników medycznych, ale i od nastawienia psychicznego, kontekstu społecznego oraz od duchowości chorego.
Sumienie szerokie i jego leczenie
Sumienie szerokie jest podobne do sita, które ma duże oka: jest to taki filtr moralny, na którym zatrzymują się tylko grzechy najcięższe, a wszystkie mniejsze – przelatują, nie wzbudzając poczucia winy i nie prowadząc do żalu. Człowiek o takim sumieniu mówi: „Nie zabiłem nikogo, nie okradłem nikogo, nie mam grzechów”. Ten typ sumienia wpisuje się niestety w powszechne zjawisko utraty poczucia grzechu. Święty Jan Paweł II pisał tak w adhortacji apostolskiej Reconciliatio et paenitentia: „Wraz z utratą wrażliwości sumienia następuje również zaćmienie poczucia Boga, a kiedy zagubi się ów decydujący punkt wewnętrznego odniesienia, zatraca się także poczucie grzechu. Dlatego właśnie mój Poprzednik, Pius XII, używając zwrotu, który stał się niemal przysłowiowym, oświadczył, że «grzechem tego wieku jest utrata poczucia grzechu»”.
Pewna część ludzi próbuje tłumaczyć swoje zachowanie okolicznościami życiowymi, sytuacją społeczną. Wszystko to prowadzi często do usprawiedliwiania siebie, nieuznawania czegoś za grzech. Przykładem może być tutaj sytuacja wspólnego zamieszkania młodych ludzi przed ślubem, na które jest coraz większe przyzwolenie społeczne, i to nie tylko w środowisku ludzi młodych, ale także, coraz częściej, ich rodziców i dziadków. To, co osoba starsza uważała kiedyś za grzech ciężki, teraz nie uznaje tego za zło w życiu wnuków, twierdząc, że zmieniły się czasy. Tego typu tendencje mogą wręcz prowadzić do zatwardziałości serca, o której tak często mówi Pismo święte.
Terapia sumienia szerokiego nie jest łatwa. Jak bowiem zmiękczyć w sobie coś, co samemu doprowadziło się do skostnienia lub zatwardziałości? Na pewno potrzeba ciągle na nowo budzić w sobie żywą wiarę. Potrzebny jest stały powrót do Pana Boga i do Jego słowa. Potrzebne jest otwarcie się na naukę Kościoła. Jeśli usłyszę podczas kazania, czy rekolekcji jakieś słowa, które zrodzą we mnie opór lub sprzeciw, to warto wówczas zastanowić się, dlaczego tak się dzieje. Łatwiej jest wtedy powiedzieć, że ksiądz się myli, że Kościół się myli, trudniej uznać swoją własną grzeszność, a nawet zatwardziałość. Rozbicie tej skorupy jest zwykle bardzo bolesne, ale ostatecznie ma zawsze charakter terapeutyczny, będzie na powrót prowadziło do sumienia delikatnego i wrażliwego. Nic tak nie leczy tego typu sumienia jak dobra, szczera, niepowierzchowna spowiedź święta.
Sumienie skrupulanckie, czyli wąskie i sposoby jego leczenia
Sumienie skrupulanckie jest odwrotnością sumienia szerokiego, czyli jest to sito o bardzo małych okach, sito które prawie wszystko zatrzymuje, to znaczy wszystko lub prawie wszystko uznaje za zło. Człowiek o takim sumieniu wszędzie widzi grzech. Takie nastawienie do życia może być związane z zaburzoną psychiką. Na przykład w nerwicy natręctw człowiek swoje myśli będzie stale uznawał za złe, grzeszne, bluźniercze. Takie sumienie mogło się wykształcić wskutek błędnego wychowania, w którym Bóg był przedstawiany jedynie jako surowy sędzia lub jako stale tropiący nas policjant, który tylko czeka na to, by człowiek się potknął. We wnętrzu takiego człowieka stale rodzą się i potęgują wyrzuty sumienia, które albo mogą mieć swoje źródło w problemach psychicznych albo też mogą prowadzić do choroby psychicznej. To, czego się najbardziej boi, ciągle powraca z coraz większą siłą. Człowiek o sumieniu skrupulanckim chce się bardzo często spowiadać. Swoje wyznania grzechów rozbudowuje, opowiadając o wszystkich detalach życia. A spowiedź i tak nie daje mu spokoju. Dopiero co przystąpił do konfesjonału, a już wydaje mu się, że czegoś w swoim wyznaniu zapomniał i dlatego chce do niej, nawet po bardzo krótkim czasie, powracać.
W jaki sposób poddać terapii swoje sumienie w przypadku zdiagnozowania w sobie takiej choroby? Przede wszystkim należy budować w swoim wnętrzu właściwy obraz Boga, który nie jest ani policjantem, ani bezdusznym sędzią. Jest ojcem, którzy przyjmuje syna marnotrawnego, jest pasterzem, którzy szuka owcy zagubionej. Bóg nie chce mojego potępienia. My nie tyle mamy się bać Boga, ile mamy Mu zawierzyć w naszej słabości i grzeszności. On posłał swojego Syna, aby świat zbawić z grzechów. To, co zbawia człowieka, to łaska Boża, a nie nasze skrupulatne unikanie grzechów, nie zbawia nas też bardzo drobiazgowe wyliczanie naszych win w spowiedzi. Aptekarska szczegółowość w wyznawaniu naszych win niekoniecznie jest wyrazem naszego żalu. Może to być wręcz przejaw naszej pychy i przekonania, że do zbawienia prowadzi nie łaska Boża, ale perfekcja w życiu moralnym oraz dokładność w wyznawaniu wszystkich szczegółów związanych z grzechami. W spowiedzi nie jest też konieczne powtarzanie wyznawanych już kiedyś grzechów. Byłoby to znakiem, że nie ufa się miłosierdziu Bożemu, które odpuszcza raz wyznany, ze szczerym żalem, grzech. Jeśli odkrywamy w sobie tendencję do skrupułów, to bardzo ważne jest bezwzględne posłuszeństwo spowiednikowi, który na przykład może zalecić niezbyt częste przystępowanie do spowiedzi świętej. O ile normalnie zachęca się, by do spowiedzi przystępować raz na miesiąc, to w przypadku sumienia skrupulanckiego zachęca się, by nie przystępować częściej niż raz na dwa tygodnie. Na pewno nie jest konieczne przystępowanie do spowiedzi co niedzielę, ani tym bardziej codziennie.
Sumienie faryzejskie i jego terapia
Sumienie faryzejskie to takie, które małe zło uznaje za wielkie, a wielkie zło za małe. W Ewangelii Jezus przestrzega przed postawą tych, którzy „przecedzają komara, a połykają wielbłąda” (Mt 23, 24). Niektórzy na przykład uznają, że zjedzenie kawałka kiełbasy w piątek przez zapomnienie jest ciężkim grzechem, podobnie jak wypowiedzenie w zdenerwowaniu jakiegoś niecenzuralnego słowa. A przecież w pierwszym przypadku stało się to przez zapomnienie, a za drugim razem pod wpływem emocji. I choć zachowania te są wyrazem naszej słabości, to trudno je nazwać grzechami ciężkimi. Natomiast ci sami, którzy w takich sytuacjach widzą grzechy ciężkie, w innych z kolei przypadkach nie dostrzegają prawie żadnego zła, na przykład w postawie nienawiści do kogoś czy też w postawie nieprzebaczenia komuś jego win. A tak naprawdę te właśnie sytuacje są czymś poważnym, a podejmowanie świadomych czynów przeciw bliźniemu z nienawiści do niego, jest ciężkim grzechem.
Inną formą sumienia faryzejskiego jest dostrzeganie nawet drobnych uchybień w życiu bliźniego, a niewidzenie we własnym życiu nawet poważnych win. Jezus przestrzega przed taką postawą w słowach: „Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz?” (Mt 7, 3). Zdarza się czasem tak, że człowiek jest gotów spowiadać się – jednak nie ze swoich, lecz z cudzych grzechów. W jego własnych oczach wszyscy są winni, tylko nie on.
Trzeba wkładać wysiłek w to, by uwalniać się od tendencji faryzejskich. Człowiek jest odpowiedzialny przede wszystkim za swoje życie i winien doprowadzić do nawrócenia siebie samego. Jezus mówi: „Wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata” (Mt 7, 5). Ważne, by uczciwie patrzeć na własne życie i robić dobry rachunek sumienia, w którym możemy zobaczyć swoje prawdziwe oblicze, bez upiększania i zniekształcania. Regularne czytanie Ewangelii może nas ustrzec przed sumieniem faryzejskim. Jezus bowiem w wielu miejscach piętnuje zachowanie faryzeuszów.
Najgłębsza terapia, Najskuteczniejsza profilaktyka
Po przedstawieniu poszczególnych chorób naszego sumienia i po udzieleniu paru wskazówek dotyczących terapii, warto jeszcze chwilę zatrzymać się nad ogólnym problemem formacji naszych sumień, a także nad formami profilaktyki, zabezpieczającymi przed różnego rodzaju chorobami sumień. Szczególnie ważne jest tu nabożeństwo do Ducha Świętego. To On w sposób szczególny pragnie kształtować nasze sumienia. W Ewangelii jest mowa o Duchu Świętym, który „przekonywa świat o grzechu” (J 16, 8). Oczywiście nie jest tak, że Duch Święty chce nas wpędzać stale w poczucie winy. On prowadzi nas do prawdy o naszych sumieniach. Jeśli przekonuje nas o grzechu, to tylko po to, by nas doprowadzić do nawrócenia i do szczerego żalu. Chce nas zatem ostatecznie uleczyć, uzdrowić. Święty Jan Paweł II tak napisał w encyklice Dominum et Vivificantem, poświęconej Duchowi Świętemu: „Przekonywanie o grzechu staje się równocześnie przekonywaniem o odpuszczeniu grzechów w mocy Ducha Świętego. Piotr w swoim jerozolimskim przemówieniu nawołuje do nawrócenia się, podobnie jak Jezus nawoływał słuchaczy u początku swej mesjańskiej działalności (por. Mk 1, 15). Nawrócenie domaga się przekonania o grzechu, zawiera w sobie wewnętrzny sąd sumienia – a sąd ten, będąc sprawdzianem działania Ducha Prawdy wewnątrz człowieka, równocześnie staje się nowym początkiem obdarowania człowieka łaską i miłością: «Weźmijcie Ducha Świętego!» (J 20, 22). Tak więc odnajdujemy w owym przekonywaniu o grzechu dwoiste obdarowanie: obdarowanie prawdą sumienia i obdarowanie pewnością Odkupienia. Duch Prawdy jest Pocieszycielem”.
Praktyczne formy nabożeństwa do Ducha Świętego mogą być różne. Przede wszystkim chodzi tu o modlitwę do Trzeciej Osoby Trójcy Przenajświętszej. Szczególnie cenna jest modlitwa do Ducha Świętego przed spowiedzią świętą, przed rachunkiem sumienia. Przykłady takich modlitw można znaleźć w książeczce do nabożeństwa. Można odmawiać, nawet codziennie, modlitwę o siedem darów Ducha Świętego. Bardzo wartościowa dla kształtowania naszych sumień jest tzw. Sekwencja do Ducha Świętego. To w niej jest On nazwany „światłością sumień”. Wiele wyrażeń z Sekwencji nawiązuje do tego, co zostało tu powiedziane, na temat terapii naszych sumień. Przywołajmy tu tylko czwartą zwrotkę: „Obmyj, co nieświęte, oschłym wlej zachętę, ulecz serca ranę! Nagnij, co jest harde, rozgrzej serca twarde, prowadź zabłąkane”. Samo sumienie nie jest tu przywołane. Jest natomiast mowa o sercu, które zarówno w tradycji biblijnej, jak i w całej tradycji chrześcijańskiej jest bardzo często utożsamiane z sumieniem. To, co w Sekwencji nazwane jest „hardym i twardym”, w niniejszych rozważaniach było określone jako zatwardziałość sumienia. To, co w Sekwencji określa się jako „zabłąkane”, nazwano sumieniem błędnym.
Szczera pobożność do Ducha Świętego prowadzi do dobrze przeżywanej spowiedzi świętej, a dobra spowiedź uwalnia nas nie tylko od grzechów, ale także od deformacji i chorób sumienia. Wyprowadza z zatwardziałości i zabezpiecza przed zatwardziałością. Ma zatem charakter i leczący, i profilaktyczny zarazem. Kto bowiem dobrze przygotowany przystępuje regularnie do spowiedzi, ten ma duże szanse nie wpaść w wymienione wyżej choroby sumienia. Sakrament pokuty i pojednania pomoże nam właściwie kształtować sumienie, by zawsze pozostawało ono prawe i delikatne, by właściwie odczytywało zasadę „dobro czyń, zła unikaj”, by zawsze pozostawało otwarte na światło słowa Bożego i natchnienia Ducha Świętego.
Właśnie otwarcie na słowo Boże jest ważną formą kształtowania naszych sumień. Naszym podstawowym kontaktem ze słowem Bożym jest Msza święta, w czasie której słowo Boże jest czytane podczas czytań oraz rozważane – w czasie homilii. Każdy może też indywidualnie czytać Pismo święte, szczególnie Ewangelie i inne księgi Nowego Testamentu. Wsłuchanie i wczytanie się w słowo Boże pozwoli głęboko kształtować nasze sumienia. Niektórzy czytają słowo Boże przeznaczone na liturgię danego dnia. Szukają też komentarzy do czytań z dnia. Jedną z propozycji tego typu komentarzy są te, które pojawiają się na stronie internetowej Apostolstwa Chorych.
Jeszcze na jedną formę terapii i profilaktyki naszych sumień warto zwrócić uwagę – chodzi o stałe studium nauki wiary, zawartej w Katechizmie, a przybliżanej w prasie i książce katolickiej. Trzeba czytać, zapoznawać się ciągle na nowo z nauczaniem Kościoła, bo dzięki temu otwieramy się na światło Bożej prawdy. W kontekście tych rozważań zachęcam do przeczytania wspomnianych dwóch dokumentów św. Jana Pawła II: adhortacji apostolskiej Reconciliatio et paenitentia oraz encykliki o Duchu Świętym Dominum et Vivificantem, szczególnie jej drugiego rozdziału zatytułowanego „Duch, który przekonywa świat o grzechu”. To na pewno nie będzie lektura łatwa, ale może okazać się bardzo pomocna w formacji naszych sumień.
Zobacz całą zawartość numeru ►