Dotyk – co zabrał nam Covid-19?
Pandemia znacznie ograniczyła możliwości korzystania z terapeutycznej roli dotyku w kontakcie z chorym i z jego bliskimi.
2021-10-07
Gdy poproszono mnie o refleksję na temat dotyku w relacji lekarz-chory, w pierwszej chwili ucieszyłam się, bo temat jest mi bliski. Później pomyślałam, że to jednak temat jakby z innej epoki. Pracuję już długo i lubię powspominać „jak to drzewiej (czyli zwykle lepiej) bywało”. Dominuje żal, że rola dotyku została tak dramatycznie ograniczona nie tylko przez technicyzację medycyny (z tym łatwiej walczyć) ale przez pandemię Covid-19. Koronawirus zmusił mnie do znacznego ograniczenia a nawet czasowego wstrzymania odwiedzin w hospicjum stacjonarnym. Rozmowy telefoniczne, zdjęcia wysyłane rodzinom to zbyt mało, aby zaspokoić potrzebę obecności bliskiej osoby. W sytuacji ciężkiej, nieuleczalnej choroby ten brak jest źródłem dodatkowego cierpienia.
Słowa kontra dotyk
Pamiętajmy, że kontakt fizyczny, (dotyk) jest podstawowym narzędziem komunikacji niewerbalnej. Ponad połowa treści emocjonalnych w komunikacji międzyludzkiej wyrażana jest w sposób niewerbalny (wyrazem twarzy, postawą, gestem). Mniej niż połowę treści wyraża ton głosu, a tylko około 7% treści emocjonalnych w komunikacji wyrażanych jest za pomocą słów.
Cicely Saunders, założycielka Hospicjum św. Krzysztofa w Londynie, na podstawie własnych doświadczeń sformułowała trzy podstawowe prośby chorych: pomóż mi, wysłuchaj mnie, bądź przy mnie. Czas pandemii utrudnia realizację tych próśb. W trosce o zdrowie i życie (swoje, całego personelu, samych chorych i ich bliskich) zmuszona jestem do ograniczania kontaktów oraz do rygorystycznego stosowania środków ochrony i dezynfekcji. Jeśli to możliwe, staram się zachować kontakt bezpośredni. Nawet gdy dotykam chorego ręką w rękawiczce, to przecież delikatnością, pochyleniem, spojrzeniem, gestem i słowem mogę wzmocnić ten bardzo ograniczony „dotykowy” kontakt.
Są sytuacje, gdy od potoku słów lepszy jest dotyk. Często, gdy stwierdzam zgon mojego chorego, naturalnym odruchem jest serdeczny uścisk, pogłaskanie dłoni, przytulenie osieroconych. Teraz, w dobie Covidu, i ja i osieroceni z bólem ograniczamy te naturalne gesty. Próbuję okazać wsparcie i empatię spojrzeniem, słowem, bo nawet uśmiech z trudnością przebija się przez maseczkę.
Dotyk wyraża emocje towarzyszące relacji, może służyć wsparciu, ale może też „dotknąć”, upokorzyć. Dotknąć można zresztą nie tylko dłonią. Czyjaś niesprawiedliwa uwaga, obojętne i chłodne zachowanie, postawa zbyt i tylko profesjonalna, brak intymności – mogą „dotknąć” w sensie negatywnym. Przeciwnie – uśmiech, życzliwość i dobre słowo mogą pozytywnie „dotknąć” czyjegoś serca i sprawić, że poczuje ciepło, odpręży się, złagodnieje. Jak widać, dotyk to nie tylko fizjologia. Warto jednak o fizjologii dotyku powiedzieć nieco więcej, aby na tej podstawie zrozumieć, jaką dotyk jest potężną siłą w komunikacji międzyludzkiej i co tracimy, gdy jesteśmy go pozbawieni.
Podstawą dobrej komunikacji lekarza z pacjentem jest rozmowa, czyli wywiad chorobowy oraz dokładne badanie wszystkimi zmysłami, w tym bardzo ważnym zmysłem dotyku. Dotykiem lekarz bada u chorego: ciepłotę, wilgotność i napięcie skóry, obecność obrzęków, odruchy i napięcie mięśniowe, obecność patologicznych guzów i stan narządów, także wewnętrznych. Dotyk jest zmysłem umożliwiającym poznawanie świata zewnętrznego, siebie samego oraz nawiązywanie kontaktu z innymi osobami. Służy zaspokajaniu ważnych potrzeb człowieka.
Zaburzenia czucia
Organem zmysłu dotyku jest cała powierzchnia skóry, ale najważniejszym instrumentem dotyku jest dłoń. Receptory czucia najgęściej rozmieszczone są w skórze opuszek palców, czubka nosa oraz na wargach, co warunkuje dużą wrażliwość tych narządów na dotyk. Zaburzenia czucia spowodowane uszkodzeniem delikatnego układu nerwowego mogą powodować różne dolegliwości i dodatkowo utrudniać kontakt z chorym. Te zaburzenia to:
• Parestezje – przykre, dokuczliwe wrażenia, nazywane czuciem „opacznym”, drętwienie, mrowienie, pieczenie. Często dotyczą tylko dłoni i stóp (tzw. zaburzenia rękawiczkowe i skarpetkowe). U chorych w hospicjum parestezje występują często. Są objawem polineuropatii, czyli uszkodzenia nerwów obwodowych w cukrzycy, w niedokrwieniu kończyn a najczęściej po chemioterapii. Oprócz bólu powodują one problemy w czynnościach dnia codziennego (zapinanie guzików, pisanie, chodzenie),
• Osłabienie lub zniesienie czucia – występuje w uszkodzeniu rdzenia kręgowego po złamaniu patologicznym kręgów zniszczonych przez przerzuty nowotworowe oraz w uszkodzeniu mózgu przez guz pierwotny lub przerzutowy. Chorzy nie odbierają wówczas bodźców czuciowych z okolic porażonych, więc dotykanie, głaskanie, trzymanie za porażoną rękę mija się z celem. Po prostu tego nie czują,
• Przeczulica – w tym zaburzeniu bodźce fizjologiczne odbierane są przesadnie lub przykro. Chorzy w miejscach objętych tym zaburzeniem odczuwają delikatny dotyk jako bardzo nieprzyjemny bodziec a nawet silny ból. Problemem może być zwykłe badanie fizykalne, zmiana opatrunku albo po prostu pogłaskanie chorego, bo to może wywołać ból.
Ważne jest rozpoznanie tych zaburzeń czucia, aby choremu nie zrobić krzywdy swoją niewiedzą.
Rodzaje dotyku
Osoby profesjonalnie zajmujące się opieką nad chorymi i niepełnosprawnymi, na co dzień posługują się różnego rodzaju dotykiem. W praktyce granice między różnymi rodzajami dotyku nie są ostre, ale dla celów dydaktycznych dotyk dzielmy na:
• Dotyk proceduralny nazywany także rutynowym albo niezbędnym –służy wykonaniu konkretnego zadania diagnostycznego i leczniczego np. przygotowanie do badania (pomoc w przyjęciu odpowiedniej pozycji, rozebranie chorego), pomiar tętna, ciśnienia, ocena temperatury, napięcia mięśni, obecności obrzęków, osłuchiwanie, pobieranie krwi, wymazów z różnych okolic ciała, założenie opatrunku lub cewnika, masaż, ćwiczenia rehabilitacyjne,
• Dotyk opiekuńczy nazywany także emocjonalnym albo nie niezbędnym to na przykład trzymanie za rękę. Służy do nawiązania kontaktu, wzbudzenia zaufania i zapewnienia poczucia bezpieczeństwa. Daje wsparcie emocjonalne, niesie ulgę, uspokaja i odpręża. Wyraża bliskość, obecność, troskę i gotowość niesienia pomocy w sytuacji lęku, smutku czy niepewności. Ten rodzaj dotyku jest szczególnie często stosowany w hospicjum. Podczas tak zwanych „trudnych rozmów”, kiedy przekazuję chorym i ich bliskim niepomyślne informacje, moja mowa ciała – pochylenie się w stronę chorego, spojrzenie w oczy, dotknięcie dłoni, trzymanie za rękę, przytulenie – mimo trudnej sytuacji pomaga poczuć się bezpiecznie,
• Dotyk ochronny – służy ochronie chorego (np. podtrzymanie przy wstawaniu, chodzeniu, przytrzymanie głowy lub kończyn w napadzie drgawek), służy także ochronie personelu (odwrócenie głowy chorego podczas kaszlu, przysłonięcie rurki tracheostomijnej itp.).
Przy świadomym posługiwaniu się dotykiem muszę pamiętać, że chory jest moim bliźnim, że jestem nie nad nim, ale obok niego, może tylko chwilowo zdrowsza i w lepszej kondycji. Tym bardziej powinnam moim zdrowiem i lepszą kondycją pomóc, usłużyć, podzielić się z chorym. Zresztą, to nie tylko dar z mojej strony, ale wymiana dóbr. Iwona, jedna z naszych wolontariuszek, dziś lekarz, powiedziała kiedyś, że gdy trzyma się chorego za rękę, to tak naprawdę nie wiadomo, kto kogo bardziej trzyma – my chorego, czy chory nas…
Leczący dotyk
Zwykłe podanie ręki na przywitanie i na pożegnanie wyraża szacunek dla chorego, pokazuje, że jestem dla niego tu i teraz. Czasem dotyk pełni funkcje informacyjne. Gdy chory jest niewidomy, za każdym razem przedstawiam się, zawsze trzymam go za rękę, aby wiedział, że właśnie do niego teraz mówię. Chory gdy jest bardzo słaby, nie ma sił na rozmowę, albo boi się trudnej rozmowy czasem „szuka” moich dłoni, ale tylko wtedy, gdy ma do mnie zaufanie. Przykładem wręcz konieczności dotyku jest pomoc choremu w panice oddechowej. Oprócz tlenoterapii i farmakoterapii bardzo skuteczne jest objęcie (przytulenie) chorego i „narzucenie” mu swojego własnego, wolniejszego rytmu oddechowego.
Dotykanie chorego, nie unikanie bliskości jest ważne z jeszcze jednego powodu. Chory otrzymuje komunikat, że się go nie brzydzimy, że akceptujemy go w tej sytuacji. Choroba nowotworowa powoduje ogromne zmiany w organizmie. Chory wyniszczony, z przewlekłymi ranami, owrzodzeniami lub guzami nowotworowymi, drenami i stomiami zwykle zdaje sobie sprawę ze zmiany wyglądu, z nieprzyjemnego zapachu i unika kontaktu, bojąc się odrzucenia. Nawet kiedy jeszcze może wychodzić z domu często rezygnuje z tego, bo wstydzi się swojego wyglądu, widocznych opatrunków, rurki tracheostomijnej, wstydzi się także słabości, korzystania z chodzika lub wózka inwalidzkiego.
Jest jeszcze jedno niebezpieczeństwo w bliskim kontakcie z chorym. Dotyk może mieć inne znaczenie dla chorego, a inne dla personelu – może być zupełnie inaczej odbierany. Na odbiór dotyku, na znaczenie, jakie mu się przypisuje wpływa wiele czynników dotyczących i chorego, i personelu. Są to: wiek, płeć, wzorce kulturalne i środowiskowe, stan chorego, zdolność do odczuwania dotyku i zaburzenia czucia, zakres samodzielności chorego, wrażliwość osobowa, cel dotyku i okolica ciała, której dotykamy. Personel medyczny musi brać wszystkie te czynniki pod uwagę, aby nie zranić chorego i jednocześnie nie narazić siebie na zranienie. Dlatego tak ważne jest, aby mieć czas dla chorego, aby dobrze poznać jego potrzeby (także emocjonalne) i jego sposób reagowania. Ważne jest także stopniowanie bliskości i kontrolowanie reakcji chorego, żeby nie narzucać mu się i nie naruszać jego intymności. To chory określa granicę, do której mnie dopuszcza i poza którą pozwala wejść tylko wybranym osobom (najczęściej jest to rodzina).
Na ostatnim etapie życia, gdy człowiek odchodzi, najdłużej funkcjonują dwa jego zmysły – słuch i dotyk. Można, a nawet należy to wykorzystać, zachęcając opiekunów do trzymania za rękę, głaskania, delikatnego uścisku a także do szeptania ciepłych słów, aby chory wiedział, że jest obok niego ktoś bliski. Jest to potrzebne nie tylko choremu, ale także opiekunom. W sytuacji bezradności, kiedy wydaje się, że nic już nie można zrobić dla chorego, okazuje się, że jednak jest coś, co możemy ofiarować. Jest to obecność dająca wsparcie choremu oraz poczucie ulgi i spełnienia opiekunowi.
Bądźmy blisko
Dotyk jest ważnym, wręcz niezastąpionym elementem komunikacji. Nasi chorzy w ogromnej większości lubią być dotykani, wręcz potrzebują tego tak jak lekarstw i zabiegów. Czasem czekają na gest z naszej strony, rzadziej sami chwytają za ręce, przytulają się. Jeśli to robią, to tylko wobec osoby, co do której są pewni, że ich nie zlekceważy, nie wyśmieje, zrozumie i doceni. Czasem proszą konkretną osobę z personelu lub wolontariuszy – osobę, która zdobyła ich zaufanie, sympatię a nawet przyjaźń – aby była blisko i trzymała za rękę w trudnych chwilach.
Pandemia znacznie ograniczyła możliwości korzystania z terapeutycznej roli dotyku w kontakcie z chorym i z jego bliskimi. Starajmy się wykorzystywać wszelkie inne dostępne formy komunikacji i wsparcia, wymyślajmy nowe jak np. umieszczanie swoich zdjęć na kombinezonach przez personel oddziałów cowidowych. Na spotkaniach z osieroconymi mówię, że chciałabym każdego z osobna przytulić, ale koronawirus nie pozwala… Nauczył mnie tego Jan Paweł II podczas spotkań z tłumami ludzi, gdy zwracał się do wszystkich i do każdego z osobna, a każdy mógł poczuć się przez niego zauważony i kochany. Mamy świadomość tego, co zabrał nam Covid-19, ale nie pozwólmy, by odebrał nam wrażliwość na potrzeby drugiego człowieka.
Zobacz całą zawartość numeru ►