Rozmowa „twarzą w twarz”

Nie bójmy się szczerego dialogu z Bogiem. Nie obawiajmy się mówić o wszystkim, co kryje nasze serce, nie tylko przepraszając Go, prosząc czy dziękując Mu, ale także uwielbiając Go we wszystkim czy po prostu – najzwyczajniej z Nim rozmawiając.

zdjęcie: pixabay.com

2021-10-26

Jak to? Można w taki sposób? Tak po prostu, bez żadnych gotowych modlitw i formuł? Czy rzeczywiście możemy swoimi słowami mówić do Boga? A jednak to prawda, choć może wydaje nam się to dziwne i niezwykłe. Często przez lata uczono nas rozmaitych „gotowych” sposobów modlitwy. Wystarczyło przecież otworzyć książeczkę do nabożeństwa i znaleźć modlitwę na każdą okazję. Dla wielu wielkim osiągnięciem była już modlitwa według schematu: proszę – dziękuję – przepraszam, w której samodzielnie formułuje się swoje intencje, wyraża Bogu podziękowania i prośby o przebaczenie. Tymczasem mistrzowie życia duchowego przekonują nas, że taka w dużej mierze recytowana lub ubrana w schemat modlitwa jest dopiero wstępem do prawdziwego, głębokiego dialogu z Bogiem, w który On sam chce nas wprowadzić.

W trzydziestym trzecim rozdziale Księgi Wyjścia znajdujemy fragment, który dla samych Izraelitów brzmiał zaskakująco. Chodzi mianowicie o opis rozmów Mojżesza z Bogiem, które miały miejsce w Namiocie Spotkania: „Mojżesz zaś wziął namiot i rozbił go za obozem i nazwał go Namiotem Spotkania. A ktokolwiek chciał się zwrócić do Pana, szedł do Namiotu Spotkania, który był poza obozem. Ile zaś razy Mojżesz szedł do namiotu, cały lud stawał przy wejściu do swych namiotów i patrzał na Mojżesza, aż wszedł do namiotu […]. A Pan rozmawiał z Mojżeszem twarzą w twarz, jak się rozmawia z przyjacielem” (Wj 33, 7-11). Najbardziej niezwykły jest w tej historii fakt, że dialog Mojżesza z Bogiem wydarzał się w sposób bezpośredni i miał charakter wielkiej zażyłości. Świadczy o tym sformułowanie „twarzą w twarz”. Otóż w tamtym czasie wśród Izraelitów dominowało przekonanie, że nikt nie może oglądać Boga twarzą w twarz, czyli w Jego istocie, i pozostać przy życiu. Wiązało się to z faktem, że niepojęty majestat i chwała Boża nie są dostępne dla śmiertelnika w tym życiu. Nasza ograniczona cielesnością dusza nie byłaby w stanie wytrzymać bezpośredniego kontaktu ze świętością Boga i niechybnie opuściłaby ciało. Co więcej, oglądanie „twarzą w twarz” oznaczało również bezpośredni dostęp do Bożej tajemnicy, a nawet więcej – poznanie jej, co nawet dla aniołów i świętych w niebie nie jest w pełni możliwe. Nic więc dziwnego, że historia tak bardzo bezpośredniego i zażyłego dialogu Mojżesza z Bogiem robiła wielkie wrażenie. Dziś odczytujemy w niej zapowiedź tego, co stało się również naszym udziałem w Chrystusie. Księga Wyjścia mówi, że każdy, kto chciał rozmawiać z Bogiem, mógł wejść do Namiotu Spotkania. Miłość Boga Ojca, którą pokazał nam swym życiem, śmiercią i zmartwychwstaniem Jezus, stanowi dla nas wyraźne potwierdzenie tego, że także i my – jak ówcześni Izraelici – mamy wchodzić do Namiotu Spotkania, czyli do naszej osobistej, modlitewnej izdebki. To jednak nie wszystko. My również jesteśmy przez Boga zaproszeni do głębokiego, zażyłego dialogu i nawet jeśli w naszym osobistym Namiocie Spotkania nie ujrzymy Go twarzą w twarz, możemy być pewni, że jest przy nas bardzo blisko i uważnie nas słucha. Nie powinniśmy zatem obawiać się mówić do Niego własnymi słowami o wszystkim, co leży nam na sercu.

Czas słuchania

Jedną z wad naszej modlitwy jest niewątpliwie gadulstwo. Zbyt często nasza modlitwa przyjmuje formę deklamowania przed Bogiem pobożnych formułek, czy tworzenia listy próśb, którymi od samego początku zasypujemy Go, klękając przed Jego tronem. Nie o taką jednak modlitwę chodzi, gdy mówimy o dialogu z Bogiem. Prawdziwa rozmowa z Nim powinna być zawsze odpowiedzią na słowo, które On sam najpierw kieruje do nas. Nie zawsze musi to być słowo wyrażone w ludzkim języku. Bóg przemawia do nas całą swą obecnością, która zawsze dużo więcej znaczy niż pojedyncze słowa. Ważne więc, abyśmy, klękając do modlitwy, mieli świadomość, że cokolwiek Bogu powiemy, powinno to wyrastać z zasłuchania w Jego obecność. Co to znaczy w praktyce? Przede wszystkim – że Bóg sam przygotowuje nasze serce do dialogu i uzdalnia nas również do przyjęcia Jego odpowiedzi. Tak, nasza rozmowa z Bogiem musi być przygotowana. Często klękamy przed Nim z natłokiem myśli i z wewnętrznym chaosem. Bez przygotowania i wyciszenia zaczynamy po prostu wylewać ten wewnętrzny nieład, nie bardzo nawet orientując się, co w świecie naszego ducha jest naprawdę ważne. Gdy jednak dajemy pierwszeństwo Bogu, wówczas to, co nosimy w sercu, układa się wedle swej rzeczywistej wartości. Nierzadko więc, gdy zamiast ulegać pokusie szybkiego ubierania myśli w zdania i pośpiesznego formułowania wypowiedzi, zdołamy najpierw zamilknąć, okazuje się, że chwila przebywania w Bożej ciszy znacząco wpływa na scenariusz naszej rozmowy z Bogiem. Nagle sprawy, które wydawały się nam szalenie istotne, tracą na znaczeniu i odsuwają się w cień. Intencje, którymi chcieliśmy wcześniej Boga zasypać, jakby bledną i przestają tak bardzo domagać się wypowiedzenia. Świadomi, że Bóg i tak wszystko wie, trwamy w tym skupieniu, pozwalając wybrzmiewać w nas sprawom naprawdę ważnym. To sam Duch Święty porządkuje i układa nasz dialog. Nie znaczy to, oczywiście, że z Bogiem nie można rozmawiać o wszystkim. Przeciwnie, On z wielką życzliwością słucha wszystkiego, co mamy do powiedzenia. Chodzi jednak o to, żebyśmy to my mogli odnieść z tego pożytek. Jaki? Przede wszystkim taki, że słowa, które dojrzewają w nas w modlitewnym milczeniu i to, co w jego efekcie wypowiadamy, nie stanowią już powierzchownego monologu, ale świadome zaproszenie Boga do spraw, które w naszym życiu w szczególny sposób wymagają Jego interwencji – które On sam wskazuje nam jako najważniejsze. Wielką pomocą w tym względzie jest dla nas Pismo święte. Gdy bierzemy je do ręki po chwili milczenia i modlitwy do Ducha Świętego, wówczas ono najlepiej wskazuje nam przez rodzące się w nas pod wpływem jego lektury uczucia, pragnienia i poruszenia serca, jakie najważniejsze obszary naszego życia powinniśmy Bogu poddać; o czym przede wszystkim powinniśmy z Nim porozmawiać. Tak oto w naszym dialogu z Bogiem kształtuje się czas słuchania. Jest on niezmiernie ważny i powinien poprzedzać słowa, które wypowiadamy. Gdy trzymamy się tej zasady, wówczas możemy mieć pewność, że nasza modlitwa nie jest tylko powierzchownym ślizganiem się po modlitewnych formułach, ale – że kształtuje ją sam Boży Duch.

Czas mówienia

Tak oto przychodzi czas na naszą odpowiedź. Gdy w dialogu „twarzą w twarz” dajemy Bogu pierwszeństwo, wówczas to, co następuje później – nasze słowa – kształtują się jako reakcja na Bożą obecność i Jego dyskretny język miłości. Właśnie ta miłująca bliskość Boga daje nam prawo mówienia do Niego w sposób bezpośredni, zażyły, bez konieczności oglądania się na utarte formuły i wyuczone schematy. Oczywiście, zawsze możemy się nimi posłużyć. Jednak przywilej przebywania w Namiocie Spotkania łączy się również z tym, że możemy mówić do Boga jak do przyjaciela. Co to w praktyce oznacza? Przede wszystkim – że nie musimy się Boga bać. Często w tym, co mówimy do Niego, próbujemy być grzeczni, układni i teologicznie poprawni. Nie mieści nam się w głowie, że moglibyśmy w modlitwie okazać negatywne emocje, wylać przed Bogiem nasz ból, gniew, rozczarowanie. Przyzwyczailiśmy się sądzić, że do Boga możemy mówić tylko pięknie, używając najlepszych słów i najbardziej wyszukanych określeń. Tymczasem Bóg zaprasza nas najpierw do szczerości i do swobodnego wyrażania przed Nim naszych przeżyć. Owszem, nie znaczy to, że możemy Go obrażać lub bluźnić Mu, choć bywają takie sytuacje – zwłaszcza w wypadku osób udręczonych cierpieniem – że pod adresem Boga płyną z ust człowieka nawet przekleństwa. Możemy być pewni, że On nie odpowie tym samym, co więcej – nie osądzi nas ani nie potępi, wiedząc, jak bardzo udręczone bywa ludzkie serce. Bóg w swoim miłosierdziu pozwala nam się wyżalić i choć później sami często przepraszamy Go za naszą zuchwałość, On z wyrozumiałą miłością akceptuje również nasz wcześniejszy bunt. Dzieje się tak dlatego, że Bogu zależy na duchowym zdrowiu i szczęściu człowieka. Bezpieczna, stabilna relacja z Niebieskim Ojcem zakłada, że my – Jego dzieci – możemy nie tylko mówić do Niego „Abba”, „Tatusiu”, ale także wylać przed Nim całe nasze wewnętrzne, często latami skrywane cierpienie. Na tym polega przecież przywilej bycia w zażyłej relacji z Bogiem. Tylko bowiem dzieci, które bezpiecznie czują się w towarzystwie swoich rodziców, mogą wobec nich swobodnie mówić o tym, co dzieje się w ich sercach. Gdy rodzic jest groźny, karzący i niebezpieczny, wówczas dziecko zamyka się w sobie i nie ujawnia przed nim tego, co kryje w swym wnętrzu. Bojąc się, aby rodzice swą reakcją nie skrzywdzili go, nie dopuszcza ich do tajemnic swego serca i w ten sposób zamyka się na dialog z nimi. W efekcie zamiast dobrej, stabilnej więzi, tworzy się między nimi sztuczna, pozorowana relacja, która często zewnętrznie jest poprawna, ale w głębi kryje nabrzmiałe pretensje, wzajemne oskarżenia, a nawet nienawiść. Czy nie tak właśnie czasami traktujemy Boga? Niszczące nas mechanizmy, które utrwaliły się w historii naszego życia, przenosimy nierzadko na dialog z Bogiem. Zachowujemy zewnętrzną poprawność w słowach, tłumimy trudne uczucia i wydaje się nam, że wszystko jest w najlepszym porządku. Tymczasem nie potrafimy zdobyć się na szczerą rozmowę z Bogiem, a nasze serce – chociaż Go kocha – nie potrafi radować się Jego obecnością.

Święci nauczyciele dialogu

Wielcy święci i chrześcijańscy mistycy doskonale odczytali to zaproszenie do zażyłego dialogu, które Bóg wystosowuje do każdego z nas. Oni świetnie zrozumieli, że rozmowa z Bogiem „twarzą w twarz” to nie zagrożenie, ale przywilej i że możemy być w tej rozmowie autentyczni i szczerzy. Znane są liczne zabawne anegdotki z ich życia, które to obrazują. Na przykład, św. Ojciec Pio znany był z niezwykłej przyjaźni ze swym aniołem stróżem. Często, gdy zatopił się w modlitewną ekstazę, czuwający przy nim bracia zakonni byli świadkami tego, jak z jego ust płynęły rozmaite żartobliwe zwroty i sformułowania, które świadczyły o tym, że autentycznie przekomarza się i żartuje ze swym niebiańskim przyjacielem. I chociaż nie słyszano odpowiedzi, które otrzymywał od anioła, wiadomo było, że toczy z nim bardzo osobisty i szczery dialog. Podobna sytuacja – choć w zgoła odmiennym klimacie – przydarzyła się św. Teresie z Avila. Gdy złamana chorobą i sparaliżowana, czołgała się po podłodze swej celi, objawił się jej Jezus i powiedział: „Tereso, tak traktuję moich przyjaciół”. Na te słowa zakonnica miała wypalić: „to nie dziwię się, że masz ich tak niewielu”. W pierwszej chwili moglibyśmy zgorszyć się jej odpowiedzią, gdyby nie fakt, że Teresa do szaleństwa kochała Jezusa, a On uczynił ją swą wybraną przyjaciółką, doprowadzając na wyżyny mistyki i świętości. Niech więc nie dziwi nas poufały język świętych, którym odpowiadali Bogu. W rzeczywistości nikt bardziej od nich nie kochał Jezusa, a zażyłość, którą ujawniała ich modlitwa, była właśnie wyrazem uprzedniego doświadczenia Jego akceptującej, troskliwej miłości. Taki plan Bóg ma również dla naszego życia. Każdego z nas pragnie doprowadzić na wyżyny świętości i każdemu chce dać swoją bliskość w sposób wyjątkowy i niepowtarzalny. Dlatego nie bójmy się szczerego dialogu z Bogiem. Nie obawiajmy się mówić o wszystkim, co kryje nasze serce, nie tylko przepraszając Go, prosząc czy dziękując Mu, ale także uwielbiając Go we wszystkim czy po prostu – najzwyczajniej z Nim rozmawiając. Czas choroby, izolacji, czy zamknięcia z powodu pandemii – choć sam w sobie trudny – może paradoksalnie sprzyjać takiemu dialogowi. Nie chodzi przy tym wyłącznie o to, że doświadczając rozmaitych trudności, cierpienia spowodowanego zamknięciem lub ograniczeniem swobodnego dostępu do kościoła i korzystania z tradycyjnych praktyk religijnych, jesteśmy skłonni bardziej zwracać się ku Bogu w rozmowie. Chodzi także o to, że różne zewnętrzne przeszkody, a także nasze własne fizyczne trudności można wykorzystać, aby wejść do „wewnętrznej izdebki” – duchowej przestrzeni w nas, w której swobodnie spotykamy się z naszym Panem. W rezultacie, nawet jeśli nie sprzyjają temu zewnętrzne okoliczności, nikt i nic nie jest w stanie odebrać nam tego przywileju osobistej rozmowy ze Stwórcą, co więcej, w czasach pandemii, kryzysu i wszelkich utrudnień, nasz dialog może być jeszcze bardziej intensywny, intymny i autentyczny. Dla osób chorych, paradoksalnie, może on stać się przestrzenią uprzywilejowanego doświadczenia Boga. Zacznijmy go więc od milczenia i słuchania, a później – poddani Duchowi Świętemu i zainspirowani Pismem świętym – mówmy do Boga o wszystkim, co kryje nasze serce. Możemy być pewni, że On z uwagą oraz radością będzie nas słuchał i że odpowie na naszą modlitwę – także w sposób, którego nigdy byśmy się nie spodziewali.


Zobacz całą zawartość numeru ►

Autorzy tekstów, pozostali Autorzy, Miesięcznik, Numer archiwalny, 2021nr01, Z cyklu:, Modlitwy czas

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 23.11.2024