Warto służyć chorym

Rozmowa z ks. Markiem Gwioździkiem, kapelanem Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Tychach.

2021-10-26

Redakcja: – Kiedy na początku maja udzielał Ksiądz wywiadu dla „Apostolstwa Chorych”, Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Tychach, w którym jest Ksiądz kapelanem, działał jako placówka jednoprofilowa. Od 1 października szpital wznowił przyjęcia także innych pacjentów, nie tylko zakażonych koronawirusem.

ks. Marek Gwioździk: – Tak, od początku października szpital powrócił do działalności wieloprofilowej, choć nadal przebywają w nim również pacjenci chorzy na COVID-19. Można więc powiedzieć, że dzień 1 października był w jakimś sensie datą przełomową – zakończył się jeden etap, by mógł rozpocząć się kolejny.

– Czy w związku z tymi zmianami zmieniła się również Księdza posługa w szpitalu?

– Z uwagi na to, że odwiedzam teraz zarówno pacjentów z COVID-19 jak i pozostałych, zmienił się nieco rytm mojej posługi. W te dni, w które odwiedzam oddziały covidowe, nie idę już z posługą gdzie indziej. Ponadto odkąd wchodzę zarówno do tzw. strefy czystej i tzw. strefy skażonej, muszę dodatkowo się zabezpieczać i zachowywać ostry reżim sanitarny. Robię to wszystko dla dobra chorych i z myślą o ich bezpieczeństwie.

– Obecnie ma Ksiądz możliwość spojrzenia na swoją posługę w szpitalu jednoprofilowym z perspektywy siedmiu miesięcy. Jak Ksiądz ocenia ten miniony czas?

– Z pewnością był to czas trudny, ale z drugiej strony bardzo ciekawy i na swój sposób piękny. Musiałem nauczyć się wielu rzeczy, poznać i wdrożyć do posługi liczne procedury. Musiałem również wypracować nowe, czasem niekonwencjonalne metody duszpasterskie, dzięki którym mogłem docierać do chorych i służyć im w bezpieczny sposób. Bardzo sobie cenię ten miniony czas, bo zdobyłem ważne doświadczenia – zarówno od strony samej posługi jak i w relacjach z drugim człowiekiem.

– Jak chorzy reagowali na Księdza obecność?

– Z wieloma pacjentami nawiązałem bardzo bliski kontakt. Stało się to możliwe głównie dlatego, że osoby chore na COVID-19 przebywały w szpitalu nie kilka dni, ale nieraz parę tygodni. To w naturalny sposób sprzyjało budowaniu między nami więzi i zaufania. Okazuje się, że z trudnej sytuacji, jaką bez wątpienia jest czas epidemii, może wyniknąć również wiele dobra, którego nawet byśmy się nie spodziewali. Odwiedzając chorych, zauważyłem, że moja obecność jest dla nich bardzo ważna, wielu z nich czekało na kolejne wizyty z utęsknieniem. Cenili sobie nie tylko moją posługę sakramentalną, ale również zwykłą rozmowę i wspólnie spędzony czas. Z powodu wstrzymanych odwiedzin byłem przecież dla nich jedyną osobą – oprócz personelu medycznego – z którą mogli się spotkać. Dostarczałem chorym prasę, również „Apostolstwo Chorych”, z którego szczególnie się cieszyli, bo nieraz był to dla nich jedyny kontakt ze światem. Młodsi pacjenci częściej korzystali ze smartfonów i Internetu, ale starszym było w tym względzie dużo trudniej.

– Wspomniał Ksiądz o tym, że chorzy na COVID-19 przebywali w szpitalu nieraz wiele tygodni. Można się domyślać, że to właśnie im szczególnie doskwierała samotność i rozłąka z najbliższymi.

– Wielu pacjentów przeżywało kryzys około trzeciego, czwartego tygodnia pobytu w szpitalu, ale były i takie przypadki, że chorzy przez cały czas zachowywali pogodę ducha, cierpliwość. Nie zapomnę pana Antoniego z Miedźnej, który przebywał w szpitalu dwa miesiące, leżał na trzyosobowej sali. Pacjenci obok zmieniali się często, tylko on wciąż „trwał na szpitalnym posterunku”. Niejeden chory na jego miejscu pewnie by się załamał albo skarżył na swój los. Pan Antoni jednak nie tylko nie narzekał, ale był pociechą dla pacjentów, którzy wymieniali się w tej sali, stale się uśmiechał i był bardzo cierpliwy. Myślę, że tę wyjątkową siłę czerpał m.in. z Komunii świętej, której był spragniony, i którą za każdym razem przyjmował z wielką wiarą.

– Słyszałam przejmujące świadectwa kapłanów o tym, że wielu ludzi podczas epidemii na nowo odkryło wartość sakramentów i doceniło czas, kiedy można było korzystać z nich w swobodny sposób. Dla chorych przebywających w szpitalach możliwość przyjęcia sakramentów wydaje się być szczególnie ważna.

– Tak, choć muszę przyznać, że w tej materii jako kapelan musiałem nieraz „zawalczyć” o pacjenta. Zdarzały się bowiem sytuacje, że chory wielokrotnie odmawiał przyjęcia sakramentów. Zrozumiałem, że w takich sytuacjach nie mogę się zniechęcać i obrażać, ale delikatnie ponawiać propozycję posługi. To przynosiło nieraz zadziwiające owoce: pacjenci po długim czasie w końcu prosili o rozmowę, o spowiedź. Nie bez znaczenia w tej materii są współpacjenci, jak wspomniany p. Antoni. Nieraz wzajemne rozmowy o Bogu czy modlitwa różańcowa przygotowała grunt pod moją posługę. W tym znaczeniu apostolstwo chorych nabiera nowego znaczenia.

– Przed oczami staje mi w tym momencie postać Dobrego Pasterza z ewangelicznej przypowieści, który sam szuka zabłąkanych owiec. Nie waha się wyruszyć na poszukiwania w nieprzyjazny teren, bo wie, że stawką jest los jego umiłowanej owcy.

– Jestem przekonany, że Pan Bóg chce być z człowiekiem w tych najtrudniejszych momentach. Pan Bóg nie boi się przestrzeni skażonej wirusem. Tam również chce towarzyszyć człowiekowi. W czasie mojej posługi w szpitalu wielokrotnie byłem świadkiem pięknych nawróceń, Bożego działania w ludzkich sercach. Przypominam sobie młodego mężczyznę, który uległ wypadkowi. Doznał poważnego urazu i konieczna była operacja. Przy tej okazji zupełnie przypadkowo dowiedział się też, że jest zakażony koronawirusem. Kiedy trafił do naszego szpitala, zapragnął pojednać się z Bogiem. Potrzebował kilku dni, aby przygotować się do spowiedzi świętej, do której nie przystępował od dawna. Przyznał potem, że ów wypadek zmienił jego życie, bo dzięki niemu wrócił do Boga, na nowo zaczął patrzeć też na siebie, bliskich, świat. Każdy kapłan – może szczególnie ten posługujący w szpitalu – jest wezwany do tego, by szukać zagubionych, by nie tylko czekać na wezwanie, ale samemu wychodzić z duszpasterską inicjatywą. Paradoksalnie, w tym trudnym czasie epidemii Pan Bóg dał mi bardzo doświadczyć swojej bliskości i działania. Posługa chorym umocniła i nadal umacnia moją wiarę. I mówię to jako ksiądz, który jest w 21. roku kapłaństwa. Kiedy jestem świadkiem ludzkich powrotów do Pana Boga, wówczas na nowo odkrywam sens mojego powołania. Dlatego nie mam żadnych wątpliwości, że warto służyć chorym, warto w gąszczu szpitalnych sal odnajdować tych, którzy są zagubieni.

– Wiem, że w przyprowadzaniu owych zagubionych owiec do owczarni pomagali Księdzu czasem członkowie personelu medycznego.

– Tak i jestem im za to bardzo wdzięczny. Wielokrotnie pielęgniarki zgłaszały mi jakąś duchową potrzebę chorego albo podpowiadały, gdzie powinienem udać się z posługą. To była dla mnie nieoceniona pomoc. Wspomnę jedną z takich sytuacji. Pacjent leżał na jednym z oddziałów, miał problemy z oddychaniem i bardzo się męczył, do tego trapiły go inne schorzenia. Wcześniej przyjmował Komunię świętą. Mimo, iż wszystkie parametry wskazywały na to, że śmierć jest tuż tuż, on nie potrafił odejść. Pielęgniarki powiedziały mi o tym wszystkim i jeszcze tego samego dnia po południu poszedłem do tego chorego. Kolejny raz odmówiłem nad nim dziesiątkę różańca i udzieliłem mu odpustu zupełnego na godzinę śmierci, choć już bez przyjęcia przez niego Wiatyku. To przyniosło choremu ulgę i najbliższej nocy zmarł. Kiedy sobie przypominam tę sytuację, myślę, że ten chory potrzebował po prostu pojednania z Bogiem, jakiegoś duchowego dopełnienia, by móc spokojnie odejść. Dziękuję Panu Bogu za te pielęgniarki, które posłały mnie do tego człowieka.

– To są piękne przykłady Bożego działania.

– Mógłbym takich przykładów przytoczyć jeszcze wiele. Pan Bóg działał jednak nie zawsze w spektakularny, łatwy do rozpoznania sposób. Mam na myśli chociażby historię małżonków ze Skoczowa, którzy przeżyli ze sobą 60 lat. Oboje byli zakażeni koronawirusem i leżeli w naszym szpitalu, ale na różnych oddziałach. Początkowo ich stan był dość stabilny, szczególnie jego, a on był niezwykle zatroskany o swoją małżonkę. Także ich proboszcz przebywał u nas w szpitalu, a ja czasem pełniłem rolę pośrednika między nimi. Przekazywałem wiadomości, pozdrowienia. Stan starszego pana uległ nagle wyraźnemu pogorszeniu, zmarł w niedzielę, a jego żona w czwartek, dzień przed jego pogrzebem. To z pozoru banalne wydarzenie jest dla mnie dowodem Bożego miłosierdzia. Małżonkowie, którzy przeżyli ze sobą tak wiele lat, kochając się i troszcząc o siebie, odchodzą z tego świata niemalże w tym samym czasie. Czyż to nie jest piękny znak Bożego prowadzenia? Wierzę, że Bóg pozwolił tym małżonkom do końca być razem nie tylko na ziemi, ale również – o co się modlę – pozwoli im razem przebywać w Wieczności.

– A ma Ksiądz kontakt z pacjentami, którzy pokonali COVID-19 i wrócili do domu?

– Tak, mam kontakt z byłymi pacjentami. Niektórzy dzwonią do mnie od czasu do czasu, wyrażają swoją wdzięczność i sympatię, dzielą się bieżącymi wydarzeniami. Utrzymuję także kontakt z rodzinami pacjentów, którzy zmarli. Bardzo sobie cenię te relacje, bo one są dowodem na to, że czas choroby był ważnym doświadczeniem w życiu konkretnej rodziny. Można powiedzieć, że w ten sposób duszpasterstwo szpitalne realizowane przy łóżku chorego niejako znalazło swój ciąg dalszy w codzienności pozostałych członków rodziny. Jest to cenne doświadczenie dla mnie jako kapłana.

– Czego można Księdzu życzyć na czas dalszej posługi wśród chorych?

– Myślę, że wytrwałości i głębokiej wiary w Boże prowadzenie, zdrowie i siły też się przydadzą. Dzisiaj bardzo różnie, a najczęściej źle, mówi się o kapłanach. Te głosy krytyki nie trafiają w próżnię. My – kapłani słyszymy to, co się o nas mówi. Dlatego też swoją posługę traktuję m.in. w kategoriach dawania świadectwa, by zadać kłam wielu niesprawiedliwym osądom i nieprawdziwym opiniom na temat księży. Łatwo jest wyciągnąć na światło dzienne kapłańskie upadki, bo to są „nośne” tematy. Dużo trudniej zauważyć i docenić, że zdecydowana większość kapłanów jest tam, gdzie być powinna i z wielkim oddaniem służy ludziom. Proszę zatem o modlitwę za kapłanów, by wytrwali w swojej posłudze, także tej przy łóżku chorego. Bo kto, jak nie kapłan, ma być blisko ludzi w najtrudniejszych chwilach?

– Bardzo dziękuję Księdzu za rozmowę i świadectwo wiary.


Zobacz całą zawartość numeru 

Autorzy tekstów, Cogiel Renata Katarzyna, Miesięcznik, Numer archiwalny, 2020nr12, Z cyklu:, Kapłan wśród chorych

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024