Opatrywani przez Chrystusa
Szkoła modlitwy. Jak działa Boża Opatrzność? Dyskretnie, ale skutecznie. Jak miłosierny samarytanin. Najdoskonalszym wyrazem Opatrzności Bożej, jej wcieleniem, jest Chrystus. Przez niego Bóg opatruje nasze rany.
2022-01-03
Opatrzność Boża oznacza prawdę o Bogu, który nie zostawia nas samych, ale czuwa nad historią świata i historią każdego człowieka. Ta prawda wydaje się odległa od naszego doświadczenia. Czyż nie czujemy się nieraz bardzo samotni, zdani na własne wątłe siły? Wokół nas tyle bólu i łez. Kraina ludzkiego cierpienia zdaje się nie mieć granic. Nie dziwi więc fakt, że wielu ludzi oskarża raczej Boga o milczenie, bierność, nieobecność niż widzi w Nim kogoś, kto się o nas troszczy.
Kultura współczesna nie dość, że nie podtrzymuje wiary w Boże kierowanie ludzkim losem, to jeszcze tę wiarę wprost zwalcza. Obwieszcza nicość i beznadzieję. Życie człowieka to przypadek bez żadnego sensu, to „bezużyteczna pasja”. Powiadają „nie mówcie już więcej o dobrym Bogu”, lepiej zapomnijmy o Nim i korzystajmy z życia, póki starczy nam sił. Głosiciele tej swego rodzaju „anty-opatrzności” mogą dziś liczyć na medialny rozgłos, dotacje, czas antenowy, uznanie elit. A jednak nawet na tym coraz bardziej bezbożnym świecie żyją nadal ewangeliczne ubogie wdowy. Świat ich nie zauważa, ale one są. To ludzie, którzy oddają Bogu wszystko, co mają na swoje utrzymanie. Ich ufność i wiara są niezachwiane. Oni wiedzą, że Bóg nie abdykował z władzy nad światem. On wciąż czuwa nad nami i działa. Trzeba tylko patrzeć na świat wzrokiem wiary, wtedy można dostrzec Jego dłoń, która nas prowadzi i podnosi, gdy upadamy.
Bóg układa mozaikę
Działanie Bożej Opatrzności jest dyskretne. Owszem, Pan Bóg czasem działa w sposób spektakularny, ale cechą miłości jest pokora. Bóg, Najwyższa Miłość, jest Kimś najbardziej pokornym. Widzi i działa w ukryciu. Często posługuje się ludźmi, którzy są Jego wysłannikami. Cuda zdarzają się każdego dnia, ale łatwiej je dostrzec z pewnego dystansu. Kiedy oglądamy się do tyłu, widzimy jak pewne zdarzenia układają się w całość. Wszystko do siebie pasuje. Inaczej jest w chwili obecnej. Kiedy spada na nas cierpienie, dotyka niesprawiedliwość, sypie się małżeństwo, dopada choroba czy wypadek. Pytamy wtedy Boga „I po co to było?”. A jednak On pisze prosto po krzywych liniach naszego losu. Wszystko jest po coś. Zło odnosi tylko chwilowe, nietrwałe zwycięstwa. Dobro jest ostatecznie mocniejsze. Święty Paweł pisze: „Gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska” (Rz 5, 20). Kiedy zło atakuje, czujemy się zagubieni, porzuceni, niepewni. Wiara w Opatrzność każe nam jednak przyjmować wszystko to, co jest oraz ufnie, pokornie powtarzać: Bóg się zatroszczy.
Życie przypomina mozaikę, która składa się z tysięcy małych kamyczków lub szkiełek. Kiedy patrzymy na nie z bliska, widzimy tylko kolorowe plamy. Dopiero z pewnej odległości wyłania się obraz. Podobnie jest w życiu. Życiowe zdarzenia to te kamyczki, z których wiele wydaje się zbędnych. Ale jeśli przyjmujemy to, co nas spotyka, jeśli niczego nie odrzucamy pochopnie, ale cierpliwie układamy w sercu, wyłania się obraz. Łukasz Ewangelista pisze o Maryi, że „zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu” (Łk 2, 19). Postawa Maryi to pamięć i kontemplacja. Słowo „rozważała” w oryginale brzmi symballo czyli dosłownie „zbierać razem”. Jeden z angielskich przekładów zastosował tutaj czasownik „treasure” – czyli strzec jak skarbu. O to właśnie chodzi. By trzymać w sercu wszystkie chwile życia jak w szkatułce. Działanie łaski jest bezcennym skarbem, choć Boże dzieła nieraz odbieramy jako coś bolesnego lub bezsensownego. Z czasem jednak wszystko składa się w całość. Boża Opatrzność jest cierpliwa, dyskretna. Bóg uczy nas pokory i zaufania. Każda próba jest po coś, ale rozumiemy to na ogół po jakimś czasie. Boży plan widać z dystansu.
W dłoniach Boga
Katechizm Kościoła uczy, że Opatrzność Boża oznacza „zrządzenia, przez które Bóg z miłością i mądrością prowadzi wszystkie stworzenia do ich ostatecznego celu” (321). A cóż to takiego te „zrządzenia”? Teologia Bożej Opatrzności wychodzi od prawdy o stworzeniu świata i człowieka, to jest pierwsze zrządzenie Boga. „Bóg rzekł i stało się” oraz „Bóg widział, że było dobre” – czytamy na pierwszych stronach Biblii. Odnosząc te słowa do siebie, rozumiemy, że Bóg chciał, żebym był i moje życie jest dobre dzięki Niemu. Przy czym, nie powinniśmy myśleć o stworzeniu świata i człowieka jedynie jako o jednorazowym początku. Prawda jest taka, że Bóg wciąż stwarza świat (tzw. creatio continua). Wszystko, co jest, istnieje dzięki Niemu. Jeśli dziś wstało słońce (o właśnie pięknie wstaje, gdy to piszę), to znaczy, że Bóg tego chciał. Więc warto zacząć dzień od powiedzenia Bogu: „dzień dobry”. Istnienie świata i człowieka zawdzięczamy Bogu, Jego woli, Jego słowu, Jego mądrości i miłości. Wszystko co jest, jest po coś, ma czemuś (komuś) służyć. Cechą rozumnego działania jest celowość. Jeśli stolarz zrobił stół, to zrobił go po to, aby ten stół służył rodzinie, by przy nim jeść, rozmawiać czy spotykać się. Bóg, najwyższy rozum, stwarza wszystko dla jakiegoś celu. Im doskonalsze stworzenie, tym wznioślejszy, wyższy ma cel. Po co jest człowiek, najdoskonalsze ze stworzeń? Ano po to, aby Boga, swego Stwórcę, poznał, pokochał i oddał Mu cześć. Wierzyć w Opatrzność oznacza więc uznawać, że moje istnienie zawdzięczam Bogu i dlatego chcę żyć tak, by oddawać Mu cześć i służyć Mu. Każdego dnia śpiewać Mu pieśń.
Idźmy krok dalej. „Wszystko, co stworzył, Bóg Opatrznością swoją zachowuje oraz kieruje” – uczy Sobór Watykański I. Pojęcie Bożej Opatrzności zawiera w sobie przekonanie, że Bóg ma najwyższą władzę nad światem. Nie oznacza to jednak jakiegoś nieustannego pociągania za sznurki. Bóg – Pierwsza Przyczyna posługuje się tzw. drugimi przyczynami. Świat stworzony ma swoją autonomię, rozumność i niezależność. Oczywiście człowiek jest obdarzony największą autonomią. Jest wolny. Ale to nie znaczy, że Bóg nie ma nad nim władzy. Boża Opatrzność to tajemnicze spotkanie dwóch wolności: wolności Boga i wolności człowieka. W imię wolności człowiek nieraz próbuje buntować się przeciwko Bogu i Jego prawom. Powodem buntu bywa fałszywy obraz Boga jako wielkiego surowego policjanta, który pilnuje porządku. Biblia ukazuje zgoła inny obraz Boga. Święty Jan powie krótko: „Bóg jest miłością”. Opatrzność Boża to prawda o tym, że Bóg troszczy się o świat, a zwłaszcza o ludzi. Opatrzność to w gruncie rzeczy inne imię miłości Boga.
„U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli” – mówi Jezus (Mt 10, 29-31). Te słowa oddają istotę Bożej Opatrzności, która ze szczególną intensywnością obejmuje człowieka. Jesteśmy dla Boga ogromnie ważni. Każdy i każda z nas. Zgodnie ze słowami św. Pawła: „Wiemy też, że Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra, z tymi, którzy są powołani według Jego zamiaru” (Rz 8, 28). Pan Bóg stwarzając człowieka „ulepił” go swoimi dłońmi i dał mu tchnienie życia. Te dłonie są wciąż w działaniu, chronią, podtrzymują, prowadzą. Tchnienie, czyli pierwszy pocałunek Boga wciąż nas niesie. Wierzyć w Opatrzność to dostrzegać te niewidzialne dłonie Boga i dać się im poprowadzić.
Święty Jan Paweł II dokłada w swoich katechezach jeszcze jeden element. A mianowicie uczy, że człowiek stworzony na obraz Boży ma sam stawać się w jakimś sensie opatrznością dla innych istnień. Człowiek ma mądrze rządzić samym sobą i stworzeniem. Ma się troszczyć o świat i o innych ludzi, naśladując Opatrzność Bożą. Czasem słusznie mówimy o kimś, że jest mężem opatrznościowym.
Wcielona Opatrzność
Sługa Boży ks. Wincenty Granat, KUL-owski teolog, pisał, że najpełniejszą odsłoną Bożej Opatrzności w historii był Jezus Chrystus. On jest „mężem opatrzności” w najpełniejszym sensie.
Jezus inaugurując swoją misję, sięgnął w synagodze w Nazarecie po proroctwo z Izajasza, które odniósł do siebie: „Duch Pana Boga nade mną (...) Posłał mnie, by głosić Dobrą Nowinę ubogim, by opatrywać rany serc złamanych” (Iz 61, 1). Zauważmy, że słowo „opatrzność” wywodzi się w polszczyźnie właśnie ze słowa „opatrywać”. Można powiedzieć, że Bóg sam opatruje świat, czyli leczy Jego rany. Dokonuje tego przez Wcielenie swego Syna namaszczonego Duchem Świętym. Święty Ireneusz pisał, że Bóg Ojciec działa poprzez swoje dwie ręce, którymi są Słowo (Jezus) oraz Duch Święty. Tymi dłońmi Bóg nas stworzył i tymi dłońmi nas zbawia, czyli naprawia to, co człowiek zepsuł przez grzech.
Jezus przychodzi do nas jak miłosierny Samarytanin. On leczy nasze rany, zalewa je oliwą i octem, zawozi do gospody i daje pieniądze na dalsze leczenie. Leczy to, co w nas chore, obolałe, śmiertelne. Ksiądz Granat cytuje w tym kontekście wiersz Norwida: „Między ludzi wszedł mistrz wiekuisty i do historii, która wielkich zdarzeń czeka dołączył biografię każdego człowieka do epoki – dzień każdy, każdą dnia godzinę A do słów umiejętnych – wewnętrzną słów przyczynę, więc zstąpił sam na dno, zawładnął, nie jak króle i uczeni władną”. „Mistrz wiekuisty” to piękne określenie Chrystusa. Przez tajemnicę wcielenia wchodzi On w biografię każdego człowieka. On odnajduje i przyprowadza do owczarni zagubione owce.
Wciąż jednak pozostaje otwarte niepokojące pytanie o cierpienie, a zwłaszcza cierpienie niewinnych. Losy niektórych przypominają historię Hioba. Zdarza się im jakaś „kumulacja” nieszczęść. Ktoś napisał trafnie: „problemem nie jest to, że boli, ale to, że boli tak strasznie”. Dlaczego Opatrzność Boża nie rozprawiła się definitywnie z cierpieniem?
Pan Bóg odpowiada na to pytanie nie przez głoszenie kazań, ale przez swojego Syna. Mówiąc dokładniej, ta odpowiedź jest w Krzyżu Chrystusa. Zawierzyć Bożej Opatrzności oznacza w gruncie rzeczy zawierzyć Temu, który umarł i zmartwychwstał. Chrystus wie, że ból bywa nie do wytrzymania. Do wszystkich Hiobów zwraca się bez słów z wnętrza swojego cierpienia: „nie chciej wszystkiego pojąć rozumem, ufaj, módl się, trwaj, nie trać nadziei, nie wątp w dobroć Boga, próbuj kochać mimo wszystko”.
Sens życia, cierpienia i śmierci rozjaśnia się w blasku Krzyża Jezusa. Krzyż uczy ofiarowywania siebie Bogu. Pomaga zamieniać ból związany z chorobą swoją i bliskich w modlitwę. To nie cierpienie zbawia, ale miłość. Miłość, która jest gotowa cierpieć, jest gotowa dać siebie do końca. Jezus umierający na krzyżu manifestuje solidarność Boga z każdym ludzkim bólem. Ukrzyżowany pokazuje, że „Bóg jest z każdym człowiekiem w jego cierpieniu, że sam to wielorakie cierpienie ziemskiej egzystencji człowieka niejako przyjmuje na siebie. Równocześnie zaś Jezus Chrystus objawia, że to cierpienie posiada odkupieńczą i zbawczą wartość i moc” – uczy św. Jan Paweł II. Bóg w Jezusie wyprowadza dobro ze zła. Dzięki krzyżowi na nasze cierpienia możemy popatrzeć jako na coś wartościowego. „Za pełną radość poczytujcie to sobie, bracia moi, ilekroć spadają na was różne doświadczenia. Wiedzcie, że to, co wystawia waszą wiarę na próbę, rodzi wytrwałość” – pisze św. Jakub (Jk 1, 2-4).
„Życie ludzkie tutaj na ziemi jest próbą. Istnienie zła i cierpienia przyczynia się do tego, że człowiek żyjąc tu na ziemi przechodzi przez próbę. W tej próbie sprawdza się człowiek, sprawdza się jego wiara” – uczy papież Polak. I dodaje: „Prawda o Opatrzności Bożej jest szczególnie ważna dla ludzi, którzy przechodzą przez doświadczenia i próby. (…) Patrzmy wciąż w tę tajemnicę ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, ażeby nie załamywać się, nie poddawać się poczuciu, że zło zwycięża. Wierzyć w zwycięstwo dobra i do niego dążyć, a równocześnie mężnie przyjmować próby”. Dla Boga nie ma sytuacji bez wyjścia. Tym wyjściem jest Jezus Chrystus. Gdy z Nim idziemy, nie musimy się lękać. Możemy z wiarą powtarzać: „Jezu ufam Tobie”.
Zobacz wszystkie teksty numeru ►