Chorzy piszą do nas
2022-01-04
Droga Redakcjo, mam na imię Urszula, mam 65 lat. Urodziłam się zupełnie zdrowa, dopiero w dziewiątym miesiącu życia zachorowałam na chorobę Heinego-Medina. Zostałam całkowicie sparaliżowana od szyi w dół. Z czasem, dzięki licznym operacjom i rehabilitacji, paraliż stopniowo ustępował. Do dzisiaj mam sparaliżowaną prawą nogę. Po każdej operacji leżałam trzy miesiące w gipsie, by wszystko mogło się prawidłowo zrosnąć. Właściwie całe dzieciństwo spędziłam w szpitalach i sanatoriach, gdzie również się uczyłam. Po skończeniu szkoły podstawowej wybrałam szkołę zawodową, w której uczyłam się haftu. Po uzyskaniu zawodu, 10 lat pracowałam chałupniczo jako hafciarka. Zajmowałam się tzw. haftem ciężkim. Haftowałam proporczyki, sztandary, otoki na górnicze czapki, zdobienia na różnego rodzaju mundury. Byłam zatrudniona w nieistniejącej już Spółdzielni Inwalidów „Przyjaźń”. Dzięki tej pracy udało mi się uzyskać rentę inwalidzką.
Haft i dziewiarstwo interesowały mnie od dzieciństwa. Praca w zawodzie była dla mnie nie tylko źródłem zarobku i pasją, ale również formą rehabilitacji, dzięki której mogłam usprawniać swoje dłonie. Patrząc na inne osoby niepełnosprawne, często dużo bardziej poszkodowane niż ja, które wykonywały trudne hafciarskie prace, motywowałam się do działania i do tego, by się nie poddawać. Zawsze lubiłam być między ludźmi, rozmawiać z nimi, dzieląc ich radości i kłopoty. Obecnie, po śmierci rodziców, mieszkam sama. Czasem jest mi trudno znosić samotność w czterech ścianach. Na szczęście mam jeszcze brata i bratową, którzy mi pomagają. W trudnych chwilach pomaga mi również modlitwa. Choć mieszkam bardzo blisko kościoła, nie jestem już w stanie sama do niego pójść. Łączę się z moją parafialną wspólnotą dzięki transmisji internetowej. Jestem bardzo wdzięczna za taką możliwość. Pozdrawiam wszystkich chorych i czytelników miesięcznika. Szczęść Boże!
Zobacz całą zawartość numeru ►