Teraz piszemy nową historię

O sile modlitwy płynącej z ogarniętej wojną ziemi ukraińskiej, o nadziei i o wielkiej ludzkiej solidarności mówi ks. Wołodymir Łytwyniw – Ukrainiec, kapłan obrządku grekokatolickiego, który służy wiernym na Górnym Śląsku.

zdjęcie: Archiwum prywatne ks. Wołodymira

2022-03-09

Redakcja: – W księdza Ojczyźnie trwa wojna. Trwa też nieustanna modlitwa o pokój. Gdzie na Ukrainie znajdują się miejsca kultu maryjnego, w których ta modlitwa jest zanoszona do Boga przez ręce Matki Najświętszej?

ks. Wołodymir Łytwyniw: – Podobnie jak w Polsce, każda diecezja na Ukrainie ma jakieś ważne miejsce kultu maryjnego, miejsce, do którego przybywa wielu pielgrzymów, także chorych. Największym ośrodkiem kultu maryjnego Kościoła grekokatolickiego na Ukrainie jest sanktuarium Matki Bożej w Zarwanicy. Znajduje się na Zachodnim Podolu w zakolu rzeki Strypy, w miejscowości tak małej, że nie ma jej nawet na mapach. Według jednego z historycznych podań w 1240 r. trafił tu mnich uciekający ze zrujnowanego i spalonego przez Mongołów Kijowa. Śpiąc, ujrzał we śnie Matkę Bożą. Gdy się obudził, ujrzał ikonę Matki Bożej z Dzieciątkiem Jezus. Mnich uznał to za cud i zbudował dla ikony kapliczkę. Przy kapliczce wytrysnęło źródełko, z którego woda miała wartości lecznicze i szybko uznano je za cudowne. Zarwanica stała się znana w okolicy i szybko otoczył ją kult wiernych, którzy wierzyli, że pielgrzymując do niej doznają cudów. Za przyczyną Matki Bożej Zarwanickiej miał m.in. zostać uzdrowiony książę trembowelski Wasylko, który kazał się zanieść do Zarwanicy, gdy opiekujący się kapliczką mnich nie zgodził się na przewiezienie ikony do Trembowli. Książę jako votum za swoje uzdrowienie wybudował w Zarwanicy cerkiew dla cudownego wizerunku. Według współczesnych badań obraz z Zarwanicy jest istotnie jednym z najstarszych na dzisiejszej Ukrainie przedstawień Matki Bożej. Jego powstanie datuje się na XIII- XIV w.

– A więc od wieków pielgrzymi nawiedzają cudowny wizerunek Matki Bożej Zarwanickiej, by prosić Ją o wstawiennictwo.

– Tak, ten kult trwa nieprzerwanie od wieków i wciąż się rozszerza. Rozwija się także samo zarwanickie sanktuarium i jego otoczenie. Metropolita tarnopolsko-złoczowski bp Bazyli Semeniuk bardzo dba o to, by to miejsce mogło jak najlepiej służyć pielgrzymom. Nie szczędzi więc modlitwy i środków materialnych na jego rozwój. Do Zarwanicy przyjeżdżają pielgrzymi z wielu krajów. Największa pielgrzymka odbywa się w lipcu z okazji uroczystości odpustowych. Przybywa wówczas bardzo wiele młodzieży. Miejsce to sprzyja wyciszeniu i modlitwie – znajduje się w pobliżu lasu, gdzie można np. odprawić Drogę Krzyżową i pospacerować. Do Zarwanicy przybywa także wielu chorych, którzy pragną napić się wody ze źródła w pobliżu sanktuarium i modlą się o cud uzdrowienia.

Innym ważnym ośrodkiem kultu maryjnego na Ukrainie jest Sanktuarium Matki Bożej Królowej Pokoju i Pojednania w Bołszowcach k. Halicza. W obecnym czasie wojny sanktuarium to jest szczególnym miejscem modlitwy o pokój i zaprzestanie rozlewu krwi.

– Czy modlitwa i kult w cerkwiach odbywają się nadal mimo trwającej wojny?

– Póki co w miarę spokojnie jest w zachodniej Ukrainie – tam ludzie mogą jeszcze przyjść do cerkwi, aby wspólnie się modlić, szukać wsparcia i pocieszenia u swoich duszpasterzy. Niestety, z terenów już objętych działaniami wojennymi ludzie pouciekali na wieś, gdzie jest więcej pożywienia i wolnej przestrzeni. Wiem z relacji znajomych kapłanów, którzy zostali na Ukrainie, że ludzie organizują modlitwy w prowizorycznych schronach. Chronią się w piwnicach swoich domów przed bombardowaniem, przynoszą obrazy, zapalają świece i w takich warunkach się modlą. W obecnej sytuacji dla wielu moich rodaków rolę cerkwi pełni więc zawilgocona, śmierdząca i ciemna piwnica. Ponadto kościelne dzwony w wielu miejscach nie wzywają już na nabożeństwa, ale pełnią funkcję syren alarmowych ostrzegających przed nalotem.

– Ma Ksiądz kontakt ze swoją rodziną, przyjaciółmi i znajomymi, którzy pozostali na Ukrainie?

– Na razie tak, bo na Ukrainie jest jeszcze łączność internetowa i telefoniczna, ale nie wiem jak długo będzie to możliwe. Wiele osób prosi mnie o zorganizowanie pomocy, o załatwienie jakichś formalności tutaj, w Polsce. Jestem świadkiem wielu rodzinnych, ludzkich dramatów. Niektóre kobiety z dziećmi nie decydują się uciekać przed wojną, bo nie chcą opuszczać swoich mężów, ojców, braci, którzy walczą o wolność kraju. Niektórzy z moich rodaków mieszkających na stałe w Polsce zdecydowało się wrócić na Ukrainę, by walczyć. Kiedy błogosławię kogoś takiego na drogę, zastanawiam się, czy jeszcze się spotkamy, czy może jest to moje ostatnie błogosławieństwo dla tej osoby. Wciąż jest potrzebna pomoc – zarówno dla uchodźców, którzy dotarli do Polski, jak i dla tych, którzy zostali na Ukrainie. Ta pomoc będzie potrzebna jeszcze przez wiele tygodni i miesięcy.

– Wiem, że Ksiądz również jest zaangażowany w pomoc swoim rodakom na Ukrainie.

– Tak. Wśród grekokatolików, którym posługuję duszpastersko w Gliwicach, Sosnowcu i Tychach są wolontariusze i osoby chętne do pomocy. Wziąłem na siebie koordynowanie tej pomocy, bo jako duszpasterz mam kontakty do wszystkich i jest mi łatwiej ogarnąć sprawy organizacyjne. Prowadzimy zbiórkę najpotrzebniejszych produktów, które potem wysyłamy transportem na Ukrainę. Potrzeba dosłownie wszystkiego: leków, środków higienicznych, odzieży, żywności. Dary, które zostaną zebrane, segregujemy i zabezpieczamy, by w nienaruszonym stanie trafiły do potrzebujących. Zaangażowanie w pomoc jest ogromne, za co serdecznie dziękuję w imieniu wszystkich, do których ta pomoc dociera.

– Jak my, Polacy, możemy jeszcze pomóc narodowi ukraińskiemu?

– Teraz, oprócz pomocy humanitarnej najbardziej potrzebna jest wasza modlitwa, o którą bardzo proszę. Odmawiajmy Różaniec, Koronkę do Bożego Miłosierdzia oraz suplikacje. Poza modlitwą potrzeba, by cały świat zjednoczył się przeciw Rosji, aby ta wojna jak najszybciej się skończyła. Bardzo przeżywam to, co dzieje się w mojej ojczyźnie. Giną ludzie, niszczona jest cała infrastruktura, zabytki. Będzie potrzeba wielu lat, by to wszystko odbudować. Chciałbym, aby moi rodacy mieli do kogo i do czego wrócić. Nie zostawiajcie nas, proszę! Dziękujemy wam, że okazaliście się naszymi prawdziwymi braćmi, nie tylko przez słowa, ale przez konkretne czyny. Piszemy teraz nową historię naszego pokolenia. Bardzo się cieszę z każdej okazanej nam pomocy. Wasze serca są otwarte. Jesteście wielkim narodem. Za wszystko dziękuję!


Zobacz wszystkie teksty numeru 

Autorzy tekstów, Cogiel Renata Katarzyna, Miesięcznik, Numer archiwalny, 2022nr05, Z cyklu:, W cztery oczy, Polecane, Nasze propozycje

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 22.11.2024