Otwarte serca

O zaangażowaniu w pomoc Ukrainie rozmawiamy z Łukaszem Pachem, Dyrektorem Naczelnym Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach.

zdjęcie: canstockphoto.pl

2022-03-16

Redakcja: – W jaki sposób Wojewódzkie Pogotowie Ratunkowe angażuje się w pomoc Ukrainie?

Łukasz Pach: – Podejmujemy działania wielopłaszczyznowe – pomagamy na miejscu, w Katowicach, w punktach recepcyjnych zorganizowanych przez Urząd Wojewódzki, gdzie stworzyliśmy punkty medyczne, a także na dworcu kolejowym. Tam udzielamy pomocy medycznej osobom, które przybywają do nas pociągami, a jest tych ludzi bardzo dużo. Oprócz tego pomagamy na samej granicy – w Medyce. Ratownicy z Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w ramach wolontariatu stworzyli punkt medyczny przy przejściu granicznym. Zostało to zorganizowane w uzgodnieniu z Marszałkiem Województwa Śląskiego, z Wojewodą Śląskim, Wojewodą Podkarpackim i Wojewódzką Stacją Pogotowia Ratunkowego w Przemyślu. To właśnie przemyskie pogotowie ratunkowe zwróciło się do nas z prośbą o wsparcie granicy pod względem medycznym.

– Czyli wszystkie Państwa działania są skoordynowane z władzami Urzędu Wojewódzkiego, zarówno w Katowicach, jak i w Przemyślu.

– Tak, bez odgórnej koordynacji zorganizowanie takiej pomocy byłoby trudne. Oddolne, nieuporządkowane działania, mogą bowiem wywołać chaos. Cieszymy się, gdy ktoś chce pomagać, trzeba to jednak robić z głową, w przemyślany sposób. Chaos organizacyjny często jest powodowany tym, że bardzo wiele osób chce pomóc na własną rękę, przyjeżdża w okolice przejścia granicznego i w ten sposób robi się ogromny tłok i tworzą się zatory.

Nasi ratownicy medyczni pełnią stałe dyżury w punkcie w Medyce. Współpraca z Wojewódzką Stacją Pogotowia Ratunkowego w Przemyślu, z dyrektorem Rafałem Kijanką, przebiega wspaniale. 

– Jak w tej chwili wygląda sytuacja na granicy? Na ile pomoc Ukraińcom jest skoordynowana?

– W obecnej chwili wszystko jest już uporządkowane. Na przejściu granicznym w Medyce, o którym mogę się wypowiedzieć, bo byłem tam już kilka razy w ostatnim czasie, jest wszystko skoordynowane i wszystkie służby wiedzą, jak mają działać. Jest punkt medyczny, w którym się opatruje dzieci, kobiety, osoby starsze. Pomagamy osobom ogromnie wycieńczonym, które nieraz idą pieszo do granicy kilkadziesiąt kilometrów. Niosą w rękach cały swój dobytek, niejednokrotnie zgromadzony dosłownie w dwóch reklamówkach, torbach czy plecaku. Mieliśmy przypadek 94-latki, która po 16 godzinach marszu dotarła do punktu granicznego, gdzie już nie była w stanie dalej się przemieszczać. Pojechaliśmy po nią wózkiem inwalidzkim, który został jej przekazany jako dar od ratowników medycznych. Zakupili go oni prywatnie, aby wesprzeć właśnie kogoś potrzebującego.

Jesteśmy świadkami bardzo trudnych sytuacji. Widzimy niezwykle poruszające pożegnania mężczyzn, którzy zostają w kraju, ze swoimi rodzinami. Był przypadek kiedy chory na nowotwór chłopiec, być może po raz ostatni, żegnał się ze swoim tatą. Obraz, który oglądamy w telewizji, nie oddaje prawdziwej dramaturgii tego, co się tam dzieje. Dlatego nasi ratownicy nie mogą być na miejscu zbyt długo. Dbamy o ciągłą rotację, ponieważ jest to niezwykle ciężkie psychicznie do zniesienia. Sytuacja obserwowana w Medyce potrafi skruszyć największego twardziela. To, co robimy dla tych ludzi, robimy wyłącznie z dobroci serca, a nie dlatego żeby zbierać pochwały. Mówimy o tym dlatego, żeby na bieżąco informować o sytuacji.

Zdecydowaliśmy się przekazać trzy karetki, wycofane już z systemu, które zostały u nas zastąpione nowymi. Trafiły one do Iwano Frankowska na Ukrainie aby służyły tam pomocą. Wiemy bowiem, że tragedia wojny nie oszczędza nikogo.

Wraz z Fundacją Rakieta, która nas poprosiła o wsparcie, przewieźliśmy do Górnośląskiego Centrum Pediatrii im. Jana Pawła II w Katowicach cierpiącego na nowotwór chłopca. Był on wycieńczony trzydniową wędrówką do granicy, jego chemioterapia została przerwana. Przekazaliśmy go jednak w najlepsze ręce specjalistów z katowickiej onkologii.

Muszę jeszcze raz podkreślić, że obecność naszych ratowników na granicy z Ukrainą w żaden sposób nie naraża obywateli Polski na zagrożenie. Nasi pacjenci są zabezpieczeni. Nie usunęliśmy z systemu żadnej karetki, której potrzebowalibyśmy na miejscu. W województwie Śląskim jest stale taki sam poziom opieki medycznej, nie zmienił się on po wybuchu wojny. Te osoby, które pomagają w punktach rejestracyjnych dla uchodźców czy na granicy, robią to w ramach wolontariatu. Główną zasadą, którą się kierujemy, jest najpierw zabezpieczenie naszych obywateli, a dopiero potem pomoc innym.

– Wielokrotnie w mediach pojawia się sformułowanie, że pomoc Ukrainie to nie sprint, ale maraton, to będzie długotrwały proces. Czy z Pana obserwacji pierwszy zryw i niezwykła chęć Polaków do pomagania słabną?

– Wydaje mi się, że to jeszcze nie jest ten moment, kiedy chęć pomagania zaczyna opadać. Nadal jesteśmy na fali wznoszącej. Pewnie jednak w pewnym momencie może nastąpić przesycenie i zmęczenie. Wierzmy jednak w to, że Polacy i Ślązacy, to ludzie otwartego serca. Mam nadzieję, że wystarczy nam empatii tak długo, jak to będzie potrzebne. Tego, co do tej pory zrobili nasi rodacy, nie da się określić słowami. Widzę w tym duże działanie Bożej łaski. Nie bez przyczyny naszą Królową jest Matka Boża z Jasnej Góry. Ona chroni nasz naród. Mimo ze ludzie nieraz wstydzą się swojej wiary, to w takich sytuacjach potrafią pokazać swoje wielkie serca.

– Jak możemy pomóc? Jak robić to z głową? Organizowanie zbiórek na własną rękę nie zawsze ma sens.

– Wszelkiego rodzaju zbiórki na rzecz Ukraińców są potrzebne, ale musimy pamiętać, że istnieją instytucje, które już wcześniej sprawdziły się na placu boju. Jedną z nich jest Caritas, a u nas w Katowicach konkretnie Caritas Archidiecezji Katowickiej. Marszałek Województwa Śląskiego skoordynował pomoc z Caritas, ponieważ ta instytucja ma doświadczenie w tego typu działaniach, wie co robi i wie jak to dostarczyć do potrzebujących. Wszystkie dary, które gromadzimy, można przekazać właśnie tam. Działanie na własną rękę i próby samodzielnego dostarczania zgromadzonych rzeczy na granicę, mogą przynieść większą szkodę. Tutaj wszystko jest segregowane i przewożone w odpowiednich pakietach – osobno środki medyczne, opatrunkowe, środki higieny osobistej, koce, śpiwory.

Jeśli ktoś bardzo chce pomóc jako wolontariusz, to dobrze żeby robił to na miejscu. Przykładowo młodzież może zaangażować się w wiele akcji, ważne żeby były one jednak koordynowane w jakiś sposób przez gminy czy różne zajmujące się tym organizacje.

– Ratownicy medyczni, przez trwającą już ponad dwa lata pandemię, pracują w bardzo trudnych warunkach. Jak przetrwać to ogromne obciążenie psychiczne?

 – Niestety czas pandemii jest bardzo trudny, a trzeba podkreślić, że zagrożenie koronawirusem jeszcze nie minęło. Nie ukrywajmy, że profilaktyka covidowa na Ukrainie nie była najlepiej rozwinięta. Poziom wyszczepienia Ukraińców jest stosunkowo niski. Nie wiemy co nas czeka po przyjęciu tak wielkiej fali uchodźców. Mimo że większość przypadków zachorowania na COVID-19 jest w tej chwili łagodna, to nie oznacza, że ta choroba zniknęła. Ratownicy są przemęczeni tym co się dzieje w związku z pandemią. Wiemy, że spotykali się nieraz z bardzo ciężkimi przypadkami. Nie brakuje im jednak empatii, gotowości do działania i pomocy drugiemu człowiekowi.

– W jaki sposób można się włączyć do pomocy?

– Przede wszystkim otworzyć serca dla tych ludzi. Nie wytykać i nie wskazywać na to, że Ukraińcy będą jakoś dotowani przez państwo, a my na tym ucierpimy. Razem możemy więcej. Powiem nawet, że możemy zrobić wszystko, ale musimy działać wspólnie. Nie epatujmy negatywnymi emocjami. Pomóżmy potrzebującym uchodźcom, także tym chorym, ale róbmy to wyłącznie z dobroci serca i z przekonania, a nie z jakiejś chęci zysku czy z przymusu.

Nie da się opisać emocji, których doświadczamy pomagając na granicy. Nigdy bym nie chciał, aby moja rodzina znalazła się w takiej sytuacji jak teraz Ukraińcy. Tak jak powiedziałem wcześniej, wierzę, że mamy nad sobą płaszcz Maryjny, który nad nami czuwa i pozwala nam pomagać innym. Powinniśmy być wzorem dla innych narodów. Jestem przekonany, że Polakom starczy miłości i empatii do drugiego człowieka.

– Bardzo dziękuję za te wszystkie słowa. Módlmy się o pokój na Ukrainie.


Zobacz wszystkie teksty numeru 

Autorzy tekstów, Markowicz Magdalena, Miesięcznik, Numer archiwalny, 2022nr05, Z cyklu:, W cztery oczy, Polecane, Nasze propozycje

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 22.11.2024