Jesień życia – czas dzielenia się mądrością
Starość i towarzyszące jej ograniczenia, których przybywa z coraz słabszym zdrowiem i ubywaniem sił, rodzą niekiedy – oprócz poczucia bezradności – błędne przekonanie o tym, że jest się nikomu niepotrzebnym. Na przekór temu, tytułowy bohater Księgi Koheleta daje do zrozumienia, że jesień życia to cenny czas dzielenia się życiową mądrością z młodymi.
2023-07-04
Choć już na samym początku księgi przedstawia się jako syn Dawida i król Jerozolimy, to genealogia władców Izraela nie wspomina o Kohelecie. To zagadkowe imię, pochodzące od hebrajskiego rzeczownika qāhāl (oznaczającego zwykle liturgiczne zgromadzenie Izraela), Biblia Grecka zinterpretowała jako tytuł Ekklesiastes. Mowa zatem o osobie, która przepowiada, głosi coś w zgromadzeniu lub je zwołuje. Fakt, że autor mieni się królem i opowiada o swoim życiu jakby zakończył sprawowanie władzy nad Izraelem (zob. Koh 1, 12), jest nie do pogodzenia zarówno z realiami epoki syna Dawida – Salomona, jak też ze zdystansowaniem tytułowego bohatera księgi do samego dworu. Mamy zatem do czynienia z klasycznym przykładem znanej i cenionej w starożytności pseudonimii, która w tym przypadku wpisuje dzieło w nurt literatury mądrościowej, nadając mu autorytet słynnego patrona. Kto zatem kryje się pod literacką kreacją biblijnego króla?
Mędrzec i nauczyciel
Epilog księgi wskazuje wprost, że człowiek ten „będąc mędrcem, wpajał także wiedzę ludowi. Słuchał, badał i ułożył wiele przysłów. Starał się Kohelet znaleźć słowa piękne i rzetelnie napisać słowa prawdy” (Koh 12, 9-10). Można zatem przyjąć, że nie zajmował się nauczaniem zawodowo – jako pedagog szkolny, a swoje nauczanie Kohelet kierował raczej do szerokiego grona odbiorców, wśród których młody człowiek ma swoje ważne miejsce. Pod koniec księgi to właśnie do niego autor zwraca swoje pouczenia (zob. Koh 11, 9). Natomiast wyraźny brak w tekście bezpośrednich odwołań czy aluzji do wielkich obrazów z historii zbawienia każe przypuszczać, że Kohelet w swojej twórczości nie jest zależny ani od konkretnej tradycji teologicznej ani też narodowej, choć jako Hebrajczyk zapewne dobrze je poznał. Wyuczony zasad greckiej retoryki, żyjąc w Palestynie III wieku przed Chrystusem, tworzy i naucza w klimacie wszechobecnej kultury helleńskiej, z jej filozofią i sposobem obrazowania świata, podważając społeczne pewniki oraz dające poczucie bezpieczeństwa schematy: „Marność nad marnościami, powiada Kohelet, marność nad marnościami – wszystko marność” (Koh 1, 2).
W laboratorium świata
Czy tak jednoznacznie sceptyczna konstatacja nad sprawami świata nie jest jednak głosem rozsądku, który prowokująco wobec młodych powinien wybrzmieć także dziś ze strony tych, co przeżywają jesień swojego życia? Wydaje się, że tak, nawet jeśli wywoła to syk pełen niezrozumienia, a nawet dezaprobaty. Choć w kontraście przeciwstawień Kohelet wiele spraw postrzega jako pozbawione sensu, to wypowiedzenie prawdy uznaje za konieczne. Więcej jeszcze – warte utrwalenia na piśmie.
W sztafecie pokoleń, które przechodzą przez ziemię wraz z upływem czasu, powtarzają się te same i tylko z pozoru nierozwiązane problemy. Przecież – jak stwierdza mędrzec – „istniało to już w czasach, które były przed nami” (Koh 1, 10), a ponieważ zwykle „nie ma pamięci o tych, co żyli dawniej” (Koh 1, 11), to potrzebna jest obecność tych, co są i szukali mądrości, a znalazłszy, nie zachowują jej dla siebie. Do właściwej oceny świata i zrozumienia sensu życia – wbrew dzisiejszej modzie na porady influencerów – kluczowe jest doświadczenie, które zdobywa się z trudem. Szukając mądrości, Kohelet sam stwierdza, że – chociaż dane nam przez Boga – jest to zajęcie przykre (zob. Koh 1, 13b). Wielka mądrość przysparza bowiem utrapienia, a pomnażanie wiedzy wzmaga cierpienie (zob. Koh 1, 18). Nie dziwi zatem fakt, że sam zdobywanie mądrości rozpoczął Kohelet od poznawania przyjemności. Nie ona była jednak celem. Mimo używania wina, pośród śmiechów i radości, w przyglądaniu się szaleństwu i głupocie, w dążeniu do pomnażania dóbr materialnych i otaczaniu się pięknymi kobietami, w rozumie postanowił uznawać stale mądrego przewodnika (zob. Koh 2, 3). Dla mędrca bowiem świat pozostaje przede wszystkim otwartym laboratorium, a odkrywanie go jest naukowym eksperymentem i w odróżnieniu od głupca – nawet jeśli umiera tak samo jak on – w swoim człowieczeństwie zawsze pozostaje bogatszy o to, co moralnie dobre i nadające życiu szlachetniejsze rysy. Poza tym jest „większa jeszcze korzyść z poznania mądrości: darzy życiem tego, który ją posiada” (Koh 7, 12b); bowiem „mądrość czyni mądrego silniejszym” (Koh 7, 19).
Potrzeba świadectwa
Nawet jeśli to, co w życiu obiektywnie dobre Kohelet ostatecznie nazywa marnością, w swej istocie, ze względu na Boga jako swego Stwórcy, nie jest pozbawione wartości. Hebrajskie hebel, które mędrzec wypowiada 37 razy (to ponad połowa wszystkich wystąpień w Starym Testamencie) jest terminem o wiele bardziej zniuansowanym znaczeniowo niż greckie mataiotēs czy łacińskie vanitas. Hebel wyraża nie tylko coś daremnego, pozbawionego sensu, nieskutecznego czy absurdalnego. Chodzi raczej o to, co jest niestałe, ulotne jak dym czy wodna para lub tchnienie, a mimo to ważne i cenne – jak brutalnie przerwane życie biblijnego Abla (hebr. Hebel), które stało się symbolem bezpowrotnie zaprzepaszczonych szans i tragicznie zmarnowanego dobra. W napięciu przeciwieństw: mądrości i głupoty, bogactwa i biedy, radości i smutku, w zważeniu pożytków i strat, w sprzecznościach, „jedno z drugim porównując”, Kohelet stara się „znaleźć słuszną ocenę” (Koh 7, 27-28a) losu człowieka oraz życiowych sytuacji. Dzieli się z czytelnikiem własnymi wątpliwościami, co wymaga odwagi. Sam jednak nigdy nie uznaje się za bohatera. O ile dni swojego życia na ziemi postrzega jako marne (zob. Koh 7, 15), to w ocenie bliźniego nie jest już tak surowy. Znając smak życiowych porażek i ułomność ludzkiej kondycji, z właściwym dla swojego wieku umiarem radzi: „Nie bądź do przesady sprawiedliwy i nie uważaj się za zbyt mądrego. Dlaczego miałbyś sam sobie zgotować zgubę?” (Koh 7, 16), (por. Mt 23,23-26; Rz 12,16; Jk 3,1).
Kohelet jest realistą, dlatego nie rozczarowuje go ludzka niegodziwość. Wiary w Boga nie burzą mu życiowe absurdy ani poczucie bezsensu. Nie okazując emocji, radzi innym czynić podobnie: „Gdy widzisz ucisk biednego oraz pogwałcenia prawa i sprawiedliwości w kraju, nie dziw się temu, bo nad wysokim czuwa wyższy, a jeszcze wyżsi nad oboma” (Koh 5, 7). Zło i grzech nie są tylko problemem jednostki – mają też wymiar społeczny, a sąd nad nimi należy do Boga (zob. Koh 11, 9), który dla Koheleta z jednej strony pozostaje niedosięgły, a Jego plany niezgłębione, z drugiej zaś jest Bogiem zaangażowanym, który trudzącemu się użycza lat życia, daje bogactwo i skarby, utrzymuje w radości serca (zob. Koh 5, 17-19; 6, 2; 9, 9). W ręku Boga pozostają sprawiedliwi i mędrcy oraz ich czyny (zob. Koh 9, 10), do Niego też powróci duch, którego dał (zob. Koh 12, 7). Ostatecznie przemijanie to też lekcja, którą każdy musi odrobić. Zanim jednak śmierć – wyobrażona przez Koheleta przecięciem srebrnego sznura – zatrzyma wszystko i skończy się życie kruche, jak złota czara albo dzban do czerpania wody rozbite u źródła (zob. Koh 12, 6), potrzeba, aby wybrzmiało świadectwo tego, co już wszystko widział (zob. Koh 7, 15; 8, 9), rozważył i zbadał (zob. Koh 9, 1). Skoro, jak uczy mędrzec, „wszystko ma swój czas i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem” (Koh 3, 1), także na radość (zob. Koh 2, 24; 3, 12.22; 5, 18; 7, 14; 8, 15; 11, 8.19), to jesień życia człowieka jest po to, by wiedzą i doświadczeniem wspierać młode pokolenie w znalezieniu prawdziwego szczęścia i swojego miejsca w świecie.
Zobacz całą zawartość numeru ►