Dać się prowadzić. W 30. rocznicę ogłoszenia encykliki „Veritatis splendor”

Co to jest zatem za prawda, której blask oświetla postępowanie moralne człowieka? Jest to prawda o człowieku jako istocie cielesno-duchowej stworzonej przez Boga z miłości i przeznaczonej do ostatecznego spełnienia w Bożej miłości. Jest to prawda o dobru, które wybierając w swoim moralnym postępowaniu, człowiek staje się wewnętrznie coraz bardziej zdolnym do osiągnięcia odwiecznego Dobra – Boga.

zdjęcie: canstockphoto.pl

2023-08-16

Trudno w niewielkim felietonie oddać bardzo bogatą treść encykliki o podstawach moralności chrześcijańskiej „Veritatis splendor”, którą papież Jan Paweł II podpisał 6 sierpnia 1993 r., a więc dokładnie przed trzydziestu laty. Można jedynie wskazać na kilka istotnych elementów. Jest to pierwsza w dziejach encyklika papieska poświęcona w całości nie jakimś szczegółowym zagadnieniom moralnym, ale samym podstawom moralności. Chodzi więc o pytania: Na czym opiera się chrześcijańska moralność? Skąd wiemy, co jest dobre, a co złe? Dlaczego tak ważne dla wierzącego chrześcijanina jest to, by starał się żyć zgodnie ze swoją wiarą?

Prawo Boże – punkt odniesienia dla moralności

Już w pierwszej części swojej encykliki, która została zadedykowana szczególnie biskupom jako pierwszym nauczycielom wiary, papież udziela kluczowej odpowiedzi na te pytania. Czyni to w formie rozważania ewangelicznej opowieści o bogatym młodzieńcu (zob. Mt 19, 16-22). Przychodzi on do Jezusa z pytaniem, które jest pytaniem każdego myślącego człowieka: „Co dobrego mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” (Mt 19, 16). W tym pytaniu zawiera się najpierw tęsknota za wiecznym szczęściem i spełnieniem, którą nosi w sercu każdy człowiek, ale także przeczucie, że to szczęście ma coś wspólnego z czynieniem dobra i że bez wybierania dobra i unikania zła nie jest możliwe do osiągnięcia. Odpowiadając młodzieńcowi, Jezus wskazuje najpierw na przykazania, a potem zaprasza go do ściślejszego, osobistego naśladowania. Ważne jest tu więc nie tylko zewnętrzne wypełnianie norm moralnych, ale przede wszystkim wewnętrzne nastawienie oraz wybory moralne, które poprzedzają wszelkie zewnętrzne czyny.

Wydaje się to proste, jednak w konkretnych sytuacjach życiowych może stać się skomplikowane, bo człowiek może nie być pewny, co powinien czynić lub też trudne, kiedy Boża droga będzie wprawdzie jasna, ale jednocześnie bardzo wymagająca. Papież podkreśla, że dla chrześcijanina źródłem wiedzy o dobru i złu moralnym jest Objawienie i wyjaśniająca je nauka Kościoła. Nie oznacza to jednak jakiegoś płytkiego automatyzmu w spełnianiu wymogów płynących z wiary lub też zwolnienia wierzącego z rozumowego dociekania podstaw norm moralnych. Wymogi moralne sformułowane w oparciu o refleksję rozumową oraz porządek moralny, jaki wyłania się z Objawienia, nie są ze sobą sprzeczne: to drugie dopełnia i dopowiada do końca to pierwsze.

Kluczowym źródłem wielu kontrowersji etycznych w dzisiejszym świecie jest – jak to określa papież – tzw. „błąd antropologiczny”, czyli błędna koncepcja osoby ludzkiej. Polega ona na błędnym rozumieniu ludzkiej wolności, która bywa postrzegana jako do-wolność. Człowiek twierdzi, że wolno mu samodzielnie ustalać dla siebie normy moralne (skrajna autonomia moralna). Zwolennicy takiego poglądu twierdzą, że byłoby to niegodne, gdyby człowiek miał kierować się w swoim postępowaniu moralnym obcymi, zewnętrznymi autorytetami, gdyż oznaczałoby to brak dojrzałości (byłaby to tzw. heteronomia moralna). Papież proponuje inne rozumienie tej kwestii. Owszem, człowiek został obdarzony zdolnością rozeznania moralnego i wolnością wyboru, ale jednocześnie – poprzez konsekwencje swojej grzeszności – jest omylny i skłonny do zła. Dlatego konieczne jest światło, które wspiera go w procesie poszukiwania dobra moralnego. Jan Paweł II nazywa to teonomią uczestniczącą. „Teonomia” (od greckich słów Theos – „Bóg” oraz nomos – „prawo”) – bo to Bóg pozostaje ostatecznym punktem odniesienia dla moralności, „uczestnicząca” natomiast – bo człowiek poprzez swój rozum uczestniczy w Bożym zamyśle stwórczym i potrafi go poprawnie odczytać.

Źródło norm moralnych

Żeby było to możliwe, trzeba – jak powiada Jan Paweł II – przyjrzeć się ponownie znaczeniu ludzkiej cielesności. Dla zwolenników radykalnej autonomii moralnej, liczy się jedynie wolność osoby, a ciało jest swego rodzaju „rzeczą”, którą osoba mogłaby się swobodnie posługiwać, jakby było ono rodzajem narzędzia. Jest oczywiście prawdą, że mamy ciało (tzn. posługujemy się nim, a kiedy to czynimy, to ono nas „słucha”). Jednak nie można zapomnieć, że jednocześnie jesteśmy ciałem. Papież przypomina właściwą, całościową koncepcję osoby ludzkiej: jest ona jednością cielesno-duchową. Jak w innym swoim dokumencie – adhortacji „Familiaris consortio” – powiada Jan Paweł II, człowiek to „dusza, która wyraża się przez ciało i ciało formowane przez nieśmiertelnego ducha” (FC 92).

Jest to bardzo ważne, żeby było możliwe zrozumienie pochodzenia i ostatecznego celu norm moralnych. Na pytanie: „skąd normy moralne?” chrześcijanin odpowie intuicyjnie: pochodzą one od Boga. I to jest w zasadzie poprawna odpowiedź. Jednak dla wielu ludzi oznacza to, że normy moralne są po prostu nakazami woli Bożej, które zostały przez Boga dowolnie ustalone i nałożone na stworzonego wcześniej człowieka. Jan Paweł II tłumaczy, że normy moralne nie zostały dowolnie wymyślone przez Boga, ale są związane z tym, jak człowiek został stworzony. One po prostu chronią kluczowe wartości, bez których człowiek nie może w pełni dojrzewać i rozwijać się, a więc też ostatecznie nie będzie szczęśliwy. Bóg nakazuje zatem człowiekowi przestrzegać norm moralnych, bo one są wpisane w naturę ludzką. Przestrzegając ich, człowiek nie tylko spełnia wolę Bożą, ale służy swojemu własnemu rozwojowi i dobru innych. To nie są normy nałożone na człowieka niejako „z zewnątrz”, ale są one warunkiem prawdziwego rozwoju, a więc są poniekąd tymi normami, które by sobie człowiek sam nałożył, gdyby miał tak pełną wiedzę o sobie, jaką o nim ma Bóg. Dlatego właśnie mówi się o prawie naturalnym – normach związanych z naturą ludzką. Są one po prostu zasadami spełnionego człowieczeństwa.

Sumienie

Odkrycie ich jest możliwe dzięki zdolności ludzkiego umysłu, którą określamy jako sumienie. Ludzki umysł potrafi nie tylko poznawać zewnętrzną stronę rzeczywistości, ale także moralny wymiar swojej własnej osoby. Sumienie jest nie tylko strażnikiem naszej wierności sobie („Postępuję zgodnie z własnym sumieniem”), ale także „oknem” na to, co wspólne wszystkim ludziom („Nie czynię czegoś, bo uważam, że każdy uczciwy człowiek nie powinien tego czynić”), a przede wszystkim – miejscem spotkania z Bogiem („Nie czynię czegoś, bo czuję, że nie jest to zgodne z wolą Bożą”). W samym jego centrum, gdzie człowiek jest w najbardziej intymny i niezakłamany sposób sam ze sobą, spotyka jednocześnie Boga, nawet jeśli sobie tego nie uświadamia. Pokazuje się to w odczuciu powinności moralnej, która nie pochodzi ze mnie i której sam nie stworzyłem, ale o której wiem, że powinienem być jej posłuszny, jeśli chcę osiągnąć cel mojego życia. Oczywiście ta wyjątkowa zdolność naszego umysłu, jaką jest sumienie, musi być formowana i kształtowana, by nie została zaciemniona lub wykrzywiona.

Co to jest zatem za prawda, której blask oświetla postępowanie moralne człowieka? Jest to prawda o człowieku jako istocie cielesno-duchowej stworzonej przez Boga z miłości i przeznaczonej do ostatecznego spełnienia w Bożej miłości. Jest to prawda o dobru, które wybierając w swoim moralnym postępowaniu, człowiek staje się wewnętrznie coraz bardziej zdolnym do osiągnięcia odwiecznego Dobra – Boga. Tęsknota za tym spotkaniem z Nim w wieczności, która ostatecznie wypełni sens ludzkiego życia – czasami nieuświadomiona – drzemie na dnie każdego ludzkiego dążenia i pragnienia.

Autorzy tekstów, pozostali Autorzy, Polecane, Nasze propozycje

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024