Apostolstwo Chorych a depresja

Wielką pomocą w leczeniu depresji może stać się duchowość dziecięctwa Bożego. Ma ona swoje źródło we właściwym obrazie Boga Ojca.

zdjęcie: pixabay.com

2024-02-02

W związku z tematem podejmowanym w miesięczniku nasuwa się pytanie: czy osoby z depresją mogą należeć do Apostolstwa Chorych? Innymi słowy: czy jest możliwa droga ofiarowania cierpienia podjęta przez te osoby? Czy można ofiarować coś, co powinno być uzdrowione?

Spróbujmy pokrótce rozważyć ten problem. Osoby chore na depresję bardzo cierpią. Przeżywają stratę kogoś lub czegoś bardzo ważnego. Doświadczają wciągnięcia jakby w wielki wir smutku, z którego nie mogą się uwolnić. Mają wrażenie, że jakaś tajemnicza siła wciąga je w dół, w głąb tego przykrego psychicznie stanu. Tracą orientację, nie wiedzą, co się wokół nich dzieje i co się z nimi dzieje. Z czasem życie gaśnie im w ciemnościach. Gaśnie również nadzieja, ogarnia coraz większy lęk. O tych stanach, w bieżącym numerze, w wywiadzie mówi pani psycholog.

Nie tylko młode osoby chorują na depresję. Wzrasta także liczba starszych cierpiących na tę chorobę. Nieraz starsi przez wiele lat noszą ją w sobie, starannie ukrywając, a w późniejszym wieku choroba nagle się budzi. Warto wiedzieć, że wielcy twórcy, myśliciele, muzycy, święci nierzadko byli ludźmi depresyjnymi. Przywołany przez autora artykułu o Miłosiernym Samarytaninie artysta malarz Vincent van Gogh również cierpiał na depresję.

W tym przygnębiającym psychicznie doświadczeniu modlitwa staje się trudna. Tym bardziej akt ofiarowania się Bogu często jest niemożliwy. Próba ofiarowania się w tym stanie, może jeszcze bardziej pogłębić depresję. Co więc robić?

Ksiądz Krzysztof Grzywocz, ceniony psychoterapeuta, przywołuje w publikacji „W mroku depresji” będącej zapisem sesji duchowej, którą wygłosił w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie w 2000 r., doświadczenie wielkiego XX-wiecznego filozofa i teologa ks. Romano Guardiniego. Ksiądz Guardini wychował takich wybitnych uczniów, jak: Józef Ratzinger, Hans Urs von Balthasar, czy Ferdynand Ulrich. Obecnie toczy się proces beatyfikacyjny Guardiniego. Przez wiele lat zmagał się on z depresją. Jeden z jego uczniów opowiadał o cierpieniu mistrza. Szczególnie przed wykładami można było zauważyć wręcz paraliżujący go lęk. Guardini napisał książkę „O sensie melancholii”. Zwrócił w niej uwagę, że często zapomina się o podstawowej przyczynie depresji przeżywanej przez chorych – utracie więzi z Bogiem. To doświadczenie utraty według niego jest kluczowe. W terapii leczącej depresję według Guardiniego trzeba odnieść się – nie tylko do sfery psychicznej człowieka – ale także do tego, co duchowe. Krzysztof Grzywocz komentując powyższą myśl, pisze: „Wszystkie straty, takie jak: utrata ciepła rodzinnego, przerwane studia, utrata pracy, zerwana przyjaźń [i inne, na które zwracał uwagę autor], są powierzchowne w porównaniu z utratą najbardziej naturalnej relacji – relacji z Bogiem. W człowieku jest bezgraniczna przestrzeń, jakby świątynia, przygotowana dla Boga. Jeżeli utraci się więź z Bogiem, ta przestrzeń staje się bezkresną pustką.”

W trudnym doświadczeniu depresji warto podjąć próbę lektury słowa Bożego i dać się jej poprowadzić. Może się to dokonać w towarzyszeniu duchowym osoby, która jest psychoterapeutą. Można także pojechać na 8-dniowe rekolekcje w ciszy z prowadzeniem indywidulanym. Ważną myślą dla chorego na depresję mogą stać się słowa św. Pawła: „Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz?” (Rz 8, 35). Do tych słów św. Pawła osoba chora może dodać swoje: czy może mnie odłączyć od miłości Boga depresja?

Zmaganie się z depresją – którą niektórzy zestawiają ze stanami duchowymi ciemnej nocy, opisanymi przez św. Jana od Krzyża – może pomóc przewartościować osobistą modlitwę chorego, pomóc ją pogłębić, poprowadzić do odkrycia, że wcześniejsza modlitwa była być może powierzchowna, bądź jej wcale nie było. Może także poprowadzić do pokornego podejścia do swojego życia i pokornego oddania go w ręce Boga. To dokonuje się nie tyle o własnych siłach, nie tylko przy pomocy mądrego towarzysza, ale nade wszystko dzięki pomocy łaski Bożej. Jako chrześcijanie wierzymy, że łaska Boża jest bardzo potrzebna w naszym powierzeniu cierpienia. Często druga osoba, mądry towarzysz, może pomóc to odkryć.

Wielką pomocą w leczeniu depresji może stać się duchowość dziecięctwa Bożego. Ma ona swoje źródło we właściwym obrazie Boga Ojca. Bóg swoje dzieci bezgranicznie kocha. Duchowość dziecięctwa rodzi w człowieku poczucie ciepła, bezpieczeństwa. Głęboko przeżyła to św. Teresa od Dzieciątka Jezus. Pisaliśmy o jej duchowości dziecięctwa w zeszłorocznym październikowym numerze „Apostolstwa Chorych”. Święta Teresa – przed odkryciem tej duchowej drogi – przeżywała trudne chwile, nie potrafiła zrozumieć swojej nadwrażliwości. Podobnie było w przypadku jej ojca. Zarówno ona, jak i Ludwik Martin, zostali po śmierci przez Kościół wyniesieni na ołtarze. Jej ulubionym obrazem był obraz wtulającego się dziecka w ramiona Ojca.

Może dlatego, by pomóc w odkryciu drogi dziecięctwa Bożego, św. Piotr w przywołanym przeze mnie na początku tego numeru fragmencie listu, zachęcał by poczuć się jak „niedawno narodzone niemowlęta” (1 P 2, 2). Dziecko, które dopiero co się narodziło – a o takim niemowlęciu pisze św. Piotr – jest bezbronne i naturalnie szuka pomocy u rodziców. Podobnie chory na depresję jest bezbronny psychicznie, całkowicie ogołocony, łatwo można go zranić. Stąd ważne, aby znalazł stabilne oparcie. Podobnie jak noworodek, który dopiero co wyszedł z łona matki, naturalnie szuka jej ciepła i miłości. Ta droga szukania oparcia w drugim dla chorego na depresję dokonuje się etapami, nieraz długo. Gdy uczy się wpierw wypowiadać przykre emocje. Warto, aby czynił to przed drugą osobą, a także – może przede wszystkim – wobec najważniejszego Towarzysza Życia – Boga. To On ostatecznie jest najlepszym, najbardziej stabilnym oparciem.

Sam Chrystus wszedł w wielkie duchowe ciemności podczas męki i śmierci na krzyżu. Boleśnie przeżywał nie tylko ból fizyczny, ale i duchowy. Przeżywał opuszczenie najbliższych. A najbardziej Ojca. Dlatego wołał: „Boże mój, Boże, czemuś Mnie opuścił”. W Jego śmierci, w Jego ranach jest nasze uzdrowienie – uzdrowienie naszych nieprzeniknionych ciemności, smutku, beznadziei. Dlatego kult Miłosierdzia Bożego staje się dla współczesnego człowieka wielką odpowiedzią na jego doświadczenie depresji. Znamienne, że w homilii kanonizacyjnej św. Faustyny Kowalskiej, św. Jan Paweł II mówił o współczesnym świecie dotkniętym utratą sensu życia, szukającym pomocy w Miłosierdziu Bożym: „To krzepiące orędzie jest skierowane przede wszystkim do człowieka, który udręczony jakimś szczególnie bolesnym doświadczeniem albo przygnieciony ciężarem popełnionych grzechów, utracił wszelką nadzieję w życiu i skłonny jest ulec pokusie rozpaczy”.

Wróćmy więc do pytania postawionego na początku: czy wobec tego jest możliwe Apostolstwo Chorych dla cierpiących na depresję? Tak. Najważniejszym i pierwszym warunkiem Apostolstwa Chorych jest budowanie jedności z kochającym mnie Bogiem, odkrywanie dziecięctwa Bożego. Pogłębiona relacja z Bogiem jest dla mnie uzdrowieńcza. Każdy wysiłek, który wkładam w wyjście z depresji, na jakimkolwiek etapie, może być przedmiotem mojego ofiarowania się Bogu.

Na koniec warto wspomnieć o wielkiej karmelitance św. Benedykcie od Krzyża, Edycie Stein. Początkiem jej nawrócenia było również doświadczenie depresji. Przepracowując to trudne doświadczenie, jako Żydówka odkryła wielką wartość wiary chrześcijańskiej. Wstąpiła do Karmelu. I jako karmelitanka odkryła wartość duchowości ofiarowania siebie. Pomogła jej w tym lektura dzieł św. Jana od Krzyża również przeżywającego trudne stany psychiczno-duchowe. Napisała słynne dzieło „Wiedza krzyża”, którego ostatnią częścią stała się jej śmierć męczeńska w obozie koncentracyjnym. Tę śmierć ofiarowała – jak o tym wcześniej wspominała – w kilku konkretnych intencjach.

Pomocą dla osób chorych na depresję może być codzienna modlitwa Psalmem 88:

Panie, mój Boże, za dnia wołam, nocą się żalę przed Tobą.
Niech dojdzie do Ciebie moja modlitwa, nakłoń swego ucha na moje wołanie! Bo dusza moja jest nasycona nieszczęściami, a życie moje zbliża się do Szeolu. Zaliczają mnie do tych, co schodzą do grobu, stałem się podobny do męża bezsilnego.
Moje posłanie jest między zmarłymi,
tak jak zabitych, którzy leżą w grobie, o których już nie pamiętasz, którzy wypadli z Twojej ręki.

Umieściłeś mię w dole głębokim, w ciemnościach, w przepaści.
Ciąży nade mną Twoje oburzenie.
Sprawiłeś, że wszystkie twe fale mnie dosięgły.
Oddaliłeś ode mnie moich znajomych, uczyniłeś mnie dla nich ohydnym, jestem zamknięty, bez wyjścia.
Moje oko słabnie od nieszczęścia, codziennie wołam do Ciebie, Panie, do Ciebie ręce wyciągam.

Czy dla cieniów czynisz cuda?
Czy zmarli wstaną i będą Cię sławić?
Czy to w grobie się opowiada o Twojej łasce, a w Szeolu o Twojej wierności?
Czy Twoje cuda ukazują się w ciemnościach, a sprawiedliwość Twoja w ziemi zapomnienia?
Ja zaś, o Panie, wołam do Ciebie i rano modlitwa moja niech do Ciebie dotrze.

Czemu odrzucasz mię, Panie,
ukrywasz oblicze swoje przede mną?
Ja jestem biedny i od dzieciństwa na progu śmierci, dźwigałem grozę Twoją i mdlałem.

Nade mną przeszły Twe gniewy i zgubiły mnie Twoje groźby.
Otaczają mnie nieustannie jak woda; okrążają mnie wszystkie naraz.
Odsunąłeś ode mnie przyjaciół i towarzyszy: domownikami moimi stały się ciemności.


Zobacz całą zawartość numeru ►

Jeśli chcesz już dzisiaj przeczytać wszystkie teksty Miesięcznika, zamów prenumeratę.

Autorzy tekstów, Bartoszek Wojciech, Miesięcznik, Numer archiwalny, 2024nr02, Z cyklu:, Panorama wiary

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 23.11.2024