Asceza – skarb czy przeżytek?

Asceza nie jest konkursem dla najbardziej wytrwałych, w którym głównym sędzią ma być Bóg. Nie chodzi o to, by Mu pokazać, jacy jesteśmy świetni, jak dużo potrafimy dla Niego wytrzymać… Chodzi zupełnie o coś innego. O zerwanie ze zbyt silnymi przywiązaniami.

zdjęcie: cathopic.com

2024-03-04

Jedną z największych plag współczesnego świata jest wielozadaniowość, która prowadzi do chorobliwego pośpiechu i obsesji na punkcie zarządzania czasem. Przerzucamy swoją uwagę z jednej rzeczy na drugą, co prowadzi do dwóch złych nawyków. Po pierwsze, nie poświęcamy tyle uwagi, ile powinniśmy poświęcić na konkretne zadanie czy informację, w tym także na relację z Bogiem. Po drugie, tracimy na jakości uwagi, którą z trudem udaje nam się skupić. W ten sposób zatracamy zdolność odróżniania rzeczy ważnych od rzeczy pilnych. Antidotum na ów „rozpędzony świat” mogą być praktyki pokutne i asceza, do których szczególnie skłania czas Wielkiego Postu.

Asceza – fakty i mity

Brak zrozumienia dla wszelkich religijnych form życia ascetycznego, jaki można dziś wyraźnie zaobserwować, jest konsekwencją silnie zakorzenionych w myśleniu stereotypów dotyczących takich pojęć jak wyrzeczenie, post czy pokuta. Stereotypy te w dużej mierze wyrastają ze zniekształconego pojęcia ascezy opartego przede wszystkim na jej skrajnych średniowiecznych formach.  Czasem i dzisiaj ulegamy fałszywym wyobrażeniom na temat tego, co oznacza praktykowanie ascezy. Zwykle kojarzy nam się ona z rodzącym cierpienie umartwieniem ciała i odrzuceniem przyjemności na rzecz dobrowolnego zadawania sobie bólu. Jawi nam się ona jako domena szaleńców i religijnych radykałów, którzy rozdawszy cały majątek (jałmużna), spędzają swoje życie przede wszystkim na głodówce (post) i nieustającym leżeniu krzyżem (modlitwa). Tym sposobem asceza zdaje się być czymś nie tylko ponurym i smutnym, ale przede wszystkim nieosiągalnym dla zwykłego człowieka.

W rzeczywistości asceza jest pojęciem o wiele bardziej złożonym, zawierającym w sobie wielką duchową wartość. Samo pojęcie wywodzi się z języka greckiego – askesis, czyli „trenować, ćwiczyć, kształtować”. W pierwszym rzędzie dotyczyło ono starożytnych sportowców i używane było na określenie dążenia do doskonałości, pewnego stylu życia. Asceza odnosiła się także do ludzkiego intelektu, oznaczając już nie tylko doskonałość fizyczną, ale bardziej harmonię między ciałem i umysłem. Ostatecznie przyjęte przez religię pojęcie ascezy poszerzyło swój zakres znaczeniowy również o wymiar duchowy, a więc o całą sferę związaną z duchowością i więzią człowieka z Bogiem.

Odsłania się przed nami pełne znaczenie tego, czym w istocie powinno być życie oparte na ascezie. Jej celem nie jest rozwijanie jednego tylko z wymiarów ludzkiego życia kosztem innych, a raczej wprowadzenie harmonii między tym, co cielesne, intelektualne i duchowe w człowieku. Każda z tych sfer jest ważna, każda z nich ma swoje miejsce i funkcję: zarówno ciało, rozum, jak i ludzki duch. Dlatego asceza nie jest celem samym w sobie, ale drogą prowadzącą do rozwoju człowieczeństwa. Droga ta prowadzi przez uporządkowanie tego, co wewnętrzne w człowieku oraz przez odnalezienie właściwej hierarchii dla tego, co zewnętrzne, a co nierzadko tak bardzo absorbujące w naszym życiu. Tak więc wbrew powszechnym opiniom do ascezy powołany jest każdy człowiek, bo rozwijanie człowieczeństwa jest zadaniem dla nas wszystkich.

Narzędzia ascezy

Wielki Post jest wezwaniem do przyjrzenia się samemu sobie. Chodzi o to, by stanąć w prawdzie i rozpoznać w sobie to wszystko, co stoi na przeszkodzie naszemu kontaktowi z Bogiem i z bliźnimi. Aby móc tego dokonać, o wiele bardziej niż zewnętrzne wyrzeczenia, potrzebna jest cisza serca – w niej zawiera się istota wielkopostnej ascezy. Owszem osiągnięcie wewnętrznego skupienia i ciszy niejednokrotnie wiąże się z trudem wyrzeczeń. Wyrzeczenia są jednak jedynie środkiem prowadzącym do osiągnięcia wyższego celu, nie zaś celem samym w sobie.

W tym świetle post, jałmużna i modlitwa stanowią zestaw niezbędnych narzędzi odzierających nas z pychy i egoizmu. Pierwsze z nich – post – jest drogą prowadzącą do wnętrza człowieka, do odsłonięcia ran i wynikających z nich pragnień serca, jest lekcją samodyscypliny. I nie musi tu wcale chodzić o jakąś specjalną dietę. Wyjaśnijmy: dla tych, dla których główną „przeszkodą” na drodze do własnego serca są pożądliwości ciała, postem może być nie tylko np. powstrzymywanie się od jedzenia mięsa czy słodyczy, ale także próba panowania nad własnym językiem albo ograniczenie zagłuszających bodźców: muzyki, telewizji, telefonu komórkowego. Dla innych z kolei, dla których pasją życia stała się praca (pasją podszytą niekiedy  ambicją samorealizacji), postem może być nawet wypoczynek. Chodzi o  to, aby wszystko, co jest wielką radością naszego życia i w czym się spełniamy i realizujemy, nie stało się źródłem naszego zniewolenia, wycofania ze świata, zamknięcia się na ludzi i Boga.

Dobry post zawsze prowadzi do jałmużny, a ściślej mówiąc, jest z nią nierozerwalnie związany. Bo o ile post jest drogą wewnętrznego otwierania się przed samym sobą, o tyle jałmużna prowadzi do zewnętrznego otwarcia na drugiego człowieka. Jałmużna wypływa z postu i potwierdza jego autentyczność. W postawie wyrzeczenia kryje się bowiem niebezpieczeństwo egoizmu, kiedy to tzw. postanowienia wielkopostne traktuje się jedynie jako kolejne zadanie do wykonania. Jeżeli pościmy tylko po to, by podziwiać samych siebie, własną pozorną doskonałość i siłę woli, to w istocie wcale nie pościmy, ale popadając w obłudę, pogłębiamy własny egoizm i pychę. Pracoholik, który rezygnuje dobrowolnie z nadgodzin tylko po to, by ten czas poświęcić sobie, zamiast rodzinie, której prawie nie widuje, wcale nie pości, ale zmienia jedynie formę swojego egoistycznego zniewolenia. Post nie powinien być rezygnacją z siebie na rzecz samego siebie, lecz na rzecz innego człowieka. Dlatego jałmużna nie musi być wcale jakąś formą wzmożonej działalności charytatywnej. Niekiedy o wiele lepszą formą jałmużny jest chociażby właśnie czas poświęcony bliskim lub chorym czy zwykła życzliwość, niezależna od trudów codziennego życia.

Dopełnieniem postu i jałmużny jest modlitwa. Podobnie jak jałmużna potwierdza autentyczność postu, tak modlitwa potwierdza autentyczność jałmużny. W niej bowiem również kryje się niebezpieczeństwo pychy i egoizmu. Modlitwa jest w jakimś sensie przyznaniem się do słabości i braku samowystarczalności. Post i jałmużna otwierają nas na nasze wewnętrzne „ja” oraz na „ja” drugiego człowieka, przygotowując w ten sposób miejsce dla Tego, którego miłość jest źródłem ładu i szczęścia. Warto być czujnym i pamiętać, że to, co jesteśmy w stanie osiągnąć w czasie Wielkiego Postu, bardzo szybko mocą własnej słabości możemy także utracić. Dlatego asceza pełnię swoją zyskuje dopiero w modlitwie, a więc w Bogu, który nadaje całemu naszemu wysiłkowi i wszystkim owocom naszej wewnętrznej pracy trwałość i stały grunt.

Czy asceza się obroni?

Jakie szanse ma jednak tak rozumiana asceza w dzisiejszym świecie? Jak wiemy, milczenie i cisza są ważnym warunkiem spotkania z Bogiem. Świat jednak krzyczy. Jego dominującą cechą jest hałas. Czy asceza da radę się obronić w tak niesprzyjających warunkach? Z całą pewnością tak. Asceza nie jest bowiem formą ucieczki od świata, ale przeciwnie – jest jeszcze głębszym i świadomym wejściem w świat. Nie jest ucieczką przed nim w ciszę izolacji, ale wyjściem mu naprzeciw. Wydaje się z jednej strony, że człowiek współczesny jest wyjątkowo niezdolny do ascezy, z drugiej zaś, że to ona mogłaby stać się doskonałym lekarstwem na jego bolączki. Obecna rzeczywistość prowokuje naszą zachłanność, proponując niezliczone ilości łatwo dostępnych substytutów szczęścia, gadżetów i śmieci. Asceza nawołuje do postawy przeciwnej – porzucenia wszystkiego tego, co zbędne. Jest zaprzeczeniem niekontrolowanego konsumpcjonizmu.

Niechętne myślenie o ascezie bierze się z opinii postrzegających ją jedynie jako odtrącenie radości i przyjemności. Jeżeli jednak w ascezie rezygnuje się z czegoś przyjemnego, to tylko dlatego, że niektóre przyjemności tak nas absorbują, że zapominamy o tym, co najważniejsze. W ascezie rezygnuje się z jednego, by zyskać drugie – o wiele cenniejsze. Asceza nie jest konkursem dla najbardziej wytrwałych, w którym głównym sędzią ma być Bóg. Nie chodzi o to, by Mu pokazać, jacy jesteśmy świetni, jak dużo potrafimy dla Niego wytrzymać… Chodzi zupełnie o coś innego. O zerwanie ze zbyt silnymi przywiązaniami.

Dlatego na czas Wielkiego Postu najważniejszym zadaniem dla nas niech pozostanie to, które płynie z Ewangelii: „Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie” (Mt 4, 17). Nawrócenie oznacza zmianę sposobu myślenia – gruntowną przemianę życia. Asceza może nam w tym pomóc.


Zobacz całą zawartość numeru ►

Jeśli chcesz już dzisiaj przeczytać wszystkie teksty Miesięcznika, zamów prenumeratę.

Autorzy tekstów, Cogiel Renata Katarzyna, Miesięcznik, Numer archiwalny, 2024nr02, Z cyklu:, Panorama wiary

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024