„Ojcze nasz” ‒ najdoskonalsza z modlitw
2024-04-02
W codziennym pacierzu, różańcu oraz w innych modlitwach, a także w liturgii, zawsze z uwagą i przejęciem należy odmawiać „Ojcze nasz”, czyli tę modlitwę, którą sam Pan Jezus nauczył nas i polecił stosować (por. Mt 6, 8-15; Łk 11, 2-4). Zachwycał się nią św. Tomasz z Akwinu († 1274), najwybitniejszy teolog wszechczasów, który na rok przed śmiercią w Neapolu w Wielkim Poście 1273 r. wygłosił cykl kazań, będących komentarzem do popularnego pacierza, a więc także do Modlitwy Pańskiej. Stwierdził, że właśnie ona „wśród wielu modlitw zajmuje pierwsze miejsce. Posiada bowiem pięć doskonałości, których wymaga się od modlitwy. Modlitwa bowiem powinna być pewna, właściwa, uporządkowana, pobożna i pokorna”.
„Ojcze nasz” jest najpewniejszą modlitwą, a więc pozbawioną błędu, gdyż ułożył ją sam Zbawiciel. Jest właściwa, bo zawiera wszystko to, o co modlący się powinien prosić, a zarazem uporządkowana, gdyż wskazuje na ten porządek, w jakim należy przedkładać Bogu nasze sprawy, to znaczy najpierw duchowe, a potem cielesne. Jak dalej głosił św. Tomasz z Akwinu, jest to także modlitwa pobożna, bo nie tylko nie jest rozwlekła w słowach (por. Mt 6, 7), ale też pełna miłości do Boga Ojca i do bliźniego, a to stanowi przecież istotę pobożności. I wreszcie jest ona modlitwą pokorną. „Prawdziwa bowiem pokora ‒ uczył Akwinata ‒ polega na tym, że nie przypisujemy nic swoim siłom, a oczekujemy, że wyprosimy wszystko od Bożej wszechmocy”.
Jak niezwykła i bogata w treść jest Modlitwa Pańska świadczy fakt, że od starożytności aż po nasze czasy powstały niezliczone komentarze do niej. Znamienne jest też to, że wśród pierwszych chrześcijańskich traktatów teologicznych z III w., kiedy trwało krwawe prześladowanie Kościoła, nie zabrakło refleksji nad „Ojcze nasz” (np. Tertulian † 240 ‒ De oratione; Orygenes † 254 ‒ De oratione; św. Cyprian z Kartaginy † 258 ‒ De dominica oratione). Należy zatem nie tylko często i nabożnie ją odmawiać zgodnie z poleceniem Pana Jezusa, ale także zgłębiać jej treść, bo stanowi ona wzorzec każdej autentycznej modlitwy chrześcijańskiej. Składa się ze wstępu i dwóch serii próśb: pierwsze trzy odnośnie do spraw Bożych i kolejne cztery dotyczące spraw ludzkich.
„Ojcze nasz, któryś jest w niebie”
Tylko Jezus Chrystus ‒ Wcielony Syn Boży mógł zwracać się do Boga, mówiąc: „Mój Ojcze ‒ Abba” (por. Mk 14, 6). Nam zaś nakazał, abyśmy wołali do Niego w liczbie mnogiej: „nasz Ojcze”. Jak uczy Katechizm Kościoła katolickiego, „gramatycznie zaimek «nasz» określa rzeczywistość wspólną dla wielu” (nr 2790). W ten sposób nie tylko wyrażamy naszą dziecięcą uległość wobec Tego, który powołał każdego do istnienia, odkupił przez Jezusa Chrystusa oraz uświęca mocą Ducha Świętego, ale czynimy to jako wspólnota Kościoła, czyli „nowa komunia Boga i ludzi” (KKK 2790). Modląc się do „naszego” Ojca, każdy ochrzczony czyni to w ramach tej nadprzyrodzonej wspólnoty zgodnie ze słowami z Dziejów Apostolskich, że „jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich wierzących” (Dz 4, 32).
Wezwanie „Ojcze nasz” uczy ponadto, że wznosząc ręce do Boga mamy przyjąć postawę dziecka, pełną prostoty i ufności. Kiedy modlimy się, nie możemy zapomnieć, że Bóg jest Ojcem wszystkich ludzi; wszyscy przez Chrystusa stali się dziećmi Bożymi. W prawdziwej modlitwie nie ma więc miejsca na indywidualizm, a tym bardziej na „pobożny egoizm”, który skłaniałby do tego, aby prosić o wszystko, co najlepsze tylko dla siebie.
W Modlitwie Pańskiej wzywamy Ojca, „który jest w niebie”. To wyrażenie biblijne nie oznacza miejsca czy przestrzeni ponad nami, ale sposób istnienia właściwy dla trwania Boga w wieczności i Jego majestat, a zarazem bliskość względem każdego z nas. „On jest ponad tym wszystkim, co możemy zrozumieć z Jego świętości. Ponieważ jest trzykroć święty, dlatego jest bardzo blisko serca pokornego i skruszonego” (KKK 2794). Gdy jako wspólnota Kościoła modlimy się w ten sposób, wówczas wyznajemy, że jesteśmy ludem Bożym, który zdąża do nieba. Jako „dom Ojca stanowi ono prawdziwą ojczyznę, do której zdążamy i do której już należymy” (KKK 2802).
Ten wstęp do Modlitwy Pańskiej uświadamia modlącemu się, że Bóg jest Ojcem każdego z nas, a my wszyscy jesteśmy braćmi i siostrami we wspólnocie Kościoła, a zarazem ośmiela nas jako dzieci Boże do ufnego przedkładania swoich próśb, jednak w określonym porządku. Na pierwszym miejscu ma być troska o należną Bogu cześć, a dopiero potem o zabezpieczenie swoich doczesnych potrzeb. „Ojcze nasz” zawiera zatem siedem próśb, co ma wymowę symboliczną, gdyż w Biblii liczba ta oznacza pełnię. Przedkładając zatem Bogu owe siedem próśb, wyczerpujemy listę spraw, które są niezbędne, aby godnie i święcie przeżywać życie doczesne, a w rezultacie osiągnąć szczęście wieczne.
Prośby dotyczące tego, co Boże
Jak zaznacza Katechizm Kościoła katolickiego, „trzy pierwsze prośby umacniają nas w wierze, napełniają nadzieją i rozpalają miłość” (nr 2806).
„Święć się imię Twoje”
Te słowa wyrażają pragnienie, aby Imię Boga było uznawane za święte, a tym samym przez wszystkich i wszędzie szanowane, adorowane i wielbione, jak pisał św. Paweł: „…aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem ku chwale Boga Ojca” (Flp 2, 10-11). W Piśmie Świętym i w teologii Kościoła katolickiego Imię Boże pełni nie tylko funkcję semantyczną ‒ identyfikującą Jego podmiot, lecz ono zawsze oznacza Boga samego w Jego Majestacie, który objawił się Mojżeszowi, przedstawiając się jako Ten Który Jest ‒ Jahwe (por. Wj 3, 14).
Pierwsza prośba Modlitwy Pańskiej nie jest też zwykłym „pobożnym” życzeniem, ale zobowiązaniem się ze strony tego, kto ją wypowiada do takiego życia, aby przynosił chwałę Bogu. Święty Ireneusz z Lyonu († 202) pisał bowiem, że „gloria Dei vivens homo” (chwałą Boga człowiek żyjący).
„Przyjdź królestwo Twoje”
Królestwo Boże, jak uczy św. Paweł Apostoł, „to sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym” (Rz 14, 17); to Boża rzeczywistość w przestrzeni ludzkiej egzystencji. Ono jest już pośród nas i w nas (por. Łk 17, 21), a zarazem stale przychodzi, przybliża się i aktualizuje (por. Łk 10, 9). Ostatecznie stanie się udziałem wszystkich ochrzczonych po śmierci w życiu przyszłym.
Niemniej jednak prosimy, aby ta Boża obecność w stworzonym świecie stawała się coraz bardziej widoczna i odczuwalna we wszystkich jego wymiarach, także przez zaangażowanie ludzi wierzących w sferę kultury, życia społeczno-gospodarczego i politycznego. Każdy bowiem człowiek ma obowiązek wykorzystywać swoje siły i środki otrzymane od Stwórcy do budowania „cywilizacji miłości”, o której tyle uczył św. Jan Paweł II
(† 2005). Zdaniem papieża „cywilizacja miłości”, czyli społeczny przejaw królestwa Bożego, najpełniej wyraża się w pierwszeństwie miłosierdzia przed sprawiedliwością, osoby przed rzeczą, etyki przed techniką i w tym, by „bardziej być” niż „więcej mieć”. Do tej troski o rozszerzanie się królestwa Bożego wzywa Chrystus, mówiąc: „Starajcie się raczej o Jego królestwo, a te rzeczy będą wam dodane” (Łk 12, 31).
„Bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi”
Wolą Bożą jest przede wszystkim to, aby „wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy”
(1 Tm 2, 4). Modląc się tymi słowami, wyrażamy troskę o to, abyśmy my sami, nasi najbliżsi i wszyscy ludzie dostąpili zbawienia, okazując posłuszeństwo wiary. Chrystus dał nam przykład tego posłuszeństwa „aż do śmierci i to śmierci krzyżowej” (Flp 2, 8; por. Hbr 5, 8). Niedoścignionym wzorem posłuszeństwa wiary jest także Maryja ‒ pokorna Służebnica Pańska (por. Łk 1, 38).
Bóg stworzył nas bez nas, ale nie chce nas zbawiać bez naszego udziału. Przeciwnie, okazując miłosierdzie pragnie, byśmy angażowali się w realizację Jego planu. Prosimy zatem o łaskę rozeznania, „jaka jest wola Boża” (Rz 12, 2; Ef 5, 17), i o to, by wytrwale ją spełniać (por. Hbr 10, 36), gdyż ‒ jak uczył Pan Jezus ‒ do królestwa Bożego wchodzi się nie dzięki wielości słów, ale spełniając wolę Ojca, który jest w niebie (por. Mt 7, 21).
Ważna jest druga część tego wezwania: „jako w niebie, tak i na ziemi”, zamykająca pierwszą serię próśb. Wzorem wierności woli Bożej, nawet gdy jest ona niezrozumiała i trudna, są mieszkańcy nieba ‒ aniołowie i święci. Ci ostatni bowiem przez wiele ucisków weszli do królestwa niebieskiego (por. Dz 14, 22), to znaczy dzięki niezłomnemu posłuszeństwu woli Bożej. Ponadto ten końcowy dodatek odnosi się do wszystkich powyższych próśb. Trzeba w tym widzieć wskazanie nieogarnionej przestrzeni modlitwy: wypowiadana na ziemi, w określonym czasie, dosięga nieba i rozbrzmiewa przez całą wieczność.
Prośby dotyczące tego, co ludzkie
Druga część „Ojcze nasz” zawiera cztery prośby związane z naszą egzystencją i doczesnością. W pewnym sensie przypomina to znak krzyża, w którym belka pozioma, będąca symbolem spraw ziemskich, krzyżuje się z belką pionową i na niej się opiera. Ona zaś wskazuje na niebo i sprawy nadprzyrodzone. Taki jest bowiem Boży porządek spraw, że doczesność ma być budowana na tym, co nadprzyrodzone i wieczne.
„Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”
Nie chodzi tu rzecz jasna jedynie o pożywienie w podstawowej jego formie, jaką jest chleb, ale o zaspokojenie wszystkich potrzeb koniecznych do życia codziennego. Ufność w Bożą hojność wyraża słowo „dzisiaj”, co przypomina sytuację Narodu Wybranego na pustyni podczas wędrówki do Ziemi Obiecanej. Wówczas Bóg żywił Izraelitów manną, której nie mogli gromadzić na zapas. Zbierali tylko tyle, ile mogli zjeść w danym dniu (por. Wj 16, 16-18). W ten sposób Bóg dawał im dowody swej bezpośredniej opieki.
Użyty tu przymiotnik „powszedni” podkreśla, że Bóg troszczy się o wszystko, co potrzebne do życia. Przy czym prosząc o to „na dzisiaj”, a nie na zapas, wyrażamy zaufanie do Boga jako Ojca, zgodnie z pouczeniem Jezusa: „Nie troszczcie się zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? […] Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie” (Mt 6, 32).
Warto nadmienić, że w tej prośbie protestanci wyrażają pragnienie „chleba duchowego”, jakim jest „słowo Boże”, natomiast katolicy modlą się także o to, aby nigdy nie utracili możliwości posilania się Chlebem eucharystycznym.
„Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”
W drugiej prośbie mamy wyraźną tendencję do wysubtelniania przedkładanych spraw. Jest to wołanie o Boże miłosierdzie „dla nas i całego świata”, dotyczy ona bowiem odpuszczenia grzechów. Mówimy „odpuść, przebacz nam”, jak i my przebaczamy. To ważny warunek wysłuchania modlitwy zanoszonej do Boga, który podkreśla Pan Jezus: „Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień” (Mt 6, 14-16).
Wypowiadając te słowa z „Ojcze nasz”, chrześcijanin uświadamia sobie, że powinien być człowiekiem komunii, czyli szukać pojednania z ludźmi, niezależnie od różnych uprzedzeń, doznanych zranień itp. Skoro Bóg w swym miłosierdziu gotów jest darować nam nawet najcięższe grzechy, to tym bardziej my mamy wyciągać rękę do zgody i pojednania.
„Nie wódź nas na pokuszenie”
W trzeciej prośbie Modlitwy Pańskiej modlący się odchodzi od spraw przyziemnych i prosi o duchową wolność od wpływów złego ducha, który atakuje każdego przede wszystkim przez pokusę. Ten staropolski zwrot „nie wódź nas” nie oznacza bynajmniej, że Bóg wystawia nas na działanie szatana. Jak pisze św. Jakub Apostoł, Bóg nikogo nie kusi! „To własna pożądliwość wystawia na pokusę i nęci każdego” (Jk 1, 14). Niemniej jednak Bóg, aby umocnić nasze cnoty teologalne (wiarę, nadzieję i miłość) oraz moralne, nierzadko każdego z nas poddaje próbie. Dlatego słowami tej prośby modlimy się pokornie o wierność, męstwo i łaskę przetrwania w chwilach doświadczeń, bo jak pisze św. Paweł: „Wierny jest Bóg i nie dozwoli was kusić ponad to, co potraficie znieść, lecz dopuszczając pokusę, równocześnie wskaże sposób jej pokonania, abyście mogli przetrwać” (1 Kor 10, 13).
„Ale nas zbaw od złego”
Jak zaznacza Katechizm Kościoła katolickiego, „ostatnia prośba do naszego Ojca jest również zawarta w modlitwie Jezusa: «Nie proszę, abyś ich zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł od Złego»” (nr 2850). Zło, o którym jest tu mowa, to nie jakaś abstrakcja, ale realna osoba szatana, który jako „zabójca, kłamca i ojciec kłamstwa” (J 8, 44) niezmordowanie dąży do pozbawienia nas życia wiecznego, a niekiedy także życia doczesnego. Mając natomiast doświadczenie licznych swoich grzechów, jesteśmy świadomi, że w walce ze złym duchem potrzebujemy Bożej pomocy, bo jesteśmy zbyt słabi. Poza tym „prosząc o wybawienie od złego, modlimy się również o uwolnienie od wszelkiego zła przeszłego, teraźniejszego i przyszłego, którego on jest sprawcą i podżegaczem” (KKK 2853). W tym sensie modlitwa „Ojcze nasz” jest swoistym egzorcyzmem.
Zdobywając sztukę modlitwy przez całe życie, warto często medytować nad „Ojcze nasz”, bo ‒ jak pisał Tertulian ‒ „w tych paru krótkich słowach dotyka się wypowiedzi proroków, Ewangelii, Apostołów, mów Pana, przypowieści i przykazań. Ileż w jednym czasie spełnionych obowiązków!”. Jest więc to nie tylko wzór chrześcijańskiej modlitwy, ale zarazem sama jej kwintesencja. Gdybyśmy więc nie znali żadnych innych modlitw, to samo „Ojcze nasz” wystarczyłoby, aby oddać Bogu należną chwałę. Słusznie więc uczył św. Tomasz z Akwinu, że „w Modlitwie Pańskiej zawiera się wszystko, czego winniśmy zarówno pragnąć, jak i unikać”. Z tej racji powinna to być pierwsza modlitwa, której pobożni rodzice uczą swoje dziecko, i ostatnia, jaką chrześcijanin zdoła wypowiedzieć, zanim w chwili śmierci wpadnie w ramiona Tego, do którego całe życie wołał: „Ojcze nasz”.
Zobacz całą zawartość numeru ►