Rozmyślanie
Kolejny tekst ks. prof. Marka Chmielewskiego o modlitwie.
2024-05-29
Katechizm Kościoła katolickiego, który czwartą, ostatnią część, poświęca modlitwie, dobitnie stwierdza, że „modlitwa ustna jest niezbędnym elementem życia chrześcijańskiego” (KKK 2701). Istotnie, trudno wyobrazić sobie chrześcijanina, który by się nie modlił, posługując się przynajmniej wyuczonymi prostymi formułami, jak pacierz, różaniec, litanie czy różne koronki, wśród których najbardziej popularną ostatnio jest Koronka do Bożego miłosierdzia.
Czym jest rozmyślanie?
Tenże Katechizm uczy o wyższym stopniu modlitwy, jaką jest rozmyślanie, i wyjaśnia, że polega ono „przede wszystkim na poszukiwaniu. Duch szuka zrozumienia pytań «dlaczego» i «jak» życia chrześcijańskiego, aby przylgnąć do tego, o co Bóg prosi, i udzielić na to odpowiedzi. Potrzebna jest do tego trudna do osiągnięcia uwaga. Zazwyczaj pomagają w tym księgi, które chrześcijanie mają do dyspozycji: Pismo Święte, zwłaszcza Ewangelia, święte obrazy, teksty liturgiczne z dnia i danego okresu liturgicznego, pisma mistrzów duchowych, dzieła z zakresu duchowości, wielka księga stworzenia oraz księga historii, karta Bożego «dzisiaj»” (KKK 2705).
Jak sama nazwa wskazuje, ten poziom modlitwy polega głównie na myśleniu, czyli na poznawczym rozbiorze treści, pojedynczych zdań, a niekiedy nawet poszczególnych słów, oczywiście nie tracąc z oczu kontekstu, do jakiego treści te się odnoszą. Jak zostało wspomniane wyżej, właściwym przedmiotem rozmyślania są wydarzenia zbawcze, opisane na kartach Pisma Świętego Starego i Nowego Testamentu, a zwłaszcza te, które dotyczą Jezusa Chrystusa i Jego dzieła Odkupienia. Mogą to być także pisma świętych i mistrzów duchowych, a nawet sama obserwacja harmonii świata, który jest wokół nas, i zdumienie jego pięknem.
Z pewnością wymaga to większego wysiłku, aniżeli proste odmawianie modlitw, często dobrze znanych na pamięć i nie wymagających większego zaangażowania uwagi. Rozmyślanie jest wysiłkiem wspartym łaską Ducha Świętego, które angażuje również całą sferę psychoemocjonalną. Ono „pobudza myśl, wyobraźnię, uczucie, pragnienie. Takie uaktywnienie jest konieczne do pogłębienia pewności wiary, pobudzenia nawrócenia serca i umocnienia woli, by iść za Chrystusem” (KKK 2708). Rozmyślanie zatem, bardziej może nawet niż katecheza, umacnia wiarę, nie tylko podbudowując ją poznawczo, ale także angażując wolę oraz zmysły, zwłaszcza wewnętrzne, czyli wyobraźnię i pamięć. „Potrzeba połączenia zmysłów z modlitwą wewnętrzną jest zgodna z wymaganiem naszej ludzkiej natury. Jesteśmy ciałem i duchem i dlatego odczuwamy potrzebę wyrażenia na zewnątrz naszych uczuć. Musimy modlić się całą naszą istotą, by nadać naszemu błaganiu jak największą moc” (KKK 2702). Jest to zatem bez wątpienia wyższy poziom sztuki modlitwy.
Chrześcijanin, który modli się rozmyślaniem, odpowiednio do swoich możliwości intelektualnych, poznaje głębiej różne prawdy wiary, bada swój stosunek do nich i stara się wyciągać praktyczne wnioski odnośnie do życia codziennego. „Rozmyślanie nad tym, co się czyta, prowadzi do przyswojenia sobie treści przez odniesienie jej do siebie samego. Tu otwiera się inna księga: księga życia. Przechodzi się od myślenia do rzeczywistości. W zależności od stopnia pokory i wiary odkrywamy dążenia, które działają w sercu, i możemy je rozeznawać. Chodzi o czynienie prawdy, by dojść do Światła: «Panie, co chcesz, abym czynił?»” – uczy Katechizm Kościoła katolickiego (KKK 2706)
Ponieważ rozmyślanie angażuje pamięć, wyobraźnię i uczucia, czasem przechodzi na jeszcze wyższy poziom modlitwy, jaką jest medytacja.
Potrzeba metody
Ten, obejmujący całego człowieka, wysiłek poznawczo-wolitywny oraz psychoemocjonalny, wymaga zastosowania określonej metody, przynajmniej na początku praktykowania takiego sposobu modlitwy. Właściwie trudno mówić o jakiejś jednej metodzie rozmyślania. Jak słusznie zauważa Katechizm, „metody rozmyślania są tak zróżnicowane jak mistrzowie życia duchowego. […] Jednak metoda jest tylko przewodnikiem; ważne jest, by iść naprzód z Duchem Świętym jedyną drogą modlitwy, którą jest Jezus Chrystus” (KKK 2707). Widzimy zatem, że metoda ma charakter pomocniczy. Z jednej strony nie należy jej zbytnio przeceniać i kurczowo się jej trzymać, gdyż ważniejsze jest doświadczenie więzi z Chrystusem, a temu ma służyć dana metoda. Z drugiej jednak strony lekceważenie wypracowanych mądrością Kościoła i sprawdzonych przez wieki metod na rzecz jakichś własnych pomysłów czy zapożyczeń z medytacyjno-relaksacyjnych tradycji dalekowschodnich może wręcz uniemożliwić prowadzenie rozmyślania.
Gdyby te liczne metody rozmyślań zestawić razem, to okazałoby się, że w ogólnym schemacie są one do siebie dość podobne. Różnią się natomiast szczegółami m.in. odnośnie do wyboru tematu rozmyślania, techniki użycia pamięci, wyobraźni i pozostałych zmysłów, jak również sposobu zastosowania wniosków z rozmyślania do swojego życia.
Każda metoda na ogół składa się z przygotowania, właściwego rozmyślania i zakończenia. Warto zwrócić szczególną uwagę na przygotowanie, niekiedy rozłożone na fazy: dalszą, bliższą i bezpośrednią.
W przygotowaniu dalszym należy zadbać przede wszystkim o stan łaski uświęcającej. Świadomość bowiem, że sumienie jest obciążone grzechem śmiertelnym w niejednym przypadku może udaremnić rozmyślanie. Ono ma przecież prowadzić do zacieśnienia więzi z Bogiem. Tymczasem grzech jest tego całkowitym zaprzeczeniem. Przygotowanie bliższe w znanych metodach rozmyślania głównie akcentuje wybór tematu już poprzedniego dnia i przygotowanie sobie przynajmniej węzłowych punktów, na których rozmyślanie będzie się opierać. Wreszcie przygotowanie bezpośrednie polega na znalezieniu odpowiedniego wyciszonego miejsca (własne mieszkanie, kaplica, kościół, cmentarz czy otwarta przestrzeń), które sprzyjałoby skupieniu, wyznaczeniu dogodnego dla siebie czasu, jak również zajęcie odpowiedniej pozycji ciała, tak by pomagało ono w modlitwie, a nie przeszkadzało. Jednakże niekoniecznie musi to być postawa klęcząca. Wydaje się, że postawa siedząca bardziej sprzyja swobodzie myśli i skupieniu. Najważniejsze jest tzw. postawienie się w obecności Bożej, poprzez jakiś akt pobożny, np. przyklęknięcie, przeżeganie się czy pokłon.
Warto też zadbać o to, aby mieć pod ręką coś do pisania, gdy zajdzie taka potrzeba, jak również egzemplarz Pisma Świętego, które jeśli w danej chwili nie jest używane do rozmyślania, może posłużyć do szybkiego odnalezienia potrzebnych cytatów. Jeśli zaś chodzi o zakończenie rozmyślania, to jednym ze sposobów utrwalenia jego treści podczas aktywności całego dnia, będzie zapamiętanie jednego czy kilku kluczowych zdań (tzw. wiązanka duchowa), które potem można często powtarzać w myślach jako akty strzeliste. Na tym bowiem polega modlitwa nieustanna, do której zachęca św. Paweł Apostoł (zob. 1 Tes 5, 17-18).
Lectio divina
Do najstarszych metod modlitwy myślnej, czyli rozmyślania, należy tzw. lectio divina, praktykowana już przez ojców pustyni – prekursorów życia zakonnego.
Metoda ta składa się z czterech zasadniczych faz. Najpierw jest lectio, czyli pełne świętej powagi zapoznanie się z treścią wybranego niedużego tekstu Pisma Świętego poprzez powolne, a nawet kilkakrotne czytanie. Chodzi o to, aby cała treść danego fragmentu niejako wryła się w pamięć. Drugi etap stanowi meditatio, które polega na ponownym czytaniu tego fragmentu, ale z zaangażowaniem pamięci i wyobraźni w celu jakby „unaocznienia” danej prawdy. Trzeba pozwolić, aby czytane treści ożyły, jakby oglądało się film. Po odkryciu tego, czego Bóg w swoim słowie naucza tu i teraz, następuje odpowiedź ze strony czytającego, czyli faza oratio. Może ona mieć postać wewnętrznego dialogu modlitewnego z Bogiem, Chrystusem lub Matką Bożą, albo pojedynczych aktów strzelistych, często będących parafrazą czytanych wersetów Biblii. Dopełnieniem modlitewnej odpowiedzi na otrzymane słowo Boże jest czwarta faza – contemplatio, czyli zatrzymanie się w pełnym uwielbienia podziwie dla Bożej Mądrości, która objawia się w Piśmie Świętym.
Lectio divina jest zatem lekturą dialogiczną, w której słowo Boże traktowane jest nie tyle przedmiotowo, jako materialny nośnik treści objawionych, ale przede wszystkim podmiotowo, czyli jako sam Chrystus przemawiający z kart Biblii (por. Ps 95, 7-8). Praktykowaniu rozmyślania metodą lectio divina musi więc towarzyszyć jasne przekonanie, że Biblia jest księgą żywą (por. Hbr 4, 12) – natchnioną przez Ducha Świętego. Nie tylko zatem przekazuje Boże Objawienie, ale jest Objawieniem – jest Kimś. To Chrystus, Słowo Wcielone, który przychodzi w odczytywanym słowie.
Warto dodać, że różne współczesne propozycje lectio divina, niewiele mają wspólnego z tą klasyczną metodą. Zwykle są to mniej lub bardziej udane refleksje na temat wybranego słowa Bożego, które można odczytać. Tymczasem właściwa lectio divina jest spotkaniem z Chrystusem w słowie Bożym, które może przeżyć tylko ten, kto ją w danej chwili podejmuje.
Ignacjańska metoda rozmyślania
Rozkwit zmetodyzowanej modlitwy myślnej przypada na XV-XVI w. Pierwsze takie próby pojawiły się w obejmującym niemal całą zachodnią Europę ruchu pobożnych świeckich mężczyzn i kobiet, nazywanym przez historyków devotio moderna. Znaczący jednak wpływ na upowszechnianie się zwyczaju odprawiania metodycznego rozmyślania miał benedyktyński opat z katalońskiego klasztoru Montserrat García Jimenez de Cisneros († 1510), który w dziele pt. „Ejercitatorio de la vida espiritual” przedstawił swoją metodę, rozpisując m.in. poszczególne tematy rozmyślania na poszczególne dni tygodnia.
Z dziełem tym, 12 lat po śmierci jego autora, wnikliwie zapoznał się założyciel jezuitów św. Ignacy Loyola († 1556), który swoje nawrócenie i podstawową formację duchową przeżywał właśnie w Montserrat. Wzorując się po części na dziele opata Cisnerosa, św. Ignacy wypracował własną metodę rozmyślania, która szybko zyskała wielką popularność, głównie dzięki temu, że stanowi ona integralny element jego Ćwiczeń duchownych, zatwierdzonych przez papieża Juliusza III w 1548 r.
Zdaniem niektórych autorów ignacjańska metoda rozmyślania ma kilka wariantów, jednak – jak czytamy na początku Ćwiczeń duchowych – jej istotą jest „nie obfitość wiedzy, ale wewnętrzne odczuwanie i smakowanie rzeczy, które zadowala i nasyca duszę” (nr 2). I to właśnie „smakowanie rzeczy” przy użyciu niemal wszystkich zmysłów stanowi jej specyfikę.
Po wspomnianym wcześniej trójczłonowym przygotowaniu, właściwe rozmyślanie w oparciu o uprzednio przygotowane punkty, polega na ćwiczeniu poszczególnych władz. Najpierw jest to ćwiczenie pamięci przez przywoływanie w rozmyślaniu wszystkich zapamiętanych kiedykolwiek treści związanych z rozważanym tematem. Potem powinno mieć miejsce ćwiczenie rozumu przez intelektualny ogląd medytowanej treści. Wreszcie następuje ćwiczenie woli, to znaczy wzbudzanie pobożnych pragnień i uczuć (np. adoracji, chwały, miłości, skruchy itp.), a następnie podjęcie praktycznych i szczegółowych postanowień, dostosowanych do możliwości tego, kto rozmyśla. Rozmyślanie kończy spontaniczna modlitwa ustna, skierowana do Jezusa lub Maryi, która ma zawierać prośbę o łaskę wytrwania w podjętym postanowieniu oraz dziękczynienie za łaskę tego przeżycia.
Ponadto św. Ignacy zaleca, aby po skończonym rozmyślaniu przez około kwadrans dokonać rachunku sumienia odnośnie do tego, jak zostało ono odprawione.
Metoda sulpicjańska
Spośród wielu innych znanych metod, jak chociażby karmelitańska, salezjańska czy liguoriańska, warto zwrócić uwagę na sposób rozmyślania wypracowany w seminarium duchownym św. Sulpicjusza w Paryżu. Stanowiło ono ośrodek francuskiej szkoły duchowości i wywarło znaczący wpływ na duchowość siedemnasto- i osiemnastowiecznej Europy.
Jest to metoda stosunkowo prosta i nadaje się szczególnie do rozmyślania nad wydarzeniami z Ewangelii. Po odpowiednim przygotowaniu dalszym, bliższym i bezpośrednim oraz po wezwaniu Ducha Świętego, rozmyślanie przebiega według trzech zasadniczych punktów: adoracja, zjednoczenie i współdziałanie. Wyrażają to charakterystyczne dla tej metody formuły: „Jezus przed oczami”, „Jezus w sercu” i „Jezus w rękach”.
W pierwszej fazie rozmyślania chodzi o uruchomienie swojej wyobraźni, jakby widziało się film, obrazujący rozważaną scenę ewangeliczną, zwracając jednocześnie uwagę na to, jakie były uczucia Chrystusa w danej scenie. Jest to o tyle ważne, że w drugiej fazie „Jezus w sercu” należy obudzić w sobie Jego uczucia, to znaczy wczuć się w to, co On wtedy odczuwał, niejako identyfikując się z Nim – poczuć w sobie Jego ból, smutek czy opuszczenie.
Logiczną konsekwencją afektywnej identyfikacji z Chrystusem jest współdziałanie, co stanowi trzeci punkt rozmyślania „Jezus w rękach”. Chodzi tutaj o podjęcie postanowień odnośnie do przemiany swego życia. Powinny one być pokorne, odważne, szczegółowe i dotyczące aktualnych spraw. Należy je podjąć od zaraz. Najlepiej, jeżeli odprawiający rozmyślanie, poddając się natchnieniom Ducha Świętego, będzie szukał odpowiedzi na pytanie: co uczyniłby Chrystus w tej konkretnej sytuacji, w jakiej się teraz znajduję.
Łatwo się domyśleć, jak wielkie korzyści z tego sposobu modlitwy myślnej może odnieść każdy wierzący. To prawda, że wymaga ona sporo wewnętrznej dyscypliny i czasu. Odprawienie bowiem rozmyślania zwykle zajmuje około pół godziny. Czyż jednak nie warto zrezygnować z oglądania czy słuchania audycji radiowych lub telewizyjnych, które raczej zubożają intelektualnie i emocjonalnie, na rzecz rozmyślania, które – przeciwnie – bardzo duchowo rozwijają wierzącego.
Wskazane jest, aby szczególnie chorzy, starsi i samotni, często zamknięci w swoim mieszkaniu i przykuci do łóżka, wykorzystywali czas swojego trudnego doświadczenia do tego, aby rozmyślając nad różnymi aspektami cierpień i męki Chrystusa, coraz bardziej do Niego się upodabniali. Z pewnością uchroni to ich od poczucia bezsensu swego życia i choroby, a przeciwnie odsłoni przed nimi nowe, czasem zupełnie nieznane perspektywy.
Zobacz całą zawartość numeru ►