Jaka jest moja wiara?

Jeśli jesteśmy uczniami Jezusa, to podobnie trzeba nam zapytać samych siebie o naszą wiarę? Sytuacje realnego zagrożenia, stresu, cierpienia, wątpliwości. Jak je przeżywamy? Czy jest w nas zaufanie Bogu zdolne pokonać ludzki strach i lęk a nawet przerażenie? Czy ufamy, że jesteśmy w Jego ręku i że nie ma takiej siły, która może nas zniszczyć?

2024-06-23

Komentarz do fragmentu Ewangelii Mk 4, 35-41
XII niedziela zwykła

Fragment dzisiejszej Ewangelii zwieńcza IV rozdział Ewangelii Markowej, która jest zapisanym przekazem Jego nauczania. Jezus naucza tłumy a jednocześnie formuje swoich uczniów na osobności. Im poświęca swój extra czas i szczegółowo tłumaczy przekaz. 

W tym miejscu warto zapytać się o naszą religijną formację intelektualną, o poświęcony extra czas na słuchanie i czytanie Biblii. Ważne jest też zapoznanie się z Katechizmem Kościoła Katolickiego, przeczytanie pożytecznej książki lub artykułu o życiu świętych itp. Generalnie w tym wszystkim chodzi o wysiłek zatrzymania się nad nauką Jezusa, by ją zrozumieć.
 
Drugą rzeczą na którą chcę zwrócić uwagę jest fakt, że uczniowie Jezusa, co wyraźnie też widać, są na początku drogi. Niewiele rozumieją z przekazu Jezusa. Z jednej strony Jezus ich fascynuje a z drugiej wzbudza kontrowersje. Co wyraźnie się zaznacza w rozdziale drugim i trzecim. Działania i nauka Jezusa prowokują spory pomiędzy elitami religijnymi. Jezus jest źródłem zamieszania do tego stopnia, że nawet Jego własna rodzina próbuje interweniować. Fascynacja Jezusem miesza się z niezrozumieniem i wątpliwościami na Jego temat. Uczniowie też nie rozumieją kompletnie kim jest fascynująca skądinąd Jego postać.
 
Opis burzy na jeziorze choć trudny wręcz traumatyczny dla apostołów, ostatecznie okazuje się być błogosławionym doświadczeniem mocy Jezusa. Uczniowie długo będą pamiętać to doświadczenie, bo to ono uchyliło przed nimi odrobinę tajemnicy Boga i Jego mocy. To właśnie doświadczenie zadziwiło ich do tego stopnia, że z pokorą i bojaźnią pytają: Kim On jest, że nawet wicher i burza są Mu posłuszne?”. Tutaj ważne jest pytanie o nasze trudne i bolesne życiowe doświadczenia. Nawet jeśli są trudne warto nad nimi się zatrzymać. Powierzyć rany Bogu, Jemu pozwolić działać. Być może potrzeba nam krzyczećdo Boga, by się obudził”...
 
Trzeci punkt jaki chce poruszyć, to kwestia wiary.  Jezus pyta uczniów wprost: Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże brak wam wiary! (Mk 4, 40).
Jeśli jesteśmy uczniami Jezusa, to podobnie trzeba nam zapytać samych siebie o naszą wiarę? Sytuacje realnego zagrożenia, stresu, cierpienia, wątpliwości. Jak je przeżywamy? Czy jest w nas zaufanie Bogu zdolne pokonać ludzki strach i lęk a nawet przerażenie? Czy ufamy, że jesteśmy w Jego ręku i że nie ma takiej siły, która może nas zniszczyć? Może doczesne życie, sprawy ciała tak, ale nie może zniszczyć naszej wiary. 
 
Pisanie tego komentarza zbiega się z moją osobistą pielgrzymką do grobu, gdzie spoczywają doczesne szczątki błogosławionego Benedykta Daswa, męczennika z Południowej Afryki. Ten człowiek pochodzący z ubogiej rodziny plemienia Lemba w kraju Wenda, który stał się katolikiem pod wpływem świadectwa innych. Już w szkole średniej mierzył się z brakiem życzliwości z powodu bycia katolikiem. Mimo tego odważnie i mężnie bronił swojej wiary. Kiedy był nauczycielem i potem dyrektorem szkoły podstawowej, nigdy nie wchodził w kompromis ze złem. Jednocześnie zawsze był inicjatorem pozytywnych przedsięwzięć na rzecz lokalnej społeczności. Zawsze sprawy Boże stawiał na pierwszym miejscu. Kiedy już wraz z żoną zaoszczędzili pieniądze na budowę domu, postanowili odłożyć budowę własnego domu, by najpierw ukończyć budowę kaplicy w wiosce. Po prostu swoje oszczędności przekierowali na ukończenie jej budowy. Dom wybudowali później.
 
Kiedy zażądano od niego 5 randów na opłacenie czarownika, który miał wskazać winowajcę nieszczęść które nawiedziły okolicę (potężne burze i pioruny wypaliły kilka domów, szkody były dość spore, miał też ktoś zginąć), miał odwagę wstać i odważnie wyznać wiarę, że należy zaufać Bogu w nieszczęściach, że takie rzeczy się zdarzają. I nie wolno szukać winowajcy wśród ludzi, by go oskarżyć a potem zgładzić jako szkodnika. To naprawdę ciągle dzieje się wśród Afrykańczyków. To odważne wyznanie wiary przysporzyło mu zresztą wrogów, którzy od tej pory szukali sposobu, by go zabić. I kiedy go już schwytali, poprosił oprawców o chwilę na modlitwę, na chwilę przed zadanym mu śmiertelnym ciosem. Ten opisany człowiek miał po ludzku wiele do stracenia. Był dyrektorem miejscowej podstawówki, materialnie  był dobrze ustawiony. Jego dom bym najsolidniejszy w okolicy. Mimo tego wiarę stawiał na pierwszym miejscu a rzeczy materialne służyły też innym.
 
Jeszcze w dniu śmierci zawiózł do szpitala chore dziecko, odwiedził plebanię ofiarowując warzywa ze swego ogródka dla księży, którzy mieszkali kilkanaście kilometrów dalej. Podwiózł worek mąki kukurydzianej jednemu z wioski. Chwilę później w drodze powrotnej do swego domu został bestialsko zamordowany. Miał siedmioro dzieci i ósme w drodze. Świadectwo Jego mocnej wiary staje się inspiracją dla wielu ludzi w Afryce. I znowu warto zapytać siebie samych. Czy nasze życie jest świadectwem żywej wiary?

Autorzy tekstów, ks. Zenon Bonecki, Rozważanie, Komentarz do ewangelii

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024