Duszpasterz i pacjent

Ksiądz Jerzy Popiełuszko uważał, że zawód pielęgniarki i lekarza jest najbliższy powołaniu kapłańskiemu. Nic więc dziwnego, że zawsze troszczył się o osoby chore i cierpiące jak i o personel medyczny. Był z nimi do końca swych dni.

zdjęcie: muzeumkspopieluszki.pl

2024-10-01

Był przełom roku 1978. Kardynał Stefan Wyszyński zaprosił na spotkanie opłatkowe służbę zdrowia. Jej nowym duszpasterzem został właśnie ks. Jerzy Popiełuszko. Jedna z obecnych na opłatku pielęgniarek – Elżbieta Murawska – wspominała, że ks. Jerzy bardzo przeżywał, iż na Mszy świętej dla pielęgniarek w kaplicy Res Sacra Miser na Krakowskim Przedmieściu (do której dojeżdżał z Żoliborza) zjawiła się tylko jedna osoba. Pielęgniarki postanowiły, że pomogą swojemu nowemu duszpasterzowi. Niedługo później kilka pielęgniarek spotkało się z ks. Jerzym na Żoliborzu, w parafii Dzieciątka Jezus, gdzie wówczas pracował. Ksiądz Popiełuszko wytrwale pytał, co można uczynić, aby zwiększyła się frekwencja na Mszach świętych dla służby zdrowia.

W niedługim czasie, dzięki staraniom księdza, grupa zwiększyła się do kilkunastu osób, ku jego wielkiej radości.

Natomiast kiedy ks. Popiełuszko został przeniesiony do kościoła św. Anny na Starówce, jednym z jego zadań była praca ze studentami Akademii Medycznej. Naturalnym więc procesem stała się integracja pielęgniarek, lekarzy oraz studentów medycyny. Wspólnie brali udział w konserwatoriach dotyczących najważniejszych tematów np. obrony życia, wspólnie spędzali czas na wyjazdach, kolędowaniu czy na rekolekcjach adwentowych oraz wielkopostnych. Wiele znajomości, które wtedy się nawiązały, przetrwało do dziś.

Szef ze studentami

Ksiądz Jerzy Popiełuszko bardzo lubił przebywać ze studentami medycyny. Kiedyś w jednym z wywiadów powiedział: „Jest to młodzież naprawdę wspaniała. Zdaję sobie sprawę, że bez nich niewiele mógłbym zdziałać. To jest wielki plus: zżycie się, nawiązanie silnych więzi środowiskowych”. Wyjeżdżał z nimi w góry czy na Mazury. Podczas wyjazdów młodzież nazywała księdza „szefem”. Tak było wygodniej i nie wzbudzało podejrzeń w miejscach publicznych. Spotykał się na herbacie w salkach, na pierniczkach przy ul. Piwnej czy frytkach. Jednak spotkania te nie miały tylko charakteru miłego spędzania czasu. Księdzu Jerzemu szczególnie zależało na tym, aby uwrażliwiać młodych ludzi na ludzkie cierpienie. Nawiązywał do etosu lekarza, mówił o służbie drugiemu człowiekowi.

Studenci mogli liczyć na ks. Jerzego a on mógł liczyć na tych młodych ludzi – jeździli z księdzem do Domu Zasłużonego Pracownika Służby Zdrowia na ul. Elekcyjną 37, aby pomagać starszym. Oprócz tego zaangażował ich do pomocy w służbie medycznej w czasie pielgrzymek Jana Pawła II do Polski w 1979 i 1983 r., zresztą nie tylko studentów, ale cały personel medyczny. Ksiądz Jerzy sprostał wszystkim zadaniom perfekcyjnie – gdy ktoś z uczestników spotkań z Ojcem świętym potrzebował pomocy, była ona natychmiast udzielana.

Potem, gdy ks. Popiełuszko został rezydentem w parafii żoliborskiej św. Stanisława Kostki, młodzież przywędrowała za swoim duszpasterzem. Studenci przybywali nie tylko na pamiętne Msze święte za Ojczyznę, ale także w wyznaczonych punktach udzielali niezbędnej pomocy. A mieli komu jej udzielać, bo przecież każdy wie, jakie tłumy przybywały na comiesięczne Eucharystie.

Błogosławiony pacjent

Ksiądz Jerzy sam był pacjentem i to od bardzo wczesnej młodości. Warto podkreślić, że już jako dziecko był raczej wątłego zdrowia.

Natomiast dotkliwe cierpienia fizyczne ks. Jerzy – wtedy jeszcze kleryk Alek Popiełuszko – przeżył w czasie służby wojskowej w Bartoszycach. Doskonale wiemy, w jaki sposób był tam traktowany. Ksiądz Jerzy opisał to bardzo dokładnie: „Dowódca plutonu kazał mi zdjąć z palca różaniec na zajęciach przed całym plutonem. Odmówiłem, czyli nie wykonałem rozkazu. Dowódca straszył mnie prokuratorem. Wyśmiewał: «co, bojownik za wiarę». Ale to wszystko nic. O 17.45 w pełnym umundurowaniu jak do ZOK-u stawiłem się na podoficerce. Tam sprawdzian trwał do 20.00 z przerwą na kolację. O 20.00 zaprowadzono  mnie do dowódcy plutonu. Tam się zaczęło. Najpierw spisał moje dane. Potem kazał mi zdjąć buty, wyciągnąć sznurówki z butów i rozwinąć onuce. Stałem więc przed nim boso. Oczywiście cały czas na baczność. Stałem jak skazaniec. Zaczął się wyżywać. Stosował różne metody. (…) Na boso stałem przez godzinę. Nogi zmarzły, zsiniały, więc o 21.20 kazał mi buty założyć. Na chwilę wyszedł z sali i poszedł do chłopaków (moich kolegów z plutonu). Przyszedł do mnie z pocieszającą dla mnie wiadomością: «Tam w sali w twojej intencji się modlą». Rzeczywiście, chłopaki wspólnie odmawiali różaniec”.

Kleryk Alek na tyle ciężko odchorował wojsko, że trafił do Instytutu Gruźlicy przy ul. Płockiej w Warszawie. Był w stanie krytycznym. Całą noc inni klerycy modlili się za niego. Przeżył, jednak gdy wyszedł ze szpitala, widać było, że opadł z sił, schudł, często bolała go głowa – to już były początki anemii. Z uwagi na słabe zdrowie, ks. Jerzy o mało nie otrzymałby święceń.

W 1979 r., po tym, jak zasłabł przy ołtarzu, trafił do szpitala na Brzeską, a kilka dni później do Instytutu Hematologii przy ul. Chocimskiej. To właśnie wtedy wykryto u niego anemię. Lekarki, Barbara Janiszewska i Krystyna Pobieżyńska dbały, aby regularnie przyjmował niezbędną wtedy witaminę B12. Gdyby nie obie wymienione lekarki, nie doszłoby do rozpoczęcia intensywnej diagnostyki i kompleksowego leczenia ks. Jerzego. To właśnie także te lekarki zdążyły przepisać karty zdrowia ks. Jerzego, co okazało się bardzo potrzebne – bowiem kilka dni po uprowadzeniu księdza w 1984 r. do szpitala przyszli funkcjonariusze z SB i zabrali wszystkie karty zdrowia tłumacząc, że w razie odnalezienia księdza będą chcieli od razu podjąć „właściwe leczenie”. To dzięki temu lekarki mogły prostować nieprawdziwe w przestrzeni publicznej informacje o stanie zdrowia księdza, już nawet po jego męczeńskiej śmierci.

Duszpasterz służby zdrowia sam nie należał do łatwych pacjentów. Ksiądz Popiełuszko swoim zwyczajem więcej myślał o innych niż o sobie i niestety mało stosował się do zaleceń lekarzy: rzadko odpoczywał, mało jadł i mało spał. Jednak mocno doceniał zaangażowanie i opiekę lekarzy, był im za wszystko wdzięczny. Kiedy wyjeżdżał na ferie, napisał oświadczenie dla doktor Pobieżyńskiej: „Ja, niżej podpisany, oświadczam Jej Mości Doktorowej Krystynie, że w  dniach 3-12 lutego 1983 r. będę jadł, spał, spacerował po podgórskich ścieżkach, po których Lenin być może chodził za dawnych dni”.

Ostatnią Mszę świętą dla środowiska medycznego ks. Jerzy koncelebrował w przeddzień porwania, a więc 18 października, w kościele wizytek przy Krakowskim Przedmieściu – oczywiście we wspomnienie św. Łukasza. Ksiądz był przeziębiony, stąd medycy zalecali, żeby nie wyjeżdżał do Bydgoszczy, jednak ks. Popiełuszko był zawsze solidny i skrupulatny, toteż o zmianie planów nawet nie chciał słyszeć.

Męczeństwo ks. Jerzego było prawdziwym ciosem dla środowiska medycznego. Jednak nikt nie ma wątpliwości, że liczne uzdrowienia przez Jego wstawiennictwo potwierdzają, że kapłan-męczennik ogromną troską wciąż otacza chorych i cierpiących.

Bronił życia do końca

W filmie „Popiełuszko. Wolność jest w nas” w reż. Rafała Wieczyńskiego jest poruszająca scena: ks. Jerzy wiezie do szpitala zrozpaczoną kobietę, będącą w ciąży. Przed chwilą jej mąż został internowany. Krzyczy, że nie urodzi dziecka, a mąż pewnie zostanie wywieziony na Syberię. Na to ks. Popiełuszko odpowiada: „Marysiu, dziecko musisz urodzić. Urodzisz dziecko to i Zygmunt szybciej wróci. A o pieniądze się nie martw. Ja wam pomogę”. Wiadomo, że to jedna z wielu scen w filmie, jednak pokazuje bardzo ważny element w posłudze ks. Jerzego – troskę o życie nienarodzonych dzieci. „W szpitalach istnieją oddziały ginekologiczne, gdzie pracują ludzie często gotowi bronić nienarodzonego dziecka, ale nie zawsze znają oni naukę Kościoła w tej dziedzinie” – powiedział w jednym z wywiadów.

Stąd zapewne ks. Jerzy tak chętnie w czasie spotkań z lekarzami, pielęgniarkami, położnymi, a także studentami medycyny wiele uwagi poświęcał obronie życia dzieci nienarodzonych – często zapraszał na prelekcje. Dla medyków zorganizował nawet specjalną, medyczną bibliotekę. Lekarka ginekolog, Emilia Paderewska-Chróścicka, nazywana „Matką tysiąca dzieci”, wspominała, że ks. Jerzy Popiełuszko przyszedł do Prymasa Tysiąclecia, kard. Stefana Wyszyńskiego na imieniny z bardzo symbolicznym prezentem: bucikami niemowlęcymi zrobionymi na drutach. Prymas nie miał wątpliwości, że w ten sposób ks. Jerzy chciał wyrazić swoją ogromną troskę o nienarodzonych. „Zadaniem Kościoła jest nie tylko teoretyczne głoszenie świętości życia, prawa do życia nienarodzonych, lecz także praktyczna obrona tego prawa. Istnieje pilna potrzeba podejmowania konkretnych inicjatyw mających na celu udzielanie pomocy samotnym matkom, dziewczętom w ciąży, które wahają się, czy urodzić dziecko” – powiedział ks. Jerzy w wywiadzie i rzeczywiście podejmował konkretne działania w praktyce.

Ksiądz Popiełuszko pomagał w szczególny sposób samotnym matkom: przygotowywał wyprawki dla nowonarodzonych dzieci, rozdawał paczki żywnościowe, a także z ubrankami czy z lekarstwami. Przywołana już wcześniej Elżbieta Murawska wspominała, jak ks. Jerzy prosił ją, aby pomogła ciężarnej niezamężnej pielęgniarce, gdyż nie miała pracy. „Wkrótce znalazłam dla niej etat. Po prostu – troska o innych była dla ks. Popiełuszki priorytetem”. Troskę o nienarodzonych kontynuowali po męczeńskiej śmierci ks. Popiełuszki zarówno jego przyjaciele jak i potem, czciciele.

„Przygotowywałem mowę pożegnalną środowiska lekarzy na pogrzeb ks. Jerzego. Bardzo mocno podkreśliłem w niej, jak bliska była temu kapłanowi obrona życia najmłodszych. Przemówienie zakończone było wezwaniem do ślubowania obrony dzieci przed narodzeniem, tak jak życzyłby sobie tego ks. Jerzy. Wszyscy obecni na uroczystościach pogrzebowych trzykrotnie zawołali: «Ślubujemy!» – opisał swoje wspomnienia na stronie Radia Maryja Marian Jabłoński, lekarz, który działał w duszpasterstwie służby zdrowia, które przecież prowadził ks. Popiełuszko.

Kilka miesięcy po śmierci księdza, przy kościele św. Stanisława Kostki powstał Ruch Obrony Życia im. ks. Jerzego Popiełuszki. Natomiast co roku, 14 września, a więc w dniu urodzin ks. Jerzego, w żoliborskim kościele jest możliwość podjęcia 9-miesięcznej adopcji dziecka poczętego.

Bardzo ważny dzień, związany z ks. Jerzym jako obrońcą życia miał miejsce 23 kwietnia 1990 r., a więc w dniu, kiedy wspominamy i do dziś w żoliborskiej parafii obchodzimy imieniny kapłana-męczennika. Odbył się wtedy II Krajowy Zjazd „Solidarności”. W tym czasie została przyjęta uchwała o ochronie życia od chwili poczęcia aż do naturalnej śmierci.

„Dziś zastanawialiśmy się nad prezentem dla ks. Jerzego Popiełuszki w dniu jego imienin. Ksiądz Popiełuszko był orędownikiem i inicjatorem Ruchu Obrony Życia w naszym kraju i nie widzę piękniejszego prezentu w dniu jego imienin, jak właśnie podjęcie jednogłośnie tej uchwały” – tłumaczyła dr Barbara Frączek.


Zobacz całą zawartość numeru

Autorzy tekstów, pozostali Autorzy, Miesięcznik, Numer archiwalny, 2024nr10, Z cyklu:, Nasi Orędownicy

nd pn wt śr cz pt sb

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 03.12.2024