Wiara daje mi ogromną siłę

Świadectwo wiary i zaufania Bogu mimo trudności.

zdjęcie: Archiwum prywatne

2024-11-05

Mam na imię Stanisław, urodziłem się w Lipniku k. Bielska-Białej w 1963 r. Od urodzenia miałem kłopoty ze wzrokiem, choć w mojej rodzinie nikt wcześniej nie cierpiał na dolegliwości okulistyczne. Zdiagnozowano u mnie jaskrę i zaćmę. Operowano mnie kilkakrotnie, m.in. w Cieszynie i Krakowie. Niestety, stopniowo traciłem wzrok zwłaszcza za sprawą jaskry, która nieodwracalnie uszkadzała nerw wzrokowy. Przed laty możliwości medycyny w zakresie leczenia jaskry były ograniczone. Dostępny był praktycznie tylko jeden lek – polikarpina, która jednak nie zdołała zatrzymać u mnie rozwoju choroby. Wiem, że gdyby moją chorobę zdiagnozowano teraz, prawdopodobnie miałbym duże szanse na zachowanie przynajmniej resztek wzroku. Tak się nie stało. Ostatecznie wzrok straciłem w wieku 40 lat.

Wychowywałem się w rodzinie katolickiej, w której zachowywane były praktyki religijne. Swoją edukację rozpocząłem w krakowskiej szkole podstawowej dla niewidomych przy ul. Tynieckiej. Była to szkoła ateistyczna, w której nie odbywały się lekcje religii. Do I Komunii przygotowywałem się więc potajemnie, pod okiem ojców salezjanów, którzy duszpasterzowali na krakowskich Dębnikach. Do szkoły ponadpodstawowej uczęszczałem z kolei w podwarszawskich Laskach. Tam – w odróżnieniu od szkoły krakowskiej – panowała atmosfera wiary i religijności. Nie tylko uczestniczyłem w lekcjach religii, ale Pan Bóg był obecny w moim codziennym życiu. Wówczas sporo jeszcze widziałem i nie potrzebowałem dużej pomocy ze strony innych osób. Dzięki pobytowi w Laskach nauczyłem się samodzielności, tam kształtował się mój charakter. Do domu rodzinnego wróciłem w 1981 r. i jak to bywa w latach młodości, z Panem Bogiem nie zawsze było mi po drodze. Raz byłem blisko Niego, innym razem oddalałem się. Do Pana Boga przyprowadziła mnie na dobre całkowita utrata wzroku. Mogę zaświadczyć, że to właśnie moja niepełnosprawność spowodowała, że odkryłem w swoim życiu Pana Boga na nowo. Oczywiście mój powrót do Niego nie dokonał się z dnia na dzień, był to raczej długotrwały proces. Początkowo przeżywałem kryzys związany z nową sytuacją, w której nie potrafiłem się odnaleźć. W swoim środowisku stykałem się z osobami, które narzekały na Pana Boga i obwiniały Go za swój brak wzroku. Ja nie miałem tego typu problemów, ale ogólnie trudno było mi się pozbierać. Kryzys ten trwał blisko dwa lata. W tym czasie zacząłem czytać sporo literatury religijnej, zaangażowałem się też w działalność duszpasterstwa osób niewidomych w Bielsku-Białej i w Warszawie. Dzięki dobrym ludziom udało mi się stanąć na nogi i niejako przewartościować swoje życie. W ramach duszpasterstwa wyjeżdżałem na liczne pielgrzymki, które były organizowane pod kątem potrzeb osób niewidomych. Odwiedziłem m.in. Ziemię Świętą, Lourdes, Fatimę, Rzym. Dawało mi to wiele radości i pozwalało zbliżać się do Boga. Moja wiara coraz bardziej się ugruntowywała. Biorę udział także we wczaso-rekolekcjach, gdzie zapewniona jest opieka kapłana i codzienna duchowa formacja. Co roku, na początku maja, organizowane są także rekolekcje dla osób niewidomych w Laskach, które są czasem wyciszenia, refleksji i odpoczynku. Ponadto uczestniczę w comiesięcznych spotkaniach (Eucharystia, adoracja, konferencja) w ramach duszpasterstwa niewidomych w swoim rodzinnym mieście. Wszystkie te spotkania przynoszą mi wiele duchowego pożytku i dają radość z obcowania z ludźmi. Bardzo dobrze czuję się w otoczeniu osób doświadczających podobnych problemów, bo mogę dzielić z nimi radości i troski.

Obecnie jestem zaangażowany także w Żywy Różaniec w parafii św. Mikołaja w Bielsku-Białej oraz w tworzenie liturgii Słowa podczas mszy świętej. Dzięki znajomości alfabetu Braille'a mogę włączać się w czytanie podczas liturgii. Ksiądz proboszcz zgodził się na to, a ja czynię to z wielką radością. Jest to dla mnie nie tylko modlitwa, ale także forma wyrażenia wdzięczności Panu Bogu za wszelkie dary, którymi mnie obdarza. Przygotowanie czytania mszalnego wymaga ode mnie sporego wysiłku, bo najpierw program udźwiękawiający zainstalowany na moim komputerze odczytuje mi tekst, po czym ja przepisuję go na maszynie brajlowskiej. Nie traktuję tego jednak w kategoriach przykrego obowiązku. Jest to dla mnie wielki zaszczyt i robię to z pełnym zaangażowaniem. Cieszę się, że w taki sposób mogę służyć wspólnocie i dać coś z siebie.

Moja sytuacja jako osoby niewidomej nie jest łatwa, ale dziękuję Bogu za każdy podarowany dzień. Nigdy też nie miałem pretensji do Pana Boga o to, co mnie spotkało. Przeciwnie – kiedy całkowicie straciłem wzrok, jeszcze bardziej zaangażowałem się w modlitwę. Nie modliłem się o to, aby Bóg przywrócił mi wzrok, ale o to, żebym nie stracił wiary, żebym mógł się do Niego coraz bardziej zbliżać i Go poznawać. Czasem po ludzku jest mi trudno, ale wiara i bliskość Boga nie pozwalają mi się załamać. Wiara daje mi ogromną siłę w radzeniu sobie z niepełnosprawnością.


Zobacz całą zawartość numeru

Autorzy tekstów, pozostali Autorzy, Miesięcznik, Numer archiwalny, 2024nr10, Z cyklu:, Panorama wiary

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024